– Gdzie jest pan Howard, proszę księdza? Musi się z nami udać do biura i odpowiedzieć na kilka pytań.
– Pewnie sprząta kościół. Poproszę go.
Nick zaczekał, aż ksiądz Keller zniknie.
– O co tu chodzi, Maggie? Co cię nagle skłoniło, żeby przesłuchać Howarda? O co chodzi z tym telefonem? Skąd znałaś jego numer?
– To nie jego numer, Nick. Zadzwoniłam na swój numer. To nie jego telefon. Należy do mnie. Zgubiłam go w rzece. Wiesz, kiedy to się stało.
ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY PIĄTY
Christine przekręciła się, szukając wygodniejszej pozycji na obrotowym krześle, co pociągnęło za sobą pomruki niezadowolenia rudowłosej kobiety z paletą do makijażu. Jakby chcąc ją ukarać, kobieta maznęła policzki Christine dodatkową warstwą różu.
– Wchodzimy za dziesięć minut – oznajmił wysoki mężczyzna ze słuchawkami na łysej głowie.
Christine myślała, że to do niej, i skinęła głową, dopiero po chwili uświadomiła sobie, że powiedział to do mikrofonu. Nachylił się i przyczepił maleńki mikroport do jej kołnierza. Jasne reflektory oślepiały ją, grzejąc niemiłosiernie, przez co jeszcze bardziej się zdenerwowała. Pociły jej się dłonie. Była pewna, że za moment makijaż rozpłynie się, zostawiając na jej twarzy kałuże śliwkowego różu, beżowego podkładu i czarnego tuszu.
Naprzeciw niej siedziała na krześle kobieta. Nie zwracając uwagi na Christine, przeglądała papiery, które właśnie jej wręczono. Odsunęła rękę łysego i sama przypięła sobie mikroport.
– Mam nadzieję, że wreszcie naprawiliście ten pieprzony teleprompter, bo inaczej nie pracuję. – Rzuciła papiery, a jeden z asystentów zaczął je nerwowo zbierać.
– Jest naprawiony – zapewnił ją spokojnie łysy mężczyzna.
– Potrzebuję wody. Dlaczego nie ma wody na bocznym stoliku?
Zdenerwowany asystent szybko podbiegł z jednorazowym kubkiem.
– Ma być szklanka. – O mało nie wytrąciła plastikowego kubka z rąk chłopaka. – Ma być szklanka i dzbanek. Jezu Chryste, ile razy mam to powtarzać?
Christine uprzytomniła sobie właśnie, że ta kobieta to Darcy McManus z wieczornego wydania programu. Może nie była przyzwyczajona do pracy o tej porze? Może nie lubi poranków? W jaskrawym świetle jej skóra wyglądała fatalnie, pod oczami i wokół ust szpeciły ją zmarszczki. Błyszczące czarne włosy były sztywne i nienaturalne. Żywy odcień czerwonej pomadki zbyt ostro odcinał się od jasnej karnacji, póki rudowłosa charakteryzatorka nie wtarła w jej skórę grubej warstwy sztucznej opalenizny.
– Minuta, ludzie! – zawołał facet ze słuchawkami. McManus odprawiła charakteryzatorkę machnięciem ręki. Wstała, wygładziła zbyt krótką spódnicę, poprawiła żakiet, sprawdziła twarz w kieszonkowym lusterku i z powrotem usiadła. Christine zdała sobie wtedy sprawę, że ani na sekundę nie przestała na nią patrzeć. Odliczanie sprowadziło ją na ziemię, wyrwało z transu. Nie wiedziała już, co tak naprawdę ją skłoniło, że zgodziła się na ten wywiad. Oby nie okazało się to błędem… Nie wolno jej zrobić choćby jednego fałszywego kroku.
– Trzy, dwa, jeden…
– Witam państwa – odezwała się McManus do kamery, a cała jej twarz nagle stała się jednym wielkim przyjaznym uśmiechem. – Jest dziś z nami specjalny gość programu „Dzień dobry, Omaha”. Christine Hamilton jest reporterką „Omaha Journal”, która zajmuje się sprawą seryjnego mordercy grasującego w Sarpy County. Dzień dobry, Christine. – McManus wreszcie zauważyła jej obecność.
– Dzień dobry. – Nagle światła i kamery stały się realne. Wszystkie skierowały się na Christine. Starała się o tym nie myśleć. Ramsey powiedział jej wcześniej, że nawet sieć informacji ABC nadaje niektóre wiadomości na żywo. To pewnie dlatego McManus, mająca opinię telewizyjnej gwiazdy stanu Nebraska, zastąpiła etatowego gospodarza porannego programu.
– Jak rozumiem, dziś jesteś u nas nie jako dziennikarka, ale jako zatroskana matka. Możesz nam powiedzieć, co się wydarzyło?
McManus zaintrygowała Christine. Jak na zawołanie przeistoczyła się w zatroskaną przyjaciółkę, uosobienie dobroci i spolegliwości. Jej kariera zaczęła się od konkursu piękności, podczas którego zdobyła tytuł Miss Ameryki. McManus błyskawicznie wspięła się po szczeblach kariery i prawie natychmiast dotarła do telewizyjnych wiadomości, omijając marniejsze etapy. Ostatecznie wylądowała na kierowniczym stanowisku na średniej wielkości rynku medialnym Omaha. Christine musiała przyznać, że McManus jest dobra. Nawet gdy patrzyła na nią z przekonująco udawaną troską, jej oczy tak naprawdę zwrócone były na teleprompter. Nagle Christine zdała sobie sprawę, że McManus czeka na odpowiedź. Jej ściągnięte usta zdradzały lekkie zniecierpliwienie.
– Sądzimy, że mój syn, Timmy, mógł zostać porwany wczoraj po południu. -Wargi jej drżały, chętnie by je przygryzła, żeby temu zapobiec.
– Och, to straszne. – McManus nachyliła się i poklepała splecione dłonie Christine, za trzecim razem nie trafiając i klepiąc ją w kolano. Cofnęła szybko rękę. Christine chciała się odwrócić, żeby zobaczyć, czy teleprompter podpowiada też gesty. – Władze utrzymują, że porwał go ten sam człowiek, który brutalnie zamordował Danny’ego Alvereza i Matthew Tannera. Czy tak?
– Tego nie można stwierdzić z całą pewnością, ale istnieje taka możliwość.
– Jest pani rozwiedziona, sama wychowuje pani Timmy’ego, prawda, Christine?
Zdziwiło ją to pytanie.
– Tak, to prawda.
– Także Laura Alverez i Michelle Tanner są samotnymi matkami, nie mylę się chyba?
– Nie, nie myli się pani.
– Myśli pani, że morderca, wybierając chłopców wychowywanych przez samotne matki, chce w ten sposób coś nam powiedzieć?
Christine zawahała się.
– Nie mam pojęcia.
– Czy pani były mąż włącza się w wychowanie Timmy’ego?
– Niespecjalnie. Nie, od rozwodu nie włącza się. – Zniecierpliwienie wyraziła tylko w ten sposób, że ścisnęła trzymane na kolanach dłonie.
– Czy to prawda, że ani pani, ani Timmy nie widzieliście pana Bruce’a Hamiltona od czasu, kiedy opuścił panią dla innej kobiety?
– On mnie nie opuścił. Jesteśmy rozwiedzeni. – Zniecierpliwienie graniczyło już ze złością. Jak taka rozmowa ma pomóc znaleźć jej syna?
– Czy to możliwe, że Timmy mógł zostać porwany przez ojca?
– Nie sądzę.
– Nie sądzi pani, ale też nie wyklucza, tak?
– To mało prawdopodobne. – Zdawało jej się, że lampy świecą jeszcze jaśniej i potwornie grzeją. Strużka potu poleciała jej po plecach.
– Czy biuro szeryfa skontaktowało się z pani byłym mężem?
– Skontaktowalibyśmy się z nim, gdybyśmy tylko wiedzieli, jak to zrobić… Niestety Bruce, rozpoczynając nowe życie, zatarł za sobą wszelkie ślady. To chyba oczywiste, że wolałabym, aby Timmy był z ojcem, a nie z jakimś szaleńcem, który kroi małych chłopców.
– Jest pani zdenerwowana, proszę odpocząć chwilkę. – McManus pochyliła się, marszcząc brwi. Tym razem wyciągnęła ręce, żeby nalać szklankę wody. – Rozumiemy wszyscy, jakie to dla pani trudne chwile, Christine – rzekła, podając jej wodę.
– Nic nie rozumiecie. – Christine nawet nie spojrzała na szklankę, co rozdrażniło McManus.
– Słucham?
– Nie możecie tego zrozumieć. Nawet ja tego nie rozumiem. By zrobić karierę, potrzebowałam jakiejś sensacji, tak jak pani.
McManus rozejrzała się, szukając wzrokiem reżysera. Udawała, że nic się nie stało, chociaż jej zazwyczaj chłodne oblicze zmieniło się. Cienkie pomalowane wargi ściągnęły się jeszcze bardziej.
– Z pewnością przeżywa pani bardzo trudne chwile, ta rozmowa też musi być dla pani stresem. Zróbmy więc przerwę na reklamę, żeby mogła pani trochę odetchnąć.
Z twarzy McManus nie schodził przyklejony uśmiech, który zbladł dopiero wtedy, kiedy światło przygasło i podszedł do niej reżyser. Wówczas na jej twarzy wybuchła wściekłość, przez co na makijażu pojawiły się nowe bruzdy. Jednak furia McManus nie była skierowana do Christine, ale do wysokiego łysego mężczyzny. Prawdę mówiąc, Christine znowu stała się niewidzialna.