Литмир - Электронная Библиотека

– … twoi rzemieślnicy, o panie, będą całą noc budować pokój, który by odpowiadał naszym zamiarom i tam ją rankiem przeniesiemy, gdyż w skarbcu rychło by się udusiła dokończył Woodou. Urgh, niczego nie pojmując, bezwiednie kiwał głową.

Żołnierze, dźwigający oplataną w sieć Dziewczynę, posłusznie ruszyli do skarbca. Uchylone na krótko żelazne drzwi ukazały jarzące się w świetle pochodni bogactwo: złote sztaby i monety, diademy, pierścienie, bransolety i naszyjniki, drogie kamienie, kolie, srebrne ozdoby. Wszystko to należało ongiś do królewskiego i rycerskich rodów Wielkiego Królestwa. A teraz na tym złotym skarbie spoczęła, oplatana w sieć, ostatnia potomkini rodu Luilów, prawowita właścicielka tych bogactw. Ale wolałaby nie mieć ani cząsteczki tego skarbu, byle odzyskać wolność.

* * *

Urgh spiesznie udał się do swojej komnaty. Za nim biegł, ledwie nadążając, Woodou. Nikt nie zauważył Ajoka, który wślizgnął się tam jeszcze przed nimi i przycupnął w ciemnym kącie za kotarą. Sam nie wiedział, jak zdobył się na ten, w jego mniemaniu, akt wielkiej odwagi. Wiedział za to jedno: ostatnia żyjąca w tym kraju istota z prawowitego królewskiego rodu Luilów z jego winy znalazła się tutaj, zdana na łaskę i niełaskę jego ojca. W oczach wszystkich rycerzy Urgha Ajok dojrzał widmo stosu. Teraz pragnął się dowiedzieć, jak i dlaczego mogło się dokonać to, co wydawało się niemożliwe: że od natychmiastowej śmierci tę dziewczynę uratował nie kto inny, ale jej najzacieklejszy tropiciel Woodou. Dlaczego to uczynił? Co chciał przez to osiągnąć? Ajok nie wątpił o tym, że Woodou musiał przyświecać jakiś mroczny i na pewno zły cel. Uratował Luelle – gdyż takie musiała mieć imię zgodnie z tradycją rodu – nie z dobrego serca bądź dlatego, że odezwały się w nim wyrzuty sumienia lub jakiś wewnętrzny głos podpowiedział mu, że on, Woodou, jest przecież mieszkańcem tej krainy, a nie Najeźdźcą. Nie, Woodou musiał wymyślić coś okropnego…

Urgh ze swym sługą znaleźli się w komnacie i Ajok znieruchomiał za kotarą, zamieniając się cały w słuch, gdyż Woodou zazwyczaj szeptał. Urgh za to swoim obyczajem grzmiał na całą komnatę.

– Co wymyśliłeś, Woodou, ty pomiocie diabelski?! – ryknął teraz z nieskrywaną ciekawością.

– Ciszej, panie, w twoim zamku są także złe uszy… szepnął Woodou.

– Chyba kpisz! – ryknął jego pan. – W moim Zamku ja jestem najpotężniejszy i wszyscy obawiają się mego gniewu!

– Tak, panie, ale niektórzy cieszą się ze zmartwienia, jakie masz…

– Pieśń Jedyna i jej wróżby? – zaśmiał się Urgh. – Wszak wszystkim mieszkańcom Zamku one także zagrażają!

– Tak, panie, ale masz też inne zmartwienie. Twój syn… i Woodou zawiesił głos.

Urgh milczał chwilę, wreszcie odparł ponuro:

– Tak, mój syn nie jest godny miana Wielkich Urghów i nawet gdyby ta przeklęta Pieśń nam nie zagrażała, to ja, Urgh XIII, nie mam następcy…

– … ale mógłbyś mieć – dodał szybko Woodou.

– Głupiś! Nie mam żony i jestem za stary, by płodzić nowych synów!

– Nie musisz, panie. Twoim następcą, który przyniesie prawdziwe szczęście temu krajowi, będzie nie kto inny, ale właśnie twój jedyny syn, Ajok, przyszły Urgh XIV…

– Cóż ty bredzisz, Woodou! Doskonale wiesz, że on się do tego nie nadaje. Boli mnie to, ale cóż z tego? Nie ma na to żadnej rady. Moi rycerze słusznie zażądali, żebym swoim następcą uczynił mego siostrzeńca, Warghra. Ajok na tronie przyniósłby memu rodowi tylko wstyd i nawet nie umiałby tego tronu utrzymać! Teraz, gdy Pieśń Jedyna…

– … właśnie o to mi idzie, o panie – rzekł tryumfalnie Woodou. – Twój syn jest jedynym, który jest zdolny odmienić los tego kraju, wieszczony w Pieśni i zarazem los całego twego rodu – wyszeptał Woodou, a gdy j ego pan otworzył usta ze zdziwienia i zamilkł, oniemiały, Woodou ciągnął dalej:

– Wystarczy, o panie, żeby twój syn poślubił tę dziewczynę. Usta Urgha w niemym zdziwieniu rozwarty się jeszcze szerzej, ale jego brwi zaczęty marszczyć się groźnie, jakby król miał zaraz wybuchnąć wściekłym gniewem. Po chwili jednak jego czoło rozpogodziło się, a złość ustąpiła miejsca ciekawości.

– 1 czego chcesz w ten sposób dokonać? – spytał.

– Twój syn przez ślub z ostatnią córką rodu Luilów, władców i założycieli tego kraju, zyska prawo rządzenia nim, prawo moralne i faktyczne. Ocali bowiem jej życie i wprowadzi na tron. W ten sposób wypełnią się wróżby Pieśni Jedynej. Pomyśl tylko: w zgodzie z wróżbami tej Pieśni, Luilowie powrócą na swój tron i to w sposób bezkrwawy. Ale zarazem ty, o panie i twój ród wcale go nie utracicie. Pieśń zostanie przechytrzona! A lud tej krainy, z którym mamy tyle kłopotów, uwierzy, że Pieśń – wypełniła się do końca, co zresztą heroldowie obwieszczą zaraz po ślubie Ajoka z tą istotą. I lud przestanie się buntować!

Urgh najpierw zaniemówił, ale w miarę słuchania słów Woodou na jego twarzy malowały się coraz to inne uczucia. Wreszcie po chwili ryknął radosnym, donośnym śmiechem:

– A niech cię…! Ty masz łeb, Woodou. Dam ci pas rycerski w nagrodę za ten pomysł, choć zapewniam cię, żeś do rycerza niepodobny. I ozłocę cię, Woodou! Jesteś rzeczywiście najmądrzejszym człowiekiem w tej krainie. Mogą teraz sobie śpiewać Pieśń Jedyną, ale Ona już nam nic nie uczyni! Mogą sobie spiskować, żeby mój syn ustąpił swe prawa następcy tronu na rzecz Warghra! Ale nie ustąpi! Już wiem, Woodou, zrobię cię moim pierwszym ministrem, z workiem złota na dobry początek!

Lisia twarzyczka Woodou rozjaśniła się. Woodou miał dziś naprawdę swój największy dzień w życiu. Na ten dzień zdrajca pracował całe życie. I wreszcie się opłaciło. Z pachołka trzymającego wodze Urghowego konia stał się pokojowcem, z pokojowca – sekretarzem, a teraz…? On, niewolnik z urodzenia – bo któż pamięta te bajdy o dawnym Wielkim Królestwie – zostanie ministrem i będzie wydawał polecenia rycerzom swego pana!

– A teraz, nie bacząc, że to noc, każ obudzić rzemieślników – powiedział całkiem nowym, stanowczym tonem do swego władcy. – Pamiętaj, że w tym skarbcu dziewczyna bez powietrza wkrótce się udusi. Trzeba szybko obić drzewem jedną z mniejszych zamkowych komnat, a w okna wstawić najgrubsze szyby. Nigdzie nie śmie zostać najmniejsza szpara, w którą mogłaby się wślizgnąć choćby mysz. W grube, dębowe drzwi wstawimy małe okienko z bardzo gęstą kratą, przez które będziemy podawać jej jedzenie… Poza mną, tobą i… tu Woodou zachichotał -… narzeczonym, nikt nie będzie miał prawa tam wchodzić. Ta komnata spełni podwójną rolę: nie dopuści, aby nasza cenna zdobycz jakąkolwiek szparą uciekła w postaci na przykład myszy, a równocześnie ochroni ją przed możliwą śmiercią z ręki zwolenników Warghra na tym tronie. A pod drzwiami postawimy podwójne straże.

– Ale po co on, ten głupiec, mój syn, ma tam wchodzić? wrzasnął Urgh. – Wystarczy, gdy ujrzy narzeczoną w dniu ślubu! A ten urządzimy w ciągu tygodnia!

– Mój panie, twój syn, tak bardzo tobie niemiły, jest w dziwny sposób życzliwie traktowany przez wszystkich twych niewolników. Nikt o tym nie wie, poza mną, ale podbił serca całej twej kuchennej służby…

– Jedyny syn króla pospolitował się z niewolnikami w kuchni?! – ryknął Urgh. – Ściąć ich wszystkich, aby nikt o tym nie wiedział!

– Nie krzycz na niego, panie, i zostaw służbę kuchenną w spokoju. Śledziłem każdy jego krok, na wszelki wypadek, i wiem, że tylko przez swe przyjaźnie z niewolnikami poznał dokładnie tę przeklętą Pieśń, a gdy poznał, okazało się, że tylko on jeden umie ją właściwie tłumaczyć. Ci niewolnicy niechcący oddali wspaniałe usługi i kto wie, czy się jeszcze do czegoś nie przydadzą. Dzięki nim i Ajokowi ta dziewczyna znajduje się teraz w twoim skarbcu, jako jego najcenniejsza perła…

– To prawda, Woodou – przyznał niechętnie Urgh.

– Co więcej, właśnie taki chłopiec jak Ajok potrafi zyskać sympatię tej dziewczyny. Wówczas ona przestanie się wzdragać przed ślubem, zrozumie, że jest to dla niej jedyna szansa uratowania życia. Powiemy jej: ślub albo stos.

– Masz głowę na karku, Woodou – przyznał Urgh łaskawie. – Sam bym tego nigdy nie wymyślił. Ani tym bardziej żaden z moich ministrów i rycerzy… Więc idź, wydaj rzemieślnikom polecenia, a ja nareszcie się prześpię. Po tylu bezsennych nocach nareszcie będę spać bez koszmarów!

Ziewnął potężnie raz i drugi, a potem jak stał, runął na szerokie, przykryte futrami łoże i niemal natychmiast zachrapał. Już nie widział, jak Woodou, kłaniając mu się nisko, opuścił komnatę, ani tym bardziej nie dostrzegł smukłej figurki Ajoka, który bezszelestnie wyszedł zza kotary. Nikt z wartowników, strażujących dzień i noc pod drzwiami władcy, nie zdziwił się, widząc syna, wychodzącego z pokoju ojca. Czyż nie było to normalne…?

Urgh spał, chrapiąc donośnie. Woodou, mimo nocy, pełen energii pilnował przygotowania drewnianej komnaty – klatki, która musiała być gotowa już rankiem. Zaś Ajok…

Ajok nie spał, a w jego umyśle aż kotłowało się od zmiennych, niezwykle podniecających wrażeń.

– Czyż ten Woodou nie jest jednak mądry? – myślał chłopiec. – Luelle, gdyż tak powinna mieć na imię ta dziewczyna, jest na pewno piękna. Ma złote, pszeniczne włosy, a oczy pochmurne, szarobłękitne, jak niebo przed burzą. Na pewno ją pokocham… Zasiądę na tronie razem z nią, czemu nie? Ale jeszcze w dniu ślubu, lub nawet wcześniej szepnę jej, że to właśnie ona, potomkini rodu Luilów będzie prawdziwą władczynią. Ja pozostanę u jej boku tylko dla pozoru, dla uspokojenia groźnych rycerzy mego ojca, a naprawdę to wcale nie będę rządził, bo mnie to nie interesuje. Będę pisał wiersze i księgi, potem iluminował je najpiękniejszymi farbami. Będę hodował ulubione zwierzęta… będę dobry dla służby… Będę szczęśliwy… tak, na pewno będę razem z Nią szczęśliwy.

Księżyc, zakryty dotąd chmurami, złotym sierpem wypłynął znowu na granatowe niebo – i myśli Ajoka zmieniły się. W sposób właściwy poetom, Ajok ulegał zmiennym, niecierpliwym, kapryśnym nastrojom i pomysłom.

– … a jeśli Ona będzie ze mną nieszczęśliwa? Jeśli nie zechce mnie na męża? Jeśli pragnie tylko, aby do samego końca wypełniła się Pieśń Jedyna? Co wówczas?… – twarz Ajoka nagle rozjaśniła się. – Wtedy pomogę jej stąd uciec!

51
{"b":"87872","o":1}