Литмир - Электронная Библиотека
A
A

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Bishop zatrzymał samochód, rozkoszując się miłym dla ucha dźwiękiem miażdżonego żwiru. Spojrzał na wysoki budynek z czerwonej cegły, zbudowany jeszcze za czasów królowej Anny, i powiedział:

– Wygląda na to, że ona ma parę groszy. Jessica obrzuciła wzrokiem dom.

– Kirkhope’owie są potęgą w przemyśle okrętowym. Przynajmniej byli w latach trzydziestych i czterdziestych, kiedy żył ojciec Dominica, ale jego potomkowie mają teraz kłopoty, gdyż skończył się okres dobrej koniunktury na statki.

– I tylko ona pozostała?

Schował okulary do kieszeni marynarki.

– Agnes Kirkhope jest ostatnim potomkiem w linii prostej. Po śmierci ojca, ona i jej brat przejęli majątek, ale z tego, co wiem, Dominie tylko w niewielkim stopniu brał udział w prowadzeniu interesów.

– Myślisz, że będzie chciała o nim mówić? Rodziny na ogół bardzo niechętnie opowiadają o swoich czarnych owcach.

– Sadzę, że zależy to od naszych pytań. Może nie będzie chciała, abyśmy zbytnio się w to zagłębiali.

– Kiedy agenci do spraw nieruchomości wynajęli mnie, abym zbadał Beechwood, chciałem zobaczyć się z właścicielami, ale mi nie pozwolili. Uważali, że nie jest to potrzebne. Właściwie mieli rację – tylko że ja lubię znać historię domu. Nie upierałem się wtedy, gdyż traktowałem to jako kolejną rutynową sprawę. Ale tym razem chcę wiedzieć jak najwięcej, zanim ponownie wejdę do tamtego domu.

– Najpierw musimy uzyskać pozwolenie na przeprowadzenie ponownych badań.

– Poprawka: w ogóle badań. Tamte nie zostały nawet rozpoczęte.

Zgasił silnik i chciał otworzyć drzwi. Jessica położyła mu rękę na ramieniu.

– Chris – powiedziała. – Naprawdę myślisz, że tak będzie najlepiej?

Zastanawiał się dobrą chwilę, zanim otworzył szeroko drzwi.

– Jeżeli opowiemy jej tę historię, przerazi się. Czy naprawdę sądzisz, że chciałaby znów rozgrzebywać sprawę dziwacznego samobójstwa brata i to, co gorsza, w powiązaniu z ostatnimi zbrodniami? Trzymajmy się wersji, jaką podałem jej przez telefon. I tak niechętnie zgodziła się mnie przyjąć, chociaż nie dałem jej żadnego powodu do niepokoju.

Poszli przez podjazd w kierunku masywnych drzwi frontowych, które otworzyły się, gdy tylko podeszli.

– Pan Bishop? – spytała ciemnoskóra, zażywna kobieta.

– I panna Kulek – odpowiedział. – Jesteśmy umówieni z panną Kirkhope.

Służąca skinęła głową, szczerząc zęby w uśmiechu.

– Proszę wejść, panna Kirkhope oczekuje państwa.

Z przestronnego holu wprowadziła ich do dużego, wysokiego salonu. Ściany ozdabiały obrazy, które przedstawiały płynące po morzu statki, zarówno staromodne żaglowce, jak i nowoczesne transatlantyki, a w różnych miejscach pokoju znajdowały się szklane gabloty z modelami statków.

– Proszę zaczekać, panna Kirkhope zaraz zejdzie. Spodziewa się państwa.

Służąca opuściła pokój, w dalszym ciągu uśmiechając się z zachwytem, jakby ich obecność tego dnia nadawała sens jej pracy.

Podczas gdy Bishop rozglądał się po pokoju, Jessica usiadła na starej, ciemnobrązowej, masywnej kanapie, podkreślającej marynistyczny charakter wnętrza.

– Interesy nie idą chyba tak źle – zauważył w zamyśleniu Bishop.

– Nie idą tak źle, panie Bishop, ale straciły już dawny rozmach.

Zaskoczyło ich nagłe pojawienie się w drzwiach Agnes Kirkhope.

– Przykro mi, nie chciałem pani urazić – przeprosił Bishop.

– W porządku, nic się nie stało – powiedziała wchodząc żwawo do pokoju w jej oczach malowało się rozbawienie. – Muszę przyznać, że ten pokój robi największe wrażenie. Dlatego zawsze tutaj przyjmuję gości.

Była niska i szczupła, trzymała się prosto, a żywość ruchów oparła się upływowi czasu. Jej włosy były zupełnie białe, ale wciąż układały się w miękkie fale. Usiadła na przeciwległym końcu kanapy, z twarzą zwróconą do Jessiki, i patrzyła na nich przez małe okulary w złotej oprawce. Jej oczy w dalszym ciągu wyrażały rozbawienie wywołane zakłopotaniem, w jakie wprawiła Bishopa swoim odezwaniem się.

– Nie spodziewałam się dwojga gości.

– Przepraszam, powinienem uprzedzić panią przez telefon. To jest panna Kulek.

Stara dama uśmiechnęła się do Jessiki.

– A kim jest panna Kulek?

– Jessica pracuje dla Instytutu Badań Parapsychologicznych.

– Naprawdę? – panna Kirkhope przybrała srogą minę. – A co to właściwie jest?

– Badamy zjawiska paranormalne – odpowiedziała Jessica.

Stara dama była jeszcze bardziej niezadowolona.

– Z jakiegoś szczególnego powodu? Bishop uśmiechnął się szeroko.

– Żeby dowiedzieć się czegoś więcej o nas samych, panno Kirkhope – odpowiedziała Jessica. Panna Kirkhope chrząknęła, jakby chciała zmienić temat.

– Mogę poczęstować was kieliszkiem sherry? Lubię sobie pociągnąć, przynajmniej raz dziennie. Anno! Prosimy o sherry!

Pokojówka ukazała się tak szybko, jakby stała pod drzwiami czekając na wezwanie. Uśmiechnęła się do wszystkich promiennie.

– I podaj cypryjskie – dodała panna Kirkhope – nie hiszpańskie.

Bishop i Jessica spojrzeli na siebie z lekkim rozbawieniem. Powstrzymali uśmiech, gdy stara dama znów skupiła na nich uwagę.

– Panie Bishop, powiedział mi pan przez telefon, że chce wznowić dochodzenie w sprawie Beechwood. Czy nie zrezygnuje pan z tego nawet po swoich ostatnich, potwornych doświadczeniach?

– Wręcz przeciwnie – skłamał Bishop – one tylko ujawniły dalsze powody, dla których powinienem zbadać tę posiadłość.

– Co konkretnie? I proszę usiąść – wskazała ręką na fotel.

Usiadł na brzegu fotela, opierając ręce na kolanach.

– Musi być jakieś wytłumaczenie faktu, że ci wszyscy ludzie się pozabijali. W tym domu mogą działać jakieś psychiczne siły.

– Naprawdę, panie Bishop? Agenci zapewniali mnie, że jest pan bardzo praktycznym człowiekiem, mimo pańskiego zawodu. Pierwotnie został pan wynajęty, by znaleźć bardziej materialne przyczyny niszczycielskiej atmosfery Beechwood.

– I w dalszym ciągu mam nadzieję je znaleźć. Nie możemy jednak zignorować tego, co się stało, musimy szukać innych… elementów. Dlatego chciałbym zabrać z sobą pannę Kulek i jej ojca, który jest prezesem Instytutu Badań Parapsychologicznych. Mogą odkryć więcej niż ja sam.

Anna przyniosła i rozlała sherry, traktując bursztynowy napój jak święcone wino, i opuściła pokój, rozpływając się w uśmiechu.

– Ona jest tu nowa – wyjaśniła lapidarnie panna Kirkhope. Podniosła kieliszek. – Na zdrowie, moi drodzy. Popijali sherry, tak słodkie, że Bishop aż się skrzywił.

– Co tak nagle zachęciło pana do wznowienia dochodzenia, panie Bishop? Ciekawa jestem, czy to ostatnie wydarzenia na Willow Road tak rozpaliły pańską ciekawość?

Prawie zakrztusił się sherry.

– Przez lata, po śmierci ojca, prowadziłam interesy praktycznie sama, z niewielką pomocą mojego drogiego brata Dominica – pokiwała głową w kierunku stojącej na kredensie fotografii, która przedstawiała pucułowatą twarz młodego mężczyzny o ciemnych, kręconych włosach. Podobieństwo do panny Kirkhope było minimalne.

– Prawdą jest, że firma podupadła, ale taki los spotkał cały przemysł okrętowy, zatem proszę nie uważać mnie za idiotkę tylko dlatego, że jestem starą kobietą. Śledzę wiadomości, a nazwy Willow Road nigdy chyba nie zapomnę.

– Bardzo nam przykro, panno Kirkhope – odezwała się Jessica – mam nadzieję, że nie obraziliśmy pani. Chris nie miał zamiaru powracać do tego domu, dopóki go do tego nie nakłoniłam.

– Jeżeli mamy mówić otwarcie, wyjaśnijmy sobie od razu wszystko – powiedział Bishop. – Jacob Kulek wynajął mnie, abym zbadał Beechwood, oczywiście jeśli uzyskam pani zgodę. Nie chcieliśmy budzić w pani dawnych wspomnień, ale Jessica i jej ojciec uważają, że istnieje związek pomiędzy Beechwood a ostatnimi zbrodniami na Willow Road.

– Myśli pan, że naprawdę tak jest?

Bishop zawahał się, zanim odpowiedział:

– Nie, nie sądzę. Ale… – spojrzał na Jessikę -… myślę, że warto się temu przyjrzeć. Jacob Kulek jest niekwestionowanym autorytetem w swojej dziedzinie i każda jego opinia w tej sprawie powinna być wzięta pod uwagę. Nawiasem mówiąc, znał pani brata, a także jego kolegę, człowieka nazwiskiem Pryszlak. – Zauważył, że na wzmiankę o Pryszlak u twarz starej kobiety drgnęła.

11
{"b":"108253","o":1}