CZTERY DNI PÓŹNIEJ
Jessica Culver istotnie poślubiła Stone’a Normana w „Tavern on the Greek”.
Myron był w swoim biurze, kiedy przeczytał o tym w gazecie. Esperanza i Win też tam byli. Win stał przy wysokim lustrze, ćwicząc uderzenia kijem golfowym. Robił to często i długo. Esperanza czujnie obserwowała Myrona.
– W porządku? – zapytała go.
– Tak.
– Zdajesz sobie sprawę, że jej ślub to najlepsza rzecz, jaka przytrafiła ci się w życiu?
– Owszem. – Myron odłożył gazetę. – Doszedłem do wniosku, że chcę się czymś z wami podzielić.
Win znieruchomiał w pół uderzenia.
– Niedostatecznie prostuję ramię. Esperanza uciszyła go machnięciem ręki.
– Czym?
– Zawsze próbowałem uciekać przed czymś, co jak teraz widzę, leży w mojej naturze – oznajmił Myron. – No wiecie. Mówię o odgrywaniu bohatera. Oboje przestrzegaliście mnie, żebym tego nie robił. A ja was słuchałem. Teraz coś sobie uświadomiłem. Powinienem to robić. Oczywiście, będę ponosił klęski, ale także odniosę zwycięstwa. Dłużej nie będę uciekał przed przeznaczeniem. Nie chcę skończyć jako stary cynik. Chcę pomagać ludziom. I zamierzam to robić.
Win odwrócił się do niego.
– Skończyłeś?
– Tak.
Win spojrzał na Esperanzę.
– Powinniśmy klaskać?
– Myślę, że tak.
Esperanza wstała i zaczęła klaskać. Win odłożył kij golfowy i uprzejmie przyłączył się do niej. Myron skłonił się.
– Serdecznie dziękuję, jesteście wspaniałą widownią, przy wyjściu nie zapomnijcie o napiwkach i spróbujcie naszej cielęciny.
Wielka Cyndi wetknęła głowę do pokoju. Tego ranka nałożyła tonę różu i wyglądała jak sygnalizator uliczny.
– Na drugiej linii, panie Bolitar – powiedziała, trzepocząc rzęsami. Wypisz, wymaluj dwa skorpiony leżące na grzbietach. Potem dodała: – To pana nowa dziewczyna.
Myron podniósł słuchawkę.
– Cześć!
– O której przychodzisz? – zapytała Ali Wilder.
– Powinienem być około siódmej.
– Co powiesz na pizzę i DVD z dzieciakami?
Myron uśmiechnął się.
– Brzmi wspaniale.
Odłożył słuchawkę. Uśmiechnął się znowu. Esperanza i Win wymienili spojrzenia.
– No co? – zapytał Myron.
– Jesteś taki niezdarny, kiedy jesteś zakochany – zauważyła Esperanza.
Myron spojrzał na zegarek.
– Czas na mnie.
– Powodzenia – powiedziała Esperanza.
Myron zwrócił się do Wina.
– Chcesz iść ze mną?
– Nie, mój przyjacielu. Masz ją tylko dla siebie. Myron wstał. Cmoknął Esperanzę w policzek. Uściskał Wina.
Win lekko się zdziwił, ale jakoś to zniósł. Myron pojechał do New Jersey. Był piękny dzień. Słońce świeciło, jakby dopiero co zostało stworzone. Myron kręcił gałką radia. Za każdym razem trafiał na swoje ulubione przeboje.
To był jeden z tych dni.
Nie zatrzymał się przy grobie Brendy. Pomyślał, że zrozumiałaby to. Czyny mówiące głośniej i tak dalej.
Zaparkował przed szpitalem Świętego Barnaby. Wszedł na górę do pokoju Joan Rochester. Gdy tam wszedł, siedziała na łóżku gotowa do wyjścia.
– Jak się czujesz? – zapytał.
– Dobrze – powiedziała Joan Rochester.
– Przykro mi z powodu tego, co ci się przytrafiło.
– Niepotrzebnie.
– Wracasz do domu?
– Tak.
– I nie zamierzasz wystąpić z oskarżeniem?
– Zgadza się.
Myron domyślił się, że tak będzie.
– Twoja córka nie może wiecznie uciekać.
– Wiem.
– I co zamierzasz z tym zrobić?
– Katie wczoraj wieczorem wróciła do domu.
To tyle, jeśli chodzi o szczęśliwe zakończenia, pomyślał Myron. Zamknął oczy. Nie to chciał usłyszeć.
– Pokłóciła się z Rufusem. I wróciła do domu. Dominick jej przebaczył. Wszystko będzie dobrze.
Popatrzyli na siebie. Nie będzie dobrze. Myron o tym wiedział. Ona też.
– Chcę ci pomóc – rzekł
– Nie możesz.
Miała rację.
Pomagasz tym, którym możesz pomóc. Tak powiedział Win. I zawsze, ale to zawsze, dotrzymujesz słowa. Właśnie dlatego tu dziś przyszedł. Dotrzymać obietnicy.
Spotkał się z doktor Skylar na korytarzu przed oddziałem onkologicznym. Miał nadzieję porozmawiać z nią w jej gabinecie, ale tu też będzie dobrze.
Edna Skylar uśmiechnęła się na jego widok. Miała bardzo delikatny makijaż. Jej biały fartuch był pomięty. Tym razem nie miała stetoskopu na szyi.
– Witaj, Myron – powiedziała.
– Cześć, doktor Skylar.
– Mów mi Edna.
– W porządku.
– Właśnie wychodziłam. – Kciukiem wskazała w kierunku windy. – Co cię tu sprowadza?
– Prawdę mówiąc, ty.
Edna Skylar miała długopis za uchem. Wyjęła go, zanotowała coś w karcie choroby i wetknęła go na miejsce.
– Naprawdę?
– Kiedy byłem tu ostatnio, czegoś mnie nauczyłaś – powiedział Myron.
– Czego?
– Rozmawialiśmy o różnych pacjentach, pamiętasz? Mówiliśmy o czystych i zbrukanych. Byłaś ze mną bardzo szczera – powiedziałaś, że wolisz leczyć ludzi, którzy bardziej na to zasługują.
– Tak, ale to tylko słowa. Gdy przychodzi co do czego, muszę pamiętać o złożonej przysiędze. Leczę również tych, których nie lubię.
– Och, wiem. Jednak to dało mi do myślenia. Ponieważ zgadzam się z tobą. Chciałem pomóc Aimee Biel, ponieważ uważałem, że ona jest… sam nie wiem.
– Niewinna? – podsunęła doktor Skylar.
– Chyba tak.
– Jednak dowiedziałeś się, że nie jest.
– Nie tylko – odparł Myron. – Dowiedziałem się, że się mylisz.
– W czym?
– Nie możemy tak osądzać ludzi. Stajemy się cyniczni. Zakładamy najgorsze. A kiedy zaczynamy tak robić, widzimy tylko ciemne strony. Wiesz, że Aimee Biel wróciła do domu?
– Słyszałam o tym.
– Wszyscy myślą, że to była ucieczka z domu.
– O tym też słyszałam.
– Dlatego nikt jej nie słuchał. Nikt nie uwierzył. Jeśli wychodzi się z takiego założenia, Aimee Biel nie jest już niewinna. Rozumiesz? Nawet dla swoich rodziców. Działają w jej najlepszym interesie. Tak bardzo chcą ją chronić, że nawet oni nie dostrzegli prawdy.
– Czyli czego?
– Tego, że jest niewinna, dopóki nie udowodni się jej winy. Ta zasada obowiązuje nie tylko na sali sądowej.
Edna Skylar demonstracyjnie spojrzała na zegarek.
– Nie jestem pewna, czy rozumiem, do czego zmierzasz.
– Wierzyłem w tę dziewczynę przez całe jej życie. Czyżbym się mylił? Czy to były złudzenia? Jednak jeśli przychodzi co do czego, to jak powiedzieli jej rodzice – ich zadaniem jest ją chronić, nie moim. Dlatego mogłem spojrzeć na to beznamiętnie. Byłem gotowy zaryzykować odkrycie prawdy. Zaczekałem. Kiedy wreszcie udało mi się porozmawiać z Aimee na osobności, poprosiłem, żeby opowiedziała mi całą tę historię. Ponieważ było zbyt wiele dziur w powszechnie przyjętej wersji – tej, według której uciekła z domu i może nawet zabiła kochanka. Jedna to bankomat. Inna to telefon z budki. Takie rzeczy. Nie chciałem tylko zmiatać tego pod dywan i pomagać jej żyć dalej. Dlatego porozmawiałem z nią. Przypomniałem sobie, jak bardzo ją kochałem. I zrobiłem coś naprawdę niezwykłego.
– Co?
– Założyłem, że Aimee mówi prawdę. A jeśli tak, to miałem dwa fakty. Została porwana przez kobietę. I ta kobieta wiedziała, że Katie Rochester użyła bankomatu na Pięćdziesiątej Drugiej Ulicy. Jedyne osoby, które pasowały? Katie Rochester. No cóż, ona tego nie zrobiła. Loren Muse. Wykluczone. I ty.
– Ja? – Edna Skylar zamrugała. – Mówisz poważnie?
– Pamiętasz, jak zadzwoniłem i poprosiłem, żebyś przejrzała kartę Aimee? – spytał Myron. – Żeby sprawdzić, czy jest w ciąży?
Edna Skylar znów spojrzała na zegarek.
– Naprawdę nie mam na to czasu.
– Powiedziałem, że nie chodzi tylko o jedną niewinną osobę, ale o dwie.
– I co z tego?
– Zanim do ciebie zadzwoniłem, prosiłem twojego męża o to samo. Pracuje na tym oddziale. Myślałem, że będzie mu łatwiej. Odmówił.
– Stanley ściśle przestrzega przepisów – rzekła Edna Skylar.
– Wiem. Jednak powiedział mi coś ciekawego. Wyjaśnił, że ze względu na wymogi ochrony danych osobowych komputer zapisuje datę i personalia każdego, kto zagląda do karty pacjenta. Można sprawdzić, który lekarz przeglądał plik. A także, kiedy to robił.
– Zgadza się.
– Tak więc sprawdziłem plik Aimee. Zgadnij, co odkryłem?
Jej uśmiech przygasł.
– To, że przeglądałaś te dane dwa tygodnie przedtem, nim cię o to poprosiłem. Ciekawe dlaczego?
Założyła ręce na piersi.
– Nie robiłam tego.
– Komputer się myli?
– Czasem Stanley zapomina swoje hasło. Pewnie posłużył się moim.
– Rozumiem. Zapomina swoje hasło, ale pamięta twoje. – Myron przechylił głowę na bok i spojrzał na Ednę z ukosa. – Myślisz, że zeznałby tak pod przysięgą?
Edna Skylar nie odpowiedziała.
– Czy wiesz, co było naprawdę sprytne? – ciągnął. – To, co powiedziałaś mi o swoim synu. O tym, który sprawiał kłopoty od pierwszego dnia i uciekł, żeby zrobić karierę. Powiedziałaś, że wciąż sprawia ci kłopoty, pamiętasz?
Z jej ust wyrwał się cichy, bolesny jęk. W oczach miała łzy.
– Jednak nigdy nie wymieniłaś jego imienia. Oczywiście, nie miałaś powodu go podawać. I nie ma powodu, żeby ktoś je znał. Nawet teraz. To nie było częścią dochodzenia. Nie wiem, jak nazywała się matka Jake’a Wolfa. Albo Harry’ego Davisa. Jednak kiedy dowiedziałem się, że przeglądałaś dane Aimee, zacząłem szukać. Twój pierwszy mąż, doktor Skylar, nazywał się Andrew Van Dyne, mam rację? A twój syn nazywał się Drew Van Dyne.
Zamknęła oczy i oddychała głęboko. Kiedy znów je otworzyła, wzruszyła ramionami, daremnie siląc się na nonszalancję.
– I co z tego?
– Dziwne, nie sądzisz? Kiedy pytałem cię o Aimee Biel, nigdy nie wspominałaś, że twój syn ją zna.
– Mówiłam ci, że nie utrzymuję kontaktów z synem. Nic nie wiedziałam o nim i o Aimee Biel.
Myron uśmiechnął się.
– Masz odpowiedź na wszystko, prawda, Edno?