Литмир - Электронная Библиотека

– Zaaaaaaan! Ty świnio! – wrzasnął człowiek po murami.

Zaan uśmiechnął się.

– Mnie nazwałeś świnią? – niby to pogroził tamtemu pięścią, ale chodziło tylko o to, żeby pokazać gdzie stoi – Jak śmiałeś tak do mnie powiedzieć???

Książę zachichotał cicho, zasłaniając usta.

– Sprytny jesteś – szepnął.

– Zaaaan. Zaraz rozwalę ci głowę pociskiem z procy – wrzasnął człowiek zza murów.

– Zaraz będzie pocisk z procy – szepnął Zaan. – Usunąć się z murów.

– Toż nie trafi w głowę – mruknął jakiś żołnierz.

– Stul pysk, idioto! – warknął książę. – Kucnąć albo usunąć się! Niech pocisk przeleci swobodnie nad murem. A ty – zwrócił się do Zaana. – Daj tamtemu jeszcze jakieś alibi.

– Ty skurwysynu!!! – wrzasnął Zaan z wielkim po święceniem. – Zaraz nastawię ci dupy! I tak nie trafisz.

Procarz podniecany już nawet gniewnymi okrzykami tłumu powoli rozkręcał sznur. Po chwili pocisk wystrzelił w górę i przeleciał wysoko nad murem. Żołnierze nie musieli się nawet usuwać. Jacyś ludzie zaczęli rzucać kamieniami, ale te pociski nie miały już żadnych szans.

– Dobra – warknął książę. – Dwóch najlepszych kuszników do mnie. Wystrzelcie parę razy obok procarza. Tylko, żeby żadna strzała go nawet nie drasnęła!

Odwrócił się i razem z Zaanem zaczęli schodzić na dziedziniec. Przesyłkę odnaleźli od razu – metalową, wgniecioną lekko kulę. Ale odnaleźć, a zbliżyć się… to dwie różne rzeczy.

– No i co? – książę nałożył na twarz ptasią maskę. – Weźmiesz do ręki?

Zaan przełknął ślinę. Szlag wie, czy to coś mogło być skażone morowym powietrzem. Zawiązał chustę na twarzy. Potem wyjął sakiewkę i potrząsnął nią tak, żeby wszyscy widzieli.

– No! Kto chce zarobić?

– Czekaj – powstrzymał go Orion. – Niech wystąpi taki, co umie czytać. Jak weźmie przesyłkę do ręki, nie będzie już mógł zbliżyć się do innych ludzi. Zostanie zamknięty w klatce na rogu dziedzińca. Ale… za każdy dzień będzie dostawał złotą monetę. A do tego wino zamiast wody i najlepsze jedzenie. Ile będzie chciał!

Gra warta była świeczki, a niebezpieczeństwo niewielkie. Zgłosił się jeden ze skrybów, któremu wyraźnie obrzydła już woda z octem i skąpe racje coraz bardziej zepsutej żywności z pałacowych spichrzy. Podniósł ołowianą kulkę i rozbił pod butem. Ze środka wyciągnął zwiniętą ściśle kartkę.

„M. do Z.” – zaczął czytać.

To od Miki – domyślił się Zaan. Miał nadzieję, że Mika jest na tyle rozsądny, żeby nie pisać wprost o wszystkich sprawach w liście, który mógł wpaść w dowolne ręce.

„Wszystko, co miałem zrobić, zrobiłem. Ze skutkiem pozytywnym.”

Zaan odetchnął. Udało się!

„Teraz wiadomości z miasta i spoza niego.”

– Wiadomości! – krzyknął książę, czując nareszcie wielką ulgę. – No czytaj żesz człowieku!!!

„Z tego co wiem, w mieście bardzo źle. Najgorzej w Wysokim. Padła rada miejska. Ludzie wdarli się do budynku i powiesili radnych w oknach. Padł cmentarz – tam już się nie chowa nikogo. Padło zgromadzenie świątynne. Pałace trzymają się, mimo naporu. Z urzędów pozostał jedynie arsenał i strażnica. Organizacja jeszcze jest.”

– Bogowie – wyszeptał Orion. – Dobrzy Bogowie…

„W Niskim Mieście trochę lepiej. Padła Mennica, Wielka Świątynia i urzędy portowe. Strażnica i pałace nietknięte. W więzieniu zaraza, ale jeszcze się trzyma. Król kazał palić zwłoki, ale „ścierwniki” tego nie robią. Cmentarz jeszcze zorganizowany. Dostawy wody i jedzenia funkcjonują w wyznaczonych rejonach. Nie wiem, co z resztą. Teraz wiadomości spoza miasta…”

– No czytaj szybciej! – ryknął Orion w stanie najwyższej ekscytacji.

– „Armia Wschód ruszyła na stolicę. Dowodzi Wielki Książę Tau. Zamyka porty jeden po drugim. Jego najstarszy syn tworzy kordon wokół stolicy z garnizonów Armii Domowej…”

– O Bogowie… O Bogowie… Dobrzy Bogowie! – Wielki Książę Orion czując ogromną ulgę usiadł wprost na płytach dziedzińca, kryjąc twarz w dłoniach. – Troy będzie istnieć! Tau był poza murami!!!

„Armia Zachód ma się źle. Na szczęście Luan nie atakuje teraz. Władzę przejął strateg Milte. Skądś wytrzasnął córkę Wielkiego Księcia Dahrena – Nauzeę. Używa jej jako legitymacji do swoich poczynań. Ma szansę, jeśli władza nie uderzy mu do głowy. Nauzea spisuje się dzielnie. Coś tam nawet wybełkotała do żołnierzy, bodaj w imieniu swojego tatusia…”

– Milte powinien być ozłocony – szepnął Orion. Wstał nagle. Znowu był Wielkim Księciem Królestwa Troy, a nie starym tygrysem w za ciasnej klatce. – Będziemy istnieć, jeśli Luan nie uderzy z całą siłą.

– Luan nie uderzy, Wielki Panie – szepnął mu Zaan do ucha, bo znał treść listów szpiega Zakonu.

– Skąd wiesz?

– Wszystko w rękach… Bogów – powiedział Zaan ostrożnie, ale książę domyślił się błyskawicznie. Przymknął tylko oczy.

– Czytaj dalej! – ryknął do skryby.

„Armia Zachód oddaje Yach i wycofuje się na linię obronną Gender – Yulle. Porty zamknięte. Spichrze zabezpieczone. Racjonowanie żywności. Garnizony we wszystkich ważniejszych miastach wzmocnione…”

– Ozłocić stratega Milte.

„Armia Domowa w rozsypce. Syn Tau zebrał to, co zostało. Ale żołnierze nie chcą się podporządkować, bo ich dowódca zamknięty w stolicy. Kordon jednak działa. Nic poza tym. Wokół miasta niedługo będzie głód. Żołnierze grabią wioski. Może dojść do starć z Armią Wschód. Na południe od stolicy bezhołowie. Na zachód Milte z Nauzeą wieszają, kogo się da i może utrzymają spokój. Na wschód jedna wielka tragedia jeszcze przez jakieś dziesięć dni zanim Tau nie dojdzie i nie obsadzi garnizonów swoimi ludźmi. Na morzu – czysty, żywy koszmar. Marynarze wrzucają worki z żywnością za burtę, żeby odciążyć okręty i dopłynąć gdziekolwiek, poza strefę zamkniętych portów. Kanibalizm na razie tylko w stolicy, ale nie są to pewne wiadomości. A jeśli chodzi o nasze sprawy… Źródła finansowania odtworzone. Wszystko w porządku. Gdybyś chciał przesłać rozkazy, strzelaj z kuszy w człowieka w czerwonym kubraku, kiedy tylko tamten uniesie ręce. Weź dobrego strzelca. Hasło: „Wy świnie jedne. Pozabijamy was wszystkich”. Pozdrowienia. M.”

– O Bogowie dobrzy – Orion westchnął lekko. – Milte z Nauzeą spacyfikują Zachód. Tau powstrzyma Armię Domową i chwyci Wschód za pysk. Południe… A szlag z południem. Troy będzie więc istnieć.

– Wielki Panie – odważył się powiedzieć Zaan.

– Zaraz – książę zdawał się go nie słuchać. – Czy ostatni ustęp listu znaczy, że możesz przekazać wiadomość?

– Tak, panie. Tak sądzę, Wielki Panie.

– Dobrze – Orion skinieniem ręki przywołał innego skrybę z przyrządami do pisania. – Obiecaj temu posłańcowi w czerwonym kubraku tyle złota, ile zdoła unieść, jeśli tylko dotrze do pałacu!

Wśród żołnierzy przy bramie można było zauważyć jakieś poruszenie. Po chwili przybiegł dziesiętnik. Chcąc złożyć ukłon, o mało nie przewrócił się przed Wielkim Księciem.

– Melduje dziesiętnik…

– No co tam? – przerwał mu Orion.

– J… ja… jakiś ścierwnik chce widzieć Zaana – wyszeptał przerażony żołnierz.

– Idziemy – zakomenderował książę.

– Ależ panie! Tam morowe powietrze!

– Stul pysk – książę ruszył szybkim krokiem do bramy. – Sprytni są twoi mocodawcy – mruknął do Zaana. – Ścierwnika nikt nie ruszy.

Podeszli do wykuszu w obronnej machikule. Orion znowu nałożył maskę wyobrażającą ptasi pysk. Zaan znowu obwiązał twarz chustą.

– Ja jestem Zaan – ryknął w ciemność.

– Od Zyriona, pozdrowienia – rozległ się donośny głos. Ścierwnika naprawdę nikt nie ośmielił się ruszyć. Tak wielki był strach, tak straszna legenda otaczająca tych ludzi. Nawet tłum głodnych pod murami nie odważył się podejść bliżej.

– No słucham!

– Zyrion mówi: Nie mam wielkich możliwości rozeznania, co w mieście. Wiem, że padła mennica, cmentarz w wysokim i rada. Organizacja jeszcze jest. Ktoś rozpuszcza plotki, że całemu nieszczęściu winny książę Sirius. Że Bogowie przeciw niemu. Kanibalizm w Wysokim – to stwierdzone. Archentar lał już ołów. Tłum szturmuje nieprzerwanie. Dahren odcięty zupełnie, jeśli starczy mu żywności, wytrzyma. Jeśli nie, rozerwie kordon i ruszy na miasto, by przywrócić organizację nawet kosztem poświęcenia siebie. Wiadomość pewna od kogoś z otoczenia samego Wielkiego Księcia. Pałac oblężony. Bili się już dwa razy. Naprzeciw stoi kilka setek zbuntowanego garnizonu. Na razie niebezpieczeństwa nie ma. Ale jak przyłączy się reszta wojska w murach, Król wycofa się do wieży. Urzędy ewakuowane do cytadeli – te które zdążyły. Port i więzienie już padły. Wbrew pozorom organizacja jeszcze jest. Dostawy skąpych racji do zamurowanych domów funkcjonują. Ogniska się palą. Poza murami: Tau już blisko – garnizony Armii Domowej pierzchają w popłochu, bo wiedzą, że będzie wieszał. Armia Tau rozlała się na równinie i trasuje drogi. Porty zamknięte. Nie wiem, co na zachodzie. Krążą plotki, że strateg Milte zrobił rzeź w Koa i umocnił się na linii Gender – Yulle. Podobno jest z nim córka Dahrena, ale nie wiem która. To nie sprawdzone: Yach padło. Milte wraz z córką W. K. zrobili las szubienic wzdłuż drogi królewskiej numer jedenaście. Żywność więc dopływa z prowincji Koine, ale tu (mówię o Poa) jeszcze jej nie widać. Ceny na targu: miarka owsa za miarkę złota. Wojsko jednak (to sprawdzone) wiesza każdego, kto podejdzie do spichrzy. Armia Domowa (przynajmniej w Poa) spisuje się nieźle. Byłem na posłuchaniu u komendanta garnizonu. Nie bardzo wie, co robić. Trzyma spichrze i strategiczne węzły drogowe. Nie wiem, ale mam wrażenie, że może dojść do starć, jeśli Milte z córeczką W. K. skierują tu oddziały Armii Zachód. Morale zerowe. Jeśli więc Milte uderzy, ci tutaj pierzchną w popłochu. Gorzej z portami. Żołnierze grabią zagranicznych kupców, kiedy chcą. Niby jest blokada, niby jeszcze nasi kupcy mogą handlować. Ale to nie potrwa długo. Jeśli Milte nie uderzy, to moja następna wiadomość będzie z Linnoy. Czekam na instrukcje. To powiedział Zyrion.

89
{"b":"100632","o":1}