Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Adam

Nie rozumiem, o co chodzi. Kompletnie nie rozumiem, o co chodzi. Czy on zrywa ze mną? Kończy naszą znajomość w taki głupawy niedojrzały sposób? Co się dzieje? Przyglądam się po raz kolejny drobnym literkom, bez polskich znaków – naszego związku, przemyślenie…

Co ja mam zrobić? Co to znaczy? Nie, spokojnie, jeszcze raz, jeszcze raz muszę przeczytać, wtedy zrozumiem, o co chodzi.

Nie chce mieć ze mną nic wspólnego? Nad czym ja mam się zastanowić? Ja wiem, o co mi chodzi…

Ale przecież pisze o miłości…

Ula puka do drzwi balkonowych po dziesiątej. Tosia u ojca. Ciocia wyjechała tydzień temu, obiecując, że zaprosi Tosię do Anglii na wakacje. Jestem znowu sama jak palec. Sadzam Ule przed komputerem.

– Czytaj – mówię.

Ula przesuwa kursor po ekranie. A potem odwraca

się do mnie i mówi:

– Widzisz, a nie wierzyłaś wróżce…

Nie mów mi o wróżce, Ula! – Jestem zrozpaczona. – Tylko powiedz szczerze, co to znaczy?

Ula bierze mnie za rękę i głaszcze po dłoni. Milczy, a po chwili mówi:

– Judyta, przestań się oszukiwać… Przecież odpisujesz na takie listy… Odpisz sobie, czas spojrzeć prawdzie w oczy…

Odpisałam Adamowi krótko: Dobrze. Pozdrawiam J.

Nie odpisał.

Tym razem postąpię jak osoba dorosła, a nie jak nieszczęśliwa nastolatka. Miał prawo mnie prosić o wszystko, ja mogę odmówić lub się zgodzić. Jeśli uważa, że potrzebuje czasu, nie przyspieszę deszczu, dmuchając na chmury. Nic mi nie da wpadanie w rozpacz, histerię albo zasypywanie go pytaniami w rodzaju „dlaczego mi to robisz”. Nic. Tak bym odpowiedziała. Odpowiedziałabym Judycie właśnie tak:

Kochana Judyto,

może w Twoim związku nie wszystko układało się tak jak myślałaś? Może są sprawy, o których nie wiesz? Twój partner w dorosły sposób prosi Cię o czas, który dla niego wydaje się ważny. Uszanuj to, nie histeryzuj, nie pytaj, nie dręcz go swoją niepewnością. Trzy miesiące to nie wieczność. Jeśli traktujesz go jak osobę dorosłą – bądź cierpliwa.

Z poważaniem Judyta

Ula jest mądrą osobą, ale tendencyjnie zinterpretowała list od Niebieskiego. A ja wezmę się za siebie. Mam mnóstwo pracy i dziecko przed maturą. Mogę ten czas wykorzystać. Najlepiej dużo pracować, jak się dużo pracuje, jest mniej czasu na myślenie. A jak ja zaczynam myśleć, nie zawsze dochodzę do właściwych wniosków.

Dlaczego nie pisałam do niego częściej, tylko czekałam na listy? Może właśnie dlatego coś się stało, ale co? Nawet nie zdążyłam mu napisać, że jednak nie wyjechałam na Wigilię. Teraz już za późno. Właśnie dlatego nie lubię kłamać. Byle co urasta potem z niewiadomych powodów do monstrualnych rozmiarów. I co mam teraz zrobić? Może zadzwonię do niego?

Zadzwonić? Nie, przecież prosił.

Dlaczego jesteś tak bardzo daleko i nie mogę Ci wszystkiego wytłumaczyć, Adasiu Niebieski? Poszłam do Tosi zanieść jej mandarynki. Tosia leży zwinięta na tapczanie i się uczy! Wcale nie piłuje paznokci, więc naprawdę jestem zaniepokojona. Bałagan w pokoju ma taki, jak ja w czasie porządków.

Ciekawe, dlaczego mnie tak pilnuje. Listy Tego od Joli na podłodze.

Obiecałaś oddać – podnoszę listy, Tosia łaskawie wyciąga rękę po mandarynki.

Uczę się przecież. – Tosia uważa, że to wszystko tłumaczy.

OK – mówię.

Tosia patrzy na mnie, a potem mówi:

Wiesz, że tata mi powiedział, że dawno nie spędziliście tak miłego dnia na rozmowie, jak wtedy, kiedy kupowaliście mi prezent.

Jaki prezent? – nie bardzo wiem, o czym Tosia mówi.

No, na urodziny! – Tosia patrzy na mnie z wyrzutem.

Tosia, zlituj się, to było dwa miesiące temu – odwracam się, łapię po drodze dwie brudne szklanki.

Tata powiedział, że wspaniale się znasz na przenoszeniu basów i falach dźwiękowych, możliwościach sprzętu, obwodach oraz pasmach! – krzyczy za mną Tosia.

Ciekawe, czemu Ten od Joli robi dziecku wodę z mózgu? Nie rozwiewałam jej złudzeń, ale wyciągnęłam wniosek – rozmowa dla mężczyzny wtedy jest udana, kiedy kobieta nie słucha, a przytakuje. Wolałabym, żeby za dużo o mnie nie rozmawiali.

Jeśli tego nie rozumie, po maturze czeka nas chyba poważna rozmowa. Teraz nie będę jedynego urodzonego w bólach dziecka denerwować.

Co jadłam dwadzieścia lat temu???

– Jeżeli chodzi o biżuterię, nie jestem wymagająca – Renka pokazuje pierścionek, który kupił jej mąż, oglądam z podziwem, ładny, naprawdę ładny. – Nie jestem zachłanna. Brylanty nie są ani kolorowe, ani krzykliwe, ani duże, a naprawdę sprawiają frajdę.

Siedzimy u Renki w kuchni, Ula, Renka i ja, pierwszy raz od niepamiętnych czasów. Rano padał śnieg, teraz temperatura spada z minuty na minutę. Renka bardzo przytyła, bardzo wyraźnie widać, że jest w ciąży, siedzi z założonymi na brzuchu rękami. Zauważyłam, że wszystkie kobiety w ciąży tak siedzą, jakby chciały ochronić swoje dziecko.

– A tobie Adam dał pierścionek?

Jednak mam intuicję, wcale nie chciałam dzisiaj wychodzić z domu, jest mróz, jest mi źle, ale Renka prosiła, żebyśmy wpadły, bo jest sama, a Ula, która ma dobre serce z natury, nie potrafiła odmówić Rence, ale sama też nie chciała iść, a ja nie potrafiłam odmówić Uli.

Nie – mówię i dodaję po chwili zupełnie nie potrzebnie: – Jeszcze nie.

No co ty, Renka – Ula czuje, że jest mi przykro i stara się jak zwykle załagodzić sytuację – a po co Jutce pierścionek?

No to oświadczył się czy nie? – pyta Renka. – Jak się oświadczył, to powinien ci dać pierścionek.

To przesąd – mówię. – Wcale nie chciałam pierścionka. Nie mamy forsy.

A mój mąż… – mówi Renka i mam ochotę się wyłączyć, właściwie wyłączam się, znam to wszystko na pamięć.

Jej mąż o nią dba, jej mąż jej kupuje wszystko, na co ma ochotę, jej mąż jest wspaniały, jej mąż wybudował duży dom z jacuzzi, jej mąż… A Adam będzie się zastanawiał, czego chce.

…i dlatego uważani, że mężczyzna powinien obdarowywać kobietę – kończy Renka, ale nie słuchałam, więc mnie nie zdenerwowała.

Twój mąż miesięcznie zarabia tyle co Krzysiek i Adam razem przez pół roku – mówi Ula. – O tym pomyśl.

O rany, dziewczynki, nie chciałam was urazić, chciałam tylko powiedzieć, że naprawdę jeśli się nie da pierścionka, nawet byle jakiego, to nie wróży szczęścia… – Renka pochyla się do przodu, jest zmartwiona. – Tylko dlatego uważam, że Adaś powinien Judycie dać pierścionek. Judyta, powiedz, czy ja wam dobrze nie życzę? – Renka ma łzy w oczach. – Przecież ja wam naprawdę dobrze życzę…

Jestem zmęczona, jestem zgnębiona i zmęczona codziennymi dojazdami kolejką do pracy, jestem zmęczona zimą, jestem zmęczona tęsknieniem za Adaśkiem, samochód się zepsuł na amen, muszę go naprawić przed kwietniem, jestem zmęczona nieuctwem Tosi, która znowu głównie zajmuje się Jakubem, i już nie stara się imponować mu swoją wiedzą, tylko aż strach pomyśleć czym, i najchętniej zakopałabym się w swoją pościel, włączyła telewizor, zjadła jakąś pyszną kanapeczkę i zasnęła na resztę zimy.

Azor wchodzi do kuchni, a ja natychmiast sięgam po sok. Bo Renka od czasu, kiedy jest w ciąży, częstuje nas tylko sokiem. A ja bym tak chętnie się napiła dzisiaj! Przyzwyczaiłam się do Azora, tak samo jak do tekstów Renki, ale za każdym razem, kiedy do mnie podchodzi, cierpnie mi skóra. Niechby tak sobie raz podszedł do Uli, która się go w ogóle nie boi! Ale nie, ten cholerny rottweiler uważa, że ja się z nim zaprzyjaźnię. Po moim trupie!

Azor kładzie mi łeb na kolanie, nie ruszam się, a potem delikatnie opuszczam dłoń na ten łeb. Może mnie jeszcze dzisiaj nie zeżre?

– Dlaczego wy dla mnie takie jesteście? – Renka ma łzy w oczach. – Przecież ja chcę dobrze…

Ula patrzy na mnie porozumiewawczo, wzdycham, wiemy, wiemy, kobieta w ciąży wrażliwą kobietą jest jak cholera. I rozdrażnioną kobietą jest też.

– Wiem – dotykam ramienia Renki – przecież wiem…

Wchodzi mąż Renki, obrzuca nas niechętnym spojrzeniem i rzuca się całować żonę.

41
{"b":"100580","o":1}