– Uspokój się, Christine. – Zerknęła na Nicka. Słysząc imię swojej siostry, natychmiast nadstawił ucha. Męczył się z guzikami przy koszuli, jakby Christine miała za moment wejść do pokoju i złapać ich in flagranti. Maggie skrzyżowała ramiona, żeby zakryć drżące piersi, wciąż czując jego usta. Na koszulce miała mokrą plamkę. Odwróciła się ponownie tyłem do Nicka i założyła włosy za uszy.
– Christine, co się stało?
– Chodzi o Timmy’ego. Kiedy wróciłam, nie było go w domu. Myślałam, że jest u któregoś z kolegów. Dzwoniłam, ale nikt go nie widział od popołudnia. Byli na sankach, na Cutty’s Hill. Dzieci widziały, jak szedł do domu, ale nie doszedł. Boże, Maggie, nie ma go. To było pięć godzin temu. Tak strasznie się boję. Nie wiem, co robić.
Maggie zasłoniła mikrofon słuchawki i przysiadła na brzegu łóżka, żeby się nie zachwiać.
– Timmy zaginął – oznajmiła powściągliwie, chociaż panika i zimny jak lód, porażający lęk przeniknęły ją na wskroś.
Zobaczyła oczy Nicka. Nim też zawładnęły już niszczące wszystkie inne uczucia macki strachu.
– Jezu, nie – powiedział.
Patrzyli na siebie. Podniecenie gdzieś uleciało, znikło w przestworzach.
Szeryf Morrelli i agentka specjalna O’Dell nie mieli złudzeń.
Wiedzieli.
ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY ÓSMY
Christine obgryzała paznokcie. Wróciła do dawnego zwyczaju z dzieciństwa, patrząc, jak jej ojciec krąży po salonie. Kiedy zadzwoniła do Nicka i słuchawkę podniósł ojciec, zdziwiła się i równocześnie poczuła ulgę. Lecz to już minęło. Teraz było jej coraz gorzej, gdy obserwowała ojca, który maszerował tam i z powrotem, wyszczekując rozkazy swoim podwładnym, którzy zapełnili jej dom i podwórko. W obecności ojca czuła się jeszcze bardziej bezradna, stawała się na powrót tą niewidoczną małą dziewczynką, niezdolną do niczego.
– Połóż się, złotko. Odpocznij – powiedział ojciec.
Potrząsnęła głową, nie była w stanie się odezwać.
Nie wiedząc, jak z nią postępować, ojciec ją zignorował.
Kiedy Nick i Maggie torowali sobie drogę do salonu przez zatłoczone mieszkanie, Christine ruszyła biegiem do brata. Zatrzymała się jednak i zatoczyła na miękkich kolanach, łapiąc się sofy. Nawet w takiej sytuacji nie chciała rzucać mu się w ramiona. Nigdy nie byli wobec siebie wylewni i teraz wyglądałoby to dziwnie. Nick zrozumiał reakcję siostry i sam do niej podszedł. Bez słowa przygarnął ją do siebie. Do tej pory jakoś się trzymała, mały żołnierzyk tatusia, lecz teraz łzy poleciały jej wartkim strumieniem. Przytuliła się do Nicka z całej siły, kłębek bólu i rozpaczy.
Nick posadził siostrę na sofie i objął ją ramieniem. Kiedy podniosła wzrok, zobaczyła Maggie, która podała jej szklankę wody. Niełatwo było ją wypić, nie rozlewając. Christine poszukała wzrokiem ojca, ale gdzieś się ulotnił. Jasne, nie chciał patrzeć na tak zasmarkany przejaw słabości u swojej córki.
– Jesteś pewna, że sprawdziłaś wszystkie możliwe miejsca? – zapytał Nick.
– Dzwoniłam, do kogo się dało. – Miała zatkany nos, mówiła z trudem.
Maggie wręczyła jej chusteczki.
– Wszyscy mówią to samo, że po sankach poszedł do domu.
– Może gdzieś jednak wstąpił po drodze? – spytała Maggie.
– Nie wiem. Poza kościołem, między naszym domem i Cutty’s Hill są tylko budynki mieszkalne. Dzwoniłam na plebanię, ale nikt nie odpowiadał. – Zauważyła, że Nick i Maggie wymienili spojrzenia.
– Co? O co chodzi?
– Nic – rzekł jej brat, ale mu nie uwierzyła.
– Byliśmy z Maggie na plebanii. Sprawdzę, co ojciec kazał robić moim ludziom. Zaraz wracam.
Maggie zdjęła kurtkę i przysiadła się do Christine. Elegancka agentka O’Dell miała na sobie wyblakły rozciągnięty futbolowy podkoszulek i niebieskie dżinsy. Była zarumieniona, a jej włosy były w nieładzie.
– Wyciągnęłam cię z łóżka? – spytała Christine. Zdziwiła się, że pytanie zażenowało Maggie.
– Nie, nie. -Poprawiła potarganą fryzurę. Spojrzała po sobie, jakby dopiero teraz zauważyła, że jest niestosownie ubrana. – Prawdę mówiąc, miałam jechać do domu… do Wirginii. Lot się opóźnił. Nadałam wszystkie rzeczy na bagaż. – Zerknęła na zegarek. – Pewnie są teraz nad Chicago.
– Mogę ci coś pożyczyć, jeśli chcesz.
Maggie zawahała się. Christine była pewna, że odmówi, jednak Maggie powiedziała:
– Naprawdę mogłabyś?
– Pewnie. Chodźmy.
Poprowadziła ją do sypialni, zdumiona, że zostało jej jeszcze trochę energii, i zadowolona, że ma coś do roboty. Zamknęła drzwi, lecz głosy z dołu i tak było słychać. Otworzyła szafę i kilka szuflad. Była wyższa od Maggie, ale podobnie zbudowana, tylko biust miała mały.
– Proszę, weź, co chcesz. – Usiadła na brzegu łóżka.
Maggie wyciągnęła czerwony sweter.
– Pewnie nie mogłabyś mi pożyczyć stanika?
– Górna szuflada, ale może być za mały. Przymierz któryś z tych sportowych, lepiej się naciągają.
Zdała sobie sprawę, że Maggie musi czuć się skrępowana. Christine całe wieki nie miała bliskiej przyjaciółki, z którą dzieliłaby przebieralnię. Postanowiła wyjść, ale nie zdążyła się podnieść, kiedy Maggie ściągnęła podkoszulek i wcisnęła się w sportowy biustonosz. Naciągnął się ciasno na jej okrągłych piersiach, wciągała go niczym kaftan bezpieczeństwa. Christine przeniosła wzrok, ale zanim to zrobiła, spostrzegła bliznę biegnącą przez brzuch Maggie. Spotkały się wzrokiem w lustrze.
– Przepraszam – powiedziała Christine. – Wybacz, że spytam. To nie wygląda jak blizna po operacji.
– Bo nie jest – odpowiedziała wprost. Przebiegła palcem wzdłuż czerwonej wypukłej linii. Na plecach też miała podobną szramę. – To prezent – powiedziała cicho, niemal z szacunkiem. – Od mordercy, którego śledziłam.
– Nawet sobie nie wyobrażam, co musisz przeżywać w tej robocie.
– Taka jej specyfika. Masz jakąś krótką koszulkę zamiast stanika?
– Dolna lewa. Jak sobie z tym radzisz?
– Nie powiedziałam, że sobie radzę. – Maggie wydostała się ze sportowego stanika i przymierzyła kremową koszulkę, która na nią pasowała. Wsadziła ją do spodni. – Staram się o tym nie myśleć.
Czerwony sweter też był za ciasny, ale dzięki koszulce jakoś to wyglądało.
– Dzięki – rzekła, odwracając się do Christine.
– Danny i Matthew zostali bardzo okaleczeni przez tego szaleńca, prawda?
Do swoich artykułów Christine szukała najbardziej pikantnych szczegółów, by zaintrygować czytelników. Teraz ta wiedza była potrzebna jej samej.
Bezpośrednia zwykle Maggie O’Dell wyglądała na zakłopotaną, a nawet wytrąconą z równowagi.
– Znajdziemy Timmy’ego, obiecuję. Nick już dzwonił do sędziego Murphy’ego. Zdobędziemy nakaz sądowy, a podejrzanego już mamy.
Christine-dziennikarka powinna w takim momencie zarzucić Maggie pytaniami. Kim jest podejrzany? Po co im nakaz? Ale Christine-matka widziała tylko małego, drobnego chłopca, który siedzi gdzieś samotnie w ciemnym kącie. Czy naprawdę zdołają go odnaleźć, zanim jego ciała dosięgnie zostawiający czerwone ślady nóż?
– On jest taki delikatny.
Christine czuła, że łzy cisną jej się do oczu. Znów ogarnął ją potworny lęk. Maggie patrzyła na nią z drugiego końca pokoju, zachowując pełen poszanowania dystans, za co Christine była jej wdzięczna. Nie rozpadnie się teraz, nie przy tej kobiecie, którą pociął jakiś zboczeniec. Kobiecie, która zastąpiła wszystkie swoje emocje hartem ducha. Tak, tego właśnie jej było trzeba, hartu ducha. Płacz nie pomoże Timmy’emu.
Wytarła kilka łez, które pociekły jej po policzku, i wstała, czując przypływ energii. Już się nie przejmowała gwałtownym ściskaniem w żołądku.
– Powiedz mi, jak mogę pomóc – poprosiła, udając, że jej głos wcale nie drży.