Właśnie wtedy, tkwiąc na przenikliwym zimnie, wymyślił prosty plan, do wykonania którego potrzebny był tylko kłębek sznurka. Następnego ranka ojczym jak zwykle zejdzie do warsztatu w piwnicy, ale opuści go na noszach. On i jego matka nie będą się już wstydzili ani bali. Skąd miał wiedzieć, że to matka pierwsza pójdzie do piwnicy? Tego ranka, kiedy ten strasznie zły mały chłopiec odebrał życie własnej matce, skończyło się jego życie.
Nagle usłyszał, że ktoś nad nim oddycha. Powoli podniósł wzrok i tuż przy swojej twarzy zobaczył czarnego psa. Zwierzę obnażyło kły i zawarczało niskim głosem. Błyskawicznie chwycił psa za gardło i warkot zamienił się w niegłośne kwilenie, zduszone bulgotanie, wreszcie ciszę.
Patrzył na chłopców, którzy biegali i podskakiwali w grubych kurtkach. Nareszcie zabrali sanki i pożegnali się. Jeden z nich kilka razy zawołał psa, ale w końcu dołączył do grupy przyjaciół. Po chwili rozstali się i rozeszli w różne strony. Trzech poszło w jednym kierunku, dwóch w innym. Jeden chłopiec ruszył samotnie przez przykościelny parking.
Niebo z jasnostalowego zrobiło się ponuroszare, zjaśniały uliczne latarnie. Nad cichym białym miastem zahuczał odrzutowiec. Kiedy wsiadał do swojego samochodu, w okolicy nie było żadnych pojazdów ani pieszych. Wciągnął czarną narciarską czapkę. Na siedzeniu obok kierowcy rozłożył czystą chusteczkę. Zrobił to starannie, jakby już rozpoczęła się ceremonia. Z kieszeni płaszcza wyjął fiolkę, przełamał ją i nasączył biały kawałek płótna. Potem z wyłączonymi światłami powolutku ruszył w ślad za chłopcem, który ciągnął za sobą jasnopomarańczowe plastikowe saneczki.
ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY DZIEWIĄTY
Biuro szeryfa stać było tylko na pięć w pełni wyposażonych wozów, z których cztery stały przed budynkiem, kiedy wrócił Nick. Natychmiast w nim zawrzało. Co musiałby zrobić, żeby ci ludzie zaczęli wreszcie respektować jego polecenia? Ale cóż, to jego wina, że tak się nie dzieje.
Traktował dotąd swoją pracę równie lekko, jak wszystko inne w życiu. Kierował się zasadą, by niczego nie brać zbyt poważnie. Tak było do tej pory. Zanim ubroczył się krwią Danny’ego Alvereza. Teraz nie wychodziło mu z głowy, że rzetelny szeryf uratowałby Matthew Tannera. Ale Platte City miało młodego szeryfa z dyplomem prawa, lecz bez żadnego doświadczenia, który na dodatek ugania się za spódniczkami. Tylko nazwisko i reputacja ojca dawały mu prawo nazywać się szeryfem, nosić odznakę i broń. Broń, z której pierwszy i ostatni raz strzelał podczas ćwiczeń, a było to przed dwoma laty.
Były mąż Michelle Tanner uderzył go nie tylko w szczękę. No cóż, trzeba było pięści, żeby ocknęło się w nim poczucie odpowiedzialności. Teraz, kiedy wyjeżdża Maggie, będzie musiał przejąć kontrolę. Do diabła, bardzo chciałby wiedzieć, jak to zrobić.
Wszedł do budynku i natychmiast miał ochotę zwiać tylnymi drzwiami. Wielki marmurowy hol huczał od dziennikarzy. Kable snuły się jak węże po podłodze. Lampy oślepiały go, a kilkanaście mikrofonów w jednej chwili podfrunęło mu pod brodę. Dziennikarze cisnęli się z pytaniami.
Darcy McManus, była królowa piękności, która została wydawcą telewizyjnym, zabarykadowała schody wysokim, zgrabnym ciałem. Trudno było zignorować jej długie nogi, które wystawiała na pokaz spod krótkiej spódnicy. Zaprosiła go przed kamerę Kanału Piątego. Przecisnął się do schodów, zatrzymując się w bezpiecznej odległości. Dawniej niezwłocznie zacząłby z nią flirtować i pewnie zdobyłby jej numer telefonu. Teraz chciał tylko ją wyminąć i przedostać się do swojego pokoju.
– Szeryfie, ma pan jakichś podejrzanych? – Wyglądała starzej niż na ekranie. Z bliska widać było gruby makijaż, pod którym ukrywała zmarszczki.
– Nie będzie w tej chwili żadnego komentarza.
– Czy to prawda, że Matthew Tanner miał obciętą głowę? – chciał dowiedzieć się mężczyzna w drogim dwurzędowym garniturze.
– Jezu. Gdzie pan to usłyszał?
– Czyli to nieprawda?
– Nie, absolutnie nie.
Dołączyli się inni, napierając na Nicka. Łokciami próbował przebić sobie drogę.
– Szeryfie, co z plotką, że kazał pan ekshumować Ronalda Jeffreysa? Uważa pan, że to nie jego wówczas stracono?
– Czy chłopiec był seksualnie molestowany?
– Znalazł pan już niebieskiego pickupa?
– Szeryfie Morrelli, może nam pan przynajmniej zdradzić, czy chłopiec został zamordowany w taki sam sposób, jak poprzedni? Czy mamy do czynienia z seryjnym mordercą?
– W jakim stanie było ciało Matthew?
– Dosyć! Dosyć tego! – wrzasnął Nick, podnosząc ręce, żeby powstrzymać dalsze pytania. Szum ustał, szakale czekały. Niespodziewana cisza rozbroiła Nicka. Rozejrzał się wokół i wszedł na pierwszy schodek. Strużka potu spływała mu po plecach. Nerwowo przeciągnął palcami przez włosy, trzęsły mu się ręce. Był przyzwyczajony do konfrontacji z ludźmi sobie życzliwymi, lecz teraz spotkał się z totalną krytyką i sceptycyzmem.
Co miał im, do diabła, powiedzieć? Poprzednio uratowała go Maggie. Teraz, kiedy jej nie było, czuł się jak nieporadna kaczka wystawiona na strzał. Chwycił poręcz i wciągnął się na schodek obok McManus. Ucieszyła się, zaczęła poprawiać włosy i ubranie, szykując się przed kamerę. Zlekceważył ją i spojrzał na tłum, wpatrzone w niego oczy, gotowe do dzieła pióra, kamery i magnetofony. Coś w środku mówiło mu, żeby się odwrócił i zostawił ich w tym milczeniu. Wystarczyło pokonać trzy schodki i zamknąć się w swoim pokoju. W końcu nie ma obowiązku niczego im wyjaśniać. Nie pomoże mu to w schwytaniu mordercy. A może?
– Wszyscy wiecie, że nie mogę zdradzać pewnych szczegółów dotyczących ciała ofiary. Ale, na Boga, przez wzgląd na panią Tanner, powiem wam, że Matthew nie miał, powtarzam: nie miał obciętej głowy. Co nie znaczy, że nie mamy do czynienia z chorym sukinsynem.
– Czy to znowu seryjny morderca, szeryfie? Ludziom należy się taka informacja, jeśli mają pilnować swoich dzieci.
– Pierwsze wskazania rzeczywiście sugerują, że Matthew mógł zostać zabity przez tę samą osobę co Danny Alverez.
– Są podejrzani?
– Czy to prawda, że nie ma pan żadnego tropu?
Nick wszedł stopień wyżej. Nie miał dla nich dobrych wiadomości. Zrobiło mu się strasznie gorąco. Pociągnął w dół zamek błyskawiczny kurtki, poluzował węzeł krawata.
– Mamy dwóch podejrzanych. Nie mogę podać ich nazwisk. Jeszcze nie. – Odwrócił się i ruszył do góry, a do jego pleców popłynęła fala pytań.
– Kiedy się dowiemy?
– Czy to ktoś stąd?
– Czy pański ojciec przejmie teraz śledztwo?
– Znalazł pan niebieskiego pickupa?
Nick zakręcił się, o mało nie tracąc równowagi.
– Dlaczego mój ojciec?
Wszyscy patrzyli na mężczyznę w marynarce z dwurzędowym zapięciem. Nick zauważył jego błyszczące ciemne włosy pielęgnowane przez dobrego fryzjera. Bródka, z odrobiną siwizny, była idealnie przystrzyżona, a drogie skórzane buty wskazywały, że facet przyjechał z daleka. Niecierpliwie przechylił głowę, sygnalizując, że ma ważniejsze rzeczy do zrobienia niż powtarzanie tego samego pytania do prowincjonalnego szeryfa. Nick miał ochotę chwycić go za kołnierzyk jego koszuli z monogramem. Uzbroił się jednak w cierpliwość.
– Czemuż to niby mój ojciec miałby poprowadzić śledztwo?
– Bo to on schwytał Ronalda Jeffreysa – powiedziała do kamery Darcy McManus i wtedy Nick zdał sobie sprawę, że jego kompromitująca klęska jest filmowana. Nie patrząc w kamerę, spojrzał na mężczyznę, czekając na odpowiedź i nie przejmując się jego zblazowaną miną.
– Kiedy rozmawiał z nami pański ojciec, brzmiało to tak…
– On tu jest? – huknął Nick i natychmiast tego pożałował. Raz jeszcze pokazał swoją niekompetencję.
– Tak, a z jego słów wynikało, że wrócił tu, aby pomóc w śledztwie. Dokładnie powiedział… – mężczyzna powoli przeglądał notatki. – Cytuję: „Zrobiłem to już raz i wiem, czego szukać. Możecie być pewni, że ten gość nie ucieknie staremu psu myśliwskiemu”. Nie znam się na psach myśliwskich, ale rozumiem, że pański ojciec, mimo że na emeryturze, czuje się na siłach podjąć to wyzwanie.