Литмир - Электронная Библиотека
A
A

No coś podobnego!

U Mojej Mamy w łazience woda po goleniu Mojego Ojca. Jak weszłam drugi raz, już jej nie było. Nie skomentowałam, ale coś wisi w powietrzu. Rozumiem teraz, że nie chodziło im wszystkim o mnie i o Eksia, tylko o moich rodziców. Pobyt cioci jednak odcisnął niezatarte piętno na naszej rodzinie! Odwaliła kawał dobrej roboty. Ale numer! A jednak są na świecie rzeczy, o których się filozofom nie śniło!

I rzeczywiście, przeczucie mnie nie myliło. W przeddzień Nowego Roku zadzwoniła Moja Mama. – Chciałam cię uprzedzić, moje dziecko – powiedziała – bo tak jakoś reagujesz ostatnio dziwnie, że być może ojciec spędzi u mnie parę dni, bo chce odnowić mieszkanie. Żebyś nie była zdziwiona, jak odbierze u mnie telefon albo jak wpadniesz. Pa.

Następnie zadzwonił do mnie Mój Ojciec.

– Córeczko, chciałem ci powiedzieć, jakbyś dzwoniła, że będę parę dni u twojej matki, bo u mnie wieje od okien i trudno wytrzymać.

Zadzwoniłam do Mojej Mamy i powiedziałam, że podobno u ojca wieje, a nie że będzie odnawiał…

– Właśnie dlatego będzie – powiedziała Moja Mama obrażonym tonem. – Chyba nie posądzasz mnie o kłamstwo, prawda? Może się u mnie zatrzymać, nie muszę ci się z tego tłumaczyć, prawda?

Roześmiałam się w duchu i szybko zadzwoniłam do Mojego Ojca.

Mama mówi, że jednak będziesz odnawiał… – Z przyjemnością słuchałam ciszy po drugiej stronie słuchawki.

No wiesz… tak mówi? Właściwie nawet myślałem o tym… – plątał się Mój Ojciec.

Tatusiu, o co chodzi?

Ale nie mów matce, że ci powiedziałem – jęknął ojciec. – Wiesz, jaka ona jest. Właściwie utrzymanie dwóch mieszkań drogo wychodzi i tak myślimy… – Mój Ojciec jąkał się jak nigdy w życiu.

Na twoim miejscu – powiedziałam poważnie i z satysfakcją – zastanowiłabym się, czy nie zamieszkać z matką na stałe, nie tylko dlatego, że będziesz malował!

Ależ ja nie zamierzam wcale malować! – wyrwało się Mojemu Ojcu.

Ale, oczywiście, zrobisz, jak uważasz… – dokończyłam z jeszcze większą satysfakcją i odłożyłam słuchawkę.

„No, no, no. Co to się na tym świecie wyrabia! W te pędy pobiegłam do Uli i podzieliłam się z nią tą dobrą nowiną. Ula mnie uściskała i również się ucieszyła.

Jak to dobrze, że można do siebie wrócić, prawda? _ pocałowała mnie w policzek.

No jasne! – krzyknęłam radośnie.

Nic lepszego nie mogło mi się przytrafić! Adasiu, mam rodziców!

Okazało się, że w czasie mojego pobytu w Kalinicach przenocował u mnie Eksio, ponieważ Tosia nie mogła do niego pojechać, a on z kolei nie chciał tak jeździć i jeździć, i chyba mi to nie przeszkadza…

Dostałam szału. Krzyczałam w telefon jak za dawnych dobrych lat, Eksio próbował mi coś powiedzieć, ale darłam się na niego, żeby nie śmiał, że to mój dom, że ja go nie zapraszałam itd., itd.

– Nic się nie zmieniłaś – powiedział na końcu rozmowy i trzasnął słuchawką. Mam nadzieję!

Niestety, czekała mnie również przykra rozmowa z Tosią. Usłyszałam, że nie liczę się z jej uczuciami, że obrażam jej ojca, że nigdy jej nie kochałam, że zawsze wszystko było ważniejsze niż ona oraz że chce umrzeć. Nie wiem, jak mądra matka nie poddaje się manipulacjom dziecka. Nie wiem, jak one to robią, bo mnie było przykro, a jednocześnie żal mi ściskał serce. Wyszłam od niej z pokoju wściekła i smutna zarazem. Ale przecież to ja jestem dorosła, nie ona. Wolałabym, żeby było odwrotnie. Tosia płakała, słyszałam, ale nie powinna bez uprzedzenia zapraszać Eksia. Wigilia wystarczyła. Może wtedy nie dość mocno wyraziłam swoje zdanie? I oto skutki. Tym razem muszę zadbać o siebie. Jest biedna, owszem, lepiej mieć dobrą rodzinę niż być dzieckiem rozwiedzionych rodziców, bez wątpienia. Ale chyba lepiej być dzieckiem rozwiedzionych rodziców niż żyć w fatalnej rodzinie? Poza tym przecież nie było nawet takiej możliwości! On zdecydował, a ja teraz ponoszę konsekwencje!

Kobieta ma zawsze gorzej.

– Mężczyźni tacy są – powiedziała Moja Matka – a rolą kobiety jest przymykać oczy na różne rzeczy.

– Mężczyźni są różni – powiedział Mój Ojciec, który zabrał Matce słuchawkę – więc nie słuchaj matki.

– Tosia potrzebuje ojca – rozczuliła się Moja Matka.

– Ja też! – krzyknęłam.

– Jestem – powiedział Mój Ojciec.

– Czyja Tosi utrudniam kontakty z ojcem? – spyta łam retorycznie.

– Wiesz, że nie o to chodzi – powiedziała Moja Matka.

Od czasu, kiedy mieszkają razem, dużo trudniej rozmawia mi się z nimi przez telefon. Nie wiem, kto jest po drugiej stronie słuchawki i do kogo mówię, a kto nadstawia ucha.

Kochasz? Nie!

Wpadłam do redakcji. Karna ściska mnie znacząco za łokieć, kiedy staję przy jej biurku i przeglądam pocztę.

– Chodź na papierosa – mówi cicho.

Od czasu, kiedy Naczelny rzucił palenie, nie można palić normalnie, tak jak kiedyś, tylko palacze ukrywają się w schowku pod schodami. Czasem nawet z Naczelnym, który zapomina, że rzucił palenie. Karna nerwowo przypala papierosa, a ja myślę sobie, że właściwie mogę spokojnie zapalić, choć rzuciłam palenie dzięki Adasiowi. Wprawdzie był to sprzyjający rzuceniu okres w moim życiu. Nie zapaliłabym, gdybym miała narzeczonego na miejscu, a nie w Ameryce. Najchętniej piszącego narzeczonego. Stop. Miałam o tym nie myśleć…

– Szykują się zmiany – szepcze Karna, rozglądając się dookoła, choć schowek pod schodami składa się tylko z mopa i nas.

Jakie zmiany? – zniżam również głos.

„No wiesz, na górze – mówi Karna.

Podnoszę wzrok, jakby spod tych schodów spaść miały zmiany.

– Tam? – Pokazuję oczami, ale na szczęście żadna z nas nie jest mężczyzną, więc rozumiemy się bez zbędnych wyjaśnień.

Tak. Dyrektor wydawniczy wprowadza nowego dyrektora do zmian programowych. Kochasz?

Kocham – potwierdzam bezmyślnie, bo przecież o Adasiu myślę.

– Nie kocham, tylko Kochasz!

– No jasne. Bardzo. Od kiedy wyjechał, nic nie jest tak, jak było… Nawet Borys jest smutny…

Judyta! Mówię o nowym dyrektorze programowym! Arturze Kochaszu!

Aaaa – przytomnieję – tak, pamiętam.

Jeszcze go nie poznałaś – szepcze Karna – ale Anka, z działu urody, już go poznała…

Ja nie jestem w dziale urody. – Niestety, myślę sobie. Anka ma dwadzieścia trzy lata, studiuje, pracuje, wynajmuje mieszkanie i jest urodziwa nade wszystko.

Ance już zwalił rubrykę! Uważaj na niego! Naczelny jest na zwolnieniu, to też dobrze nie wróży!

Na jakim zwolnieniu – przerażam się na chwilę. – To nie widział tekstu? Przecież już jest po łamaniu!

Złamany bez Naczelnego. – Kama zaciska zęby i gasi papierosa. – Właśnie to ci chciałam powiedzieć.

– Już jest na kolumnach? – upewniam się.

– Niestety jest – mówi Karna i patrzy na mnie współczująco.

Wiem, o co jej chodzi, jest zazdrosna, ot co. Będzie siedziała tylko w dziale listów do końca życia, a mój fantastyczny tekst po prostu ją drażni i tyle.

Mogę zobaczyć?

Powinnaś.

Kiedy biorę do ręki szpalty, nie tylko nie wierzę żadnemu mężczyźnie, ale również własnym oczom.

Chwytam szpalty i biegnę do p.o. Kochasza. P.o. Kochasz na mój widok przywdziewa uśmiech.

– Nieźle, pani Judyto, nieźle…

Proszę pana! Co to za tekst? To nie jest mój tekst!

Proszę pani – w jego wykonaniu brzmi to,,prooo – osze paaaani”. Rozkłada gestem bezbronności ręce i zaprasza mnie, żebym usiadła. – Porozmawiajmy spokojnie…

Kładę na biurko tekst, zakładam nogę na nogę, potem spuszczam, potem zakładam znowu. Jestem odprężona, jestem odprężona – powtarzam w duchu – wszystko jest w porządku, a ja jestem odprężona.

– Kto jak kto, ale ja panią rozumiem – Kochasz nachyla się nad tekstem i puka swoim wypielęgnowanym paznokciem w szpalty – ale zanim pani będzie miała do mnie pretensję, zanim – urywa teatralnie – proszę mi spojrzeć prosto w oczy i powiedzieć z całą pewnością, że nie miałem racji! Bo ja wyjątkowo pani wytłumaczę…

44
{"b":"100580","o":1}