Литмир - Электронная Библиотека

– O czym myślisz?

– Wiem, że książę Sirius ma dwie siostry. Niech je rozpozna.

– Po tylu latach? – Orion powtórzył słowa „sługi Zakonu”.

– Serce się nie myli, panie. Proponuję, żeby za jedną z sióstr podstawić mu inną dziewkę panie.

„Nie taki znów głupi ten sługa Zakonu” – pomyślał Książę.

– Jak to umyśliłeś?

– Ano najprościej to zrobić tak, żeby jedna z sióstr była prawdziwa, a druga nie. Niech je wita. Zobaczymy, co mu serce podyktuje.

– Mądrze, mądrze – książę klasnął w dłonie. Dworzanin i dwóch żołnierzy pojawiło się w mgnieniu oka. – Wołaj moje córki, balwierza i cyrulika – Orion zignorował żołnierzy. – Acha, i tą dziewkę z kuchni, tą… jak jej… co jest podobna do mojej córki.

– Tak panie.

Książę uśmiechnął się do Zaana.

– Dobrze was uczą w Zakonie – powiedział.

– Do usług, panie – skłonił się Zaan.

– I nie nauczyli was, że do mnie zwraca się „Wielki Panie?”

– Proszę o wybaczenie, p… wielki panie. Zdrożonym podróżą i ciężarem misji mojej, wybaczcie.

– Hm.

Książę w milczeniu czekał na przybycie swoich córek, balwierza, cyrulika i dziewki z kuchni. Kiedy wreszcie pojawili się w komplecie, wszyscy przerażeni późną porą wezwania, Orion nakazał.

– Wy dwie – skinął na młodszą córkę i dziewkę z kuchni – rozdziejcie się szybko.

– Ależ panie – Maghrea, młodsza córka księcia wodziła wzrokiem po tych wszystkich ludziach obecnych w komnacie. – Tutaj?

Jej siostra chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała nagle, widząc pionową zmarszczkę rysującą się na czole ojca.

– Natychmiast.

Księżniczka ugięła się przed gniewem ojca. Fucząc jak zła kotka, szepcąc coś niepochlebnego dla wszystkich, którzy mogli patrzeć, ich matek, ojców, rodzin i dalszych krewnych, zdjęła suknię i przyłożyła dłonie do palących ze wstydu policzków. Była śliczna. Zaan z najwyższym trudem zmusił się, żeby odwrócić wzrok. Zachowanie własnej szyi w całości było jednak ważniejsze od najpiękniejszych nawet widoków. Kuchta od dawna stała już naga. Jej wystarczył pierwszy rozkaz.

– Zamieńcie się szatami – powiedział książę. – A wy… – wskazał na przymykających oczy służących – przefarbujcie im włosy.

Obydwaj mieli przy sobie swoje narzędzia. Wiedzieli, że raczej nie wzywa się ich w środku nocy do samego najwyższego pana do konsultacji politycznych. Obydwaj też rzucili się do swoich zadań. Każdy członek rodziny książęcej w królestwie Troy miał włosy pofarbowane na czerwono – tak nakazywała tradycja. Zmiana tradycji razem z ułożeniem dwóch nowych fryzur nie trwała dłużej niż trzy modlitwy.

– Won – nakazał Wielki Książę. – I przysłać mi tu ze dwadzieścia dziewek ze służby!

Kiedy przerażone dziewczyny, oderwane od sprzątania, mycia czy wprost ze snu, zaczęły się pojawiać w książęcej komnacie, Orion zwrócił się do Zaana. Myślisz, że tak będzie dobrze?

– Tak, Wielki Panie.

Zaan sądził, że postępuje niezwykle sprytnie. Wymyślił plan z podstawioną siostrą po to, żeby książę sam nie wpadł na swój własny sposób i nie zaskoczył ich, przekonując się, czy Sirius jest rzeczywiście jego synem. Teraz, kiedy chłopak wejdzie do sali, Zaan podrapie się w prawe ucho, jeśli prawdziwa księżniczka będzie stała po prawej, lub w lewe, jeśli dziewczęta zostaną ustawione odwrotnie. Sirius rozpozna swoją „prawdziwą” siostrę. Plan był doskonały i Orion go podchwycił. Był jednak bardzo inteligentnym człowiekiem. Kiedy dziewczęta ze służby ustawiły się pod ścianą, a Maghrea zajęła miejsce wśród nich, spojrzał na „sługę Zakonu” z lekkim uśmiechem.

– A teraz wyjdź – wskazał mu boczne drzwi. – I zaczekaj w korytarzu.

Pod Zaanem ugięły się nogi.

– Ale Wielki Panie, czy nie uważasz…

– Wyjdź – powtórzył Orion tonem, który nie pozostawiał cienia nadziei na zmianę jego decyzji.

Sirius wkroczył do sali w asyście żołnierzy, którzy jednak pozostali przy drzwiach. Doskonale pamiętał każdy szczegół roli, jaką miał zagrać, której nauczył go Zaan. Na widok Oriona zachwiał się i zmusił, by w jego oczach pojawiły się łzy. To nic trudnego – wystarczy odpowiednio wcześniej wstrzymać oddech.

– Panie…

– Synu…

Sirius podszedł do księcia na chwiejnych nogach, rozglądając się gorączkowo. Nigdzie nie było Zaana. Ledwie dostrzegalnie wzruszył ramionami. No i trudno. Zaraz pewnie zakatują, psiekrwie. Nie wiedział, że był już drugim tej nocy gościem w książęcej komnacie, który żegnał się z życiem. W przeciwieństwie do Zaana jednak, Sirius się nie bał. Był zupełnie obojętny (poza zachowaniem, którego wymagała od niego narzucona rola), kiedy Orion obejmował go i mówił coś o przeznaczeniu, Bogach i więzach krwi. Potem Wielki Książę wskazał na dwie dziewczyny we wspaniałych strojach, z diademami wpiętymi w jaskrawoczerwone włosy.

– Przywitaj się z siostrami, synu.

No to teraz… Sirius ruszył w kierunku wpatrzonych w niego dziewcząt. Ciekawe czy mają na podorędziu mistrza topora? A szlag! Raz matka rodziła i raz tylko umrzeć przyjdzie! Uśmiechając się, zerwał swój płaszcz i odrzucił go z fantazją. Psia wasza… Dziewczyna po lewej stronie drgnęła wyraźnie. Drgnęła! Bogowie, dlaczego? Rzucił płaszcz, a ona drgnęła, zamierając w pół ruchu tak jakby… Tak! Zamierzała go podnieść!!! To służąca! Sirius podszedł do drugiej dziewczyny.

– Siostrzyczko…

– Panie bracie! – księżniczka wykonała przepisowy ukłon i rzuciła mu się w ramiona. – Wiedziałam, wiedziałam, że Bogowie nie dali ci zginąć.

Pocałował ją w policzek, usiłując odpowiedzieć, choć w części, na nawałę pocałunków, którymi obsypywała go ona. Nareszcie po chwili odsunęła się nieco, dając miejsce drugiej dziewczynie. Ta również złożyła ukłon.

– Panie bracie!

– Mmmm… – Sirius zrobił minę, jakby nagle zaczął się wahać. – Pani… – odchrząknął.

– Czy coś jest nie tak? – zainteresował się Wielki Książę.

– Panie, ja… – Sirius grał teraz kogoś zdezorientowanego. „Grunt to nie przesadzić” – powtarzał mu wiele razy Zaan. – Nie widzieliśmy się tyle lat, ale… Ja…

– Co synu?

– To głupie… ale czuję coś… coś dziwnego. Nie, to głupie – zbliżył się i objął służącą tak, jak to kazał mu zrobić Zaan. Zrozumiał, że zagrał dobrze, kiedy Orion rozdzielił ich ruchem ręki.

– Powiedz mi synu, czy może któraś ze służących sprawia, że mocniej bije ci serce?

„Ty głupi capie – przemknęło przez głowę Siriusa – pewnie sądzisz, że postępujesz strasznie sprytnie, każąc mi wybrać spośród dwudziestu dziewek ustawionych pod ścianą?” To było przecież dziecinnie proste. Wystarczyło wskazać dziewczynę, która jest podobna do przebranej za księżniczkę służącej.

– Dziwne – powiedział, wyciągając rękę w kierunku Maghrei. – Ale ona jakoś…

– Braciszku! – młodsza księżniczka z ulgą wysunęła się z szeregu służących. Podbiegła do Siriusa i zapominając o etykiecie, zarzuciła mu ręce na szyję.

– Sto krów każę dać na ofiarę – westchnął Wielki Książę. – Sto najlepszych krów!

– Opowiadaj – Maghrea ściskała jego szyję coraz mocniej. – Opowiedz nam wszystko!

– Braciszku, strasznie cierpiałeś, prawda? – dopytywała się Amaltea, starsza siostra. – Powiedz, czy cię bolało?

– Ale co? – Sirius usiłował choć trochę rozluźnić ramiona oplatające mu szyję. – I kiedy?

– Wszyscy won – mruknął Wielki Książę, czując jak łzy napływają mu do oczu. – I niech służący przygotują co trzeba, żeby mój syn przestał przypominać barbarzyńcę. Szybko! Bo waszymi łbami dziedziniec wybrukuję.

Kiedy przygotowani do wykonania swych prac służący nieśmiało wchodzili do książęcej komnaty, Sirius był właśnie w najbardziej dramatycznym momencie swojej opowieści.

– Statek palił się od góry, a tonął od dołu. Woda zalewała nas coraz szybciej, a my… wiadomo przykuci do okrętu.

– Och, och! – obie siostry przytuliły się do siebie, przygryzając wargi z przejęcia.

– Nie mogłem już oddychać. Woda sięgnęła ponad moją głowę. Już po mnie – myślę sobie. Ale nie! Przez tą dziurę, którą wybił w burcie wrogi okręt, ryby zaczęły wpływać, a wśród nich ryba-piła. No to schwyciłem za ogon i przepiłowałem nią łańcuchy!

48
{"b":"100632","o":1}