Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Pinky mocno zamknął oczy, a kiedy je otworzył, zdziwił się, dlaczego zrobiło się tak ciemno i dlaczego zniknął deseń na suficie.

Klęczała na łóżku – niewielka, skulona postać. Susie była mała jak na swoje jedenaście lat, ale czasami jej oczy miały chytre spojrzenie kogoś o wiele starszego. Innym znów razem wyzierała z nich całkowita pustka. Mechanicznie szarpała za włosy swoją lalkę Cindy, srebrne kosmyki spadały na jej kolana. Zwierzęta na obrazkach za szkłem, ilustracje z książek Beatrix Potter, przyglądały się jej bezmyślnie z niebieskich ścian małej sypialni, obojętne na ostry trzask, z jakim wyrwała plastikowe ramię z ciała lalki. Malutka rączka odbiła się od królika Piotrusia i głośno stuknęła upadając na podłogę. Susie szarpnęła za drugą rączkę i rzuciła ją w kierunku zamkniętego okna. Upadła na skrzynkę z zabawkami pod oknem i leżała tam, wyciągnięta w błagalnym geście, skręcona na swoim obrotowym przegubie.

– Niegrzeczna dziewczynka, Cindy – gderała Susie z tłumionym gniewem. – Nie wolno gapić się, kiedy siedzisz przy obiedzie! Mama nie lubi tego.

Twarz lalki nie zmieniała się, gdy Susie ciągnęła i szarpała jej nogę.

– Mówiłam ci tyle razy. Nie wolno ci głupio się uśmiechać, kiedy beszta cię wujek Jeremy! On tego nie lubi, to go złości. To także złości mamę. – Noga odpadła z sykiem i została rzucona w kierunku drzwi. – Wujek Jeremy odejdzie i zostawi mamusię, jeśli nie będziesz go słuchała. Wtedy mamusia odeśle mnie. Znowu powie lekarzom, że źle się zachowywałam. – Susie wciągnęła głęboko powietrze, próbując wyrwać drugą nogę, a kiedy jej wysiłek został nagrodzony, jej mała figurka rozluźniła się, przyjmując wygodną pozycję.

– Mam cię teraz! Nie będziesz już mogła uciec i nie będziesz mogła psocić. – Susie uśmiechnęła się z triumfem, ale radość trwała krótko. – Nienawidzę tamtego miejsca, Cindy! Jest okropne. Lekarze i pielęgniarki też są okropni. Nie chcę tam wracać. – Oczy jej napełniły się łzami, a twarz wykrzywiła się w mściwej złości. – On i tak nie jest moim wujkiem. On oczekuje tylko pieszczot od mojej mamy. Nienawidzi mnie i mojego taty. Dlaczego tata nie wraca, Cindy? Dlaczego on także mnie nienawidzi? Nie dotknę już nigdy zapałek, jeśli on wróci, Cindy. Obiecuję, że nie dotknę.

Kołysząc się na kolanach gwałtownie przytuliła do siebie pozbawioną kończyn lalkę.

– Wiesz, że nie zrobiłabym tego, prawda, Cindy? Wiesz, że nie. – Lalka nie odpowiadała i Susie odrzuciła ją z obrzydzeniem. – Ty nigdy nie odpowiadasz, ty nieznośna dziewczyno! Ty nigdy nie mówisz, że mnie kochasz!

Pociągnęła za piękną, plastikową głowę drżącymi z wysiłku rękami, krzyk narastał jej w gardle. Stłumiła go, kiedy głowa odpadła, i zaśmiała się, rzucając ją gwiazdom za oknem. Jej ciało zesztywniało, gdy głowa lalki odbiła się od szyby i potoczyła po podłodze. Na kilka sekund wstrzymała oddech i nasłuchiwała, czy na korytarzu nie rozlegną się ciężkie kroki. Odetchnęła z ulgą, kiedy nie doszedł jej żaden dźwięk. Oboje spali. On z nią, w łóżku taty. Ta myśl znowu ją rozzłościła. Nie wystarczały mu tylko pieszczoty. Robił też inne rzeczy. Wiedziała; słyszała i widziała to.

Susie zeskoczyła z łóżka i ostrożnie, by w ciemności nie potknąć się o zabawki porozrzucane w sypialni, przeszła do okna. Uważnie przyjrzała się szybie, o którą uderzyła głowa lalki, szukając pęknięcia rysującego się w świetle gwiazd. Stłuczona szyba oznaczałaby kolejne nieszczęście. Uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, że nic się nie stało.

Przycisnąwszy twarz do okna, starała się przeniknąć wzrokiem mrok ogrodu na dole. Spędziła w ten sposób większą część lata, kiedy nie była w szkole specjalnej; jak więzień, któremu nie pozwala się samodzielnie wychodzić. Susie zobaczyła tylko klatkę na króliki, zniszczoną i pustą; nie rozumiała, dlaczego zabrano stamtąd zwierzęta. Te małe były wspaniałe, cudownie się je nosiło i ściskało. Być może, gdyby nie ściskała ich tak mocno, mogłaby je sobie zatrzymać.

Wróciła do łóżka i usiadła na nim ze skrzyżowanymi nogami, obejmując ramionami podniesione kolana. Dookoła niej leżały zwinięte koce. Jeżeli wujek Jeremy odejdzie, to może tata wróci. Będą znowu mieszkali razem i znów będą szczęśliwi, tak jak przedtem. Jak w czasach, gdy nie była jeszcze naprawdę nieznośna. Zanim zaczęły się kłopoty.

Susie położyła się na łóżku i naciągnęła na siebie koc. Chwyciła jego jedwabny brzeg i pocierała nim rytmicznie o policzek, wpatrując się w granatową noc obramowaną okienną futryną. Jedna, druga – zaczęła liczyć gwiazdy, zdecydowana, by tym razem przed zaśnięciem policzyć wszystkie, widoczne w prostokącie okna. I jedna po drugiej, gdy cichutko odliczała, gwiazdy znikały, aż ciemność wypełniła framugę okienną.

ROZDZIAŁ DRUGI

Bishop dyskretnie zerknął na zegarek i z ulgą stwierdził, że dwugodzinny wykład dobiega końca. Zwykła mieszanina ludzi, pomyślał cierpko. Większość z nich śmiertelnie poważna, kilku po prostu ciekawych, jeden, może dwóch sceptyków. I oczywiście główny temat spotkania. Uśmiechnął się zdawkowo do zebranych w małej sali wykładowej.

– Tak więc, jak widać ze spisu wyposażenia zamieszczonego na tablicy, parapsychologia – nauka o zjawiskach parafizycznych – posługuje się bardziej techniką niż wątpliwymi, jeśli można tak powiedzieć, niepewnymi metodami spirytystycznymi. Badania naukowe zazwyczaj więcej mogą powiedzieć o dziwnych zjawiskach w domu niż wprowadzanie w trans.

Z drugiego rzędu czyjaś ręka nerwowo wystrzeliła w górę. Bishop zauważył, że mężczyzna miał kołnierzyk duchownego.

– Czy mogę zadać pytanie? – rozległ się nerwowy głos.

Wszystkie oczy skierowały się na duchownego, który nie odwracał wzroku od Bishopa, jak gdyby zakłopotany swoją tu obecnością.

– Proszę bardzo! – zachęcił go Bishop. – Właściwie ostatnich dziesięć minut możemy poświęcić dyskusji na interesujące państwa tematy.

– Chodzi o to, czy dla kogoś, kto zajmuje się zjawiskami paranormalnymi czy parafizycznymi…

– Nazwijmy to poszukiwaniem duchów, tak będzie prościej – powiedział Bishop.

– Dobrze, poszukiwaniem duchów. A więc, nie powiedział pan jasno, czy rzeczywiście wierzy pan w duchy? Bishop uśmiechnął się.

– Prawdą jest, że zajmuję się parapsychologią od paru lat, ale w dalszym ciągu nie mam pewności. Oczywiście, spotykam się od czasu do czasu ze sprawami nie dającymi się wytłumaczyć, ale nauka odkrywa codziennie nowe fakty dotyczące naszych własnych możliwości. Ktoś powiedział, że mistycyzm to nauka jutra, o której śnimy dzisiaj. Myślę, że powinienem rozwinąć ten temat. Wiemy, na przykład, że skoncentrowana czy nawet często podświadoma myśl może przesuwać przedmioty. Naukowcy na całym świecie, szczególnie w Rosji, prowadzą badania sił psychokinetycznych. Przed laty nazwano by to czarami.

– Ale jak pan może wytłumaczyć, że tyle osób widzi duchy – zapytała przystojna, pulchna kobieta w średnim wieku. – Teraz jest wiele takich przypadków, prawie codziennie słyszy się o tym.

– Prawdopodobnie nie codziennie, ale notuje się dwieście do trzystu przypadków rocznie, a zapewne drugie tyle nie jest zarejestrowanych. Jedna z wielu teorii zakłada, że duchy wywołuje ktoś, kto przeżywa stres, umysły takich ludzi wysyłają impulsy elektryczne w taki sposób, w jaki wysyła je serce, i te impulsy w szczególnych okolicznościach są później odbierane.

Zdziwienie na twarzy kobiety i paru innych słuchaczy uświadomiło Bishopowi, iż jego wywód nie był zbyt jasny.

– To jest tak, jakby obraz powstały w umyśle jakiegoś człowieka został przezeń wysłany, a następnie odebrany przez kogoś o zdolnościach odbiorczych. Tak jak telewizor. To wyjaśnia, dlaczego zjawy są często niewyraźne, spłowiałe albo dlaczego czasami pojawiają się tylko twarze lub ręce: obrazy czy transmisje, jeśli wolicie, zacierają się, zanikają, aż wreszcie nic z nich nie zostaje.

– Co zatem z miejscami, w których straszy od wieków? – spytał młody, brodaty mężczyzna z pierwszego rzędu, agresywnie wychylając się przy tym do przodu. – Dlaczego duchy wciąż się tam ukazują?

3
{"b":"108253","o":1}