Szły wąskimi ścieżynami wśród skał, wydeptanymi twardymi kopytkami kozic. W jednym ze strumieni obmyły się z przyjemnością i napiły czystej, kryształowej wody.
– Widzę już twoją Siostrę – powiedziała Dziewczynka, wskazując ciemną postać, spoczywającą na wielkim, białym głazie u podnóża największego z wysokich skalistych szczytów górskich.
– Tak, to ona – odparła Czarownica i coś na kształt wzruszenia zadrżało w jej chłodnym na ogół głosie. Ale bystry zazwyczaj słuch Dziewczynki nie wyłowił tego nowego odcienia. Cała była przepełniona jedynie ciekawością, jaka też jest jej trzecia z rzędu Opiekunka.
– Witajcie – powiedziała spokojnie Czarownica Trzecia i wstała ze swego głazu. – Jesteście dokładnie z pierwszymi promieniami słońca. Czyżby nie nękały was żadne złe przygody, a wszystko sprzyjało tej wędrówce?
– Przygody były w istocie rzeczy drobne – rzekła niedbale Czarownica Druga. – Nie musiałam wykorzystać więcej niż tylko dwie z przysługujących nam trzech sztuk magicznych we własnej obronie. Czy na wszelki wypadek ofiarować ci tę zbywającą?
Czarownica Trzecia zmarszczyła gęste, ciemne brwi:
– Sama nie wiem, co zrobić… Jednak nie, nie wezmę ci twej ostatniej sztuki, bo chciałabym cię jeszcze zobaczyć, gdy przyjdzie Czas. Zatem pozostaw ją sobie. Więc to jest ona?
– tu obrzuciła bystrym spojrzeniem małą towarzyszkę swej Siostry, tak jakby wcześniej nie poświęciła jej żadnej uwagi.
– Tak, to jest Dziewczynka.
– …Panienka – poprawiła ją Czarownica Trzecia. Nasza Siostra Pierwsza wychowała Dziecko do ósmego roku życia, ale tobie przekazała Dziewczynkę. Ja z kolei przejmuję Panienkę. Ma już przecież ukończone trzynaście lat. Mam nadzieję, że jest pojętna?
– Pojętna w nadmiarze – rzekła z naciskiem Czarownica Druga. – Owoc gdy przedwcześnie dojrzeje… Sama wiesz, moja Siostro…
Czarownica Trzecia nadal wpatrywała się uważnie w Panienkę, ta zaś, udając niczym nie onieśmieloną, przyglądała się jej również z leciutko kpiącym wyrazem szaroniebieskich oczu.
– Zostań tu przez chwilę – powiedziała Czarownica Trzecia do Panienki i wzięła swą Siostrę pod ramię. Odeszły ścieżką wśród skał, by za wielkim głazem szeptać coś do siebie długo i ze zmarszczonymi brwiami.
Panienka wzruszyła ramionami i podrzuciła w górę mały kamyczek, zamieniając go na ułamek sekundy w ptaka – by ten, nim zdoła rozprostować skrzydła do lotu, opadł z powrotem jako kamień na skaliste podłoże.
Gdy Siostry powróciły, Panienka leżała niedbale, oparta plecami o gładki kamień. Jej włosy połyskiwały złociście w jaskrawym słońcu.
– Włosy… – powiedziała z namysłem Trzecia Czarownica.
– Tak. Z ich powodu o mało cc a byłybyśmy schwytane w Miasteczku.
– Wystarczy, że umyje je w gęstym wywarze kory dębu. Jednak jej oczu nie zmienimy. Musi wśród ludzi trzymać je opuszczone ku ziemi. Zresztą tak właśnie przystoi małej żebraczce – uśmiechając się dodała Siostra Trzecia.
– Zostawiam cię już… Dziewczynko – szepnęła Czarownica Druga.
– Panienko – poprawiła ja wychowanka. – Podobno już jestem Panienką. No to żegnaj – dorzuciła, nie zmieniając wyprostowanej sylwetki.
– Nie uściśniesz na pożegnanie tej, która cię wychowywała i chroniła przez pięć lat? Tej, która oddała ci swój najcenniejszy dar, choć nic o tym nie wiesz? – spytała Czarownica Trzecia.
– Oczywiście – Panienka grzecznie nachyliła się i z pewną sztywnością objęła Czarownicę Drugą. Ręka Czarownicy w łagodnym geście uniosła się ku delikatnej twarzy wychowanki, jakby w chęci pogłaskania – i zawisła nieruchomo w powietrzu. W błękitnych oczach Panienki Czarownica ujrzała tylko chłodny rozsądek. Westchnęła bezgłośnie i odwróciła się.
– Żegnaj, Siostro – powiedziała jeszcze na pożegnanie. Może znowu spotkamy się o Czasie, jeśli będzie nam sprzyjać szczęście. Może nigdy nie ogarną nas płomienie stosu. Życzę ci tego równie mocno jak sobie, a nawet bardziej, bo moje zadanie mam za sobą, a ty jeszcze swego nie wykonałaś. I wybacz, że nie wiem jakie błędy popełniłam.
– Jeszcze para Sióstr przed nami – odparła mgliście Czarownica Trzecia. – Jedna z nich, ostatnia, jest szczególnie biegła w wyszukiwaniu skaz, więc nie martw się przedwcześnie. I żegnaj, droga Siostro…
Czarownica Trzecia długim i smutnym wzrokiem odprowadzała znikającą wśród skał ciemną sylwetkę swej Siostry. Panienka w tym czasie przyglądała się jej z chłodnym zaciekawieniem, zwrócona cała sobą ku przyszłości – i uznając przeszłość, wraz z Czarownicą Drugą za rozdział zamknięty, nieomal nie istniejący już materialnie, tak jak spopielała Księga Mniejsza.
Stojąca obok niej Czarownica przypominała do zbudzenia swe poprzedniczki. Tu, w odległej od ludzkich spojrzeń krainie, była zdrową, silną, ciągle młodą kobietą o bystrym, choć nieruchomym spojrzeniu szarych oczu, wyrazistych brwiach i wąskich ustach. A jednak wystarczył jakiś drobny ruch, by te proste plecy zgarbiły się, gładka twarz przyoblekła w zmarszczki, a ostrość wejrzenia została przymglona starczym bielmem. Ta iście kameleonia zdolność przeobrażania się kolejnych Sióstr nieodmiennie frapowała Panienkę.
Gdy Siostra Druga nieodwołalnie zniknęła wśród skał, nowa Opiekunka zwróciła się wreszcie do swej wychowanki:
– Idziemy…
Panienka, omijając zręcznie skalne występy, szła swobodnie obok niej.
– Czego będziesz mnie uczyć? – spytała z ciekawością.
– Szacunku dla Matki Natury, sensu ludzkiej pracy i wielu innych podobnych rzeczy.
– Och, to będzie strasznie nudne! Miałam nadzieję, że dalej będziesz mnie uczyć magii! – odparła z rozczarowaniem Panienka.
– Nie jesteś Czarownicą – pokręciła głową nowa Opiekunka. – To, co już wiesz o magii, stanowi o wiele za dużo. Najwyższy czas, żebyś poznała teraz to, co winni wiedzieć ludzie, zwykli ludzie.
– Podobno nie jestem zwykłym człowiekiem – odparła z urazą Panienka.
– Jesteś – powiedziała dobitnie Czarownica Trzecia. Jesteś zwykłym człowiekiem, tyle że obdarzonym większymi talentami i darami niż reszta ludzi. Ale to nie tylko nie powinno wzbijać cię w pychę, lecz wręcz przeciwnie! Bowiem równocześnie ciąży na tobie odpowiedzialność o wiele większa niż na innych ludziach, a to nigdy nie może być powodem do dumy, lecz wyłącznie do poczucia ciężkiego doprawdy obowiązku i odpowiedzialności za spełnienie go. Jeśli zawiedziesz, to nie tylko siebie…
– … także was, Czarownice – mruknęła Panienka.
Lecz Czarownica z dziwnym smutkiem, niepojętym dla Panienki, odparła:
– Zapewniam cię, że my tu jesteśmy najmniej ważne…