Wśród wielkich głazów, u stóp najwyższej, sięgającej niemal w niebo swym wierzchołkiem skały – stała Kobieta. Była ubrana podobnie jak Czarownica, w nie rzucający się w oczy żebraczy, bury płaszcz. I tak jak ona – w miarę jak się zbliżały – na przemian wydawała się Dziecku to staruszką, to znowu smukłą, zwinną kobietą w sile wieku. Jej oczy, szare i chłodne, nieruchomo patrzyły na zbliżające się podróżniczki.
– Jesteście – powiedziała spokojnie. – Zaczęłam się już niepokoić, choć nie wyczuwałam nic bardzo złego.
– O tak, nasze przygody nie należały do najstraszniejszych – uśmiechnęła się Czarownica. – W sumie nawet nam się udało. Tylko dwa razy musiałyśmy uciekać się do niewielkich magicznych sztuczek we własnej obronie.
– Więc została ci w zapasie jeszcze jedna? – spytała Kobieta.
– Tak, Siostro. Mogę ci ją ofiarować. Twoja misja jest teraz ważniejsza od mojej, która się skończyła.
– Dziękuję, zachowaj jadła siebie. Chciałabym jeszcze cię spotkać i wiesz dobrze kiedy – odparła Kobieta. Mówiąc, cały czas nie spuszczała z Dziecka ciężkiego, nieruchomego wzroku.
– A zatem to jest Dziewczynka – powiedziała po chwili z powagą. – Uważasz, że naprawdę ona? Mimo, że jest dziewczynką?
– Tak – kiwnęła głową Czarownica. – Można by rzec, że nawet bardziej, niż należało oczekiwać. W każdym razie ja już niczego więcej nie mogłabym jej nauczyć. Teraz twoja kolej, Siostro. Czy mogę już odejść, czy też jestem ci jeszcze potrzebna?
– Możesz iść w swoją stronę, byłeś wróciła o Czasie odparła Kobieta i wyciągnęła rękę do Dziewczynki. Ta ręka, podobnie jak jej poprzedniczki, była również duża i ciepła. Dziewczynka z wahaniem spoglądała to na jedną, to znowu na drugą Siostrę.
– Mam od ciebie odejść? – spytała wreszcie Czarownicy Pierwszej.
– Tak. Musimy się rozstać… Dziewczynko. Dziewczynka bez słowa kiwnęła głową i nie oglądając się ruszyła za nową Opiekunką. Czarownica Pierwsza pomyślała, z rzadkim u siebie smutkiem, że jej podopieczna nie obejrzała się ani razu za siebie. Gdy Dziewczynka już nieodwołalnie zniknęła jej z oczu wśród skał, stojąca nadal na ścieżce Czarownica wyszeptała do siebie perswadujące:
– No cóż, miałam jej także nauczyć sztuki opanowania… Tymczasem Dziewczynka szła lekko, skacząc z kamienia na kamień za nową Opiekunką. Droga powoli zaczynała opadać. Dziewczynka pomyślała, że pewnie z powrotem schodzą w doliny. Gdy zostawiły już za sobą dzikie Wysokie Góry i okolica zaczęła się stawać bardziej przyjazna dla człowieka, Dziewczynka po raz pierwszy spytała:
– Jesteś również Czarownicą, tak?
– Tak – odparła jej nowa Opiekunka. – A ja?
– Ty? Ty jesteś teraz Dziewczynką. Ukończyłaś siedem lat, wkraczasz w rok ósmy. Dziś właśnie są twoje urodziny. Urodziłaś się, o dziwo, w samo Święto Zakopywania Broni. Co prawda dziś nikt go już nie czci, a wszyscy przeklinają…
– Jak mam na imię?
– Jeszcze nie masz imienia. Musisz poczekać.
– Nie mam, czy też nie chcesz mi go powiedzieć? – spytała z uporem Dziewczynka.
– Może masz, a może nie masz. Nie wiadomo, czy na nie zasłużyłaś – odparła wymijająco Czarownica Druga.
– Czy zobaczę jeszcze kiedyś tamtą Czarownicę, twoją Siostrę?
– Być może. Jeżeli i ty, i ona będziecie mieć trochę szczęścia. Jeżeli ona uniknie stosu i dotrze do nas na Czas, i jeżeli będzie się wypełniał Czar. Więcej nie mam nic do powiedzenia. I nie musisz aż tyle mówić – odparła niedbale Czarownica Druga, a Dziewczynka zrozumiała, że zadaje pytania, na które jej nowa Opiekunka nie chce odpowiadać, choć prawdopodobnie zna odpowiedzi na wszystkie.
W ten oto sposób Dziewczynka, mając skończone siedem lat, znalazła nową Opiekunkę. Odkryła też po raz pierwszy, co to jest smutek rozstania, lecz nie okazała go, bowiem nikt nigdy nie uczył jej, by ujawniała swoje uczucia. Wręcz przeciwnie. Zatem cichy żal po utracie Czarownicy Pierwszej, z którą była tak długo, Dziewczynka stłumiła w sobie szybko i skutecznie, nie dając swojej pierwszej Opiekunce choćby satysfakcji w formie odwrócenia głowy i nikłego uśmiechu.