– Musimy porozmawiać, Harvey – powiedział.
– Chcesz piwa, mały? – zapytał Jim, wstając z miejsca.
– Jasne – odparł Harvey.
Jim w denerwujący sposób umacniał w Harveyu złe nawyki.
– Zapomnij o piwie – warknął Berrington. – Jim, idź z Prestonem do bawialni i pozwól nam porozmawiać w cztery oczy. – Bawialnia była niezbyt sympatycznym pomieszczeniem, do którego mało kto zaglądał.
Preston i Jim wyszli.
– Kocham cię, synu – zaczął Berrington. – Kocham cię, chociaż masz wredny charakter.
– Ja mam wredny charakter?
To, co zrobiłeś tej dziewczynie w podziemiach sali gimnastycznej, było jedną z najwstrętniejszych rzeczy, jakie może zrobić człowiek.
Harvey wzruszył ramionami.
Mój Boże, nie udało mi się zaszczepić w nim żadnego poczucia dobra i zła, pomyślał Berrington. Ale było za późno, żeby robić sobie wyrzuty.
– Usiądź i posłuchaj mnie przez chwilę – powiedział.
Harvey usiadł.
– Twoja matka i ja próbowaliśmy przez wiele lat mieć dziecko, lecz bez rezultatu – oznajmił Berrington. – W tym czasie Preston pracował nad zapłodnieniem in vitro, które polega na połączeniu spermy i jaja w laboratorium i późniejszym wprowadzeniu embriona do macicy kobiety.
– Chcesz powiedzieć, że jestem dzieckiem z probówki?
– To tajemnica. Nie możesz tego nigdy nikomu zdradzić. Nawet swojej matce.
– Ona nie wie? – zdziwił się Harvey.
– To jeszcze nie wszystko. Preston wziął jeden żywy embrion i podzielił go, tworząc bliźniaki.
– Drugim bliźniakiem jest facet, którego aresztowano za gwałt.
– Podzielił embrion kilka razy.
Harvey pokiwał głową. Podobnie jak pozostali, był bardzo bystry.
– Ilu ich jest?
– Ośmiu.
– Nieźle. I domyślam się, że sperma nie pochodziła od ciebie.
– Nie.
– A od kogo?
– Od porucznika z Fort Bragg: wysokiego, silnego, inteligentnego, agresywnego i przystojnego.
– A matka?
– Sekretarka z West Point, obdarzona podobnymi cechami. Na przystojnej twarzy Harveya pojawił się grymas rozgoryczenia.
– Moi prawdziwi rodzice.
Berrington skrzywił się.
– Nie możesz tak mówić – zaprotestował. – Dojrzewałeś w brzuchu swojej matki. Ona wydała cię na świat i wierz mi, że to bolało. Patrzyliśmy, jak stawiasz pierwsze niepewne kroki, jak usiłujesz wsadzić do ust łyżkę ziemniaczanej papki, jak wymawiasz pierwsze słowa.
Obserwując twarz syna, Berrington nie potrafił powiedzieć, czy Harvey wierzy mu, czy nie.
– Do diabła, kochaliśmy cię coraz mocniej, chociaż coraz mniej na to zasługiwałeś. Co rok te same uwagi ze szkoły: syn jest bardzo agresywny, nie potrafi współpracować z innymi, ma trudności w grach zespołowych, rozprasza klasę, musi nauczyć się szanować płeć odmienną. Za każdym razem, kiedy wyrzucali cię ze szkoły, chodziliśmy i błagaliśmy, żeby przyjęto cię do następnej. Próbowaliśmy ci schlebiać, próbowaliśmy kar fizycznych, pozbawialiśmy przywilejów. Odwiedziliśmy z tobą trzech dziecięcych psychologów. Zamieniłeś nasze życie w mękę.
– Chcesz powiedzieć, że zniszczyłem wasze małżeństwo?
– Nie, synu, to zrobiłem ja sam. Chcę powiedzieć, że kocham cię bez względu na to, kim jesteś. Jak każdy rodzic.
Harvey był wciąż zasępiony.
– Dlaczego mi to teraz mówisz?
– Jednego z twoich sobowtórów, Steve'a Logana, poddano badaniom na moim wydziale. Widząc go, doznałem prawdziwego szoku, jak łatwo możesz sobie wyobrazić. Potem policja aresztowała go za zgwałcenie Lisy Hoxton. Ale jedna z moich podwładnych, Jeannie Ferrami, nabrała podejrzeń. Wytropiła cię i chce udowodnić, że Steve Logan jest niewinny. Poza tym ma chyba zamiar ujawnić całą historię z klonami i zrujnować mnie.
– To ta kobieta, którą spotkałem w Filadelfii.
Berrington posłał mu zdziwione spojrzenie.
– Wujek Jim zadzwonił do mnie i powiedział, żebym ją postraszył.
– Rozwalę łeb skurwysynowi! – ryknął Berrington.
– Uspokój się, tato, nic złego się nie stało. Wybrałem się z nią na przejażdżkę samochodem. Na swój sposób jest całkiem miła.
Berrington z wysiłkiem się opanował.
– Wujek Jim zawsze traktował cię zupełnie nieodpowiedzialnie. Lubi cię za to, że jesteś taki nieokiełznany. Bez wątpienia dlatego, że sam jest nadętym dupkiem.
– Ja też go lubię.
– Porozmawiajmy o tym, co powinniśmy zrobić. Ja muszę wiedzieć, jakie ma zamiary, zwłaszcza w ciągu najbliższych dwudziestu czterech godzin. Ty musisz wiedzieć, czy dysponuje jakimiś obciążającymi cię dowodami. Jest tylko jeden sposób, żeby wkraść się w jej zaufanie.
Harvey pokiwał z uśmiechem głową.
– Chcesz, żebym z nią porozmawiał, udając Steve'a Logana.
– Tak.
– To może być zabawne.
Berrington jęknął głośno.
– Tylko nie rób nic głupiego, proszę. Po prostu z nią porozmawiaj.
– Chcesz, żebym tam zaraz pojechał?
– Tak. Żałuję, że muszę cię o to prosić, ale to leży zarówno w twoim, jak i w naszym interesie.
– Uspokój się, tato. Co złego może się wydarzyć?
– Możliwe, że za bardzo się martwię. W mieszkaniu kobiety nie może ci się chyba stać nic złego.
– Co mam zrobić, jeśli będzie tam prawdziwy Steve?
– Sprawdź samochody na ulicy. Podobnie jak ty, ma datsuna. To jedna z przyczyn, dla których policja była taka pewna, że jest sprawcą.
– Nie żartuj!
– Jesteście niczym jednojajowe bliźnięta, dokonujecie tych samych wyborów. Jeśli samochód stoi przed domem, nie wchodź do środka. Zadzwoń i postaramy się wymyślić jakiś sposób, żeby go stamtąd wyciągnąć.
– A jeśli przyszedł tam na piechotę?
– Mieszka w Waszyngtonie.
– W porządku. – Harvey wstał z fotela. – Jaki jest jej adres?
– Mieszka w Hampden. – Berrington zapisał ulicę i numer domu na kartce i podał ją Harveyowi. – Bądź ostrożny.
– Jasne. Do widzenia, świat się zmienia.
Berrington uśmiechnął się z wysiłkiem.
– W okamgnieniu, po zmartwieniu – odparł.
56
Harvey przejechał powoli ulicę Jeannie, szukając samochodu, który wyglądałby tak samo jak jego własny. Przy krawężniku stało dużo starych pojazdów, nie zobaczył jednak ani jednego zardzewiałego jasnego datsuna. Steve'a nie było w pobliżu.
Zaparkował niedaleko jej domu, wyłączył silnik i przez chwilę zbierał myśli. Wiedział, że potrzebny mu będzie cały jego spryt. Cieszył się, że nie wypił tego piwa, które oferował mu wujek Jim.
Był pewien, że Jeannie weźmie go za Steve'a, ponieważ zrobiła to już raz w Filadelfii. Obaj byli zupełnie identyczni z wyglądu. Rozmowa mogła okazać się jeszcze trudniejsza. Jeannie będzie napomykać o najróżniejszych rzeczach, o których powinien wiedzieć. Będzie musiał prowadzić rozmowę tak, aby nie zdradzić się ze swoją ignorancją i jednocześnie odkryć, jakie ma przeciwko niemu dowody i jak zamierza je wykorzystać. Bardzo łatwo było o wpadkę.
A jednak gdy zastanawiał się trzeźwo nad tym, jak udawać Steve'a, nie potrafił opanować podniecenia na myśl o ponownym spotkaniu z Jeannie. To, co wyprawiał w jej mercedesie, było najbardziej ekscytującym seksualnym doznaniem, jakie pamiętał. Przyjemniejszym nawet od wizyty w damskiej szatni, gdzie wszystkie dziewuchy wpadły w panikę. Krew uderzała mu do głowy za każdym razem, kiedy przypominał sobie, jak darł na niej ubranie, podczas gdy samochód tańczył po autostradzie.
Wiedział, że powinien się skoncentrować na czekającym go zadaniu. Musiał zapomnieć o jej wykrzywionej strachem twarzy i zaciśniętych silnych udach. Rozsądek podpowiadał mu, że powinien uzyskać od niej informację i wyjść. A przecież nigdy jeszcze nie zrobił tego, co podpowiadał mu rozsądek.
Jeannie zadzwoniła na policję zaraz po powrocie do domu. Wiedziała, że Mish nie będzie na komendzie, ale zostawiła jej wiadomość, prosząc o pilny telefon.
– Czy nie telefonowała pani już dzisiaj z prośbą o pilny kontakt? – zapytał ją oficer dyżurny.