Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Zostawmy to… komu?! – syknęła jadowicie Derkhan, ale Isaac nie pozwolił jej na nic więcej.

– W takim razie… – przemówił wolno. – Co teraz? Hmm? Wydaje ci się, że możesz wrócić? Lem, przyjacielu, w swoim barwnym życiu byłeś już pewnie wszystkim, ale z całą pewnością nie jesteś głupcem. Uważasz, że nikt cię nie widział? Że władza nie wie, kim jesteś? Człowieku, jesteś poszukiwany tak samo jak my!

Lemuel patrzył na niego obojętnie.

– Dzięki za troskę, Zaac – odparł z krzywym uśmiechem. – Ale coś ci powiem – dodał lodowato. – Możliwe, że tobie grunt osunął się spod nóg, lecz ja całe życie spędziłem na unikaniu stróżów prawa. Nie martw się, bracie. Będę bezpieczny. – W głosie Pigeona nie było jednak pewności.

„Dobrze wie, że mam rację. Po prostu na razie nie chce o tym myśleć” – ocenił Isaac i z niesmakiem pokręcił głową.

– Nie rozumiesz logicznie, przyjacielu. Istnieje cholernie duża różnica między byciem cwaniaczkiem żyjącym na granicy prawa a byciem bandytą mordującym milicjantów… Nie rozumiesz? Oni nie znają i nie chcą znać pobudek, którymi się kierowałeś. Niestety, mój drogi, jesteś wplątany w tę sprawę i nie zmienisz tego. Dlatego musisz trzymać się z nami. Razem z nami musisz dociągnąć tę awanturę do końca. Ścigają cię, prawda? A ty uciekasz przed nimi. Dobrze wiesz, że lepiej jest zachować przewagę jednego ruchu, niż zawrócić i dać się złapać. – Lemuel bez słowa mierzył Isaaca gniewnym wzrokiem. Nie odpowiadał, ale i nie odchodził. Grimnebulin zbliżył się o krok. – Posłuchaj – powiedział cicho. – Ważne jest też to, że… potrzebujemy cię. – Isaac spojrzał z irytacją na Derkhan, która parsknęła lekceważąco, nie wierząc własnym uszom. – Do licha, Lem… Jesteś naszą szansą. Znasz wszystkich, potrafisz się wcisnąć w każdy układ… – Uczony bezradnie rozłożył ręce. – Ja nie potrafiłbym nawet stąd wyjść. Jedna z tych… istot mnie ściga; milicja nam nie pomoże, bo nie wie, jak je złapać, a w dodatku, choć może tego nie zauważyłeś, poluje także na nas… Tak czy inaczej, nie widzę takiego rozwiązania tej sytuacji, które nie skończyłoby się moją śmiercią, nawet jeśli jakimś cudem zdołamy wytłuc te ćmy. – Isaac czuł, że od własnych słów robi mu się zimno. Mówił więc szybko, starając się nie myśleć o ponurych perspektywach. – Jeżeli jednak przetrwam jeszcze jakiś czas, może coś wymyślę. Twoja sytuacja jest podobna, Lemuelu. W dodatku bez twojej pomocy Derkhan i ja na pewno zginiemy. – Pigeon mierzył go tak twardym wzrokiem, że poczuł dreszcz. „Nigdy nie zapominaj, z kim masz do czynienia” – pomyślał Isaac. „On nie jest twoim przyjacielem. Pamiętaj o tym zawsze i wszędzie”. – Sam wiesz, że jestem dobrym klientem – niespodziewanie odezwał się ponownie. – Jestem wypłacalny. Nie zamierzam udawać, że mam majątek na bankowym koncie. Mam trochę pieniędzy, może parę gwinei, i wszystkie są twoje, ale… Pomóż mi, Lemuelu, a wtedy cały będę twój. Będę dla ciebie pracował. Będę do ciebie należał. Będę twoim psem. Wykonam każdą robotę, którą mi zlecisz. Oddam wszystkie pieniądze, które zarobię. Oddam całe moje życie, ale błagam cię, Lemuelu, pomóż nam teraz.

Jedynym dźwiękiem, który przerywał ciszę, było kapanie brudnej wody. Wyraz twarzy Derkhan, stojącej za Isaakiem, mógłby stać się wzorcem pogardy i niesmaku. Nie potrzebujemy go, krzyczało jej spojrzenie, ale cierpliwie czekała na rozstrzygnięcie. Yagharek także stał bez ruchu. Od początku przysłuchiwał się rozmowie bez emocji: był związany z Isaakiem; bez niego nie miał dokąd pójść ani co robić.

Lemuel westchnął ciężko.

– Będę na bieżąco podliczał rachunki, rozumiemy się? Mówimy tu o bardzo poważnym zadłużeniu. Masz pojęcie, jaka jest dzienna stawka za tego rodzaju usługi? Jaki jest dodatek za niebezpieczną pracę?

– Wszystko jedno – odparł pospiesznie Isaac, starając się ukryć ulgę. – Tylko informuj mnie o wszystkim. Mów, ile ci jestem winien. I bądź spokojny, rozliczymy się.

Lemuel skinął głową, a Derkhan bardzo cicho i powoli wypuściła długo wstrzymywane w płucach powietrze.

Przez moment stali naprzeciwko siebie jak wyczerpani walką żołnierze, czekając wzajemnie na pierwszy ruch.

– Co teraz? – odezwał się w końcu Lemuel.

– Jutro wieczorem idziemy do Griss Twist – odparł Isaac. – Konstrukt obiecał pomoc, nie stać nas na odrzucenie jakiejkolwiek oferty. Spotkam się tam z wami.

– Czyżbyś się gdzieś wybierał? – spytała zaskoczona Derkhan.

– Muszę odnaleźć Lin – odrzekł Grimnebulin. – Wiem, że oni już jej szukają.

103
{"b":"94924","o":1}