Myron zastanawiał się, co robić – pozwolić im rozmawiać czy przerwać tę pogawędkę? Spojrzał na zegarek. Zaraz zadzwoni dzwonek. A wtedy obaj, Harry Davis i Randy Wolf, wejdą do budynku i będą nieosiągalni do końca dnia.
Pora wkroczyć na scenę.
Kiedy Myron był zaledwie trzy metry od nich, Randy zauważył go. Szeroko otworzył oczy, jakby go rozpoznał. Odsunął się od Harry’ego Davisa. Ten odwrócił się, żeby sprawdzić, co się dzieje.
Myron pomachał im ręką.
– Cześć, chłopaki.
Obaj zamarli jak zające w świetle reflektorów.
– Ojciec mówił, że nie powinienem z panem gadać – rzekł Randy.
– Twój ojciec nie miał okazji lepiej mnie poznać – odparł Myron. – Naprawdę jestem słodki. – Pomachał do zmieszanego nauczyciela. – Cześć, panie D.
Prawie do nich doszedł, gdy usłyszał za plecami głos.
– Wystarczy.
Myron odwrócił się. Przed nim stali dwaj policjanci w mundurach. Jeden był wysoki i chudy. Drugi niski, z długimi, ciemnymi lokami i gęstymi wąsami. Ten niższy wyglądał jak żywcem wzięty z telewizyjnego programu o gwiazdach lat osiemdziesiątych.
– Dokąd to się wybierasz?
– To teren publiczny. Spaceruję sobie.
– Cwaniakujesz?
– Uważasz to za cwaniakowanie?
– Zapytam cię jeszcze raz, spryciarzu. Dokąd to się wybierasz?
– Do klasy – rzekł Myron. – Dziś będzie cholernie trudna klasówka z algebry.
Wysoki spojrzał na niskiego. Randy Wolf i Harry Davis patrzyli, nie odzywając się. Niektórzy uczniowie zaczęli pokazywać ich palcami i podchodzić. Zadzwonił dzwonek. Wyższy policjant powiedział:
– W porządku, nie ma tu na co patrzeć. Rozejść się do klas. Myron wskazał na Wolfa i Davisa.
– Muszę z nimi porozmawiać.
Wyższy policjant go zignorował.
– Do klas – powtórzył. Potem spojrzał na Randy’ego i dodał: – Wszyscy.
Tłum zrzedniał i znikł. Randy Wolf i Harry Davis również. Myron został sam z dwoma policjantami.
Wyższy przysunął się do Myrona. Byli niemal tego samego wzrostu, ale Myron był od niego cięższy co najmniej o dziesięć lub piętnaście kilo.
– Trzymaj się z daleka od tej szkoły – wycedził. – Nie rozmawiaj z nimi. Nie zadawaj pytań.
Myron zastanowił się. Nie zadawaj pytań? Tak nie mówi się do podejrzanego.
– Komu nie zadawać pytań?
– Nikomu i żadnych.
– To dość niejasne.
– Uważasz, że powinienem wyrazić się jaśniej?
– Owszem, przydałoby się.
– Znowu cwaniakujesz?
– Chcę tylko mieć jasność.
– Hej, dupku – wtrącił się niższy gliniarz, ten wyglądający jak jeden z dwóch znanych piosenkarzy z lat osiemdziesiątych. Chwycił pałkę i pokazał ją Myronowi. – Czy to dla ciebie dostatecznie jasne?
Obaj uśmiechnęli się do Myrona.
– No co jest? – Niższy gliniarz, ten z gęstymi wąsami, postukał pałką w dłoń. – Kot zeżarł ci język?
Myron spojrzał najpierw na wyższego gliniarza, a potem na tego z wąsami. Potem powiedział:
– Dzwonił Darryl Hall. Pytał, czy trasa koncertowa nadal aktualna.
Natychmiast przestali się śmiać.
– Ręce do tyłu – rzucił wyższy.
– Co, chcecie mi powiedzieć, że on nie wygląda jak John Oates?
– Ręce do tyłu, ale już!
– Hall i Oates? Ci od „Sarah Smile” i „She s Gone”?
– Już!
– To żadna zniewaga. Jestem pewien, że wiele panienek leci na Johna Oatesa.
– Odwróć się!
– Po co?
– Zamierzam cię skuć. Zgarniamy cię.
– Pod jakim zarzutem?
Napaść i pobicie.
– Kogo?
– Jake’a Wolfa. Powiedział nam, że wtargnąłeś do jego rezydencji i pobiłeś go.
Aha.
Denerwując gliniarzy, osiągnął swój cel. Teraz już wiedział, dlaczego go śledzili. Nie jako podejrzanego w sprawie zniknięcia Aimee. Napuścił ich Jake Wolf.
Oczywiście, plan nie był doskonały. Aresztowali go.
John Oates zatrzasnął kajdanki, zgodnie z oczekiwaniami Myrona starając się przyciąć mu skórę na nadgarstkach. Myron przyjrzał się wyższemu gliniarzowi. Ten wyglądał na wytrąconego z równowagi i nerwowo rozglądał się wokół. Myron uznał, że to dobry znak.
Niższy pociągnął go w stronę tego szarego chevroleta, który jechał za Myronem od samego domu. Wepchnął Myrona na tylne siedzenie, starając się uderzyć jego głową o blachę, ale Myron był na to przygotowany i pochylił się. Na przednim siedzeniu zobaczył aparat fotograficzny z teleobiektywem, tak jak mówił Win.
Hmm. Dwaj policjanci robiący zdjęcia, śledzący go od domu, niedający mu porozmawiać z Randym i zakładający mu kajdanki… Wielki Jake miał duże wpływy.
Wyższy pozostał na zewnątrz i przechadzał się tam i z powrotem. Najwyraźniej sprawy toczyły się dla niego zbyt szybko. Myron postanowił to wykorzystać. Niski z gęstymi wąsami i ciemnymi kędziorami usiadł z tyłu obok Myrona i uśmiechnął się.
– Naprawdę lubiłem „Rich Girl” – powiedział mu Myron. – Jednak „Private Eye”… No wiesz, co to w ogóle za piosenka? „Obserwują cię wszędzie”. No wiesz, czy nie jesteś wszędzie obserwowany? W publicznych miejscach i prywatnie, gdziekolwiek?
Wytrącił go z równowagi szybciej, niż się spodziewał. Niski gliniarz zamachnął się i uderzył go w brzuch. Jednak jedną z wielu rzeczy, jakich Myron nauczył się w życiu, to przyjmować ciosy. To podstawowa rzecz, jeśli spodziewasz się fizycznej konfrontacji. W prawdziwej bójce zawsze otrzymujesz ciosy, choćbyś był nie wiem jak dobry. Reakcja psychologiczna często decyduje o wyniku starcia. Jeśli nie wiesz, czego oczekiwać, wahasz się i cofasz. Stajesz się zbyt defensywny. Pozwalasz, by rządził tobą strach.
Jeśli cios jest wymierzony w głowę, musisz ją uchylić. Nie możesz pozwolić się trafić, zwłaszcza w nos. Nawet lekkie odchylenie głowy może pomóc. Zamiast czterema palcami, może zostaniesz trafiony dwoma lub jednym. To ogromna różnica. Ponadto musisz rozluźnić mięśnie. Powinieneś odwrócić się wraz z ciosem, dosłownie zatoczyć się wraz z nim. Natomiast przy ciosie wymierzonym w brzuch, szczególnie gdy masz ręce skute na plecach, musisz naprężyć mięśnie brzucha, wciągnąć go i zgiąć się wpół, zmniejszając siłę uderzenia. Tak właśnie zrobił Myron.
Cios niespecjalnie go zabolał. Jednak widząc zdenerwowanie wyższego gliniarza, Myron odegrał przedstawienie, jakiego nie powstydziłby się De Niro.
– Aaa!
– Cholera, Joe – powiedział wyższy gliniarz. – Co ty wyprawiasz, do diabła?
– Nabijał się ze mnie!
Myron pozostał zgięty wpół i udawał, że zabrakło mu tchu. Zarzęził, beknął i zaczął gwałtownie kaszleć.
– Uszkodziłeś go, Joe!
– Tylko pozbawiłem go tchu. Nic mu nie będzie. Myron kaszlał dalej. Udał, że nie może oddychać. Dołożył do tego konwulsje. Postawił oczy w słup i zaczął podrygiwać jak wyrzucona na brzeg ryba.
– Uspokój się, niech to szlag!
Myron wywalił język i zarzęził jeszcze głośniej. Gdzieś łowcy talentów gorączkowo dzwonili do Martina Scorsese.
– On się dusi!
– Lekarstwo! – zdołał wykrztusić Myron.
– Co?
– Nie mogę oddychać!
– Cholera, rozkuj go!
– Nie mogę oddychać! – wysapał Myron i wyprężył się konwulsyjnie. – Lekarstwo na serce! W moim samochodzie!
Wyższy glina otworzył drzwi. Wyrwał partnerowi kluczyki i otworzył kajdanki. Myron dalej podrygiwał konwulsyjnie i przewracał oczami.
– Powietrza!
Wysoki miał strach w oczach. Myron wiedział, co facet myśli: to zaszło za daleko. Sytuacja wymknęła się spod kontroli.
– Powietrza!
Wysoki policjant odsunął się, Myron wytoczył się z wozu. Wstał i wskazał na swój samochód.
– Lekarstwo!
– Idź – powiedział wyższy gliniarz.
Myron pobiegł do swojego samochodu. Dwaj gliniarze patrzyli na niego ogłupiali. Myron spodziewał się tego. Mieli go tylko przestraszyć. Nie sądzili, że będzie się stawiał. Byli policjantami z przedmieścia. Obywatele tej szczęśliwej krainy słuchali ich bez cienia sprzeciwu. A tu ktoś nie chciał im się kłaniać. Zdenerwowali się i poturbowali faceta. Mogli przez to mieć poważne kłopoty. Obaj chcieli jak najprędzej to zakończyć. Myron również. Dowiedział się tego, co chciał wiedzieć – Wielki Jake Wolf bał się i próbował coś ukryć.
Tak więc Myron dobiegł do wozu, wślizgnął się za kierownicę, wepchnął kluczyk do stacyjki, zapuścił silnik i po prostu odjechał. Zerknął w lusterko. Domyślił się, że los mu sprzyja i ci dwaj gliniarze nie będą go gonić.
Nie gonili. Po prostu stali tam.
W rzeczy samej wyglądało na to, że z ulgą go wypuścili.
Mimo woli uśmiechnął się. Taak, teraz nie było już cienia wątpliwości.
Myron Bolitar wrócił do gry.