Литмир - Электронная Библиотека

– Co to ma znaczyć? – wyniosłym ruchem uniosła brwi. – Pełny ukłon… Wy nie – ruchem ręki powstrzymała zamierzające upaść na ziemię służące. Nie o służące tutaj chodziło.

Achaja zagryzła wargi. Nie mogła uwierzyć, że Asija chce ją aż tak upokorzyć. Pełny ukłon… To przecież oznaczało, że musi unieść ramiona. Prześcieradło kąpielowe musi opaść na ziemię i… Nie, to niemożliwe, nie zrobi jej tego.

– No, czekam.

Achaja miała ochotę dopaść to małe, złośliwe dziecko i stłuc je po tyłku. Czy ona wie, co chce zrobić?! Czy ten dzieciak jest aż tak bezczelny?! Achaja nie mogła skupić myśli, bezradna w swej bezsilności. Tamta przecież, jeśli zechce, wymyśli tysiąc kar, jakie jej wymierzy, jeżeli nie zastosuje się do tego, bądź co bądź, zwyczajowego polecenia. A z drugiej strony, jeżeli jej się podda, to zrobi z siebie służącą pozbawioną resztek szacunku. Nie wolno jej! Nie wolno tej smarkatej dziewczynce upokorzyć jej tak przy służbie!

– Słuchaj, córko mojego męża – Asija dobrze wiedziała, co czuje stojąca przed nią dziewczyna. Wiele razy widziała podobne sceny na dworze ojca. Dobrze też, wiedziała, co ma robić, żeby tamtą zabolało jak najbardziej. – Czy mam kazać temu paziowi wychłostać twój goły tyłek?

Achaja poczuła, że oczy zachodzą jej mgłą. Pod powiekami wyraźnie zbierały się łzy. Nie mogła tego opanować, chociaż za wszelką cenę nie chciała dać po sobie poznać, co czuje.

– Czekam – Asija upajała się triumfem. Uważnie obserwowała twarz stojącej przed nią dziewczyny. – No to przemówię ci do rozumu. Chłopcze – skinęła na pazia – Weź rózgę i przyłóż temu dziecku!

Paź zaczerpnął powietrza i tak już został, cały purpurowy, tak przerażony, że nie mógł nawet drgnąć.

– Szybko chłopcze – Asija uśmiechnęła się szeroko i naprawdę przyjaźnie. – Bo ciebie każę chłostać do skutku, a potem zwrócić rodzinie ciało.

Nagromadzone powietrze uszło z płuc chłopca. Czując, że nie może rozewrzeć własnych, zaciśniętych do granic możliwości szczęk, ruszył w stronę kominka, gdzie stała waza z tradycyjnymi przyrządami do wychowywania dziewcząt.

Achaja czuła nieznośny ból w gardle. Łzy pod powiekami zdawały się cisnąć coraz mocniej, żeby tylko wypłynąć na zewnątrz. Dławiła się własną bezsilnością i poczuciem krzywdy. Być może po raz pierwszy poczuła, że ma za złe ojcu, że na to pozwala.

– No, kotku? – Asija zbliżyła się do Achai. – Ukłon czy?…

Achaja przełknęła linę. Nagle ugięła nogi i opadła na kolana, opierając ręce na podłodze. Cieniutki ręcznik zsunął się z niej, ukazując wszystkie szczegóły nagiego ciała.

– No widzisz. I po co było się upierać? – Asija bawiła się w najlepsze ale zarazem czuła, że radość ze zwycięstwa upaja ją i podnieca coraz bardziej. – Wstań! Chcę cię pouczyć.

Achaja dopiero teraz zrozumiała, że to jeszcze nie koniec. Za wszelką cenę chciała tego uniknąć, ale już nie mogła. Wielkie łzy pociekły jej po policzkach. Wstała posłusznie, zagryzając wargi. Podniosła oczy, żeby tylko nie napotkać czyjegoś wzroku i spojrzała na sufit.

– A to co ma znaczyć, moja panno? – Asija stanęła przed nią, delektując się łzami nagiej dziewczyny. – Spuść oczy! – krzyknęła.

Achaja spuściła wzrok, patrząc na twarz Asiji. Ta pozwoliła na to przez chwilę. Przez czas, żeby tamta w pełni uwiadomiła sobie, że jest całkowicie naga i stoi tuż przez całkowicie ubraną Asiją. Potem krzyknęła:

– Pochyl głowę!

Achaja pochyliła głowę, czując jak łzy wstydu płyną po policzkach. Asija przeszła obok niej tak, żeby fałdy sukni otarły się o jej gołą skórę. Obeszła dziewczynę wokół i znowu stanęła z przodu. Achaja była piękna i Asija zazdrościła jej tego równie mocno, jak nienawidziła za inne sprawy. Teraz patrzyła na wyprostowaną, nagą dziewczynę, oceniając jej duże piersi, piękne, okrągłe biodra, kształtne nogi… Większość dziewcząt rozebranych pod przymusem może wyglądać śmiesznie, ale naga Achaja wyglądała jak rasowa klacz. Jej długie, pomalowane na czerwono włosy opadały na plecy i tworzyły świetną oprawę do ślicznej twarzy z dużymi, lekko skośnymi oczami. Stojąc nago, wyglądała jak piękna dzikuska z malowideł wiszących w głównej sali zamku. Asija bez zażenowania patrzyła na jej podbrzusze, na równy trójkąt skłębionych włosów u zbiegu ud.

– Masz nawet ładną pupę – roześmiała się.

Słysząc to, paź odruchowo podniósł wbity dotąd w podłogę wzrok. I od tej chwili nie mógł go już opuścić. Księżniczka była pierwszą nagą dziewczyną, jaką widział w życiu. Była tak piękna… Czuł, że coś zaczyna go dusić.

Achaja też odruchowo podniosła głowę.

– Opuść wzrok!!! Co to ma znaczyć?! – Asija czuła, jak jakieś dziwne ciepło rozlewa się w okolicy brzucha. Nogi robiły się miękkie, a oddech krótki. To było jak… jak w łożu z Archentarem, ale Wielki Książę nigdy nie doprowadził jej aż do takiego stanu. – Ty głupia dziewczyno! Jesteś głupia i krnąbrna! Jesteś głupia jak wiejska dziewka!!! Powtórz!

Achaja znowu odruchowo podniosła głowę.

– Opuść wzrok!!!

Achaja posłusznie pochyliła głowę, nie mogąc powstrzymać coraz bardziej obfitych łez.

– Jak śmiesz na mnie patrzeć, kiedy do ciebie mówię?! – krzyknęła Asija. – Ty głupia dupo!!!

Achaja czuła, że nie wytrzyma dłużej.

– Nie jestem głupia… – syknęła, ale Asija nie dała jej skończyć.

– Coooo!?! Coś ty powiedziała!?! – przysunęła się jeszcze bliżej tak, żeby suknia dotykała podbrzusza tamtej. Chciała dać odczuć sytuację. Chciała, żeby tamta musiała jeszcze mocniej poczuć swoją nagość i bezbronność. – Powtórz to!

Achaja stała nieruchomo ze spuszczoną głową. Pod naporem macochy cofnęła się o mały krok, ale Asija nie ustępowała.

– Jesteś głupia jak wieśniaczka! Powtórz!

– Ja…

Asija zamachnęła się nagle i uderzyła Achaję w twarz. Dziewczyna targnęła się, unosząc głowę. – Opuść wzrok!!!

Achaja posłusznie opuściła głowę. Asija uderzyła ją w drugi policzek lewą dłonią. Czuła, że ciepło w okolicy brzucha zamienia się w żar.

– Dziękuj! – podsunęła jej ręce do ust.

– Dziękuję – wyszeptała Achaja przez zaciśnięte gardło i pocałowała ją w prawą dłoń. To już nie były pojedyncze łzy. Achaja płakała jak skrzywdzone dziecko.

– Naucz się robić to porządnie! – Asija uderzyła ją w twarz z taką siłą, że głowa Achai odskoczyła na bok. – No!

– Dziękuję pani… – Achaja pocałowała ją w rękę.

– A teraz powtórz!

– Jestem głupią dziewczyną – wyszeptała Achaja.

Asija znowu uderzyła ją w twarz. Czuła, że jeszcze moment i sama nie zdoła powstrzymać jęku. Ale w jej przypadku byłby to jęk rozkoszy.

– Dziękuję pani… Jestem głupia jak… – przełknięcie śliny. – Jak wiejska dziewka.

– Przeproś mnie!

Coś pękło w Achai. Opadła na kolana. Posłusznie schyliła głowę.

– Bardzo panią przepraszam, że ośmieliłam się panią rozgniewać.

Asija oddychała głęboko. Nie byłoby dobrze, gdyby służba zobaczyła, co się z nią dzieje. Patrzyła z góry na nagie ciało klęczącej przed nią dziewczyny. Triumf jakiego doznała urastał w jej oczach do czegoś najpiękniejszego w życiu. Ten dzień miał być ukoronowaniem uporczywych starań i nic już nie mogło jej przeszkodzić.

– Won! – krzyknęła na służbę. Dwie dziewczyny i chłopak znalazły się za drzwiami w czasie krótszym niż zaczerpnięcie oddechu. – No i co głupia krowo? Klęczysz przede mną golusieńka i całujesz dłoń, którą cię biłam – Asija uniosła palcem jej głowę tak, żeby tamta spojrzała jej w oczy. – Myślałaś, że ze mną wygrasz? – Przycisnęła ją do siebie tak, że jej duże piersi i szyja dotykały delikatnego materiału sukni. – Och, jaka ty jesteś głupia!

Dziewczęta patrzyły sobie prosto w oczy. Asija uśmiechała się lekko. Ciągle nie mogła uspokoić oddechu.

– Och, córeczko… Właściwie nie powinnam ci tego mówić – znowu głęboki wdech i wydech. – Masz ładnie się ubrać. Na kolacji będzie cesarski poseł i… – przytuliła twarz Achai do swojej sukni. – I Meredith. Nie masz już wiele czasu, radzę ci się pospieszyć – Spoglądała z góry na zgrabny tyłeczek klęczącej dziewczyny. – Możesz nie zdążyć.

3
{"b":"100632","o":1}