Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Panie Czesiu, oni nie przyjechali pana straszyć – mówi Ula, a ja zamieram w podziwie dla jej talentów konwersacyjnych. – Oni przyjechali panu pomóc…

Aaaaa – mówi pan Czesiu i jest tak samo zdziwiony – a w cym?

Nie wiem. – Ula wzrusza ramionami. – Ale skoro się zatrzymali u pana?

Pan Czesio patrzy z uwagą na Ule, potem na mnie, potem drapie się w głowę, kłania się i wraca do domu przez pole pana Marciniaka, pod las. Idzie zgarbiony, zamyślony. Ula zdejmuje z Maszy smycz, Masza rzuca się w kierunku Borysa, Borys rzuca się w kierunku świeżo posadzonych tawuł, które właśnie przed zimą mają zapuścić korzenie i już na wiosnę zakwitnąć.

– Borys!!! – wrzeszczę na całe gardło, ale oczywiście Borys wszystko ma gdzieś, oprócz Maszy, która prowokuje go do biegu na przełaj, to jest przez mój ogródek kwiatowy.

– Masza! – drze się Ula, ale oczywiście Masza ma to gdzieś, skoro Borys goni za nią, zatacza koła i, doprawdy, moje białe astry, które po raz pierwszy w tym roku zechciały się przedrzeć przez zatrutą glebę, nie wytrzymaj ą tego tętentu ośmiu łap.

Ula łapie Maszę i przegania ją na własne podwórko

– Teraz oba psy stoją przy siatkach, jeden z jednej, drugi z drugiej strony, i machają ogonami, to znaczy Masza macha brakiem ogona, a Borys swoim czarnym, grubym.

Ula patrzy na mnie wyczekująco.

– Wejdziesz na herbatkę?

Dlaczego mam nie wejść? Przy herbatce roztaczam przed Ula wizję świetlanej przyszłości z Adasiem. Właściwie już bym chciała, żeby pojechał, bo im prędzej pojedzie, tym szybciej wróci. Nieostrożnie mówię to Uli.

Ula się zdenerwowała i powiedziała, że jedno wyklucza drugie.

– Ty się zastanów, czego chcesz, bo albo świetlana, albo z mężczyzną – powiedziała Ula i strzepnęła Oj ej a na dywan.

Ojej miauknął zdziwiony, bo przecież u Uli koty nie wchodzą na stół, a on jak zwykle leżał sobie wygodnie na fotelu, udając szarą puchatą poduszkę, i nigdy dotąd Uli to nie przeszkadzało.

Domyśliłam się szybko, że Ula jest czegoś zła, ale na pytanie, co się stało, podniosła się i powiedziała:

– A co się miało stać? Nic się przecież nigdy nie dzieje. Nikogo nie obchodzi, że na świecie giną ludzie, wybuchają wulkany i wojny, pociągi w Indiach staczają się w przepaście! Więc nie pytaj mnie, co się dzieje, doprawdy nic się nie dzieje! Ale skoro chcesz ryzykować i uważasz, po swoich doświadczeniach, że czeka cię świetlana przyszłość, to proszę bardzo!

Natychmiast wywnioskowałam, że Ula nie tylko oglądała jakiś dziennik telewizyjny, ale również pokłóciła się z Krzysiem. Ale również prawie natychmiast pomyślałam, że to brzydko przypierać przyjaciółkę do ściany, kiedy nie chce o czymś mówić. Więc milczałam. A potem Ula, patrząc na mnie bardzo uważnie, powiedziała:

– Byłam u wróżki.

O mały włos zakrztusiłabym się na śmierć. Rozumiem feng shui, wierzę, że zielone drzwi wejściowe odpychają nieszczęścia od domu, i w dzwoneczki na klamce, i w pieniążki chińskie, koniecznie trzy i koniecznie w czerwonym portfelu, wierzę w dwie zakonnice, które przynoszą szczęście, i w tęczę, szczególnie jeśli podwójna, ale wróżka? Po co Uli wróżka? Po co te zabobony? Czyżby między nią a Krzysiem było aż tak niedobrze?

– Tak właśnie – powtórzyła Ula bojowo. – Byłam u wróżki.

– No i co ci powiedziała? – przełknęłam ślinę i zdanie pytające już mi wyszło gładko.

Na pewno nie chcesz wiedzieć – powiedziała Ula.

Jeśli chcesz mi powiedzieć, to chcę – powiedziałam.

– Nie chcesz – stwierdziła Ula.

Tu się chciałam trochę obruszyć, bo nic mi tak źle nie robi, jak świadomość, że ktoś wie lepiej ode mnie. co ja chcę, czy mi jest zimno, czy za ciepło, i co czuję, Prawdę powiedziawszy, doprowadza mnie to do szału. Szał zdusiłam w zarodku i postanowiłam pozostać obojętna.

– To nie mów – powiedziałam i z miejsca zaczęła mnie zżerać ciekawość.

Co taka wróżka może powiedzieć i z czego ona Uli wróżyła? Z kart? Z kuli szklanej? Tarot? Fusy? Linie na ręce? Czy tylko data z godziną urodzenia? Prawdziwa wróżka czy oszukana? Wróżka rodzaju męskiego czy żeńskiego? No i dlaczego Ula poszła do wróżki? I czego się dowiedziała, na miłość boską? I przede wszystkim, dlaczego Ula mi nie chce powiedzieć? Może się zakochała? Gdybym ja poszła do wróżki, to co innego. Ja poszłabym po prostu dowiedzieć się paru rzeczy, ostatecznie Adam wyjeżdża i mogę być zaniepokojona, chociaż oczywiście nie jestem. Ale Ula?

I tu ogarnęło mnie uczucie przykrości. Dlaczego Ula nie wzięła mnie ze sobą i takie ważne rzeczy robi w tajemnicy przede mną? Oczywiście, ja bym nigdy do wróżki nie poszła, bo po co. Chyba żeby Uli zależało, żeby jej ktoś towarzyszył. Może z ciekawości, żeby zobaczyć, jak to jest. Ale nigdy bym się nie spodziewała po Uli, że mnie nie weźmie.

Uznaję za stosowne nie wypytywać o nic więcej. To najbardziej ją ukarze.

Wypiłyśmy herbatę i poszłam przez nieskoszony trawnik do domu.

Świat jest dziwnie skonstruowany. Ula tak dobrze daje sobie radę z pojazdami kosmicznymi, dziećmi i mną, ale jeśli chodzi o samą siebie… ufff.

Niebieski bez spodni

Dom jest przewrócony do góry nogami. Adam nie może znaleźć swoich czarnych sztruksów, bez których, o czym mnie zawiadomił, pstrykając pilotem – nigdzie się nie ruszy. Nie wiem, dlaczego sztruksowe spodnie mają być ważniejsze od naprawienia klamki, która wypada, ilekroć zapomnimy, że należy ją lekko unieść do góry i przytrzymać. Właśnie mi wypadła, kiedy otwierałam drzwi. Miałam klucze i Adam był w domu, ale co by było, gdyby Adama nie było, a ja nie miałabym kluczy? Już nigdy nikt by się nie dostał do środka. Adaś klamkę byle jak wsadził z powrotem do zamka i powiedział, że naprawi przy okazji, bo teraz nie może znaleźć spodni.

Postanowieniem komisji na przesłuchanie zostanie powtórnie wezwana… – płynęło pogodnie z telewizora.

Nie masz w szafie? – spytałam i usiadłam przy stole.

– Nie ma nigdzie.

Może zostawiłeś w radiu? – próbowałam być po mocna i wzięłam do ręki skrypt jutrzejszego spotkania w redakcji. Muszę zrobić plan, bo Naczelny zrzuci mnie z tego stołka szybciej niż myślę.

Nie zostawiłem w radiu. Chyba bym pamiętał, gdybym paradował w gaciach przez miasto – powie dział mój przyszły mąż, wciąż z pilotem w dłoni.

Chuligańskie wybryki na boisku spotkały się ze sprzeciwem zarówno trenera drużyny jak i konfederacji piłkarskiej…

– A może są u Tosi?

Moje spodnie? – zdziwił się Adam. – Przecież ona nie chodzi w sztruksach.

Nie chodzi, bo są za duże – przytaknęłam i skreśliłam wyjazd w sprawie morderstwa we wsi Bolimowo Suche. Nie będziemy pisać o morderstwach.

Kocham cię i zawsze cię będę kochała, pamiętaj o tym – jęknęło z telewizora i ciemna dziewczyna osunęła się na podłogę. – Należy spodziewać się niżu znad Europy Wschodniej, którego szeroki front już jutro…

Adam! – zdenerwowałam się – nie mogę pracować!

Nie mam spodni, nie mogę znaleźć opracowania Herlingera, które jest mi potrzebne na jutro rano, zepsuła się skrzynia biegów, ten samochód się do niczego nie nadaje…

Nie umieraj, nie opuszczę cię nigdy, proszę, nie umieraj – zajęczało z telewizora.

– W tej telewizji nic nie ma, tylko jakieś idiotyzmy… Nie widziałaś moich czarnych sztruksów? Odsunęłam krzesło z niechęcią. Kobieta w lekkiej depresji jest niczym w porównaniu z mężczyzną, który gdzieś zapodział portki, zniszczył sobie skrzynię biegów oraz nie może znaleźć opracowania czegoś tam. No ale cóż, nie zapomniałam, że go kocham. Weszłam do naszego pokoju i rozbebeszyłam szafę. Wiertarka jak zwykle leżała na samym dole, pod ubraniami, jakbym na nią polowała całe dnie i noce.

Adam, prosiłam cię, żebyś narzędzia trzymał w kuchni! – krzyknęłam w pusty pokój.

Nie będziemy tolerować podobnej ignorancji – doszło mnie z pokoju głosem premiera.

Wyjęłam wiertarkę, poskładałam swetry, odłożyłam te, w których Adam wygląda ślicznie, potem je głęboko schowałam – po co mu wyglądać ślicznie w tej Ameryce cholernej, potem wyjęłam, przecież nie jestem jakąś ciemną babą, która nie ma zaufania do swojego mężczyzny, potem wszystkie je pieczołowicie odłożyłam na półkę, niech sobie sam wybiera, może te śliczne zostawi, nie będę się wtrącać, jak ma chodzić ubrany. Spodni sztruksowych nie było. Zajrzałam do tapczanu, zdjęłam pościel, skoro i tak jest bałagan w domu, to przynajmniej pranie zrobię, przeszłam do łazienki. Przeszukałam kosz z brudami, wrzuciłam białe do pralki, przetarłam lustro, umyłam umywalkę i wannę. Spodni nie było. Przeszłam się do Tosi, przegrzebałam jej szafę, ale tak, żeby się nie zorientowała, wyjęłam zza jej łóżka jedenaście sczerniałych ogryzków jabłek i wycofałam się na dół. Spodni nie było.

11
{"b":"100580","o":1}