Harvey zerwał się na nogi, trzymając się za krwawiącą rękę.
Jeannie przeturlała się na bok, zerwała z podłogi i odskoczyła do tyłu.
Drzwi otworzyły się na oścież. Harvey obrócił się plecami do Jeannie.
Do środka wpadł Steve.
Dwaj mężczyźni zastygli na chwilę w bezruchu, wpatrując się w siebie.
Niczym się nie różnili. Co będzie, jeśli zaczną się bić? Byli dokładnie takiego samego wzrostu, tak samo silni i wysportowani. Walka mogła się nigdy nie skończyć.
Wiedziona nagłym impulsem, Jeannie złapała patelnię i wyobrażając sobie, że odbija niski cross swoim słynnym oburęcznym backhandem, przeniosła ciężar ciała na wysuniętą do przodu stopę, zwarła dłonie i trzasnęła Harveya z całej siły w tył głowy.
Rozległ się głuchy odgłos. Pod Harveyem ugięły się nogi. Zatoczył się i upadł na kolana. Jeannie podniosła wysoko patelnię i rąbnęła go w czubek głowy, tak jakby ścinała piłkę przy samej siatce.
Oczy stanęły mu w słup i runął jak długi na podłogę.
– Rany, cieszę się, że nie przywaliłaś niewłaściwemu bliźniakowi – powiedział Steve.
Jeannie zaczęła się trząść. Upuściła z ręki patelnię i usiadła na kuchennym stołku. Steve objął ją ramieniem.
– Już po wszystkim – szepnął.
– Nieprawda – odparła. – To dopiero się zaczęło.
A telefon wciąż dzwonił.
57
– Znokautowałaś drania – stwierdził Steve. – Kto to jest?
– Nazywa się Harvey Jones – odparła Jeannie. – I jest synem Berringtona Jonesa.
– Berrington wychował jednego z nich jako własnego syna? – zdziwił się Steve. – Nigdy bym na to nie wpadł.
Jeannie przyjrzała się leżącemu na podłodze nieprzytomnemu mężczyźnie.
I co teraz zrobimy?
– Na początek może odbierzesz telefon.
Podniosła machinalnym ruchem słuchawkę. Dzwoniła Lisa.
– O mały włos przytrafiłoby mi się to samo co tobie – poinformowała ją Jeannie bez zbędnych wstępów.
– Nie mów!
– Ten sam facet.
– Nie mogę w to uwierzyć. Mam do ciebie przyjść?
– Byłabym ci bardzo wdzięczna.
Jeannie odłożyła słuchawkę. Wargi spuchły jej od knebla i była cała obolała po upadku na podłogę, Wciąż czuła w ustach smak jego krwi. Nalała sobie szklankę wody, wypłukała usta i wypluła ją do zlewu.
– Jesteśmy w poważnym niebezpieczeństwie, Steve – powiedziała. – Ludzie, z którymi zadarliśmy, mają ustosunkowanych przyjaciół.
– Wiem.
– Mogą próbować nas zabić.
– Nie musisz mi o tym mówić – stwierdził.
Przez chwilę miała trudności z koncentracją. Nie mogę pozwolić, żeby sparaliżował mnie strach, pomyślała.
– Sądzisz, że jeśli obiecam im, iż nie powiem nikomu, co wiem, zostawią mnie w spokoju?
– Nie, nie sądzę – odparł po krótkim namyśle Steve.
– Ja też nie. Nie mam więc wyboru. Muszę walczyć.
Usłyszeli, jak ktoś wchodzi po schodach. Po chwili do mieszkania wsadził głowę pan Oliver.
– Co się tu, u licha, działo? – zapytał. Spojrzał na nieprzytomnego Harveya, na Steve'a, i z powrotem na Harveya. – Niech mnie kule biją – mruknął.
Steve podał Jeannie jej czarne levisy, a ona wciągnęła je szybko, okrywając nagość. Jeśli pan Oliver coś zauważył, był za dobrze wychowany, żeby to skomentować.
– To na pewno ten facet z Filadelfii – stwierdził, wskazując Harveya. – Nic dziwnego, że wzięła go pani za swojego chłopaka. Muszą być bliźniakami!
– Powinienem go związać, nim się ocknie – powiedział Steve. – Masz jakiś sznur, Jeannie?
– Mam trochę kabla. Zaraz przyniosę moją skrzynkę z narzędziami – oznajmił pan Oliver i zszedł na dół.
Jeannie objęła czule Steve'a. Miała wrażenie, że zbudziła się ze złego snu.
– Myślałam, że to ty – wyjaśniła. – Wyglądało to dokładnie tak samo jak wczoraj, tyle że tym razem to nie była paranoja. Tym razem miałam rację.
– Powiedzieliśmy, że musimy ustalić jakieś hasło i odzew, a potem o tym zapomnieliśmy.
– Zróbmy to teraz. Podchodząc do mnie w zeszłą niedzielę na korcie, powiedziałeś: „Sam też gram trochę w tenisa”.
– A ty odparłaś skromnie: „Jeśli grasz tylko trochę, nie należysz chyba do mojej ligi”.
– To będzie nasze hasło i odzew.
– Załatwione.
Do mieszkania wszedł pan Oliver ze swoimi narzędziami. Przewrócił Harveya na plecy i związał mu ręce z przodu, krępując złożone ze sobą dłonie i zostawiając wolne małe palce.
– Dlaczego nie związał mu pan rąk z tyłu? – zapytał Steve.
Pan Oliver rzucił mu zakłopotane spojrzenie.
– Przepraszam, że wspominam o takich rzeczach, ale dzięki temu będzie mógł trzymać małego, kiedy zachce mu się sikać. Nauczyłem się tego w Europie podczas wojny – wyjaśnił i zaczął wiązać nogi Harveya. – Ten facet nie przysporzy wam więcej kłopotów. Co. macie zamiar zrobić z frontowymi.drzwiami?
Jeannie spojrzała na Steve'a.
– Kompletnie je rozwaliłem – przyznał.
– Będę musiała wezwać stolarza – stwierdziła.
– Mam trochę desek na podwórzu – oznajmił pan Oliver. – Załatam je jakoś, żebyśmy mogli się dzisiaj zamknąć. Jutro wezwiemy kogoś, by je porządnie wyreperował.
Jeannie poczuła do niego głęboką wdzięczność.
– Dziękuję, jest pan naprawdę wspaniały.
– Nie ma sprawy. To najciekawsza rzecz, jaka przydarzyła mi się od drugiej wojny światowej.
– Pomogę panu – zaproponował Steve.
Pan Oliver potrząsnął głową.
– Wy dwoje macie do omówienia mnóstwo spraw, dobrze to widzę. Na przykład, czy wezwać gliniarzy do tego faceta, który leży na dywanie – powiedział i nie czekając na odpowiedź, zabrał swoją skrzynkę z narzędziami i zszedł na dół.
Jeannie zebrała myśli.
– Jutro Genetico zostanie sprzedane za sto osiemdziesiąt milionów dolarów i Proust wystartuje w wyborach prezydenckich. Ja tymczasem zostanę bez pracy, ze zszarganą reputacją. Lecz wiedząc to, co wiem, mogę to wszystko zmienić.
– Jak chcesz tego dokonać?
– Nie wiem… moglibyśmy przekazać prasie oświadczenie na temat eksperymentów.
– Czy nie będziesz musiała przedstawić jakichś dowodów?
– Najlepszy dowód stanowilibyście ty i Harvey. Zwłaszcza gdyby udało się was pokazać obu w telewizji.
– Tak… w Sixty Minutes albo podobnym programie. Podoba mi się to – stwierdził Steve, ale po chwili spochmurniał. – Harvey nie będzie z nami współpracować.
– Mogą go sfilmować związanego. A potem wezwiemy policję i to też mogą sfilmować.
Steve pokiwał głową.
– Kłopot z tym, że musisz to załatwić, zanim Landsmann i Genetico sfinalizują transakcję. Kiedy dostaną pieniądze, będą w stanie zatkać usta środkom przekazu. A nie sądzę, żeby udało ci się wystąpić w telewizji w ciągu kilku następnych godzin. Ich konferencja prasowa odbędzie się według „Wall Street Journal” jutro rano.
– Może powinniśmy zwołać naszą własną konferencję?
Steve strzelił palcami.
– Wiem! Wtargniemy na ich obrady.
– To jest myśl! Przedstawiciele Landsmanna nie podpiszą papierów i nie dojdzie do kupna firmy.
– Berrington nie zarobi milionów dolarów.
– A Jim Proust nie zostanie prezydentem.
– Postradaliśmy chyba zmysły – podsumował Steve. – To są najbardziej ustosunkowani ludzie w Ameryce, a my mamy zamiar pokrzyżować im szyki.
Z dołu doszedł ich stukot młotka. Pan Oliver zaczął naprawiać drzwi.
– Oni nienawidzą czarnych – powiedziała Jeannie. – Całe to gadanie o dobrych genach i wybrakowanych Amerykanach to tylko przykrywka. To są przybrani w szaty nauki biali rasiści. Chcą zrobić z pana Olivera obywatela drugiej kategorii. Do diabła, nie zamierzam stać z boku i się temu przyglądać.
– Musimy wymyślić jakiś plan – stwierdził rzeczowym tonem Steve.
– Dobrze, zaczynajmy. Najpierw trzeba odkryć, gdzie ma się odbyć ta konferencja.
– Najprawdopodobniej w jakimś hotelu w Baltimore.
– Jeśli to konieczne, przedzwonimy do wszystkich.
– Powinniśmy chyba wynająć tam pokój.
– Dobry pomysł. Rano wkradnę się jakoś na salę i poinformuję o całej sprawie zgromadzonych dziennikarzy.