Литмир - Электронная Библиотека

– „Kuzyni” – poddała jej słowo dziewczyna.

– No. Oni będą mieli po raz pierwszy wolne. I wpadną się zabawić. Do burdelu, ma się rozumieć. Do luksusowego burdelu, najlepszego w mieście. I tam będą…

– Dupczyć – mruknęła Achaja.

– To też – roześmiała się Minn. – Ale wiesz… to młodzi chłopcy. Trzymani przez swój obowiązek jak na smyczy. Będzie im mało jednej nocy. Wybiorą kilka panienek na drogę. Żeby im towarzyszyły do granicy. A potem je wynagrodzą sowicie i odprawią godnie do domu.

– I ty chcesz, żebym ja…

– Nie przerywaj – Minn powstrzymała ją ruchem ręki. – Słuchaj. Wiem, że wybiorą. Droga daleka, chłopcy młodzi, światowi. Zawsze tak robią. Każde poselstwo, będąc przejazdem, czyni w ten sposób. W otoczeniu żołnierzy, z oficjalnym orszakiem, książę czy poseł i tak bezpieczny na drodze. A święta zasada osób ochranianych jest taka, żeby ci, co ochraniają, byli zadowoleni ze swojego pana. Każdy książę przez palce patrzy na jadące ocienionym wozem dupy swoich „kuzynów”. A czasem sam da się skusić, choć bardzo rzadko, bo przecież wrogowie mogliby podstawić… hm… „nieświeży towar”. Mniejsza z tym. Wiem, że jakieś panienki wezmą. Nie wiem jakie – westchnęła. – Nie wiem, jaka jesteś w łóżku, kochanie. I nie mogę sprawić, żebyś była najlepszą kurwą w burdelu. Ale mogę sprawić, że pozostałe kurwy będą od ciebie gorsze.

– Jak?

– Aaaaaaa… My się wszystkie znamy, mówię o burdelmamach, zawsze któraś ma do którejś sprawy, więc świadczymy sobie wzajemne usługi. Mogę szepnąć koleżance, żeby jej dupy nie były zbyt dysponowane, żeby kaprysiły i tak dalej. Mogę nawet sprawić, że jak już wybiorą kilka, a ciebie wśród nich nie będzie to… ze dwie się akurat rozchorują. Będziesz miała jeszcze jedną szansę wyboru. Ale… powiedzmy sobie szczerze. Sama za ciebie do łóżka nie wskoczę, zadania nie wykonam, bom już za stara.

– Rozumiem. Ode mnie zależy. Ale…

– Zanim powiesz „ale”, ja skończę, bo to jeszcze nie wszystko. Łatwo dotarłaś do stolicy bo ci, którzy cię ścigali znają prostą zasadę: „Głupich niewolników, łapie się od razu, mniej głupich w drodze do granicy kraju, a tych naprawdę cwanych… łapie się w Syrinx”. Bo cwany niewolnik myśli, że tu się ukryje. I wielu udaje się przeżyć w mieście, nawet dość długo. Ale w końcu łapią wszystkich. A to spis, a to podatki, a to praca nie wpisana w rejestr… Albo chęć opuszczenia miasta. Wpadnie każdy. Prędzej czy później. Bo wejść tu łatwo, ale wyjść już nie sposób. Ale dlaczego o tym mówię – Mama Minn nachyliła się patrząc dziewczynie prosto w oczy. – Państwo ściąga z prostytutek podatki. I żeby była jasność, wszystkie są znakowane w prefekturze, żeby wyłapać od razu te, co dają dupy za forsę, a opłacać się nie chcą. To mogą robić tylko te, co są znaczne. Jeśli więc zdecydujesz się na to, żeby zostać kurwą… Zostaniesz nią do końca życia. Będziesz już na zawsze miała kurewski tatuaż. Achaja przełknęła ślinę.

– Gdzie? – spytała.

– Na twarzy, kochanie – powiedziała sucho Minn. – Na twarzy.

Dziewczyna nie mogła sobie przypomnieć. Ta dziwka, na którą wpadła kilka dni temu, uciekając przed strażnikami na przedmurzu… Ona miała coś na twarzy, ale wtedy myślała, że to zwykła ozdoba. Stara nalała wina do obydwu kubków. Podniosła swój i wypiła powoli. Cisza przedłużała się coraz bardziej. Potem stara podniosła mały dzwoneczek i zadzwoniła kilka razy.

– Nie patrz tak na mnie, kotku – powiedziała. – Ja tego nie mam, bo byłam już za stara, kiedy weszło nowe prawo.

Drzwi otworzyły się i stanęła w nich jedna z dziewcząt, które pracowały na dole. Minn przywołała ją bliżej skinieniem palca i kazała pokazać twarz do światła. Dziewczyna uklękła tuż przy oliwnej lampce. Achaja nachyliła się lekko. W poprzek obu policzków, tuż pod oczami, przez nos biegł szeroki na grubość palca pas składający się z wytatuowanych fioletem, stylizowanych lilii cesarstwa.

– I jeszcze tu – Minn strzeliła palcami.

Klęcząca dziewczyna zsunęła z ramion swą suknię, pokazując kształtne piersi. Na lewej wytatuowano nazwę prefektury i datę, najwyraźniej wprowadzenia do rejestru.

– No, uciekaj – mruknęła burdelmama. Dziewczyna bez słowa wciągnęła suknię, ukłoniła się starej i opuściła pokój. Achaja wciągnęła z sykiem powietrze.

– Więc widzisz jak to wygląda. Pewnie… W obcych krainach ludzie mogą pokazywać cię palcami, różne baby będą pluć na twój widok, ale… to chyba jedyna szansa, żeby dostać się do tych obcych krain. Nie?

Włożyła Achai kubek z winem do ręki.

– Pij. Wiesz, jak to jest – roześmiała się nagle. – Ślepy nie zauważy, a głupi pomyśli, że tak ma być.

Achaja odstawiła pełny kubek. Wzięła ze stolika dzbanek i zaczęła pić, do końca, do dna.

– Masz rację – szepnęła, ocierając po chwili usta.

– Z czym?

– Że na świecie są wyłącznie albo ślepcy albo głupcy. Dobra. Zróbcie mi to!

Minn roześmiała się.

– Myślałam, że ciężej z tobą pójdzie. Myślałam, żeś głupia. Myliłam się – znowu zadzwoniła energicznie. – Mam tu jednego człowieka, który dobrze podrabia imperialne tatuaże. A i resztą potrafi się zająć.

Tym razem w drzwiach zamiast poprzedniej dziewczyny pojawił się lekko podpity mężczyzna z ciężką torbą pod pachą. Widocznie wszystko było już ustalone.

– Jestem Ley – przedstawił się i podszedł prosto do Achai. – No już, rozbieraj się.

– Musiałeś pić? – Minn gestem wskazała Achai, żeby wstała. – Jak coś spieprzysz…

– Wiesz, że nigdy nie pieprzę – roześmiał się, dopiero teraz zauważając dwuznaczność. – Nie o tym pieprzeniu mówiłem, które wy obie macie na myśli. Cha, cha…

– Nie bądź wulgarny. Nie jesteś klientem – Minn skinieniem głowy potwierdziła Achai, że ma się rozebrać.

Dziewczyna zsunęła swą suknię tak, że opadła na ziemię. Stanęła przed nimi naga, czując baczne spojrzenia obydwojga. Ley obchodził ją wokoło.

– Noooo… Ładna, zgrabna, z dużym biustem, przyjemną twarzą. Trochę za żylasta, fajne biodra, niesamowite nogi, a to co? – Schylił się, dotykając jej kostek. – Od kajdan… To się zrobi. Trochę, kurde chuda, musisz ją podtuczyć, na ile się da.

– Mało czasu – mruknęła Minn. – Ale zrobię, co będę mogła.

– No – Ley wyprostował się. – mamy dwa problemy – powiedział. – Na jeden poradzimy, na drugi nie.

– Mów.

– Ten znak na dupie. Nic nie poradzę, wypalone do mięśnia. Choć nawet ładna blizna w kształcie cesarskiej leliji… – klepnął Achaję w pośladek. – Teraz mała, będziesz miała lelije i na buzi, i na pupie, cha, cha…

– Zamknij się, moczymordo – warknęła Minn.

– Dobra, dobra. Druga sprawa to włosy. Krótkie na pół palca, ścinane nierówno czymś tępym. Istny kocmołuch.

– Peruka?

– Gdzieeeeee… Od razu pokapują. Trzeba będzie ogolić ją na zero. Te luksusowe dziewczyny nieraz tak robią, że niby taki smak… – wzruszył ramionami. – Dobra, siadaj – rozłożył narzędzia do tatuażu, które wyjął z torby, usiadł obok dziewczyny. Lekko rozciągnął skórę na jej lewej piersi. – No? Jaką prefekturę wpisujemy?

– Syrinx – odpowiedziała Minn. – Datę tak mniej więcej sprzed roku. Że niby świeża, ale już doświadczona.

Ley musiał być mistrzem w swoim zawodzie. Napis i data powstały błyskawicznie.

– Musiałem zrobić lekko nierówno – usprawiedliwiał się, zionąc alkoholem. – Leciuteńko. Bo wiesz, te patałachy z prefektury zawsze się spieszą. A ja muszę podrabiać ich niedoróbki. Szlag! Daj buźkę, mała. I nie bój nic, na twarzy będzie równo.

– Ty mi lepiej powiedz – wtrąciła Minn – z tym tyłkiem naprawdę nic się nie da?

– Nic! Tak jak i moje dzieło… Oba zostaną do końca życia.

– To jak ma się pieprzyć, nie pokazując tyłka?

Ledwie zauważalnie wzruszył ramionami skupiony przy robocie na twarzy dziewczyny.

– No… Wszystkie pozycje typu „na zwierzaczka” raczej odpadają.

– A jak klient będzie się upierał? Może przynajmniej zrób większą bliznę, albo zniekształć.

– No co ty? – na mgnienie oka oderwał wzrok od igły. – Mówiłem, wypalone do mięśnia, ale ładnie zrobione, widać, że nie masówka, musiał jakiś kowal skądś z okolicy jej wypalać. Stąd, z Syrinx, z dobrej dzielnicy.

104
{"b":"100632","o":1}