Литмир - Электронная Библиотека
ЛитМир: бестселлеры месяца
A
A

– Jak jasno – zauważyła Jessica z roztargnieniem. – Tyle tu ludzi. Zupełnie jak w ciągu dnia.

Zgasło czerwone światło i zapaliło się zielone. Bishop zbliżył się do zatłoczonego ronda, wcisnął w przerwę między samochodami i popłynął razem z metalową falą.

– Ciekaw jestem, ilu ludzi Pryszlaka pozostało przy życiu? I dlaczego?

– Może żeby mogli zrobić to, co teraz robią. Musiał skoncentrować się na ominięciu taksówki, która próbowała wcisnąć się w trzystopową lukę przed Bishopem. Jessica mówiła dalej:

– Jeśli policji udałoby się ich wszystkich zlokalizować, to może ta makabra skończyłaby się, zanim będzie za późno. Spojrzał na nią przelotnie.

– Co by się skończyło, Jessico? Czy ty i twój ojciec wiecie, co się dzieje?

Zawahała się, zanim odpowiedziała.

– Nie mamy pewności. Wczoraj rozmawialiśmy na ten temat z Edith Metlock.

Spojrzeli na siebie jednocześnie.

– Jezu Chryste! – powiedział cicho Bishop.

Bishop skręcił w szeroką, wysadzaną drzewami ulicę, jadąc na drugim biegu i patrząc raz w lewo, raz w prawo, na stojące po obu stronach domy.

– Jaki to numer? – zapytał Jessikę.

– Na pewno sześćdziesiąt cztery. Nigdy nie byłam u niej w domu, ale często przesyłałam tam wiadomości.

– Parzyste numery są po prawej stronie. Patrz uważnie.

Gdy przedostali się przez London’s West End, szybko dojechali do Woodford, gdzie mieszkała Edith Metlock. Oboje mieli do siebie pretensję, że o niej zapomnieli. Przecież zdawali sobie sprawę, że jako członek grupy badającej Beechwood też może znaleźć się w niebezpieczeństwie.

– Pięćdziesiąt osiem… sześćdziesiąt… sześćdziesiąt dwa… Tam! Tuż przed nami.

Bishop wskazał na mały bungalow, otoczony po obu stronach ciągnącym się na dwadzieścia stóp ogródkiem, oddzielającym posiadłość od sąsiednich domów. Poczekał, aż minie ich zbliżający się samochód, przejechał na drugą stronę ulicy i zatrzymał się na wprost bungalowu.

– Jest w domu – powiedziała Jessica. – Wszystkie światła się palą.

Nagle poczuła, że boi się wysiąść z samochodu.

Bishop wsunął okulary do kieszonki marynarki i wyłączył silnik.

– Pewnie przesadzamy – powiedział bez przekonania i wyczuł strach Jessiki. – Może chcesz zostać w samochodzie?

Potrząsnęła głową i chwyciła za klamkę.

Bishop pchnął furtkę, która otworzyła się z głośnym piskiem. Światło z okien rozlewało się po trawie rosnącej po obu stronach wąskiej, prowadzącej na ganek ścieżki. Im dalej od światła, tym zieleń krótko wystrzyżonej trawy stawała się ciemniejsza. Sam ganek oświetlony był z zewnątrz.

Bishop nacisnął dzwonek i czekali, aż w środku coś się poruszy. Jessica nerwowo zagryzała dolną wargę; wzrok miała dziki, prawie nieprzytomny. Chwycił ją za łokieć, potrząsając nim lekko, jakby chciał rozproszyć jej niepokój. Jeszcze raz nacisnął przycisk dzwonka.

– Może śpi – powiedział.

– Przy zapalonych wszystkich światłach?

– Może zdrzemnęła się.

Trzasnął w skrzynkę na listy, żeby zwiększyć hałas, następnie schylił się i spojrzał przez nią.

– Wszystkie drzwi w korytarzu są otwarte. Musiała nas usłyszeć. Wygląda na to, że w środku też palą się wszystkie światła.

Zbliżył usta do otworu i zawołał:

– Edith Metlock! Nie było odpowiedzi.

– Chris, wezwijmy policję – poprosiła Jessica, wolno odsuwając się od drzwi wejściowych.

– Jeszcze nie.

Znów złapał ją za ramię i tym razem mocno przytrzymał.

– Musimy być pewni, że dzieje się coś złego.

– Nie czujesz tego?

Jessica popatrzyła na cienie otaczające dom.

– To jest… nie wiem… niesamowite. Jak gdyby… jak gdyby coś czekało.

– Jessico – powiedział miękko – przeżyłaś dziś ciężkie chwile, oboje je przeżyliśmy. To odbiło się na tobie, rozbudziło wyobraźnię. Zobaczę, co dzieje się z tyłu. A może chcesz wrócić do samochodu?

W jej oczach zamigotał strach.

– Zostanę z tobą – stwierdziła stanowczo.

Bishop uśmiechnął się i ruszył z miejsca, wchodząc na trawnik, zajrzał przez okno, obok którego przechodził. Zasłony były szeroko rozsunięte i koronkowa siatka firanki rozpraszała obraz wnętrza. Zobaczył małą jadalnię; na stole stał tylko dzbanek z kwiatami. W pokoju nikogo nie było. Skręcili za róg parterowego budynku i, gdy znaleźli się w ciemności, Bishop poczuł, że Jessica przysunęła się bliżej do niego. Ziemia pod ich stopami stała się bardziej miękka, jakby szli przez drzemiący kobierzec z kwiatów, i kiedy minęli okno z matową szybą, z przodu pokazało się więcej światła. Bishop uznał, że to musi być łazienka. Dalej światło było jeszcze jaśniejsze, z ogromną siłą odpychało noc. Rolety w kuchni były podniesione i Bishop znów zerknął do środka, oświetlonego ostrym, jarzeniowym światłem.

– Pusta – powiedział Jessice. – Tam są drzwi prowadzące do ogródka z tyłu domu. Spróbujmy przez nie wejść.

Z tej części budynku wylewało się na zewnątrz jeszcze więcej światła i Bishop zastanawiał się, czy wynika to z naturalnej nerwowości samotnie mieszkającej kobiety. Ale Edith Metlock nie zrobiła na nim wrażenia osoby nerwowej.

Spróbował otworzyć drzwi do kuchni, nie zdziwiło go, że są zamknięte. Przez chwilę szarpał klamką, później zapukał w okno. Może wyszła i zostawiła zapalone światła, aby odstraszyć ewentualnych złodziei. Ale wszystkie światła? I podniesione zasłony?

– Chris!

Bishop odwrócił się i ujrzał Jessikę wpatrującą się w następne okno. Pospieszył do niej.

– Spójrz – powiedziała. – Tam, w fotelu.

Uświadomił sobie, że patrzy na sypialnię, tu także zasłony były szeroko rozsunięte. Przez koronkową siatkę firanki zobaczył puste łóżko, nocny stolik, palącą się lampę, która dodawała jasności i tak dobrze oświetlonemu pokojowi, szafę i komodę. A w odległym rogu w fotelu siedziała kobieta. Przesłaniała ją firanka, ale był pewien, że to Edith Metlock.

– Pani Metlock – zastukał w szybę. – Tu Chris Bishop i Jessica Kulek.

Uderzył w okno kostkami palców.

Wydawało mu się, że zobaczył ruch, lekki obrót głowy, ale nie był tego pewien.

– Dlaczego nie odpowiada? – spytała Jessica. – Dlaczego tam tak siedzi, Chris?

Przyszło mu do głowy, że Edith Metlock mogła zostać pobita, ale była wyprostowana i nie osunęła się w fotelu. Czy tak bardzo bała się odpowiedzieć?

– Mam zamiar włamać się do środka – powiedział Jessice.

Ponownie podszedł do kuchennych drzwi z małymi szybkami, pochylił się i spojrzał przez jedną z nich. Zobaczył tylko koniec klucza wystającego z drugiej strony zamka. Z półobrotu zamachnął się łokciem i uderzył w biegnącą wzdłuż zamka szybę. Szkło wpadło do środka i rozbiło się na podłodze. Ostrożnie, by nie skaleczyć się o pozostałe w drzwiach odłamki, wsunął rękę przez otwór i przekręcił klucz. Uśmiechał się z satysfakcją, gdy prztyknął zamek. Przekręcając gałkę, pchnął drzwi. Nie otworzyły się. Stawiały mniejszy opór, gdy naciskał na nie u góry, i o wiele większy, gdy próbował napierać u dołu. Bez wahania kopnął jedną z dolnych szybek, następnie pochylił się i odsunął zasuwę. Drzwi otworzyły się na oścież.

Jessica poszła za nim, trzymając się blisko, usiłując zobaczyć coś ponad jego ramieniem. Kiedy weszli do sypialni, Edith Metlock miała zamknięte oczy, nie otworzyła ich nawet wtedy, gdy zawołali ją po imieniu. Siedziała sztywno, z twarzą zwróconą w kierunku wiszącej u sufitu lampy. Rękami kurczowo ściskała poręcze fotela.

– Oddycha – powiedział Bishop i jego głos jakby poruszył coś w medium, jej oddech stał się głębszy, piersi zaczęły się z trudem unosić. Przez rozchylone usta wydychała powietrze, następnie wciągała je głośno. Jej oddech stał się wyraźniejszy, sapiący i Jessica uklękła przy niej. Dotykając ramion medium, łagodnie zawołała ją po imieniu. Edith dyszała jak szalona i Jessica spojrzała z niepokojem na Bishopa. Czuł się bezradny, kusiło go, by poklepać medium i wyprowadzić ją z tego stanu, który podobny był do transu, ale bał się, że tak gwałtowny szok może jej zaszkodzić. Edith Metlock szarpnęła się w fotelu do przodu i nagle przestała sapać. Siedziała w ten sposób przez parę sekund, później powoli opadła na fotel i zaczęła głęboko, swobodnie oddychać. Powieki medium zadrżały i podniosły się: źrenice były malutkie jak łebki szpilek. Miała opuszczoną szczękę, poruszała wargami, wywiesiła język, jakby jego mięśnie zostały uszkodzone. Z głębi gardła doszło ich ciche mamrotanie.

32
{"b":"108253","o":1}
ЛитМир: бестселлеры месяца