Литмир - Электронная Библиотека

Chmury znowu przysłoniły księżyc, a noc stała się mroczna, groźna, niemal czarna.

– … jak mógłbym pomóc jej uciec z warownego Zamku? Przecież to niemożliwe! Nawet mysz się tędy nie przeciśnie bez zgody mojego ojca! Wszędzie stoją podwójne lub nawet poczwórne straże! Nie, nigdy to mi się nie uda, a skoro tak… To jednak ślub, który uratuje ją od stosu, jest lepszym wyjściem… lecz jeśli ona go nie pragnie? Jeśli jedyne co pragnie to wolność? Prawdziwa wolność…? A czyja w ogóle chcę tego ślubu? Szczerze mówiąc, nie bardzo. Po co mi żona, nawet z najlepszego rodu i najpiękniejsza? Przywykłem przecież do samotności i wystarczyłoby mi, gdyby ta nieznajoma dziewczyna z Pieśni pozostała moim jedynym przyjacielem. Nigdy nie miałem przyjaciela. Poza służbą w kuchni, która mnie lubiła, nie miałem nikogo takiego, kto by… no takiego, kto by mnie lubił nie z litości ani współczucia, ale dla mnie samego, takiego jakim jestem. To by było wspaniałe, gdyby właśnie ona zechciała być moim przyjacielem…

Gdy Ajok tak miotał się sam na sam ze swymi myślami Dziewczyna w skarbcu leżała nieruchomo, skrępowana siecią, z szeroko otwartymi oczami mimo całkowitej ciemności. Wzywała z całych sił Czarownicę, bez słowa, skupiając jednak całą swą istotę na tym bezgłośnym wołaniu. I była niemal pewna, że choć nigdy nie próbowała tego sposobu jej myśli drogą telepatii musiały dotrzeć do opiekunki. A jednak w odpowiedzi słyszała tylko ponurą, głuchą ciszę skarbca. I do jej serca po raz pierwszy naprawdę wkradł się lęk i przekonanie, że to niebezpieczeństwo jest rzeczywiście niebezpieczeństwem poważnym.

* * *

Ciało Czarownicy, sztywne, nieruchome, z pozoru martwe, spoczywało w tajemnym schowku pod kamiennym tronem w Białej Sali Pałacu Królów. Jej Duch przebywał daleko – i głęboko, w Królestwie Podziemi, jak najbliżej Prastarych Mocy. Krążył wokół Nich cicho, bezszelestnie, pijąc z niewyczerpalnej krynicy ich Potęgi, nabierając nowych sił. Głuchy na wszelkie wezwanie z ziemi – Duch Czarownicy delikatnie ocierał się o drzemiące Prastare Moce, tak aby ich nie zbudzić. Z tych przecież drzemiących Prastarych Mocy wzięły się wszystkie tajemnicze i niezwykłe Dary, jakie posiadły niektóre z ludzkich istot. To z nich wziął się ogień i woda, życie i śmierć, dar uzdrawiania i zabijania, miłość ł nienawiść, całe Dobro i całe Zło tego świata. Duch Czarownicy postanowił nie opuścić tego miejsca tak długo, aż nie wrócą mu wszystkie, zużyte już siły. Bez nich jego właścicielka nie mogłaby służyć pomocą swej wychowance, nigdy też nie spełniłaby się Pieśń Jedyna…

W Pałacu Królów trwała niczym nie zmącona cisza; nie były zdolne przerwać jej ciche, melodyjne syki żmij. Przeciwnie, ta melodia współgrała z ciszą, którą mógłby przerwać jedynie głos człowieka, A zresztą żmije także spały i melodyjny syk był tylko echem ich kolorowych, zielonozłotych snów.

52
{"b":"87872","o":1}