Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Rozdział 54

Myron prowadził. Erik został na fotelu pasażera.

Nie jechali długo.

Aimee powiedziała, że jest za Little Park w pobliżu liceum – w tym samym parku, do którego Claire zabierała ją, kiedy Aimee miała dopiero trzy latka. Erik nie pozwolił jej się rozłączyć.

– W porządku – powtarzał. – Tatuś już jedzie. Myron skrócił sobie drogę, przejeżdżając pod prąd puste rondo. Dwukrotnie ściął zakręty, przejeżdżając po chodnikach. Nie przejmował się tym. Erik też nie. Najważniejszy był pośpiech. Parking był pusty. Światła reflektorów przecinały noc, a potem, gdy minęli ostatni zakręt, wyłowiły z mroku samotną postać. Myron zahamował.

– O mój Boże – jęczał Erik. – Mój słodki, dobry Boże… Już skoczył z samochodu. Myron był równie szybki. Pobiegli obaj. Jednak po kilku krokach Myron zwolnił. Erik wyszedł na prowadzenie. Tak powinno być. Złapał córkę w objęcia. Ostrożnie dotykał jej twarzy, jakby w obawie, że to tylko sen i ona zaraz rozwieje się niczym dym.

Myron stał i patrzył. Potem wyjął swój telefon komórkowy i zadzwonił do Claire.

– Myronie? Co, do diabła, się dzieje?

– Nic jej nie jest – powiedział.

– Co?

– Jest bezpieczna. Zaraz przywieziemy ci ją do domu.

W samochodzie Aimee była półprzytomna.

– Co się stało? – zapytał Myron.

– Myślę… – zaczęła Aimee. Miała szeroko otwarte oczy. I rozszerzone źrenice. – Myślę, że mnie odurzyli.

– Kto?

– Nie wiem.

– Nie wiesz, kto cię porwał? Przecząco pokręciła głową.

Erik siedział z nią na tylnym siedzeniu. Trzymał ją w ramionach. Głaskał po głowie. Raz po raz powtarzał, że wszystko w porządku, teraz już wszystko w porządku.

– Może powinniśmy zawieźć ją do lekarza – powiedział Myron.

– Nie – odparł Erik. – Najpierw musi pojechać do domu.

– Aimee, co się stało?

– Przeszła przez piekło, Myronie – rzekł Erik. – Daj jej dojść do siebie.

– W porządku, tatusiu.

– Po co pojechałaś do Nowego Jorku?

– Miałam się z kimś spotkać.

– Z kim?

– Chodziło o… – Umilkła. Potem powiedziała: – Trudno mi o tym mówić.

– Wiemy o Drew Van Dynie – powiedział Myron. – Wiemy, że jesteś w ciąży.

Zamknęła oczy.

– Aimee, co się stało?

– Chciałam się go pozbyć.

– Dziecka?

Skinęła głową.

– Poszłam na róg Pięćdziesiątej Drugiej i Szóstej. Tak mi kazali. Mieli mi pomóc usunąć ciążę. Podjechali czarnym samochodem. Kazali mi podjąć pieniądze z bankomatu.

– Kto?

– Nigdy ich nie widziałam – odparła Aimee. – Samochód miał przyciemnione szyby. A oni zawsze byli zamaskowani.

– Zamaskowani?

– Tak.

– Oni. Było ich więcej?

– Nie wiem. Wiem tylko, że słyszałam kobiecy głos. Tego jestem pewna.

– Dlaczego po prostu nie poszłaś do szpitala? Aimee zawahała się.

– Jestem taka zmęczona.

– Aimee?

– Nie wiem – powiedziała. – Zadzwonił ktoś ze szpitala Świętego Barnaby. Jakaś kobieta. Gdybym tam poszła, rodzice by się dowiedzieli. Chodzi o prawa rodzicielskie czy coś takiego. Ja… popełniłam tyle błędów. Chciałam tylko… Jednak potem nie byłam już tego pewna. Podjęłam pieniądze. Miałam wsiąść do tego samochodu. Jednak nagle spanikowałam. Właśnie wtedy zdzwoniłam do ciebie, Myronie. Chciałam z kimś porozmawiać. To miałeś być ty, Myronie, ale… sama nie wiem… wiem, że próbowałeś, ale pomyślałam sobie, że może lepiej porozmawiam z kimś innym.

– Z Harrym Davisem? Aimee kiwnęła głową.

– Znałam tamtą drugą dziewczynę – oświadczyła. – Zaszła w ciążę ze swoim chłopakiem. Powiedziała, że pan D naprawdę jej pomógł.

– Wystarczy – powiedział Erik.

Byli już prawie przy ich domu. Myron nie chciał tego tak zostawić. Jeszcze nie.

– I co zdarzyło się potem?

– Reszta mi się rozmywa – powiedziała Aimee.

– Rozmywa?

– Wiem, że wsiadłam do jakiegoś samochodu.

– Jakiego?

– Chyba tego samego, który czekał na mnie w Nowym Jorku. Byłam taka przygnębiona po tym, jak pan D odprawił mnie z kwitkiem. Pomyślałam, że równie dobrze mogę pojechać z nimi. Zakończyć to. Jednak…

– Jednak co?

– Wszystko mi się rozmywa.

Myron zmarszczył brwi.

– Nie rozumiem.

– Po prostu nie wiem – odparła. – Prawie cały czas byłam odurzona. Pamiętam tylko krótkie chwile otrzeźwienia. Przetrzymywano mnie w jakiejś chacie z bali. Jedynie to pamiętam. Był tam kominek z białych i brązowych kamieni. A potem nagle znalazłam się na polu za placem zabaw. Zadzwoniłam do ciebie, tatusiu. Nawet nie wiem… jak długo mnie nie było?

– Wszystko w porządku – rzekł Erik. – Cokolwiek się stało, już po wszystkim. Jesteś bezpieczna.

Claire czekała na podwórku. Podbiegła do samochodu. Aimee zdołała wysiąść, ale ledwie trzymała się na nogach. Claire z chrapliwym okrzykiem złapała córkę w objęcia.

Ściskali się, płakali i całowali, wszyscy troje. Myron czuł się jak intruz. Potem poszli do drzwi. Myron czekał. Claire się odwróciła. Zauważyła Myrona. Podbiegła do niego.

Pocałowała go.

– Dziękuję.

– Policja będzie chciała jeszcze z nią porozmawiać.

– Dotrzymałeś słowa.

Nic nie powiedział.

– Sprowadziłeś ją do domu.

Potem pobiegła za tamtymi.

Myron stał i patrzył, jak znikają w środku. Powinien się cieszyć. Aimee wróciła do domu. Cała i zdrowa.

Jednak nie był w nastroju do świętowania.

Znów pojechał na cmentarz, skąd roztaczał się widok na szkolne podwórze. Brama była otwarta. Znalazł grób Brendy i usiadł przy nim. Noc przechodziła w dzień. Słyszał szum pojazdów na autostradzie. Myślał o tym, co się stało, o tym, co powiedziała Aimee. O tym, że jest w domu, bezpieczna ze swoją rodziną, podczas gdy Brenda leży w ziemi.

Siedział tam, aż usłyszał nadjeżdżający samochód. Niemal uśmiechnął się na widok nadchodzącego Wina. Ten przez chwilę trzymał się na uboczu. Potem podszedł do nagrobka. Popatrzył na tablicę.

– Miło zapisać coś po stronie zysków, no nie? – powiedział.

– Nie jestem pewien.

– Dlaczego?

– Wciąż nie wiem, co się stało.

– Ona żyje. Jest w domu.

– Nie jestem pewien, czy to wystarczy.

Win wskazał na pomnik.

– Gdybyś mógł cofnąć czas, czy musiałbyś wiedzieć o wszystkim, co się stało? Czy nie wystarczyłoby, gdyby była żywa i w domu?

Myron zamknął oczy, usiłując wyobrazić sobie taki cud.

– Wystarczyłoby mi, gdyby była żywa i w domu.

Win uśmiechnął się.

– No widzisz. Czego więcej trzeba?

Myron wstał. Nie znał odpowiedzi na to pytanie. Wiedział tylko, że spędził już dość czasu z duchami i zmarłymi.

85
{"b":"97734","o":1}