Литмир - Электронная Библиотека

– … żeby się rozdzieliły, choć na chwilę – modli się Woodou. – Żeby to ona wyszła sama, a Czarownica niech pozostanie tam, w pałacowych murach. Po co mi Czarownica? Czarownice znają zbyt wiele sposobów uniknięcia swego losu. Są groźne. Żeby ona zechciała wyjść sama przez tę bramę. Wtedy już będzie nasza…

Jeden z głosów brzmi coraz bliżej. Ten wyższy, młodszy. Woodou natęża swoją uwagę i daje znak swoim ludziom. Wszyscy się budzą i stoją teraz nieruchomo za pniami drzew.

Czterech stoi przy samej bramie, po dwóch z każdej strony. U ich stóp leży sieć. Nie widać jej, gdyż Woodou zadbał, aby przykryć ją śniegiem.

Teraz zamilkły oba głosy… słychać jedynie czyjeś kroki… lekkie, szybkie. Jakby ktoś biegł zwinnie i z radością. “Tak biegnie tylko ktoś młody” – myśli Woodou, cały napięty. Ten ktoś biegnący jest już parę metrów od bramy… jest już przy niej… zaraz w nią wejdzie…

Bura sieć poderwana sprawnymi, silnymi rękami opada na smukłą, biegnącą postać. Przez chwilę w bladym zimowym słońcu lśnią złote włosy, przez ułamek sekundy widać jasną, przestraszoną twarz i szarobłękitne oczy. Zanim jednak usta otwierają się do krzyku, silna ręka Woodou spada na nie i knebluje brudną szmatą. A potem Woodou precyzyjnie, nie za mocno, ale i nie za słabo, uderza w głowę. Istota w sieci, przez chwilę jeszcze szamocąca się, nieruchomieje. Jej ciężar staje się teraz jakby większy, ale i łatwiejszy do niesienia. Dziesięciu ludzi przemyka szybko i chyłkiem między pniami drzew.

– Trzeba się śpieszyć – myśli Woodou. – Przez tę dżunglę i ruiny, mimo zimy, będziemy przedzierać się co najmniej dwa dni. Oby tylko tamta nas nie dogoniła. Dlaczego jeszcze jej tu nie ma. Czyżby spała? Ale czy Czarownice w ogóle sypiają…?

* * *

Czarownica leży nieruchomo na jednej z ław kamiennej tronowej Białej Sali. Ma zamknięte oczy, jej twarz pobladła, rysy dziwnie wyciągnęły się. Ktokolwiek by ją teraz ujrzał, sądziłby, że umarła. Lecz ona żyje, tyle że Duchem jest daleko, daleko stąd. Jej Duch błądzi teraz w Królestwie Podziemi, blisko tajemniczych i groźnych Prastarych Mocy. I choć One ciągle drzemią, jednak z samej ich bliskości duch Czarownicy czerpie siłę, odnawia swoje cudowne właściwości i dary. Bowiem dary magii i czarów pochodzą właśnie stąd, z serca ziemi, z drzemiącej Potęgi Prastarych Mocy w swym podziemnym Królestwie – a nie z jakichkolwiek królestw nadziemnych.

Powieki Czarownicy drgają leciutko. Jej Duch, przebywający już głęboko pod ziemią, zaczyna się niepokoić. Zdaje mu się, że go ktoś woła. Kto? Prastare Moce? Nie, One przecież drzemią. Więc kto? Człowiek. Gdzie jest ten człowiek i dlaczego woła? Woła niecierpliwie, ze strachem i z niesamowitą siłą telepatyczną. Brzmienie tego Głosu zdolne jest uszkodzić delikatny mózg Czarownicy, ma tak niezwykłe wręcz natężenie. A zatem to nie jest Głos żadnej ze Sióstr. One umieją posługiwać się darem telepatii, czynią to delikatnie i cicho. Powieki Czarownicy drgają coraz szybciej. Jej Duch jeszcze nie zdążył napić się z Krynicy Mądrości Prastarych Mocy, ale czuje, że musi wracać i to jak najszybciej. Taki gwałtowny powrót jest niebezpieczny – i dla Ducha, i dla ciała Czarownicy. Duch jest osłabiony wyczerpującą i straszną podróżą do Królestwa Podziemi, a jeszcze nie zdążył odnowić swych sił. Czarownica otwiera oczy. Jest tak słaba, że nie może wstać. Nie wolno bezkarnie przywoływać jej Ducha, błądzącego pod ziemią. Zbyt szybki i gwałtowny powrót powoduje, że Czarownica w pierwszej chwili nie wie, gdzie jest. Z jej twarzy spływa pot, czuje dreszcze. Jest chora. I nie słyszy już żadnego wołania. Czy zatem zdawało się jej tylko, że ktoś wołał? Że jej mózg odebrał tak potężny i rozpaczliwy krzyk człowieka, iż do tej pory ból tkwi we wszystkich jego komórkach? Jeśli ten pełen lęku krzyk istotnie miał miejsce – mogła krzyczeć tylko Dziewczyna. Jedynie jej mózg mógł przesłać z telepatycznym brakiem wprawy ten zbyt silny, niepokojący sygnał. Ale przecież teraz panuje cisza. Nic nie słychać, Dziewczyna zapewne biega swobodnie po ruinach i nieprędko powróci. I bawi się tą nową zabawką, jaką jej dała Czarownica Czwarta – telepatią. Nie bacząc na jej prośby, by nie czyniła tego przez jakiś czas. Tak to do niej pasuje – pokazać Opiekunce, że jej nie posłucha.

Czarownica jest teraz chora i wie, że tylko jedno może ją uratować. W tej chwili słabe jest nie tylko jej ciało, słabe i chore; osłabiony jest jej Duch, który utracił swoje dary. T i\ k a Czarownica będzie bezużyteczna dla swej wychowanki. Co będzie jeśli wychowanka nagle wróci i znowu obudzi ją z jej cennego snu i wędrówki Ducha? Nie wolno do tego dopuścić. Za żadną cenę. Dziewczynie nic się nie stanie, gdy pobędzie trochę sama w bezpiecznej Ardżanie – a ona, Czarownica, wyśle swego Ducha z powrotem do Podziemnego Królestwa, ale tym razem na dłużej. Inaczej bezpowrotnie utraci swój czarodziejski dar.

Więc teraz Czarownica z najwyższym trudem zwleka się z kamiennej ławy i niemal czołgając, wlecze swe osłabione ciało w stronę kamiennego tronu Luilów. Tylko jej wiadomo, że pod nim znajduje się schowek, ukryte wejście do tajnego pomieszczenia, gdzie nikt i nic nie przerwie jej magicznego snu. Czarownica wczołguje się tam blada, spocona i zapada niemal natychmiast w stan letargu. Obudzi się z niego dopiero wówczas, gdy jej Duch da znać, że już czas, że jest gotów, że na nowo się narodził, potężniejszy niż kiedykolwiek. Dziewczyna poczeka, bo gdzież mogłaby iść…?

Ciało Czarownicy nieruchomieje i nawet nie czuje, jak do skrytki wpełza zielonozłota żmija i szukając ciepła wtula się w jej ciało. Również zasypia. Ta śpiąca nie jest zwykłym człowiekiem, ale Czarownicą. Żmija to czuje i nie przeszkadza jej nawet silny zapach karadormu. Najważniejsze jest to ciepło w zimowym chłodzie i dziwne impulsy, które wstrząsają tym ciałem i dają żmii prawdziwą przyjemność. Kto wie, może ona, żmija, stanie się teraz żmiją – czarownicą i będzie istotą znaczną wśród innych żmij…?

49
{"b":"87872","o":1}