35
Dzieci z probówki. Zapłodnienie in vitro. To było brakujące ogniwo. Jeannie wszystko nagle zrozumiała.
Zarówno Charlotte Pinker, jak i Lorraine Logan leczone były na bezpłodność w Aventine. Klinika prowadziła pionierskie badania w dziedzinie zapłodnienia in vitro: procesu, podczas którego spermę od ojca i jajo od matki łączy się w laboratorium, a powstały embrion umieszcza w macicy kobiety.
Jednojajowe bliźnięta powstają, kiedy embrion dzieli się na pół w macicy i rodzi się dwoje dzieci. To samo mogło się wydarzyć w probówce. Wtedy bliźniaki z probówki można umieścić w macicach dwóch różnych kobiet. W ten sposób Jednojajowe bliźnięta mogły zostać urodzone przez dwie niespokrewnione ze sobą matki. Bingo.
Kelnerka przyniosła sałatkę, ale Jeannie była zbyt podekscytowana, żeby jeść.
Na początku lat siedemdziesiątych zapłodnienie in vitro było na etapie teorii, ale Genetico najwyraźniej wyprzedziło o kilka lat inne ośrodki.
Lorraine i Charlotte powiedziano, że przechodzą terapię hormonalną. Wyglądało na to, że zostały oszukane przez klinikę.
Już to samo było naganne, ale rozważając dalsze implikacje, Jeannie zdała sobie sprawę z czegoś gorszego. Bliźniaki, które powstały z podziału, mogły być dziećmi Lorraine i Charlesa lub Charlotte i majora – ale nie obu par. Któreś z małżeństw otrzymało dziecko drugiej pary.
A potem uświadomiła sobie z przerażeniem i grozą, że oba małżeństwa mogły otrzymać dzieci zupełnie obcych ludzi.
Zastanawiała się, dlaczego Genetico oszukało w tak podły sposób swoje pacjentki. Zabieg nie był wcześniej wykonywany: może potrzebowali ludzkich królików doświadczalnych. Może poprosili o zgodę i jej nie uzyskali. A może mieli jakiś inny powód, żeby zachować to w tajemnicy.
Jakiekolwiek były ich motywy, Jeannie zrozumiała teraz, dlaczego Genetico tak bardzo wystraszyło się jej poszukiwań. Trudno było sobie wyobrazić coś bardziej nieetycznego od wszczepienia kobiecie bez jej zgody obcego embrionu. Gdyby Lorraine Logan kiedykolwiek się o tym dowiedziała, musieliby jej zapłacić bajońskie sumy.
Wypiła łyk kawy. Podróż do Filadelfii nie poszła jednak na marne. Nie znalazła odpowiedzi na wszystkie pytania, ale rozwiązała główną zagadkę. Sprawiło jej to głęboką satysfakcję.
Kiedy podniosła wzrok, zobaczyła wchodzącego do kawiarni Steve'a.
Zamrugała zaskoczona oczyma i wlepiła w niego wzrok. Miał na sobie spodnie khaki i niebieską koszulę i znalazłszy się w środku, zamknął za sobą drzwi piętą.
Jeannie uśmiechnęła się szeroko i wstała, żeby go przywitać.
– Steve! – zawołała z radością. Pamiętając o swoim postanowieniu, zarzuciła mu ręce na ramiona i pocałowała w usta. Pachniał dzisiaj inaczej, mniej tytoniem, bardziej przyprawami. Przycisnął ją do siebie i odwzajemnił pocałunek.
– Mój Boże, kiedy ja się ostatnio tak całowałam – odezwała się jakaś starsza kobieta i kilka osób roześmiało się.
– Siadaj – powiedziała Jeannie. – Chcesz coś zjeść? Spróbuj trochę mojej sałatki. Co tutaj robisz? Trudno mi w to uwierzyć. Musiałeś mnie chyba śledzić. Nie, nie, znasz przecież nazwę kliniki i postanowiłeś się tu ze mną spotkać.
– Miałem po prostu ochotę z tobą pogadać.
Steve pogładził brwi opuszką wskazującego palca. Coś w tym geście ją zaniepokoiło – u kogo widziałam coś takiego? – ale szybko przestała o tym myśleć.
– Uwielbiasz niespodzianki – stwierdziła.
– Tak sądzisz? – odparł zaczepnie.
– Lubisz pojawiać się bez uprzedzenia, prawda?
– Tak jakby.
Uśmiechnęła się do niego.
– Jesteś dzisiaj trochę dziwny. Co cię trapi?
– Słuchaj, spociłem się tu z tobą. Może wyjdziemy?
– Jasne. – Jeannie położyła na stoliku pięciodolarowy banknot i wstała z krzesła. – Gdzie jest twój samochód? – zapytała, kiedy wyszli na ulicę.
– Pojedźmy twoim.
Wsiedli do czerwonego mercedesa. Jeannie zapięła pasy, ale on tego nie zrobił. Kiedy tylko ruszyła, przysunął się do niej na siedzeniu, odgarnął jej włosy i zaczął całować w szyję. Było jej przyjemnie, ale trochę ją to krępowało.
– Jesteśmy chyba za starzy, żeby robić to w samochodzie – oznajmiła.
– W porządku – zgodził się. Przestał ją całować, ale nie zabrał ręki z ramienia. Jeannie jechała na wschód. – Wjedź na autostradę. Chcę ci coś pokazać – powiedział, kiedy zbliżyła się do mostu. Zgodnie ze znakami skręciła w prawo w Schuylkill Avenue i zatrzymała się na czerwonych światłach.
Ręka Steve'a zjechała z jej ramienia i zaczęła pieścić pierś. W reakcji na jego dotyk stwardniała jej brodawka, lecz nie było jej wcale przyjemnie. Czuła się tak, jakby obmacywał ją w metrze.
– Lubię cię, Steve, ale chyba za szybko się do mnie dobierasz – stwierdziła.
Zamiast odpowiedzieć złapał ją palcami za brodawkę i mocno uszczypnął.
– Au! To boli! Na litość boską, co w ciebie wstąpiło? – powiedziała, odsuwając jego dłoń prawą ręką. Światła zmieniły się na zielone i wjechała na estakadę prowadzącą do Schuylkill Expressway.
– Nie wiem, czego się z tobą trzymać – poskarżył się. – Najpierw całujesz mnie jak nimfomanka, a potem jesteś zimna jak lód.
A ja uważałam tego chłopaka za dojrzałego, pomyślała, wjeżdżając na południową nitkę autostrady.
– Słuchaj, dziewczyna całuje cię, bo chce cię pocałować. To wcale nie daje ci prawa robić z nią, co ci się żywnie podoba. I nie powinieneś nigdy zadawać bólu.
– Niektóre dziewczyny lubią, żeby bolało – stwierdził, kładąc rękę na jej kolanie.
Jeannie zsunęła ją.
– Co chciałeś mi pokazać? – zapytała, próbując odwrócić jego uwagę.
– To – odparł, biorąc jej prawą dłoń. Chwilę później poczuła pod palcami jego nagiego penisa, sztywnego i gorącego.
– Jezu Chryste! – jęknęła, wyrywając dłoń. Rany boskie, kompletnie się co do niego pomyliła! – Zapnij rozporek, Steve, i przestań się zachowywać jak jakiś cholerny nastolatek!
Zanim się zorientowała, coś rąbnęło ją z całej siły w policzek.
Krzyknęła z bólu i skręciła w bok. Tuż obok zaryczał klakson potężnej ciężarówki, której zajechała drogę. Bolały ją kości twarzy i czuła krew w ustach. Ignorując ból, starała się odzyskać panowanie nad samochodem.
Uświadomiła sobie z osłupieniem, że ją uderzył.
Nikt tego nigdy nie zrobił.
– Ty skurwysynu! – wrzasnęła.
– Teraz mnie pobranzluj – powiedział – bo inaczej zrobię z ciebie mokrą plamę.
– Pierdol się – warknęła.
Kątem oka zobaczyła, że cofa pięść, żeby zadać kolejne uderzenie.
Nie zastanawiając się wiele, wcisnęła hamulec.
Steve rąbnął głową w przednią szybę i jego cios nie doszedł celu. Z tyłu zapiszczały opony białej limuzyny, która skręciła na inne pasmo, żeby nie uderzyć w bagażnik mercedesa.
Kiedy odzyskał równowagę, puściła hamulec i samochód skoczył do przodu. Jeśli zatrzymam się na najszybszym paśmie autostrady, pomyślała, Steve wystraszy się i będzie błagał, żebym ruszyła. Nacisnęła ponownie hamulec i Steve'a rzuciło na szybę.
Tym razem szybciej odzyskał równowagę. Mercedes zatrzymał się w miejscu. Samochody osobowe i ciężarówki mijały go, trąbiąc jak opętane. Jeannie była przerażona: w każdej chwili mógł w nich rąbnąć jakiś pojazd. Jej plan się nie powiódł: Steve wcale nie robił wrażenia przestraszonego. Wsadził jej rękę pod spódnicę, pociągnął rajstopy za gumkę i rozdarł je.
Usiłowała go odsunąć, ale on pchał się na nią całym ciałem. Chyba nie chce jej zgwałcić pośrodku autostrady? Zrozpaczona otworzyła drzwi, nie mogła jednak wysiąść, bo trzymały ją pasy. Próbowała je odpiąć, ale Steve nie pozwalał jej sięgnąć do zamka.
Z lewej strony z autostradą łączyła się kolejna estakada i samochody wpadały od razu na najszybsze pasmo, pędząc sześćdziesiąt mil na godzinę i błyskając światłami. Czy żaden z kierowców nie zatrzyma się, żeby pomóc napastowanej kobiecie?
Kiedy próbowała go odepchnąć, noga zsunęła się jej z hamulca i samochód ruszył do przodu. Może na zmianę hamując i dodając gazu, jakoś sobie z nim poradzi? Prowadziła samochód, to dawało jej jedyną przewagę. Zdesperowana wcisnęła gaz do dechy.