Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Chris – zawołała, starając się zachować spokój w głosie. – Czy mógłbyś tu przyjść na chwilę?

Wyszedł z pokoju i zmarszczył brwi na widok zaniepokojenia malującego się na jej twarzy. Wskazała na drzwi.

– Coś je blokuje.

Obejrzał drzwi, zamknął je, następnie pchnął, starając się pokonać opór niewidocznego przedmiotu. Poczuł, że zagłębiły się w czymś i dalej nie chciały się otworzyć. W słabym świetle twarz Jessiki była ledwie widoczna, ale zauważył jej szeroko otwarte oczy.

– Wygląda jak… – powiedziała.

– Jak ciało? Powinnaś poskromić swoją wyobraźnię. To może być cokolwiek.

Mimo to poczuł, że włosy stają mu dęba.

Pchnął drzwi jeszcze mocniej, napierając na nie całym ciałem. Ustąpiły na dalszych sześć cali.

– Daj latarkę – powiedział i Jessica szybko zniknęła w sąsiednim pokoju.

Z rozmachem pchnął jeszcze raz i drzwi, ze zgrzytem, otworzyły się szerzej, najpierw na stopę, później na dwie. Wziął od dziewczyny latarkę i oświetlając podłogę przekroczył próg pokoju. Jessica widziała jego plecy, gdy pochylił się do przodu, rozglądając się uważnie dokoła. Wydawało się, że w środku panuje ciemność.

Odwróci się do niej z szerokim uśmiechem. Przywołał ją skinieniem i zniknął jej z oczu. Gdy wolno przesuwała się do przodu, usłyszała odgłos jego kroków przemierzających podłogę, a później szelest materiału. Ponure, szare światło napełniło pokój.

Jessica przeszła bokiem przez szparę i odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła zwinięty dywan, leżący w poprzek podłogi, zahaczony jednym końcem o otwarte drzwi.

– Taki dom sprawia, że człowiek wyobraża sobie najróżniejsze rzeczy – powiedział Bishop, trzymając w dalszym ciągu rękę na ciężkiej portierze, którą przed chwilą odsłonił. Zauważyła nieoczekiwaną miękkość w jego głosie.

– Przykro mi, Chris. Masz rację, ten dom naprawdę pobudza moją wyobraźnię. Jest tu tak ponuro. Zbliżył się do niej.

– Ten dywan stał chyba tam w rogu. Jakiś wstrząs – pewnie kiedy policja była tu ostatnio – spowodował, że się przewrócił i zablokował drzwi.

Zdobyła się na słaby uśmiech.

– Myślę, że nie będę się już tak trzęsła.

– Nie martw się. Mnie się to też kiedyś zdarzało. Ale zrozumiałem, że zazwyczaj istnieje jakieś racjonalne wytłumaczenie.

– A wtedy, gdy nie istniało?

– To znaczy, że nie byłem na tyle mądry, aby je znaleźć. Dotknęła jego ramienia, zanim ponownie zdążył wznieść dzielącą ich barierę.

– Powiedz mi, Chris, dlaczego byłeś taki zły, kiedy spotkałeś tu Edith Metlock? Zobaczyła błysk w jego oczach.

– To była dla mnie niespodzianka. Myślę, że wiesz, jaki mam stosunek do takich ludzi jak ona, a mimo to zaprosiliście ją tutaj.

– Ale ona jest niezwykle wrażliwa na wpływy psychiczne. Ma nieposzlakowaną opinię.

– Czy istnieje coś takiego jak niezwykła wrażliwość na wpływy psychiczne? Nie wątpię, że ona tak sądzi i jej wiara w świat pozamaterialny jest z pewnością szczera. Ale w jakim stopniu jest to prawdziwe, a w jakim wypływa z jej podświadomości? Na pewno jest jasnowidzem, ale zastanawiam się, czy po prostu nie wynika to z siły jej umysłu?

– Przyznaję, że jest to możliwe. Cokolwiek to jest, wydaje się, że istnieje naprawdę.

Uśmiechnął się do niej i częściowo zniknęła wrogość, która wytworzyła się wcześniej między nimi.

– Wiesz – powiedział – byłem niegrzeczny w stosunku do ciebie i twojego ojca, nie mówiąc już o pani Metlock. W czasie tego dochodzenia spróbuję swoje opinie zachować wyłącznie dla siebie i obiecuję, że nie będę się wypowiadał na temat tego, co tu znajdziemy, pod warunkiem że ty i twój ojciec zrobicie to samo.

– Cały czas to robimy.

– Nie. Twojemu ojcu nie daje spokoju ten Pryszlak i to, co wie o tym człowieku i jego pracy, może mieć wpływ na obiektywną ocenę naszych badań.

– Mój ojciec jest całkowicie obiektywny.

– Gdyby był, sprowadziłby tu psychoanalityka, aby pomógł mi przypomnieć sobie te okropne chwile, a nie spirytystkę.

Nie odezwała się. Wiedziała, że ma rację.

– Przykro mi, nie chciałem cię znów atakować. Staram się tylko ci wyjaśnić, że istnieją dwa aspekty tej sprawy i tak się składa, że moje poglądy są przeciwieństwem waszych. Ale przecież ja także chciałbym się dowiedzieć, czy istnieje jakiś związek między tym domem a ostatnimi zbrodniami, które wydarzyły się na tej ulicy – powiedział cicho.

– Więc pracujmy razem, a nie walczmy ze sobą.

– Zgoda.

Odwróciła od niego głowę i wówczas poczuł, jak bardzo jest wzburzona.

– Dobrze – powiedział – postaw ten termometr na górze i powiedz mi, jaki wynik odczytałaś na tamtym, zanim przeniesiesz go do innego pokoju.

Przeprowadzali systematyczne badania wyższego piętra domu, zapisując temperaturę każdego pokoju, sprawdzając, czy nie ma przeciągów lub wilgoci, a Bishop sporządzał dokładne szkice. Zeszli schodami piętro niżej i w ten sam sposób kontynuowali badania. Pokoje na tym piętrze były o wiele większe niż na górze, ale we wszystkich pomieszczeniach utrzymywała się taka sama niska temperatura: pięć stopni Celsjusza. Pokoje zachowały się w dobrym stanie, ale były pełne wilgoci, charakterystycznej dla opustoszałych pomieszczeń; ściany nosiły ślady zniszczenia, raczej przez czas niż przez ludzi.

Jessica stała sama w pokoju, czekając, aż postawiony przed chwilą termometr wskaże prawdziwą temperaturę powietrza. Spojrzała na samotnie stojące łóżko z wystającymi sprężynami, którego widok w jakiś sposób podkreślał jeszcze pustkę pokoju. Zastanawiała się, dlaczego nie zabrano stąd tych nielicznych mebli, i doszła do wniosku, że dla panny Kirkhope nie miały one żadnej wartości, ani w sensie finansowym, ani emocjonalnym. Gdy dom zostanie zburzony, wtedy zapewne wszystko, co znajduje się w środku, zostanie zniszczone razem z nim. Podeszła do okna i wyjrzała na ulicę. Stara kobieta, lekko powłócząc nogami, minęła Beechwood, nie spojrzawszy nawet na dom. Na horyzoncie pojawił się rowerzysta: miarowo naciskał pedały, a małe obłoczki pary, towarzyszące jego oddechowi, szybko rozpływały się w zimnym powietrzu. Zwyczajna, podmiejska ulica, taka jak miliony innych. A jednak czymś się od nich różniła.

Jessica odwróciła się od okna i przeszła przez pokój. Zatrzymała się, aby wziąć oparty o ścianę termometr, i na jej twarzy pojawił się wyraz przerażenia. Z pięciu stopni Celsjusza temperatura spadła poniżej zera. Na jej oczach czerwony słupek rtęci pełznął w dół: ruch był powolny, ale widoczny. Kiedy doszedł już do minus dziesięciu stopni i nadal opadał, postawiła termometr na dawnym miejscu i szybko podeszła do drzwi.

– Chris! – zawołała.

– Jestem tutaj.

Jessica wpadła do pokoju obok. Bishop, odwrócony do niej plecami, robił jakieś notatki na ukończonym przed chwilą szkicu.

– Chris, temperatura w pokoju obok gwałtownie spada. To nieprawdopodobne. Widać, jak rtęć opada.

Nagle uświadomiła sobie, jak bardzo jest jej zimno.

Odwrócił się zdziwiony i szybko podszedł do termometru, znajdującego się w tym pokoju.

– O Boże, masz rację. Tu jest poniżej dwunastu stopni.

Nagły krzyk poderwał ich na nogi. Rozległ się w pokoju na dole, dotarł na schody i echem odbił się od ścian półpiętra.

Przez chwilę wpatrywali się w siebie, oniemiali z przerażenia, a następnie nieomal jednocześnie popędzili w kierunku schodów. Bishop dotarł do nich pierwszy i zbiegając ujrzał przed sobą zamazaną plamę – cienie zwisające przed nim jak pajęczyna. Jessica zobaczyła, że unosi rękę do twarzy, jakby chciał zdjąć niewidzialną zasłonę. Podeszła bliżej, ale nie dostrzegła żadnej przeszkody.

W połowie drogi Bishop niemal się potknął, omijając stopień, jakby chciał ominąć coś, co tam leżało. Jessica nic nie zauważyła.

Na końcu schodów przeskoczył przez barierkę i chwiejnym krokiem, wyraźnie oszołomiony, zbliżył się do przeciwległej ściany. Jessica złapała go i trzymała mocno. Pobiegli przed siebie, gdy kolejny krzyk przeszył nagle powietrze. Dotarli do pokoju, w którym zostawili Kuleka i kobietę. Bishop przekroczył próg i opadł na kolana, krew odpłynęła mu z twarzy.

19
{"b":"108253","o":1}