Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Rozdział 38

Drew Van Dyne pojechał z powrotem do liceum w Livingston.

Jak, do diabła, Myron Bolitar powiązał go z tą aferą? Drew wpadł w panikę. Zakładał, że Harry Davis, Cholernie Oddany Nauczyciel, nikomu nic nie powie. Tak byłoby najlepiej i Van Dyne poradziłby sobie ze wszystkim. Teraz jednak Bolitar trafił do Planet Music. Pytał o Aimee.

Ktoś zaczął gadać.

Podjeżdżając do szkoły, zobaczył wybiegającego z niej Harry’ego Davisa. Drew Van Dyne nie był znawcą mowy ciała, ale Davis był zmieniony nie do poznania. Zaciskał pięści, garbił się i powłóczył nogami. Zwykle maszerował sprężyście i z uśmiechem na ustach, czasem nawet pogwizdując. Nie dziś.

Van Dyne przejechał przez parking i zagrodził mu drogę. Davis zobaczył go i skręcił w prawo.

– Panie D?

– Zostaw mnie w spokoju

– Musimy pogawędzić.

Van Dyne wysiadł z samochodu. Davis szedł dalej.

– Wiesz, co się stanie, jeśli powiesz Bolitarowi, prawda?

– Nic nie powiedziałem – wycedził Davis przez zaciśnięte zęby.

– A zamierzasz?

– Wsiadaj do samochodu, Drew, Zostaw mnie w spokoju, do cholery.

Drew Van Dyne pokręcił głową.

– Pamiętaj, panie D. Masz wiele do stracenia.

– O czym wciąż mi przypominasz.

– Więcej niż ktokolwiek.

– Nie. – Davis doszedł do swojego wozu. Usiadł za kierownicą i zanim zatrzasnął drzwi, rzucił: – Najwięcej ma do stracenia Aimee, nie sądzisz?

To sprawiło, że Van Dyne zastygł. Przechylił głowę.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Pomyśl o tym – rzekł Davis.

Zatrzasnął drzwiczki i odjechał. Van Dyne odetchnął i poszedł z powrotem do swojego samochodu. Aimee miała najwięcej do stracenia… Te słowa dały mu do myślenia. Zapuścił silnik i ruszył, a wtedy zauważył, że drzwi szkoły znów się otworzyły.

Matka Aimee wyszła tymi samymi drzwiami, z których kilka minut wcześniej wypadł uwielbiany pedagog Harry Davis. A za nią szedł Myron Bolitar.

Drew Van Dyne znów usłyszał ten głos, który wcześniej ostrzegł go przez telefon: „Nie rób nic głupiego. Wszystko jest pod kontrolą”.

Wcale na to nie wyglądało. Wcale nie wyglądało.

Drew Van Dyne rozpaczliwym ruchem wyciągnął rękę do radioodtwarzacza, jak tonący, który chwyta butlę z tlenem. Płyta kompaktowa była w środku, ostatni album Coldplay. Odjechał, pozwalając, by działał na niego łagodny głos Chrisa Martina.

Strach go nie opuszczał.

Wiedział, że w takim stanie zwykle podejmuje błędne decyzje. W takich chwilach zazwyczaj zdarzały mu się najgorsze wpadki. Wiedział o tym. Zdawał sobie sprawę, że powinien odczekać i przemyśleć to. Tylko że właśnie takie było jego życie. Jak wypadek samochodowy oglądany w zwolnionym tempie. Widzisz, co się stanie. Wiesz, że zaraz nastąpi czołowe zderzenie. Jednak nie możesz się zatrzymać ani zjechać z drogi.

Jesteś bezsilny.

I w końcu Drew Van Dyne sięgnął po telefon.

– Halo?

– Chyba mamy problem – powiedział Van Dyne.

Drew Van Dyne usłyszał, jak na drugim końcu linii Wielki Jake Wolf westchnął.

– Mów – rzekł Wielki Jake.

Myron odwiózł Claire, po czym pojechał do centrum handlowego w Livingston. Miał nadzieję, że zastanie Drew Van Dyne’a w sklepie. Niestety. Chłopak w poncho tym razem nie chciał z nim rozmawiać, ale Sally Ann powiedziała, że widziała jak Drew Van Dyne przyjechał, porozmawiał z nim chwilę, a potem wybiegł. Myron miał już numer domowego telefonu Van Dyne’a. Zadzwonił, ale nikt nie odbierał.

Zadzwonił do Wina.

– Musimy znaleźć tego faceta.

– Jest nas za mało, żeby zająć się wszystkim.

– Kogo możemy postawić pod domem Van Dyne’a?

– Może Zorrę? – powiedział Win.

Zorra kiedyś pracowała dla izraelskiego Mossadu jako płatny zabójca i była transwestytą noszącym zabójcze szpilki – dosłownie. Wielu transwestytów urzeka urodą. Zorra nie była jedną z nich.

– Nie jestem pewien, czy wtopi się tam w otoczenie, jak myślisz?

– Zorra umie się wtapiać.

– Świetnie, skoro tak uważasz.

– Dokąd jedziesz?

– Do pralni chemicznej Changów. Muszę porozmawiać z Rogerem.

– Zadzwonię do Zorry.

U Changów był ruch. Maxine zobaczyła wchodzącego Myrona i skinieniem głowy kazała mu podejść. Myron przeszedł wzdłuż kolejki i udał się za nią na zaplecze. W pomieszczeniu unosił się lepki odór chemikaliów i bawełny. Myron miał wrażenie, że w płucach osiada mu gruba warstwa kurzu. Z ulgą zobaczył, że Maxine otwiera tylne drzwi.

Roger siedział na skrzynce w zaułku. Miał spuszczoną głowę. Maxine założyła ręce na piersi i powiedziała:

– Roger, czy chcesz coś powiedzieć panu Bolitarowi?

Roger był chudy. Miał ręce jak patyki. Nie podnosząc głowy, powiedział:

– Przepraszam za te telefony.

Jakby był dzieciakiem, który przypadkowo rzuconą piłką rozbił szybę w oknie sąsiada po drugiej stronie ulicy i matka przyciągnęła go, żeby przeprosił. Myron nie tego chciał. Odwrócił się do Maxine.

– Chcę porozmawiać z nim w cztery oczy.

– Nie mogę na to pozwolić.

– W takim razie pójdę na policję.

Najpierw Joan Rochester, teraz Maxine Chang – Myronowi coraz lepiej wychodziło terroryzowanie przerażonych matek. Może powinien zacząć je policzkować, wtedy naprawdę poczułby się wielki.

Jednak nawet nie mrugnął okiem. Maxine Chang ustąpiła.

– Będę tuż obok.

– Dziękuję.

Zaułek śmierdział, jak wszystkie zaułki, zepsutymi odpadkami i zaschniętym moczem. Myron czekał, aż Roger spojrzy na niego. Nie spojrzał.

– Nie dzwoniłeś tylko do mnie – powiedział Myron. – Dzwoniłeś także do Aimee Biel, prawda?

Chłopiec kiwnął głową, wciąż na niego nie patrząc.

– Po co?

– Chciała, żebym oddzwonił.

Myron zrobił sceptyczną minę. Niepotrzebnie się trudził, ponieważ chłopak nadal miał spuszczoną głowę.

– Spójrz na mnie, Roger. Chłopak powoli podniósł głowę.

– Chcesz powiedzieć, że Aimee Biel zadzwoniła do ciebie pierwsza?

– Widzieliśmy się w szkole. Powiedziała, że musimy porozmawiać.

– Dlaczego tego nie zrobiliście?

– Czego nie zrobiliśmy?

– Nie porozmawialiście. Od razu.

– Na korytarzu było pełno ludzi. Nie chciała przy nich mówić.

– Rozumiem. Zatem zadzwoniłeś do niej?

– Tak.

– I co powiedziała?

– To było dziwne. Pytała o moje stopnie i zajęcia pozalekcyjne. Tak jakby się upewniała. Chcę powiedzieć, że przecież trochę się znamy. Ponadto wszyscy rozmawiają o takich sprawach. Tak więc właściwie wszystko to już wiedziała.

– Co jeszcze?

– Rozmawialiśmy jakieś dwie minuty. Potem powiedziała że musi już iść. I dodała, że jej przykro.

– Z jakiego powodu?

– Z powodu tego, że nie dostałem się do college’u Duke. Znów spuścił głowę.

– Nagromadziło się w tobie sporo gniewu, Roger.

– Pan nie rozumie.

– No to mi wytłumacz.

– Niech pan o tym zapomni.

– Chciałbym, ale widzisz… dzwoniłeś do mnie.

Roger Chang przyglądał się zaułkowi, jakby jeszcze nigdy go nie widział. Zmarszczył nos, krzywiąc się z obrzydzeniem. W końcu spojrzał Myronowi w oczy.

– Zawsze jestem żółtkiem, wie pan? Urodziłem się w tym kraju. Nie jestem imigrantem. Kiedy coś mówię, ludzie zawsze spodziewają się, że będę nadawał jak Charlie Chan ze starych filmów. A w tym miasteczku, jeśli nie ma się pieniędzy i nie jest się wybitnym sportowcem… Widzę, jak poświęca się moja matka. Widzę, jak ciężko pracuje. I myślę sobie: jeśli tylko mi się uda. Jeśli będę dobrze się uczył w liceum, nie myślał o tym wszystkim, czego nie mam, tylko ciężko pracował, poświęcając się, wszystko będzie dobrze. Wyrwę się stąd. Nie wiem, dlaczego wybrałem Duke. Jednak zrobiłem to. Tak jakby był to mój jedyny cel. Po jego osiągnięciu mógłbym trochę zwolnić. Wyrwałbym się z tej pralni…

Zamilkł.

– Szkoda, że nic mi nie powiedziałeś – rzekł Myron.

– Nie umiem prosić o pomoc.

Myron miał ochotę powiedzieć mu, że powinien zrobić coś więcej, może skorzystać z terapii, żeby uporać się z gniewem, ale nie miał czasu mu tego tłumaczyć.

– Zamierza pan zawiadomić policję? – zapytał Roger.

– Nie – odparł Myron i zaraz dodał: – Możesz jeszcze znaleźć się na liście oczekujących.

– Już ją zamknęli.

– Och – mruknął Myron. – Słuchaj, wiem, że teraz wydaje ci się to sprawą życia i śmierci, ale to, na jaką pójdziesz uczelnię, nie jest takie ważne. Założę się, że spodoba ci się na Rutgers.

– Taak, pewnie.

Powiedział to bez przekonania. Myron był zły, ale także – coraz lepiej – pamiętał, co zarzuciła mu Maxine. Możliwe – niemal pewne – że pomagając Aimee, Myron zniweczył marzenia tego chłopca. Przecież nie mógł przejść nad tym do porządku dziennego, prawda?

– Jeśli po pierwszym roku będziesz chciał się przenieść, napiszę ci list polecający.

Czekał na reakcję Rogera. Nie doczekał się. Zostawił go samego w śmierdzącym zaułku na tyłach pralni chemicznej.

62
{"b":"97734","o":1}