Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Barbile zaczęła płakać. Isaac omal nie zawył z wściekłości, ale ostatecznie odwrócił się tylko i machnął obiema rękami. Spojrzał na roztrzęsioną kobietę dopiero wtedy, gdy zaczęła mówić, nie przestając pociągać nosem.

– Od razu wiedziałam, że to fatalny pomysł… – wyszeptała. – Mówiłam im, że należy zachować kontrolę nad eksperymentem… – Słowa Barbile były prawie niezrozumiałe, a zdania urywane i przeplatane napadami szlochu. – Eksperyment nie trwał wystarczająco długo… Nie powinni byli tego robić…

– Czego? – spytała Derkhan. – Co takiego zrobili? O czym rozmawiałaś z Benem?

– O transferze – zaszlochała Barbile. – Nie zdążyliśmy dokończyć projektu, kiedy dotarła do nas wiadomość, że badania zostaną przerwane… Ktoś jednak dowiedział się… co naprawdę planowano: okazy miały zostać sprzedane… jakiemuś bandycie…

– Jakie okazy? – zainteresował się Isaac, ale Barbile zignorowała pytanie. Postanowiła wyrzucać z siebie prawdę wedle własnego uznania i planu.

– Zdaniem sponsorów wyniki nie przychodziły wystarczająco szybko. Stali się więc… niecierpliwi… Sądzili, że znajdziemy zastosowania dla tych istot… może militarne, może psychologiczne… Ale nic z tego nie wyszło. Podmioty zachowywały się niezrozumiale, nie robiliśmy żadnych postępów… nie byliśmy w stanie kontrolować tych istot, a one stały się zbyt niebezpieczne… – Kobieta uniosła głowę, jakby przestraszyła się tego, że zaczęła mówić głośniej, nie przestając płakać. Umilkła na chwilę, a kiedy przemówiła, znowu był to szept. – Możliwe, że doszlibyśmy do czegoś, ale prace posuwały się zbyt wolno. I wtedy… ludzie finansujący projekt stracili cierpliwość. Kierownik powiedział nam, że to już koniec, że okazy zostaną zniszczone, ale… to było kłamstwo. Wszyscy o tym wiedzieli. To nie był pierwszy taki eksperyment… – Isaac i Derkhan otworzyli szerzej oczy, ale nie odezwali się. – Znaliśmy już jeden pewny sposób zarabiania pieniędzy na tych istotach… To dlatego sprzedano je temu, kto zaoferował najwyższą cenę… i kto chciał wykorzystać je do produkcji narkotyku… Tym sposobem sponsorzy odzyskali zainwestowane pieniądze, a kierownik projektu mógł kontynuować badania na własną rękę, współpracując z nowym właścicielem. Ale tak nie powinno być… Władza nie powinna zarabiać pieniędzy na narkotykach i nie powinna kraść nam wyników naszych badań… – Barbile przestała płakać. Siedziała, trzęsąc się z emocji. Nocni goście pozwolili jej mówić. – Pozostali chcieli już zapomnieć o sprawie, ale ja byłam naprawdę wściekła… Nie po to patrzyłam, jak się wykluwają i nie po to studiowałam ich zachowanie, żeby teraz jakiś przestępca zarabiał na nich krocie, produkując narkotyk…

Derkhan ledwie mogła uwierzyć w tak bezdenną naiwność. I to miała być informatorka Bena? Ta głupia, nie licząca się badaczka, którą zabolał fakt, iż skasowano jej program naukowy? Za coś takiego zdradziła prasie nielegalne posunięcia władz, sprowadzając sobie na głowę milicję i tajne służby?

– Barbile – odezwał się Isaac, tym razem znacznie ciszej i spokojniej. – Czym one są?

Magesta Barbile spojrzała na niego nieobecnym wzrokiem.

– Czym one są? – powtórzyła sennie. – Te istoty, które wydostały się na wolność? Nasi podopieczni? To ćmy.

87
{"b":"94924","o":1}