Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Tekst oddałam, w redakcji trochę luzu, właśnie zszedł nowy numer, więc oddaliłam się dostojnie, nikomu się nie tłumacząc, na spotkanie z byłym mężem.

Eksio był bardzo podniecony, że no wiesz, nasza córka, dorosła, kto by pomyślał, że to tak szybko…

Ja, ja bym pomyślała, szczególnie, baranie, że cię w ogóle nie obchodziła.

A teraz może byśmy zrobili jej przyjemność i ona by się tak cieszyła, bo to takie ważne, żeby rodzice jednak byli razem i nie hodowali w sobie pretensji…

W życiu bym sobie niczego do ciebie nie hodowała w tej chwili. Nawet pretensji.

I co ja myślę o zakresie tego sprzętu.

Nic. Wszelkie zakresy wszelkich urządzeń są mi obce, ty baranie. Ma być ładny.

Ach, bo wy kobiety szukacie błyszczących i ładnych, a tymczasem rozdzielność basów, które niosą, albo i nie niosą, jest istotna dla słuchania muzyki…

Uszy są istotne, ty głuchy baranie.

A czy pamiętam, jak mała Tosia rozłożyła mu radio? Ach, jakie to było urocze dziecko.

Pamiętam. Awanturę z trzaskaniem drzwiami i z retorycznym pytaniem, czy ktoś ją wychowuje.

Ja, ja ją wychowywałam. Szkoda, że nie nauczyłam jej, jak rozłożyć wszelkie inne twoje sprzęty, baranie, samochód, telewizor, magnetyczny notes, gdzie figurowała Jola… Tfu, co też ja plotę. Nie, nie żałuję.

Uśmiecham się grzecznie i miło, bo co mi tam. Gdyby ze mną był Adaś, poszalelibyśmy… Obejrzelibyśmy przy okazji zmywarkę – kupimy, jak wróci. I Adaś by szybko coś wybrał, zna się najlepiej na świecie na sprzęcie grającym. A przynajmniej u nas na wsi. I nie musi o tym dyskutować.

Ale pasmo przenoszenia i zakres, bo wie pan, my z żoną na osiemnaste urodziny córki, pan rozumie…

Z byłą żoną, na szczęście, baranie.

Uśmiecham się milutko. Eksio przegląda wieże ze znawstwem, a ja sobie myślę, że słusznie ktoś zauważył, że mężczyzna lubi zabawki. Pokaż mu tylko coś, co błyska, świeci, gra, jest małe i potrzebuje co najmniej dwustu dwudziestu woltów lub paru baterii, a nie przejdzie spokojnie. Patrzę, jak w Eksiu włącza się paw. Jak mu się ogon stroszy, jak plecy prostują, jak chce zadziwić sprzedawcę znajomością przedmiotu, jak mam się zachwycić, że on zadziwił.

I myślę o Adasiu.

Nie jestem depresyjna

Dwa razy dzisiaj Telekomunikacja Polska w niezmierzonej swojej łaskawości połączyła mnie z moją skrzynką pocztową. Pusto. Nic, żadnej odpowiedzi. Nie lubię e – maili. Na list to by sobie człowiek czekał spokojnie tydzień albo dwa, a tak zaglądam codziennie, jakby to był obowiązek codziennie pisać. Ale przykro mi jest całkiem bezsensownie przez ten komputer. Kiedy przyszła Ula, postawiłam na stole herbatę i jęknęłam:

Jesień jest stanowczo za długa.

To świetnie – powiedziała Ula. – Może będzie też długie lato.

Leje! – przypomniałam jej. O szyby ciął deszcz, aż dudniło.

– Bardzo dobrze. Ziemia jest sucha. Zamilkłam. W domu było wilgotno i zimno. O tej porze roku wydało mi się to bardzo niesprawiedliwe. W mieście zmokłam, a w pociągu stałam. Kamila się rozwodzi, a Aneta była w Kołobrzegu i przeżyła gehennę podróży. Życie było doprawdy bezlitosne.

Jestem zmęczona. Pranie nie schnie. Muszę jechać z Tosią do ortodonty, a nie mam samochodu, muszę wymienić prawo jazdy, a mam tylko jedno zdjęcie, które mi zostało po zrobieniu paszportu – marudziłam w najlepsze i robiło mi się coraz lepiej.

To świetnie! – ucieszyła się Ula. – Pojedziemy razem. Podwiozę cię. Zresztą na tym zdjęciu, które masz, wyglądasz okropnie.

Wzięłam zdjęcie do ręki. Okropnie? Owszem, ucho na wierzchu nie jest szczytem porządnej stylizacji, ale zaraz okropnie?

Widzisz, jak to dobrze, że się musisz sfotografować? Nareszcie będziesz wyglądać jak człowiek. – Ula odłożyła moje całkiem nie najgorsze zdjęcie i łyknęła herbaty.

No wiesz co… – poczułam się urażona.

Co? – Ula uśmiechnęła się do mnie. – Fajna pogoda na damskie pogaduszki, nie? Pada, nareszcie pada, świat się wtedy robi taki przytulny, prawda?

Nie, nieprawda. Koty weszły przez okno w sypialni i zostawiły błoto na biurku oraz poduszce. Cały dzień spędziłam w mieście. Czekałam na przystankach i mokłam. I ten rozwód Kamili! Ilekroć ktoś się rozwodzi, robi mi się jeszcze smutniej. Świat sprzysiągł się przeciwko mnie, a również i Ula.

– Zobacz, co mi zrobiły te koty – pociągnęłam Ule do sypialni. Ciemne ślady łapek zdobiły nie tylko poduszkę i biurko, ale i półkę z książkami, czego wcześniej nie zauważyłam.

– O, to znaczy, że oba wróciły do domu! Nie musisz się martwić!

Milczałam. Rzeczywiście, oba były w domu. Poprzedniej nocy nie wrócił Zaraz i nie mogłam zasnąć. Dzisiaj będę mogła.

Opowiedz po prostu, co się stało? – zaproponowała Ula.

Widziałam się z Kamilą – powiedziałam niepewnie, bo właściwie Kamila nie prosiła mnie, żebym od razu wszystko mówiła Uli.

Ojej – Ula roześmiała się – to cudownie! Co u niej?

Fatalnie – zebrałam się na odwagę.

Chora? – zmartwiła się Ula.

– Nie… Rozwodzą się… – Siadłam ciężko przy stole i zapatrzyłam się na ogród.

Och, to fatalnie – Ula zmarszczyła brwi.

Fatalnie to nie… – westchnęłam – Myślę, że to dobrze.

Przecież ten jej mąż… – Ula nieco się zająknęła. – On przecież…

– Miał inną – dodałam uprzejmie. – No właśnie!

– Miał inną! – krzyknęłam rozpaczliwie. – Więc chyba dobrze, że się rozstają i ona już nie będzie cierpieć tych jego zdrad, prawda?

Z tego punktu widzenia, oczywiście, że dobrze. Ale czy nie mogliby się kochać do końca życia i żyć szczęśliwie?

Oj Ula, jaki to związek, jak się ludzie zdradzają… No i Aneta była w Kołobrzegu… – powiedziałam cicho.

Nie martw się, ty też przecież pojedziesz na urlop.

Nie martwię się tym, że ona była, a nie ja – oburzyłam się.

Nie możesz się ucieszyć, że twoja koleżanka odpoczęła?

Jaka ta Ula jest!

Aneta boi się jeździć pociągami, bo w pociągach kradną. Napadają. Gaz usypiający. Itd. Aneta ogląda dzienniki, więc wszystko wie. Zdecydowała się pojechać na wczasy odchudzające i pojechała. Była sama z jedna panią w wagonie. Konduktor powiedział, żeby się przesiadły bliżej warsu, bo znaleziono kogoś pociętego w ubikacji pociągu relacji Chorzów – Warszawa. To się przesiadły. Przed Gdańskiem przyszedł i powiedział, żeby uważały, bo zbliżają się do Trójmiasta. Przed Słupskiem przyszedł i powiedział, żeby nie leżały, bo mogą się obudzić bez butów. Siedział z nimi do samego Kołobrzegu! Aneta jest wykończona! W ogóle nie wypoczęła, tylko cały tydzień się martwiła, jak będzie wracać!

– Aneta to ta ładna blondynka z tym jamnikiem ostrowłosym? – pyta Ula i uśmiecha się.

Za grosz w niej empatii. A świat jest taki straszny. Czyha na niewinnych ludzi.

– Owszem – burczę i wiem, że nie powinnam Uli już nic mówić.

– No to nic dziwnego, że konduktor próbował…

On je chronił! Wyobrażasz sobie, co się dzieje, jeśli konduktor siedzi z dwoma kobietami w przedziale, bo mogą przyjść jakieś zbiry?

Uspokój się – powiedziała Ula. – Jakie zbiry? Aneta zawsze podobała się facetom. I pewno spodobała się konduktorowi. Nic dziwnego, że próbował ją podrywać. A jaki mężczyzna się najbardziej podoba? Taki, co nas obroni, ty głuptasie!

Teraz przypomniałam sobie szczegóły. Aneta głównie mówiła o tym konduktorze. Wspaniałym. Studiuje zarządzanie. Ma trzydzieści lat. Pracuje, bo inaczej nie opłaciłby studiów. O mój aż ty naiwności! I dała mu numer telefonu, bo taki fajny facet! A ja tu siedzę i zamartwiam się nieprzyjaznym światem!

Zdenerwowałam się. Ula wpatrywała się we mnie z uśmiechem. Może nawet lekko pobłażliwym.

Spojrzałam na ogród. Pięknie lało. Strumienie spadały na ziemię równo. Zapowiadała się trzydniówka, niebo było zaciągnięte po horyzont. Powinnam włączyć dodatkowo elektryczny kaloryfer w łazience, bo mi pranie zgnije. Jutro nie jadę do Warszawy, a w domu jest przytulnie, kiedy tak leje i leje. Spojrzałam na odłożone zdjęcie. Rzeczywiście fatalne.

22
{"b":"100580","o":1}