Литмир - Электронная Библиотека

Na początku było to niełatwe. Widok królewskiego syna budził w nich popłoch i strach. Niewolnice milkły z chwilą jego wejścia i garbiły plecy, jakby w obawie, że zaraz spadnie na nie bat. Musiało minąć wiele czasu, musiały oswoić się z jego codziennym widokiem w kuchni, nim ponownie zaczęły rozmawiać. A jeszcze więcej czasu, nim zaczęły w tej rozmowie być całkiem swobodne. I dwa razy tyle czasu, nim go polubiły. A dziesięć razy tyle, nim Ajok zdołał z ich ust usłyszeć to – co usłyszał…

Tak, dziesięć razy tyle, gdyż Ajok już niemal od roku chowa się w zamkowej kuchni przed nienawistnymi spojrzeniami ludzi z rodu jego ojca – a tam wita go serdeczność i sympatia. Nawet współczucie. Ajok czuje, że te kobiety naprawdę go lubią; niektóre przytulają go jak matka lub głaszczą po głowie, inne próbują rozpędzić jego wieczny smutek wesołymi piosenkami. Jakby całkiem zapomniały, że on, Ajok, może za parę lat otrzymać z rąk swego ojca imię i liczbę: URGH XIV. Może, ale nie musi. Bowiem sprzysiężenie rycerskich rodów jest tak silne, że szansę syna jego stryja, kuzyna Warghra, rosną z miesiąca na miesiąc. Mówi się nawet o tym, że Urgh go usynowi. Wprawdzie władca jeszcze broni się przed tą myślą, jeszcze śni mu się po nocach syn waleczny rycerz, jeszcze liczy na jakiś cudowny przypadek ale rycerze i rodzina szepczą mu do ucha, że jest to jedyne i honorowe wyjście, aby nie ośmieszyć tak znamienitego rodu. W zamkowej kuchni chyba nikt się nad tym nie zastanawia. Te dziewczyny i kobiety widzą w Ajoku półsierotę, którego matka pochodziła z ich krwi; widzą nieporadnego, drobnego chłopca, którego smutek i samotność należy rozproszyć serdecznością i śpiewem.

… ś p i e w e m. I stało się. Pewnego dnia Ajok usłyszał cichutko wymruczane słowa Pieśni Jedynej i aż osłabł ze wzruszenia. Bo to była poezja. Poezja co prawda bardzo prosta, ale za to najprawdziwsza i samorodna, jak mu powiedziały kobiety. Tę Pieśń stworzyły wiatry i deszcze, śniegi i chmury, rzeki i jeziora, drzewa i ptaki – człowiek jedynie ją podsłuchał. I nie była to zwykła poezja – ale poezja wieszcza. Miała Moc sprawdzania się.

I Ajok przestał się nudzić. Całe ranki i popołudnia spędzał w zamkowej kuchni i spisywał jej słowa. A spisywanie to nie miało omalże końca. Tak wiele było wersji owej niezwykłej Pieśni. Były wersje prościutkie, o prostych i krótkich ludowych rymach, śpiewane po wsiach i były długie, z rytmem choć bez rymu, rozlewne jak rzeka, przypominające dawne święte Pieśni.

Wieczorami Ajok przepisywał wszystko, zwrotka za zwrotką do grubej, zrobionej przez siebie księgi – nazwał ją Księgą Pieśni – a każda pierwsza litera nowej zwrotki była pięknie iluminowana. Słowa Pieśni wchodziły mu w serce, w duszę i w umysł – którym analizował każde ich możliwe znaczenie – i nieomal w całe ciało. Ajok powoli zaczął odczuwać, że to on sam jest tą Pieśnią, że jest jakąś jej częścią. I choć wątły, bez daru walki, poczuł, że jest Jej, Pieśni, rycerzem i że o Nią, i jej spełnienie, będzie walczył. Zawsze.

40
{"b":"87872","o":1}