Spojrzał jej w oczy, jakby sięgał do samej głębi jej duszy. Maggie natychmiast wspomniała ostatnią noc.
– Miła jest, ale przy niej dłonie mi się nie pocą ani kolana się nie trzęsą, jak to dzieje się przy tobie – oznajmił cicho z wielką powagą.
Maggie poczuła się bezbronna, ogarnięta cudownym ciepłem, a zarazem obudziły się w niej pragnienia, do których nie miała prawa. Musiała coś z tym zrobić.
– Nick, jeśli chodzi o wczorajszą noc…
– Chyba nie myślisz, że chciałem wykorzystać twój stan. No wiesz, wypiłaś sporo.
Zerknęła na niego. Patrzył na nią z powagą. Był szczerze zmartwiony. Czyżby miniona noc była dla niego czymś więcej niż jedną z wielu schadzek? Chciałaby, żeby tak było, powiedziała jednak:
– Najlepiej będzie, jeśli o tym zapomnimy.
Zraniła go. Skrzywił się.
– A jeśli ja nie chcę zapomnieć? Maggie, nie pamiętam, kiedy się tak czułem, nie mogę…
– Nick, proszę. Nie jestem naiwną kelnerką, więc daruj sobie te banały, nie udawaj…
– To nie jest banał. Kiedy wczoraj myślałem, że wyjechałaś, że cię więcej nie zobaczę, czułem się, jakby mnie ktoś kopnął w brzuch. A wieczorem… Maggie, nogi miałem jak galareta, całkiem zgłupiałem. Wierz mi, nigdy mi się to nie zdarza, kiedy jestem z kobietą.
– Spędziliśmy razem dużo czasu. Oboje byliśmy wyczerpani.
– Wcale nie byłem taki wyczerpany. Ani ty.
Patrzyła na niego. Czy rzeczywiście nie zdołała ukryć, jak bardzo go pragnie? Czy może odezwało się tylko jego męskie ego?
– Czego się spodziewałeś, Nick? Rozczarowałeś się, że nie możesz dodać jeszcze jednego imienia do listy swoich podbojów? – Rozejrzała się wokół. Nikt nie zwrócił uwagi na jej pełne emocji szepty.
– Wiesz, że to nie tak.
– Więc może podnieca cię zakazany owoc? Jestem mężatką, Nick. Może to nie jest najlepsze małżeństwo pod słońcem, lecz ma swoje znaczenie. Proszę, zapomnijmy o wczorajszej nocy. – Zapatrzyła się w swoją kawę, czując na sobie jego wzrok.
– Tost i kawa – przerwała im Angie, ale Maggie wcale to nie ucieszyło. Może ona też nie miała ochoty zapomnieć.
Angie postawiła przed Nickiem talerz i filiżankę, zmuszając go, żeby się wyprostował. Nie spuszczał jednak wzroku z Maggie, która zastanawiała się właśnie, czy ładna kelnerka wyczuła napiętą atmosferę przy ich stoliku.
– Przynieść ci coś jeszcze? – Angie spytała tylko Nicka.
– Maggie, chcesz coś? – Celowo zwrócił się do niej. Angie wyraźnie się speszyła.
– Nie, dziękuję.
– Okej – rzekła Angie i szybko odeszła.
Na chwilę zapanowała krępująca cisza.
– Powiedziałeś, że sędzia Murphy nie spieszy się z nakazem rewizji na plebanii. Dlaczego? – Maggie wróciła do pracy, w dalszym ciągu unikając wzroku Nicka.
– Murphy i mój ojciec należą do pokolenia, które uważa, że księży katolickich należy zostawić w spokoju – powiedział, mażąc tost masłem szybkimi, nerwowymi ruchami.
– Czy jest w ogóle szansa na ten nakaz?
– Próbowałem go przekonać, że chodzi nam o Raya Howarda.
– Wciąż myślisz, że to Howard.
– Nie wiem. – Odsunął tost, nie próbując go nawet, i podrapał się w brodę. Po raz drugi zobaczyła bandaż na jego dłoni.
– Co ci się stało?
Rzucił wzrokiem na swoją rękę, jakby już o niej zapomniał.
– Nic takiego. Słuchaj – rzekł, nachylając się ku niej. Z jego zmęczonych oczu zaczął wyłaniać się niechciany lęk, zadawniony, mający swoje źródło w odległej przeszłości. Maggie poszybowała myślą daleko, starając się dociec, jakie demony dręczą Nicka.
Dojrzał jej nieobecne spojrzenie i chrząknął.
– Przepraszam – rzekła, natychmiast gotowa, by go wysłuchać.
– Ksiądz Keller powiedział mi wczoraj wieczorem, że Ray Howard rok temu opuścił seminarium. Czekając na Murphy’ego, sprawdziłem co nieco. Howard był w seminarium w Silver Lake, w New Hampshire. To jakieś osiemset kilometrów od Wood River.
Teraz naprawdę zaczęła go słuchać. Usiadła prosto i wpatrywała się w Nicka.
– Jak długo tam był?
– Ostatnie trzy lata.
– To go wyklucza jako podejrzanego o morderstwo w Wood River.
– Być może, ale czy to trochę nie za dużo jak na zbieg okoliczności? Trzy lata w seminarium, na pewno nauczył się czegoś o ostatnim namaszczeniu.
– Był tam, kiedy popełniono pierwsze morderstwo?
– Hal właśnie to sprawdza. Rozmawiałem z dyrektorem seminarium, ojcem Vincentem. Nie zdradził mi żadnych szczegółów, ale powiedział, że Howard został zmuszony do opuszczenia seminarium z powodu niewłaściwego zachowania. Zabrzmiało to, jakby zostało to udowodnione.
– Niewłaściwe zachowanie w przypadku kleryka to może być wszystko, począwszy od złamania przysięgi milczenia do plucia na chodnik. Nie wiem, Nick. Howard wydaje mi się za miękki, żeby się poważyć na coś takiego.
– Może właśnie chce, żeby wszyscy tak myśleli.
Maggie patrzyła, jak Nick uparcie zwija serwetkę, słyszała, jak nerwowo tupie pod stołem. W jego duszy panował zamęt, Maggie czuła to.
– Howard i Keller musieli mieć powód, żeby pozbyć się księdza Francisa.
– Jezu, Maggie, myślałem, że sobie to wymyśliłaś w pijanym widzie. Naprawdę uważasz, że to nie był wypadek?
– Ksiądz Francis oznajmił mi wczoraj rano, że ma mi coś ważnego do powiedzenia. Ktoś nas podsłuchiwał. Słyszałam, jak odkładał słuchawkę.
– Może to przypadek.
– Nauczyłam się dawno temu, że nie ma przypadków. Autopsja mogłaby nam pokazać, czy ksiądz został zepchnięty, czy sam upadł.
– Bez dowodów nie możemy zarządzić autopsji. – Nick bawił się teraz komórką.
– Mogę porozmawiać z rodziną księdza Francisa. Albo z archidiecezją. Z jego przełożonymi.
– Maggie, nie mamy czasu, żeby czekać na pozwolenie na autopsję czy nawet na nakaz rewizji. Chciałbym śmiertelnie nastraszyć Howarda.
No nie, a ten wciąż upiera się przy Howardzie, pomyślała. Pewnie czuje się zagubiony i chwyta się każdego możliwego rozwiązania. Nie dyskutowała. Powiedziała tylko:
– Nieważne czy to Howard, czy Keller, musimy być ostrożni. Jeśli się przestraszy…
Zamilkła, przypominając sobie, że tym razem chodzi o Timmy’ego. O siostrzeńca Nicka. Nie rozmawiali o kimś anonimowym. Dotąd nie ujawniła swojego odkrycia dotyczącego zmian w postępowaniu mordercy. Zerknęła na Nicka i domyśliła się, że on już to wie. Jakoś tak.
– Czas nas goni – powiedział, czytając w jej myślach. Wyraźnie doskonalił tę umiejętność. – On działa coraz szybciej.
Przytaknęła.
– Chodźmy stąd. – Rzucił na stół banknoty, nie patrząc na nominały, i wciągnął kurtkę, czekając, aż Maggie włoży swoją.
– Dokąd teraz?
– Muszę skonfiskować pickupa, a ty powinnaś przeprosić Kellera za wczorajszy wieczór.
ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY PIERWSZY
Ksiądz Keller tym razem wyglądał bardzo oficjalnie, gdy otwierał im drzwi na plebanii. Nie przebrał się jeszcze po porannej mszy. Nick natychmiast zauważył białe sportowe buty Nike wystające spod długiej czarnej sutanny.
– Szeryf Morrelli, agentka O’Dell. Przepraszam, ale zaskoczyliście mnie państwo.
– Możemy wejść na chwilę? – Nick pocierał zmarznięte ręce. Słońce pojawiło się pierwszy raz od kilku dni, lecz śnieg i ostry wiatr utrzymywały temperaturę poniżej zera. Nawet jak na Nebraskę nie była to normalna pogoda przed Halloween.
Ksiądz Keller zawahał się. Nick obawiał się, że ksiądz zaprotestuje, bo spojrzał na Maggie, jakby chciał się przekonać, czy można ją wpuścić. Potem uśmiechnął się i zaprowadził ich do salonu, gdzie ogień buzował w ogromnym kominku. Tego ranka unosił się tam dodatkowo słaby swąd spalenizny. W kominku było więc nie tylko drewno. Nickowi przemknęło przez myśl, że Keller chciał coś przed nimi ukryć.
– Nie wiem doprawdy, czy mogę w czymś pomóc. Ostatniego wieczoru…
– Właśnie, proszę księdza – włączyła się Maggie, znowu spokojna, dawna agentka specjalna O’Dell. – Chciałam przeprosić za ostatni wieczór. – Zerknęła na Nicka, który zobaczył w jej oczach złość. No cóż, nie lubiła przepraszać. – Przesadziłam trochę z alkoholem, obawiam się, że byłam nieco natarczywa. Nie było w tym nic osobistego. Mam nadzieję, że ksiądz zrozumie i przyjmie przeprosiny.