Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Obdarzyła go wspaniałym uśmiechem, a on zauważył, że była o wiele młodsza i bardziej atrakcyjna, niż wydawało mu się z daleka. Jej włosy, ani ciemne, ani jasne, były krótkie i z tyłu podwinięte, grzywka wysoko i starannie przycięta nad czołem. Była ubrana w stylowy, dobrze skrojony tweedowy kostium, który podkreślał jej szczupłą sylwetkę, chyba nawet za szczupłą, bo wydawała się bardzo wiotka, niemal krucha. Pociągła twarz sprawiała, że oczy wydawały się większe, jej usta były małe, ale pięknie zarysowane, jak u dziecka. Sprawiała teraz wrażenie niezdecydowanej, wręcz zdenerwowanej, ale czuł, że jest w niej jakaś determinacja zadająca kłam jej wyglądowi.

– Mam nadzieję, że moje uwagi nie uraziły pana – powiedziała z powagą.

– Poszukiwanie impulsów elektrycznych? Nie, nie obraziła mnie pani. W pewnym sensie ma pani rację. Połowę czasu poświęcam na szukanie impulsów, drugą – spędzam na szukaniu ciągów powietrznych, miejsc, gdzie osiada ziemia, i cieków wodnych.

– Czy moglibyśmy przez chwilę porozmawiać gdzieś na osobności? Czy zostaje pan tu na noc? Może w hotelu? Uśmiechnął się.

– Obawiam się, że moje wykłady nie są aż tak dobrze płatne, abym mógł sobie pozwolić na noclegi w hotelach. Nic by mi wtedy nie zostało z tego, co zarobiłem. Nie, muszę dzisiaj wracać do domu.

– To jest naprawdę bardzo ważne. Mój ojciec prosił, abym się z panem zobaczyła.

Bishop zastanowił się chwilę nad odpowiedzią. W końcu spytał:

– Może mi pani powiedzieć, o co chodzi?

– Nie tutaj. Zdecydował się.

– W porządku. Chciałem pójść na drinka przed podróżą, może napijemy się razem? Lepiej wyjdźmy stąd szybko, zanim ten tłum rzuci się na nas.

Wskazał na pozostającą jeszcze w sali grupę rozmawiających ludzi, którzy z wolna przesuwali się w stronę przejścia. Bishop wziął ją pod rękę i poprowadził do wyjścia.

– Ma pan trochę cyniczny stosunek do swojego zajęcia, nieprawdaż? – powiedziała, gdy schodząc po schodach opuszczali bibliotekę, a zimny, nocny kapuśniaczek chłodził im twarze.

– Tak – odpowiedział szorstko.

– Może mi pan powiedzieć, dlaczego?

– Najpierw znajdźmy jakiś pub i schowajmy się przed deszczem. Wtedy odpowiem na pani pytanie.

Szli pięć minut w milczeniu, zanim ujrzeli zachęcający szyld pubu. Weszli do środka i znaleźli wolny stolik w rogu sali.

– Czego się pani napije? – spytał.

– Poproszę o sok pomarańczowy.

W jej głosie słychać było lekką nutkę wrogości.

Wrócił z napojami, postawił przed nią sok i opadł na krzesło z westchnieniem ulgi. Pociągnął duży łyk piwa, by zaspokoić pragnienie, i spojrzał na nią.

– Zna pani badania ojca? – spytał.

– Tak, pracuję z nim. Miał pan odpowiedzieć na moje pytanie. Jej upór irytował go.

– Czy to jest ważne? Czy ma to coś wspólnego z prośbą pani ojca, dotyczącą naszego spotkania?

– Nie, jestem po prostu ciekawa. To wszystko.

– Nie jestem cyniczny w stosunku do tego, co robię. Zachowuję się cynicznie wobec ludzi, z którymi się spotykam. Większość z nich to albo głupcy, albo ludzie szukający rozgłosu. Nie wiem, którzy są gorsi.

– Ale ma pan świetną opinię jako badacz zjawisk psychicznych. Dwie pana książki na ten temat należą do żelaznych pozycji księgozbioru każdego studenta interesującego się zjawiskami paranormalnymi. Jak pan może szydzić z ludzi, którzy wykonują ten sam zawód co pan?

– Ja z nich nie szydzę. Pogardzam fanatykami, idiotami fetyszy żującymi mistycyzm i głupcami, którzy czynią z tego religię. Współczuję ludziom, na których żerują. Jeżeli przeczyta pani moje książki, to przekona się pani, że kieruję się realizmem i jestem daleki od mistycyzmu. Na litość boską, przed chwilą mówiłem dwie godziny na ten temat!

Wzdrygnęła się, słysząc jego podniesiony głos, toteż od razu pożałował swego zniecierpliwienia. Gdy odezwała się ponownie, wargi jej drżały od tłumionej złości.

– Dlaczego zatem nie zrobi pan czegoś bardziej konstruktywnego w tej materii? Towarzystwo Badań Psychicznych i inne organizacje proponowały panu członkostwo, pańska współpraca byłaby dla nich nieoceniona. Jako poszukiwacz duchów, jeśli lubi pan tak siebie nazywać, należy pan do najbardziej zaawansowanych w tej dziedzinie, zapotrzebowanie na pańskie usługi jest ogromne. Dlaczego więc odłączył się pan od swoich kolegów po fachu, którzy przecież mogliby panu pomóc?

Bishop przechylił się do tyłu na krześle.

– Sprawdza mnie pani – powiedział wprost.

– Tak, ojciec mnie o to prosił. Przepraszam, panie Bishop. Nie mieliśmy zamiaru być wścibscy. Chcieliśmy tylko dowiedzieć się czegoś więcej o pańskiej przeszłości.

– Czy nie nadszedł czas, aby powiedziała mi pani, dlaczego tu przyszła? Czego oczekuje ode mnie Jacob Kulek?

– Pańskiej pomocy.

– Mojej pomocy? Jacob Kulek chce mojej pomocy? Dziewczyna przytaknęła i Bishop zaśmiał się głośno.

– To naprawdę mi pochlebia, panno Kulek, nie sądzę jednak, abym mógł poszerzyć wiedzę pani ojca na temat zjawisk psychicznych.

– On nie oczekuje tego od pana. Chodzi o inny rodzaj informacji. Przysięgam panu, że jest to bardzo ważne.

– Ale nie tak ważne, żeby sam przyszedł do mnie. Utkwiła wzrok w szklance.

– Teraz to nie jest takie proste. Chciał przyjść, ale przekonałam go, że uda mi się namówić pana na spotkanie.

– W porządku – powiedział Bishop. – Zdaję sobie sprawę, że musi być bardzo zajęty.

– Och, nie. Nie o to chodzi. Wie pan, on jest niewidomy. Nie chcę, żeby podróżował, dopóki nie jest to absolutnie konieczne.

– Nie wiedziałem. Przepraszam, panno Kulek. Nie chciałem być gruboskórny. Jak długo…?

– Sześć lat. Chroniczna jaskra. Struktura nerwów została poważnie uszkodzona, zanim postawiono diagnozę. Za późno zgłosił się do specjalisty – zaburzenia wzroku kładł na karb podeszłego wieku i ciężkiej pracy. Kiedy ustalono prawdziwą przyczynę, nerwy wzrokowe były już zniszczone. – Popijała małymi łyczkami sok i patrzyła na niego nieufnie. – W dalszym ciągu ma sesje wyjazdowe tutaj i w Ameryce, a jako szef Instytutu, którego liczba członków stale rośnie, jest teraz bardziej aktywny niż poprzednio.

– Skoro wie, że nie chcę mieć do czynienia z organizacją taką jak wasza, dlaczego liczy na moją pomoc?

– Dlatego, że jego i pański sposób myślenia zasadniczo się nie różnią. Był aktywnym członkiem Towarzystwa Badań Psychicznych, dopóki nie zrozumiał, że głoszone przez nie idee są sprzeczne z jego własnymi poglądami. Odrzucił je także dlatego, by stworzyć własną organizację – Instytut Badań Parapsychologicznych. Chciał badać takie zjawiska, jak telepatia i jasnowidztwo, aby dowiedzieć się, czy można zdobywać wiedzę w inny sposób niż przez normalne procesy percepcyjne. To nie ma nic wspólnego z duchami i złośliwymi demonami.

– W porządku, w takim razie jakich informacji potrzebuje ode mnie?

– Chce, aby pan mu dokładnie opisał to, co pan odkrył w Beechwood.

Bishop pobladł i szybko sięgnął po piwo. Dziewczyna patrzyła, jak opróżnia szklankę.

– To było prawie rok temu – powiedział, stawiając ostrożnie pustą szklankę na stoliku. – Myślałem, że do tej pory zapomniano już o tym.

– Pamięć o tych wydarzeniach odżyła ponownie, panie Bishop. Widział pan dzisiejsze gazety?

– Nie, podróżowałem przez większą część dnia, więc nie miałem okazji.

Sięgnęła po torebkę opartą o nogę stołu i wyciągnęła zwiniętą gazetę. Rozkładając ją pokazała główną wiadomość na wewnętrznej stronie. Od razu rzucił mu się w oczy wielki tytuł: „Potrójna tragedia na ulicy horroru!”

Spojrzał na nią pytająco.

– Willow Road, panie Bishop. Tam gdzie znajduje się Beechwood. – Ponownie skierował wzrok na otwartą gazetę, ale dziewczyna sama opowiedziała mu szczegóły tragedii.

– Ostatniej nocy strzelano z pistoletu do dwóch kilkunastoletnich braci podczas gdy spali. Jeden zmarł na miejscu, drugi, w stanie krytycznym, znajduje się w szpitalu. Jest tam z nim jego ojciec: gdy zaatakował napastnika, ten odstrzelił mu pół twarzy. Nie ma szans na przeżycie. Szaleniec, który to zrobił, znajduje się w areszcie policyjnym, ale nie podano jeszcze żadnego oświadczenia…

5
{"b":"108253","o":1}