Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Rozdział 26

Myron i Win spotkali się trzy przecznice od celu, w pobliżu szkoły podstawowej. Tu zaparkowany samochód nie wzbudzi podejrzeń. Win był ubrany na czarno, a na głowie miał czarną czapeczkę, która zakrywała jego blond loki.

– Nie widziałem systemu alarmowego – rzekł Myron. Win kiwnął głową. Systemy alarmowe były dla niego drobnym utrudnieniem, a nie przeszkodą nie do pokonania.

– Wrócę za pół godziny. I wrócił. Punktualnie.

– Dziewczyny nie ma w domu. Mieszka w nim dwoje nauczycieli. On nazywa się Harry Davis. Uczy angielskiego w liceum w Livingston. Jego żona ma na imię Lois. Uczy w gimnazjum w Glen Rock. Mają dwie córki, chyba studentki, sądząc po zdjęciach i po tym, że nie ma ich w domu.

– To nie może być przypadek.

– Założyłem sygnalizatory GPS na obu samochodach. Ponadto Davis ma znoszoną dyplomatkę, wypchaną klasówkami i planami lekcji. Do niej też podłożyłem jeden. Jedź do domu i prześpij się trochę. Dam ci znać, kiedy się zbudzi i wyjdzie z domu. Pojadę za nim. A potem go dopadniemy.

Myron wgramolił się do łóżka. Myślał, że nie zaśnie. Jednak zasnął. Spał jak zabity, dopóki nie usłyszał metalicznego szczęku dobiegającego z parteru.

Jego ojciec miał lekki sen. Za młodu Myron czasem budził się w nocy i próbował przejść obok pokoju rodziców, nie budząc ojca. Nigdy mu się nie udało. A ojciec nie budził się powoli. Zrywał się gwałtownie, jakby ktoś wlał mu lodowato zimną wodę do spodni od piżamy.

Teraz Myron zareagował tak samo, słysząc ten metaliczny trzask. Usiadł na łóżku. Pistolet leżał na nocnej szafce. Myron złapał go. Jego komórka też tam leżała. Myron wcisnął przycisk przyspieszonego wybierania, łącząc się z Winem i wyłączając głośnik.

Potem siedział nieruchomo i nasłuchiwał.

Otworzyły się drzwi frontowe.

Ktokolwiek to był, starał się nie robić hałasu. Myron po cichu przeszedł przez pokój i przycisnął się do ściany obok drzwi. Czekał i słuchał. Intruz wszedł drzwiami frontowymi. Dziwne. Zamek w nich miał swoje lata. Można go było sforsować. Jednak zrobić to tak cicho – jednym szybkim ruchem – mógł tylko ktoś naprawdę dobry.

Myron czekał.

Kroki.

Lekkie. Myron przywarł plecami do ściany. Mocniej zacisnął palce na rękojeści pistoletu. Bolała go pogryziona noga. I głowa. Próbował zapomnieć o tym i skupić się.

Zastanawiał się, gdzie najlepiej stanąć. Przyciśnięty do ściany przy drzwiach, tak jak teraz, mógł wszystko słyszeć, ale – wbrew temu, co widuje się na filmach – nie była to najlepsza pozycja, gdyby ktoś wtargnął do pokoju. Po pierwsze, jeśli intruz był tak dobry, to przewidzi jego ruch. Po drugie, jeśli włamywacz nie jest jeden, wyskakiwanie zza drzwi stanowiłoby najgorszy manewr. Atakując, Myron ujawniłby swoją pozycję. Może załatwiłby pierwszego intruza, ale drugi skasowałby jego.

Myron na palcach podszedł do drzwi łazienki. Schował się za nimi i spojrzał przez szparę. Był ustawiony pod idealnym kątem. Mógł stąd zobaczyć wchodzącego intruza. Mógł strzelić lub zawołać do niego, żeby się poddał, a gdyby musiał strzelić, nadal byłby dobrze ustawiony, gdyby następny wpadł do pokoju lub wycofał się.

Kroki ucichły przed drzwiami sypialni.

Czekał. Własny oddech wydawał mu się głośny jak syrena. Cierpliwość była domeną Wina, nigdy Myrona. Mimo to nakazał sobie spokój. Oddychał głęboko. Nie odrywał oczu od uchylonych drzwi.

Zobaczył cień.

Wycelował w sam środek. Win zapewne wybrałby głowę, ale Myron wymierzył w pierś – najpewniejszy cel.

Kiedy intruz przeszedł przez drzwi i znalazł się w wąskiej smudze światła, Myron o mało nie sapnął ze zdziwienia. Wyszedł zza drzwi, wciąż trzymając pistolet.

– No, no – usłyszał. – To już siedem lat. Czy widzę w twoim ręku broń, czy też tak się cieszysz na mój widok?* [Nieco zmienione słowa Mae West, której jedno z ulubionych powiedzonek brzmiało: „Masz rewolwer w kieszeni, czy tak się cieszysz na mój widok?”]

Myron stał i nie ruszał się.

Siedem lat. Nagle wydawało się, że tych siedmiu lat nigdy nie było.

Jessica Culver, jego dawna bratnia dusza, właśnie wróciła.

46
{"b":"97734","o":1}