Литмир - Электронная Библиотека

– Powiedzcie mi co się stało – zażądała słabym, ale zdecydowanym głosem.

– Stanęłaś na Świętym Kamieniu i gdybyś stała na Nim choć trochę dłużej, Kamień by cię zabił. Skalne wrota zaczęły się same z siebie zamykać i my wszyscy również zostalibyśmy na zawsze w tej lodowej pułapce – powiedziała jedna z Czarownic.

– Więc wszystko stracone? Zawiodłam, tak? – pytała niecierpliwie Dziewczyna. – Słyszałam jakby przez mgłę słowa Pieśni, którą śpiewał Ajok, i wiem, co się stało. Istnieje we mnie jakaś skaza, więc Kamień mnie odrzucił. Musi to być skaza poważna, skoro wręcz pragnął mnie zabić. Wasza Siostra Piąta, która zdolna byłaby dostrzec i usunąć tę skazę, jest ptakiem…

– … a ten ptak, w którego się przemieniła, namawia nas teraz, byśmy za nim ruszyli – dokończył Ajok, patrząc na Luelle ze współczuciem. – Wasza Siostra – ptak jest wprawdzie niema, ale coś chce wam przekazać…

– Więc chodźmy za nią, na co czekacie? Jeśli jest cokolwiek do ratowania, musimy próbować. Nadzieja, którą zawiodłam, ciąży mi teraz jak bolesna, twarda skała. Nie udźwigam tego ciężaru przez resztę życia…

… i Luelle, choć jeszcze słaba, wstała, ruszając w kierunku, który wskazywał ptak – w głąb Wysokich Gór. Za nią ruszyły Czarownice i chłopiec.

* * *

Krwawe słońce, które wstało o świcie, przykryły wkrótce czarne, groźne chmury. A potem przez cały kraj przeszedł podmuch tak lodowatego i silnego wichru, że oszronił – mimo wiosny – zbroje Najeźdźców i zmroził serca wszystkich mieszkańców dawnego Wielkiego Królestwa. Wraz z podmuchem wichru przez kraj przeszła głęboka i groźna smuga ciemności. Wydało się, że noc, która dawno minęła, ustępując miejsca jasnemu dniu, zawróciła, aby znowu objąć ziemię w swe posiadanie. Gdy jednak wszyscy – poddani i ich panowie – Najeźdźcy znieruchomieli w zgrozie – powrócił dzień, w całej swej jasności. Z powrotem zaświeciło gorące, wiosenne słońce – lecz w sercach ludzi długo jeszcze pozostał chłodny lęk.

Dopiero po paru godzinach chłód zaczął znikać z ich ciał i serc. U jednych przemienił się w żywiołową, rubaszną radość – a u drugich w ponurą, beznadziejną żałość. Urghowi rycerze tymczasem hucznie jęli świętować mijający dzień Dzień Który Nie Spełnił Czaru.

– Ta przeklęta Pieśń zawsze kłamała! – rechotali, opróżniając kolejne kufle piwa i wina.

– Ktoś ją wymyślił, sądząc, że przestraszymy się i sami uciekniemy na stepy! – ryczeli inni.

– Nasze Imperium, Imperium rodu Urghów jest wszechpotężne i nie poddało się nawet czarom – oznajmił Urgh XIII i poklepał przyjaźnie swego najbliższego sługę Woodou.

– Mówiłem, panie, żeby poczekać, a Los sam wszystko rozwiąże. Jesteś, o panie, potężniejszy niż wszystkie Pieśni i Czarownice razem wzięte – mówił przymilnie zdrajca, w głębi duszy trzęsąc się jeszcze ze strachu, który go nie opuścił.

W sercach poddanych zapanowała żałoba.

– Oszukała nas Matka Natura, tworząc tę Pieśń – mówili jedni z ponurym żalem.

– Oszukały nas Czarownice i rację mają ci, co palą je na stosach – dodawali inni, którzy ukradkiem lub jawnie służyli Najeźdźcy.

– Dając nam nadzieję, ta Pieśń trzymała nas przy życiu jedynie nieliczni próbowali bronić Czaru, który się nie spełnił.

– Co teraz da nam nadzieję, aby trwać? Czy warto nam dalej żyć w tej straszliwej niedoli? – pytała większość.

Słabsi targnęli się na swoje życie, tak wielkie było ich rozczarowanie i smutek, tak wielka wiara w Pieśń. W wielu domach zapanowała żałoba i przeklinano Pieśń za złudę nadziei.

Gdy nastał kolejny dzień i zarazem rozpoczął się nowy, 778 rok niewoli, na twarzach wszystkich poddanych Urgha było widać rozpacz. Był to bowiem pierwszy dzień niewoli, którego nie rozjaśniała żadna nadzieja, i nikt w całym dawnym Wielkim Królestwie nie nucił już słów Pieśni Jedynej…

– … oby była przeklęta – mówili najmłodsi i najbardziej niecierpliwi, kornie zginając swe grzbiety pod batem Najeźdźcy.

– Pieśni już nie ma, pozostała nam tylko śmierć i oby szybko nadeszła – szeptali starsi, którzy nie mieli siły nawet na gniew.

65
{"b":"87872","o":1}