Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Stał obok fotela, z ręką na jego oparciu, i Peck nie był pewien, czy szukał podpory czy chciał się jedynie zorientować, gdzie się znajduje. Wyglądał starzej niż wtedy, gdy policjant widział go po raz pierwszy, ale zdecydowanie lepiej niż dwa dni temu, w szpitalu. Jego wysuszona skóra przybrała bladożółty odcień i jeszcze bardziej przygarbiły mu się plecy. Jedwabny szalik, wystający znad kołnierzyka koszuli, zakrywał posiniaczoną szyję.

– Inspektora Ropera już pan spotkał – powiedział Peck, nie patrząc na kolegę.

– Tak, rzeczywiście. A to jest Edith Metlock. Medium uśmiechnęło się przelotnie do dwóch policjantów.

– Proszę usiąść. Napiją się panowie? Może czegoś mocniejszego niż kawa czy herbata?

– Ciemne Peck rozsiadł się na kanapie, a Roper wybrał niewygodne krzesło z twardym oparciem.

– Dla mnie whisky z odrobiną wody – poprosił Peck. – Przypuszczam, że inspektor Roper napije się tego samego.

Roper potwierdził kiwnięciem głowy i Jessica przy barku zajęła się przygotowywaniem drinków.

– Wydawało mi się, że pan mówił, iż Chris Bishop będzie tu dziś wieczorem – powiedział Peck. Kulek usiadł w fotelu, przy którym dotąd stał.

– Córka przez ostatnie pół godziny próbowała się z nim skontaktować. Musiał wyjść z domu. Jessica podeszła z drinkami.

– Chris mógł zdecydować, że i tak przyjedzie. Powiedziałam mu, że do niego zadzwonię, gdy tylko uzgodnimy godzinę spotkania z panami. Ale trudno było dzisiaj panów złapać…

– Cóż, możemy szybko ustalić, gdzie się znajduje. Przez cały dzień pilnuje go dwóch ludzi. Frank, poproś Dave’a, żeby się z nimi połączył przez radio, dobrze?

Roper postawił szklankę na grubym, czerwonym dywanie i wyszedł z pokoju.

– Jessica powiedziała mi, że ktoś obserwuje dom z zaparkowanego w pobliżu samochodu – oznajmił Kulek.

– Dla pańskiego bezpieczeństwa, sir. Była jedna próba, nie ma sensu ryzykować następnej.

Po oświadczeniu Pecka zapadła kłopotliwa cisza, aż w końcu detektyw chrząknął i powiedział:

– Pierwsza rzecz, którą chciałem zrobić tego ranka, to spotkać się z panem, panie Kulek. Myślę, że mamy masę spraw do omówienia.

– Tak, inspektorze, to prawda. Ale wszystkie fakty, dotyczące Beechwood i Borisa Pryszlaka, podałem panu przy naszym pierwszym spotkaniu. Dzisiaj chciałbym omówić z panem pewną teorię.

– Interesują mnie wszelkie teorie. Pod warunkiem że mają ręce i nogi.

– Tego nie mogę panu obiecać. To, co dla mnie jest logiczne, panu może się wydać irracjonalne.

– Chętnie posłucham.

Peck zwrócił się do Edith Metlock.

– Pani Metlock, jeden z moich wywiadowców rozmawiał z panią, po tym jak znaleziono w Beechwood tę obłąkaną kobietę. Brała tam pani udział w seansie.

– To nie był seans, inspektorze – powiedziało medium. – W każdym razie nie zaplanowaliśmy go.

– Powiedziała pani, że nie miała żadnych wizji czy halucynacji, wszystko jedno jak to nazwiemy, w przeciwieństwie do Bishopa.

– Nie. Jako medium rzadko widzę lub pamiętam takie rzeczy. Świat ducha traktuje moje ciało jak odbiornik. Przeze mnie mówią do innych.

– I myśli pani, że to właśnie stało się w Beechwood? Duchy Pryszlaka i jego ludzi rozmawiały z Chrisem Bishopem? Tylko on jeden je widział, prawda?

Peck poruszył się niespokojnie, zadowolony, że Roper wyszedł z pokoju i nie mógł słyszeć jego pytań.

– Nie mówiły do niego – odpowiedziała Edith. – Pokazano mu, co się tam stało.

– Dlaczego nie panu, panie Kulek. Albo pańskiej córce. Jessice?

– Nie wierny – odpowiedział starszy pan. – Prawdopodobnie dlatego, że to Chris znalazł wtedy ich ciała. Może Pryszlak ukazując mu prawdziwy przebieg wydarzeń zadrwił sobie z mego.

– Pryszlak nie żyje.

Tym razem nie było odpowiedzi.

– Może być jeszcze inne, bardziej racjonalne wytłumaczenie – powiedział w końcu Peck. – Bishop prawie przez rok nie mógł sobie przypomnieć tego, na co się natknął w Beechwood. Może, gdy znalazł się znowu w tym domu, pod wpływem szoku odtworzył sobie to wszystko.

– Ale on znalazł ich wtedy, kiedy wszyscy już nie żyli – wtrąciła Jessica. – A tamtego dnia zobaczył, jak zabijali się nawzajem i popełniali samobójstwa.

– Tylko od niego wiemy, że tamci już nie żyli. Jessica spojrzała na ojca, który spytał:

– Czyż nie było świadka, który widział, jak wchodził do tego domu? Kobiety z dzieckiem, przechodzącej właśnie w tym czasie?

– Tak, czytałem protokół. Ale skąd możemy mieć pewność, iż wcześniej nie był w tym domu, że nie było go tam wtedy, kiedy miały miejsce samobójstwa i egzekucje? Z tego, co wiem o tym Bishopie, wynika, że on wierzy w bardziej naukowe podejście do zjawisk nadprzyrodzonych. Czy nie wspominał pan, że Boris Pryszlak także w naukowy sposób podchodził do tych zagadnień?

– Tak, ale… Peck mówił dalej:

– Widzi pan, może być tak, że nasz pan Bishop sam należy do sekty Pryszlaka. Może jako jej członek miał stać z boku i kontynuować te ich fanatyczne przedsięwzięcia, w które byli uwikłani.

– To nonsens! – twarz Jessiki oblała się rumieńcem. – Chrisa także zaatakowano dwa dni temu.

– To on tak twierdzi.

Kulek odezwał się spokojnym głosem:

– Sądzę, że się pan myli, inspektorze. Niewidzącym wzrokiem popatrzył na córkę i Edith Metlock.

– Wszyscy sądzimy, że się pan myli.

– Mam także wrażenie, że nie całkowicie aprobował pańskie badania w Beechwood.

– To prawda – przyznała Jessica – ale tylko na początku. Teraz zmienił zdanie, stara się nam pomóc.

– Czyżby? – głos Pecka był matowy.

Roper wrócił do pokoju i znów usiadł na krześle, z nie ukrywaną przyjemnością podnosząc z podłogi szklaneczkę whisky. Zanim się napił, zerknął na Pecka.

– Bishop wyszedł zaraz po ósmej. Nasi ludzie pojechali za nim do miejsca w pobliżu Twickenham, ee, Fairview… nie, Fairfield, sanatorium w Fairfield.

– To pewnie jest ten dom, w którym pacjentką jest jego żona – wtrąciła Jessica.

– Klinika psychiatryczna?

Kiwnęła głową; nie mogła odgadnąć, co oznacza wyraz twarzy Pecka.

– Połącz się z nim jeszcze raz, Frank. Powiedz, żeby przywieźli tu Bishopa, myślę, że przyda się na naszym małym zebraniu.

– Teraz?

Usta Ropera znieruchomiały na brzegu szklanki.

– Natychmiast.

Policjant odstawił szklankę i znowu wyszedł z pokoju. Peck pociągnął łyk whisky z wodą i spojrzał znad oprawki okularów na Jacoba Kuleka.

– A zatem, sir, chciał pan omówić jakąś koncepcję.

Niewidomy mężczyzna wciąż myślał o Bishopie. Nie, to było niemożliwe. Chris Bishop był dobrym człowiekiem, co do tego miał pewność. Skomplikowany. Gniewny. Ale nie w stylu Pryszlaka. W końcu Jessica polubiła Bishopa, a była najlepszym sędzią ludzkich charakterów, jakiego znał.” Czasami uważał, że była zbyt wymagająca, zbyt krytyczna… Ci nieliczni mężczyźni w jej życiu nigdy nie sprostali jej oczekiwaniom.

– Panie Kulek – w głosie Pecka zabrzmiała nutka zniecierpliwienia.

– Przepraszam, inspektorze, zamyśliłem się.

– Ma pan jakąś teorię – zagadnął Peck. Wydawało mu się, że oczy Kuleka prześwidrowują go na wylot i mógłby przysiąc, że czuje, jak badają jego umysł.

– Trudno mi ją przedstawić, inspektorze. Pan jest człowiekiem praktycznym, stojącym mocno na ziemi, nie wierzącym w duchy. Ale myślę, że jest pan bardzo dobry w swojej pracy i dlatego zapewne ma pan trochę wyobraźni.

– Dziękuję – skwitował oschle Peck.

– Może zacznę od opowiedzenia panu o dziwnym przeżyciu, jakie dwa dni temu miała Edith. A może sama panu o tym opowiesz? – zwrócił się do medium.

– Jako osoba wrażliwa na wpływy psychiczne – medium, spirytystka, te określenia pewnie są panu lepiej znane, inspektorze – jako osoba wrażliwa jestem bardziej podatna na oddziaływanie sił spoza naszego codziennego życia. Sił ze świata, do którego nie należymy.

– Świata ducha.

– Jeśli można to tak nazwać. Nie jestem już pewna. Możemy mieć błędne pojęcie o tym, co uważamy za „świat ducha”. Niektórzy z moich kolegów po fachu zaczynają mieć te same wątpliwości.

40
{"b":"108253","o":1}