Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Cieszę się, że tak myślisz. Pewnie już czytałeś, że później użył maszyny przeciwko sobie. Rozerwała mu tętnicę w nodze i zmarł z upływu krwi, zanim zdążyli zabrać go do szpitala.

Bishop przytaknął.

– Może od początku miał taki zamiar, zabić żonę, psa, a na końcu siebie. Chciał, aby dzielili z nim pragnienie śmierci. – Bishop podniósł rękę, aby powstrzymać jej protest. – Teraz nie żartuję. To często się zdarza, że osoba popełniająca samobójstwo chce zabrać ze sobą wszystkich, których kocha.

– Samobójstwo czy nie, w każdym razie był to akt szaleństwa. A dlaczego tamtych dwoje też się zabiło?

– Jakich dwoje?

– Kobieta, która zamordowała swojego kochanka, i mężczyzna, który zastrzelił dwóch chłopców i ich ojca.

– Ale on nie umarł.

– Owszem, ostatniej nocy. Poszliśmy z ojcem na posterunek, gdzie był przetrzymywany, w nadziei, że pozwolą nam zadać mu parę pytań. Gdy przyjechaliśmy, już nie żył. Był sam w celi i roztrzaskał sobie głowę o ścianę. Rzucał się na nią, panie Bishop. Od ściany do ściany jest zaledwie osiem stóp, ale wystarczyło, żeby pękła mu czaszka. Powiedzieli, że musiał przynajmniej dwukrotnie rzucić się gwałtownie na ścianę, żeby spowodować takie uszkodzenie ciała.

Bishop wzdrygnął się na samą myśl.

– A dziewczynka. Ta mała dziewczynka…?

– Opiekują się nią troskliwie. Policja stara się ustalić przyczyny pożaru. Zdaje się uważają, że ktoś mógł umyślnie podłożyć ogień.

– Chyba nie przypuszczają, że to dziecko podpaliło swój dom?

– Była od jakiegoś czasu pod opieką psychiatry.

– Czy myślisz, że o to chodzi? Że każdy mieszkaniec Willow Road staje się szaleńcem?

– Nie, wcale nie. Ale od czasu, gdy się ostatnio widzieliśmy, udało się nam sprawdzić parę rzeczy i odkryliśmy, że trzy spośród osób związanych z ostatnimi zbrodniami… – Nie ma dowodu przeciwko temu dziecku – pospiesznie wtrącił Bishop.

– Powiedziałam tylko, że policja podejrzewa, iż ktoś rozmyślnie podłożył ogień. Żadne urządzenie elektryczne nie było włączone. W kuchni nie było kominka, nie ulatniał się gaz i do tej pory nie stwierdzono, by nastąpiło spięcie w przewodach elektrycznych. Mają pewność, że najpierw zaczęły palić się zasłony w kuchni. Na parapecie znaleziono spalone pudełko zapałek. Teraz po prostu zastanawiają się, jak dziewczynka wydostała się stamtąd, jeśli para znajdująca się w pokoju obok nie była w stanie się uratować. Może się mylą w swoich podejrzeniach, panie Bishop… Chris… ale fakt, że dziewczynka potrzebowała kiedyś pomocy psychiatry, że pożar nie był przypadkowy i że wyszła stamtąd nietknięta, nawet nie osmolona – cóż, to wszystko wskazuje na nią.

Bishop westchnął.

– W porządku, może rzeczywiście spowodowała pożar. A co ty o tym wszystkim myślisz?

– Kobieta i dziewczynka były psychicznie niezrównoważone. Kobieta próbowała popełnić samobójstwo pół roku temu. Mężczyzna, który zastrzelił chłopców, był skazany za napastowanie dziecka. Stracił pracę, stał się społecznym wyrzutkiem, a sąsiedzi opowiadali, że ci dwaj chłopcy, których zastrzelił, wyśmiewali się z niego. To mogło doprowadzić go do rozstroju nerwowego.

– Chcesz powiedzieć, że wszyscy troje byli obłąkani?

– Większość z tych, którzy zabijają, osiąga pewien stopień obłędu. Wydaje mi się, że jest coś na Willow Road, co działa jak katalizator.

– I doprowadza ludzi do utraty zmysłów? Potrząsnęła głową.

– Wyzwala najgorsze instynkty.

– Popycha do morderstwa.

– Popycha do złych czynów. Nie sądzę, iż musi to być koniecznie morderstwo.

– I myślisz, że to wszystko ma związek z zeszłorocznym masowym samobójstwem? Jessica potaknęła.

– Wierzymy, że był jakiś powód tego samobójstwa. Pryszlak, Kirkhope i wszyscy inni mieli jakiś motyw.

Bishop postawił kawę na podłodze i wstał. Wpychając ręce głęboko w kieszenie, podszedł zamyślony do kominka. Wpatrywał się w puste palenisko, po chwili znów odwrócił się do niej.

– Nie sądzisz, że to wszystko jest zbyt fantastyczne? – powiedział łagodnie. – Przyczyna samobójstw od wieków jest ta sama. Chęć ucieczki. Zawsze do tego się wszystko sprowadza.

– Można to określić inaczej. Wyzwolenie.

– No tak, wyzwolenie. To jest to samo.

– Niezupełnie. Ucieczka jest dezercją przed życiem. Wyzwolenie oznacza wolność, z której możesz korzystać. Tych trzydziestu siedmiu osób, które zabiły się w Beechwood, nigdy w żaden sposób nie prześladowano. Żadna z nich nie zostawiła wiadomości, dlaczego popełnia taki czyn, nie ustalono przyczyny nawet jednego samobójstwa. Musi być jakiś wspólny motyw ich samozniszczenia.

– I twój ojciec uważa, że wydarzenia ostatniego tygodnia mają z tym coś wspólnego?

– Nie jesteśmy pewni. Ale wiemy, do czego dążył Pryszlak i jego sekta. Ojciec mówił ci, że oczekiwali jego pomocy.

– Mówił mi, że wierzyli w potęgę zła. Nie bardzo wiem, co miał na myśli, używając słowa „potęga”.

– Chodziło mu o fizyczną istotę zła, o potężną siłę. Coś, co może być użyte jako broń. Pryszlak wierzył, że jest to nie tylko okultyzm, ale i nauka. Próbował wykorzystać swą wiedzę z obu tych dziedzin, aby móc spożytkować tę potęgę.

– Ale popełnił samobójstwo, zanim osiągnął cel.

– Chciałabym, abyśmy mogli być tego pewni.

– Och, daj spokój. Przynajmniej ten człowiek i jego obłąkani przyjaciele są w grobie. Nawet jeśli jest taka potęga – w co wątpię – to żaden z nich nie może już zrobić z niej użytku.

– Pod warunkiem że ich śmierć nie odegrała jakiejś roli w tych badaniach.

Bishop z przerażeniem spojrzał na nią.

– Nie myślisz logicznie. Co dobrego może przynieść taka wiedza, jeśli nie możesz jej wykorzystać.

Na twarzy Jessiki pojawił się wyraz determinacji, który umiał już rozpoznać. Sięgnęła po torebkę i wyciągnęła papierosy. Lekko drżącą ręką zapaliła jednego z nich. Wypuściła dym i spojrzała na niego chłodno.

– Skąd zatem te nagłe akty przemocy? Skąd to nagłe szaleństwo, panie Bishop?

– Chris.

– A zatem? Wzruszył ramionami.

– Któż to, u diabła, może wiedzieć? Nie jestem pewien, czy mnie to w ogóle interesuje.

– Zajmujesz się badaniem psychiki. Zjawiska paranormalne powinny się chyba znajdować w kręgu twoich zainteresowań.

– Oczywiście, ale lubię stać mocno nogami na ziemi. Ty bujasz w obłokach.

– Kiedy po raz pierwszy rozmawiałam z tobą, wydawało mi się, że darzysz szacunkiem mojego ojca.

– Szanuję jego pracę i jego zdanie w wielu kwestiach.

‘- Dlaczego nie w tej sprawie?

Odwrócił się od niej, opierając się łokciem o kominek, drugą rękę wciąż trzymał w kieszeni. Mała, ładna buzia uśmiechała się do niego ze zdjęcia zrobionego, gdy miała zaledwie cztery lata. Na rok przed śmiercią. Boże – pomyślał, a ogromny żal znów ścisnął mu serce – miałaby teraz prawie trzynaście lat. Nawet już wtedy widać było, że będzie wiernym wizerunkiem matki.

– Chris?

Otrząsnął się ze wspomnień.

– Jessico, to jest nieprawdopodobne. To wszystko są spekulacje.

– Czy badanie zjawisk paranormalnych nie zaczyna się od spekulacji? Tamtego wieczoru podczas wykładu powiedziałeś, że wierzysz w to, iż naturalna ewolucja człowieka zbliża się do przełomu, który doprowadzi do tego, że nauka i parapsychologia staną się jednym. Czy nie możesz sobie wyobrazić, że człowiek taki jak Pryszlak już osiągnął ten stan i dokonał wyłomu? Przynajmniej przemyśl to. Czy nie o tym opowiadasz swoim studentom? Czyż nie o to chodzi w twoich książkach? – o bezstronność z odrobiną realizmu i sceptycyzmu?

Jessica teraz stała, wysuwając głowę, podobnie jak czynił to jej ojciec.

– A może jesteś już za bardzo przesiąknięty cynizmem? Psychikę, panie Bishop, badać mogą ludzie o zdrowych umysłach, nie cynicy i nie fanatycy. Ludzie, którzy gotowi są na przyjęcie faktów i którzy chcą te fakty odkrywać.

Wskazała na niego trzymanym w ręku papierosem.

– Jesteś płatnym poszukiwaczem duchów. W porządku, wynajmujemy cię. Zapłacimy ci za usługi. Zapłacimy, żebyś skończył to, co zacząłeś dziewięć miesięcy temu. Chcemy, żebyś zbadał ten dom przy Willow Road. Może ty znajdziesz odpowiedź.

10
{"b":"108253","o":1}