Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Chris, dobrze się czujesz? Jesteś śmiertelnie blady.

Jessica przykryła dłonią jego rękę. Spostrzegł, jak mocno ściska szklankę i postawił ją na barze, ale Jessica nie cofnęła swej ręki.

Zaczerpnął głęboko powietrza.

– Może to wszystko za bardzo mnie pochłania. Rozumiejąc go opacznie, powiedziała:

– Tyle już przeszedłeś. Jak i my, ale ty najwięcej. Potrząsnął głową.

– Nie to miałem na myśli, Jessico. Nigdy nie otrząsnę się ze śmierci Lynn, ale wiem, że w końcu się z nią pogodzę, tak jak pogodziłem się ze śmiercią Lucy. Ból pozostanie, lecz będę mógł nad nim panować. Nie, to twoje wyjaśnienie zjawiska Ciemności wstrząsnęło mną. Sądzę, że Jacob podziela twoje poglądy?

– To są jego poglądy. Ja się z nimi zgadzam.

– Nie ma zatem sposobu, żeby to przezwyciężyć? Zamyśliła się, po chwili odpowiedziała:

– Musi być jakiś sposób.

Bishop odwrócił rękę i ich dłonie złączyły się. Delikatnie ścisnął jej palce, ale nic nie powiedział.

Wciąż nie spał. Siedząc w niewygodnym fotelu w hotelowym pokoju, patrzył w ogromne okno i zastanawiał się, jakie nowe okropności mogły się znów wydarzyć w Londynie. Wtem jego myśli zakłóciło delikatne pukanie do drzwi. Spojrzał na zegarek, było wpół do jedenastej. Pukanie powtórzyło się. Zgniótłszy na wpół wypalonego papierosa w popielniczce stojącej na oparciu fotela, podniósł się i podszedł do drzwi. Zawahał się, zanim przekręcił gałkę, ostrożność weszła mu już w krew. Głos Jessiki rozproszył jego obawy.

Otworzył drzwi i spojrzał w niewidzące oczy Jacoba Kuleka. Tuż za nim stała Jessica.

– Możemy wejść, Chris? – spytał Kulek. Bishop odsunął się i Jessica wprowadziła ojca do pokoju. Zamknął drzwi i stanął na wprost nich.

– Przykro mi, że nie udało mi się porozmawiać z tobą w ciągu dnia, Chris – przeprosił Kulek. – Obawiam się, że teraz inni rozporządzają moim czasem.

– Nie ma o czym mówić, rozumiem. Ci ludzie wiele od ciebie oczekują, Jacobie.

Niewidomy mężczyzna zaśmiał się, lecz w jego głosie Bishop usłyszał też nutkę znużenia.

– Z jednej strony sceptyczni naukowcy i ludzie medycyny, z drugiej – w większości ostrożni specjaliści od metapsychiki, wszyscy traktują tę sprawę jako okazję do udowodnienia tego, co głosili przez ostatnie lata. Tych, których cechował irracjonalizm, najczęściej, dzięki Bogu, ignorowano. Przedstawiciele rządu znaleźli się gdzieś pośrodku obu tych grup, skłaniając się oczywiście ku logicznemu, czy jak wolicie, naukowemu punktowi widzenia. Podejrzewam, że poprosili nas o wyrażenie opinii wyłącznie dlatego, że naukowcy nie wpadli jeszcze na żaden trop, nie mówiąc już o znalezieniu jakichś rozwiązań. Mogę usiąść, Chris? Dzień był bardzo męczący.

– Proszę.

Bishop odwrócił przodem do pokoju fotel i Jessica podprowadziła do niego ojca. Siadając na krześle obok toaletki, uśmiechnęła się ciepło do Bishopa, który przysiadł na brzegu łóżka i odwzajemnił jej uśmiech.

– Czy zamówić dla was kawę? – spytał.

– Nie, dziękuję. Myślę, że duża brandy przyniosłaby ulgę moim starym kościom.

Kulek pochylił głowę w stronę córki.

– A ja chętnie napiłabym się kawy, Chris. Bishop zamówił przez telefon dwie kawy oraz dużą brandy. Gdy odłożył słuchawkę, spytał:

– Jak się miewa Edith?

– Zmęczona, przerażona jak my wszyscy. Brała udział w spotkaniu zorganizowanym w mniejszym gronie, które skończyło się dopiero dwadzieścia minut temu. Wybrany komitet miał przedyskutować wszystkie sprawy podniesione na dzisiejszej konferencji, te liczące się, oczywiście.

– Kto zdecydował, które były ważne, a które nie?

– Chyba można powiedzieć, że umiar. Nasz minister spraw wewnętrznych, jak wiesz, daleki jest od popadania w skrajność.

– Z tego, co słyszałem, daleki jest także od podejmowania działań.

– Zatem jego decyzja może cię zaskoczyć.

– Czyżby?

– Nie wiem, czy jest przekonany, ale zgodził się na, jak by to nazwać, eksperyment.

Bishop skrzyżował ręce na kolanach i z zainteresowaniem pochylił się do przodu.

Kulek ścisnął nos i na kilka sekund mocno przymrużył powieki, by złagodzić ból głowy. Gdy otworzył oczy, sprawiał wrażenie wyczerpanego.

– Wracamy do Beechwood. To znaczy do tego, co zostało z Beechwood. Bishop był oszołomiony.

– Dlaczego? Cóż to może dać? Jak powiedziałeś, tam są tylko ruiny.

Kulek cierpliwie potaknął i oparł na lasce długie, cienkie palce.

– Od początku wszystko się kręci wokół tego miejsca. Każdej nocy gromadzi się tam coraz więcej nieszczęśliwych ofiar czegoś, co nazywamy Ciemnością. Niektórzy umierają, innych znajdują rano stojących albo leżących bezradnie w gruzach. Musi być powód, dla którego tam przychodzą, coś ich tam ciągnie.

– Możesz tam pojechać, ale co to da? Próbowaliśmy przedtem, pamiętasz?

– I coś się stało, Chris – wtrąciła Jessica.

– Nieomal zabito Jacoba.

– A ty miałeś wizję – powiedział cicho niewidomy.

– Zobaczyłeś, co się stało w tym domu – dodała Jessica. – Widziałeś, jak umierał Pryszlak i jego zwolennicy.

– Nie rozumiesz, Chris, że wokół tego miejsca występują silne wibracje? Mimo że jest to tylko ruina, prądy będą takie same.

Kulek utkwił niewidzące oczy w Bishopie.

– Ale niebezpieczeństwo. Ty…

– Tym razem będziemy mieli ochronę. Teren będzie strzeżony przez wojsko, będziemy mieli potężne oświetlenie.

– Chyba nie chcesz pojechać tam wieczorem.

– Owszem, to jedyna właściwa pora.

– Oszalałeś. Jessico, nie możesz mu na to pozwolić. Armia nie będzie w stanie go ochronić. Jessica spokojnie patrzyła na Bishopa.

– Chris – powiedziała – chcemy, żebyś z nami poszedł.

Potrząsnął głową.

– Nie tędy droga, Jessico. To się mija z celem. Co możemy zrobić?

Kulek odpowiedział:

– Jedyną rzecz, jaka nam pozostała. Chcemy wejść w kontakt z Ciemnością. Spróbujemy porozmawiać z Borisem Pryszlakiem.

Dyskretne pukanie do drzwi oznajmiło przybycie kelnera z kawą i brandy.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY

Światła płonęły oślepiająco. Było jasno jak w dzień. Z domów przy Willow Road usunięto tych nielicznych mieszkańców, którzy tam jeszcze pozostali. Ulica przyciągała uwagę zbyt wielu ofiar Ciemności, by ktokolwiek mógł czuć się tu bezpiecznie. Wzdłuż krawężnika stały zaparkowane pojazdy wojskowe, wszystkie zwrócone w tym samym kierunku. Po obu stronach drogi rozstawiono silnie strzeżone zapory. Dwa potężne reflektory, rzucające szeroki snop światła, zasilane z własnych generatorów, zainstalowano na ciężarówkach i skierowano na otwartą przestrzeń, na której kiedyś było Beechwood. Uprzątnięto większość gruzów, aby umożliwić instalację kamer wideo, aparatury nagrywającej, liczników Geigera i innych specjalistycznych urządzeń, których Bishop nigdy przedtem nie widział, nie mówiąc już o tym, że nie potrafił ich nazwać. Lampy łukowe, podłączone do głównej sieci, ustawiono w strategicznych punktach dookoła terenu. Cały teren sprawiał nierealne wrażenie i Bishopowi zdawało się, że wędruje po planie zdjęciowym; iluzję tę potęgowały obsługiwane przez wojsko kamery. W pobliżu Kulek sprzeczał się z osobistym sekretarzem ministra spraw wewnętrznych na temat ilości zgromadzonego sprzętu i ludzi, twierdząc, że to wszystko może zaszkodzić przepływowi energii w powietrzu i utrudnić mu nawiązanie kontaktu psychicznego z Ciemnością. Sekretarz, szczupły, niski, drażliwy mężczyzna, o nazwisku Sicklemore, gniewnie odpowiedział, że przeprowadzają badanie naukowe, a nie seans w salonie, że polecono mu zebrać i zarejestrować wszystkie dane z eksperymentu, a cywilom zapewnić wszelką możliwą ochronę. Dodał, że przez lata parapsychologowie domagali się, aby naukowcy współpracowali z nimi. Kulek nie powinien zatem teraz narzekać, skoro w końcu do tego doszło. Niewidomy mężczyzna musiał ustąpić, zdając sobie sprawę, że sytuacja jest zbyt poważna, aby wdawać się w drobne utarczki. Stojąca obok ojca Jessica odetchnęła z ulgą, gdy spór został zażegnany.

66
{"b":"108253","o":1}