Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Rozdział 43

Edna Skylar miała rację, pomyślał Myron. Katie Rochester wyglądała na starszą, jakby doroślejszą. Bawiła się trzymanym w palcach papierosem, ale nie zapalała go.

Ciemnowłosy mężczyzna wyciągnął rękę.

– Jestem Rufus.

– Myron.

Uścisnęli sobie dłonie. Rufus usiadł na kanapie obok Katie. Wyjął jej z ręki papierosa.

– Nie możesz palić w twoim stanie, kochanie – powiedział.

Potem włożył sobie papierosa do ust, zapalił, położył nogi na ławie i wypuścił długą smugę dymu. Myron nie usiadł.

– Jak mnie pan znalazł? – spytała, Katie Rochester.

– To nieważne.

– Ta kobieta, która zobaczyła mnie w metrze. Ona coś panu powiedziała, prawda?

Myron nie odpowiedział.

– Niech to szlag. – Katie pokręciła głową i położyła rękę na udzie Rufusa. – Teraz będziemy musieli znaleźć inne miejsce.

– I co – rzekł Myron, wskazując na plakat nagiej kobiety z rozłożonymi nogami – porzucić to wszystko?

– To wcale nie jest śmieszne – rzekł Rufus. – To wszystko twoja wina, człowieku.

– Muszę wiedzieć, gdzie jest Aimee Biel.

– Już mówiłam przez telefon – powiedziała. – Nie wiem.

– Zdajesz sobie sprawę, że ona też zaginęła?

– Ja nie zaginęłam, ja uciekłam. Sama tego chciałam.

– Jesteś w ciąży.

– Zgadza się.

– Aimee Biel też.

– I co?

– To, że obie jesteście w ciąży, obie z tej samej szkoły, obie zaginęłyście albo uciekłyście…

– Co roku milion dziewczyn w ciąży ucieka z domu.

– I wszystkie korzystają z tego samego bankomatu?

Katie Rochester poderwała się.

– Co?

– Zanim uciekłaś, korzystałaś z bankomatu…

– Korzystałam z wielu bankomatów – powiedziała. – Potrzebowałam pieniędzy, żeby zwiać.

– A co, Rufus nie może cię utrzymać?

– Idź do diabła, człowieku – rzekł Rufus.

– To były moje pieniądze – powiedziała Katie.

– W którym jesteś miesiącu?

– To nie pański interes. To wszystko nie pański interes.

– Ostatni bankomat, z którego korzystałaś, to ten Citi-banku przy Pięćdziesiątej Drugiej Ulicy.

– Co z tego?

Przy każdej odpowiedzi Katie sprawiała wrażenie młodszej i bardziej nabzdyczonej.

– Ostatnim, z którego Aimee Biel korzystała przed swoim zniknięciem, był ten sam bankomat Citi-banku przy Pięćdziesiątej Drugiej Ulicy.

Teraz Katie wyglądała na szczerze zdziwioną. Nie udawała. Nic nie wiedziała. Powoli obróciła głowę i spojrzała na Rufusa. Zmrużył oczy.

– Hej – powiedział. – Nie patrz tak na mnie.

– Rufus, czy ty…?

– Czyja co?

Rufus rzucił papierosa na podłogę i zerwał się na równe nogi. Podniósł rękę, jakby chciał ją spoliczkować. Myron wsunął się między nich. Rufus znieruchomiał, uśmiechnął się i podniósł ręce w udawanym geście poddania.

– W porządku, mała.

– O czym ona mówiła? – spytał Myron.

– O niczym ważnym. – Rufus spojrzał na nią. – Przepraszam, mała. Wiesz, że nigdy bym cię nie uderzył, no nie?

Katie nic nie powiedziała. Myron próbował coś wyczytać z jej twarzy. Nie kuliła się, ale było w niej coś, co widział u jej matki.

Myron pochylił się i spojrzał jej w oczy.

– Czy chcesz, żebym cię stąd zabrał? – zapytał.

– Co? – Katie podniosła głowę. – Nie, oczywiście, że nie. My się kochamy.

Myron znów przyjrzał się jej, szukając oznak strachu. Nie znalazł.

– Będziemy mieli dziecko – dodała.

– Dlaczego popatrzyłaś tak na Rufusa, kiedy wspomniałem o bankomacie?

– To było głupie. Nie ma o czym mówić.

– Mimo to powiedz.

– Pomyślałam… myliłam się.

– Co pomyślałaś?

Rufus znów położył nogi na stoliku, zakładając jedną na drugą.

– W porządku, mała. Powiedz mu.

Katie Rochester spuściła oczy.

– To była po prostu taka reakcja, wie pan.

– Reakcja na co?

– Rufus był ze mną. To wszystko. To był jego pomysł, żeby skorzystać z tego bankomatu. Uważał, że ponieważ znajduje się w centrum i w ogóle, nie naprowadzi na nasz ślad, a szczególnie tutaj.

Rufus uniósł brew, dumny ze swojej pomysłowości.

– Jednak widzi pan, dla Rufusa pracuje wiele dziewczyn. Jeśli mają pieniądze, to pewnie idzie z nimi do bankomatu i każe im je podjąć. Prowadzi jeden z klubów w tym budynku. Nazywa się „Ledwie Legalne”. Dla mężczyzn szukających dziewczyn, które…

– Myślę, że już się domyślam. Mów dalej.

– Legalne – rzekł Rufus, podnosząc palec. – Nazywa się „Ledwie Legalne”. Kluczowe słowo to „legalne”. Wszystkie dziewczęta są pełnoletnie.

– Jestem pewien, że wszystkie sąsiadki zazdroszczą twojej matce, Rufusie. – Myron znów odwrócił się do Katie. – Zatem pomyślałaś…

– Nic nie pomyślałam. Jak już mówiłam, powiedziałam to bez zastanowienia.

Rufus zdjął nogi ze stolika i usiadł prosto.

– Pomyślała, że może ta Aimee była jedną z moich dziewcząt. Nie była. Niech pan słucha, taki wciskam kit. Ludzie myślą, że te dziewczyny uciekły ze swoich domów na wsi lub na przedmieściach i przyjechały do wielkiego miasta, żeby zostać, sam nie wiem, aktorkami lub tancerkami, a kiedy im się nie udało, zaczęły się puszczać. Sprzedaję takie złudzenia. Chcę, żeby faceci myśleli, że dostają córkę farmera, jeśli to ich kręci. Jednak w rzeczywistości to ćpunki z ulicy. Te, które mają więcej szczęścia, kręcą filmy. – Wskazał na plakat. – Brzydsze pracują w pokojach. Proste.

– Zatem nie werbujesz ich w liceach?

Rufus roześmiał się.

– Chciałbym. Interesuje pana, gdzie je werbuję?

Myron czekał.

– Na spotkaniach Anonimowych Alkoholików. Albo w ośrodkach rehabilitacyjnych. Te miejsca są jak sale przesłuchań, rozumie pan, co mówię? Siedzę w kącie, popijam lurowatą kawę i słucham. Potem rozmawiam z nimi na przerwach, daję im wizytówkę i czekam, aż się stoczą. A one zawsze to robią. Wtedy czekam tu, gotowy je przyjąć.

Myron spojrzał na Katie.

– Rany, on jest niesamowity.

– Nie wie pan, jaki jest naprawdę – powiedziała.

– Taak, bez wątpienia cudowny. – Myrona znów swędziały ręce, ale powstrzymał się. – W taki sposób się poznaliście?

Rufus pokręcił głową.

– To nie było tak.

– Kochamy się – dodała Katie. – Robił interesy z moim tatą. Kiedyś przyszedł do nas, a kiedy się poznaliśmy…

Uśmiechnęła się. Wyglądała przy tym ślicznie i młodo, na szczęśliwą i głupią.

– Miłość od pierwszego spojrzenia – rzekł Rufus.

Myron tylko na niego spojrzał.

– A co – rzekł Rufus – myśli pan, że to niemożliwe?

– Nie, Rufusie, wydajesz się idealnym kandydatem.

Rufus pokręcił głową.

– To tutaj to tylko praca, i tyle. Katie i dziecko to moje życie. Rozumie pan?

Myron nie odpowiedział. Sięgnął do kieszeni i wyjął zdjęcie Aimee Biel.

– Spójrz na nie, Rufusie. Chłopak popatrzył.

– Czy ona tu jest?

– Facet, przysięgam na moje nienarodzone dziecko, że nigdy nie widziałem tej panienki i nie wiem, gdzie ona jest.

– Jeśli kłamiesz…

– Dość gróźb, dobrze? Na co mi tu zaginiona dziewczyna? Szuka jej policja. Szukają jej rodzice. Myśli pan, że potrzebny mi taki kłopot?

– Jedną zaginioną dziewczynę tu masz – przypomniał Myron. – Jej ojciec poruszy niebo i ziemię, żeby ją znaleźć. A policja też się tym interesuje.

– To co innego – powiedział Rufus i dodał błagalnym tonem: – Kocham ją. Dla Katie skoczyłbym w ogień. Nie rozumie pan? Natomiast tamta dziewczyna… ona nie byłaby tego warta. Gdybym ją tu miał, wydałbym ją. Niepotrzebne mi tego rodzaju problemy.

Miało to smutny, żałosny sens.

– Aimee Biel korzystała z tego samego bankomatu – powtórzył Myron. – Możecie to jakoś wyjaśnić?

Oboje pokręcili głowami.

– Mówiliście komuś?

– O tym bankomacie? – zapytała Katie.

– Tak.

– Nie sądzę.

Myron znów przyklęknął.

– Posłuchaj mnie, Katie. Ja nie wierzą w zbiegi okoliczności. Musi być jakiś powód tego, że Aimee Biel skorzystała z tego bankomatu. Między wami istnieje jakieś powiązanie.

– Ledwie znałam Aimee. No tak, chodziłyśmy do tej samej szkoły, ale nigdy nie trzymałyśmy ze sobą ani nic takiego. Czasem widywałam ją w centrum handlowym, ale nawet nie mówiłyśmy sobie „cześć”. W szkole zawsze był przy niej jej chłopak. Taak.

– Znasz go?

– Jasne. Złoty chłopiec naszej budy. Bogaty tatuś zawsze wyciąga go z kłopotów. Wie pan, jak nazywają Randy’ego?

Myron przypomniał sobie przydomek zasłyszany na parkingu szkolnym.

– Farmer czy jakoś tak?

– Farma, nie farmer. Wie pan dlaczego?

– Nie.

– To skrót od farmaceuty. Randy jest największym dealerem w liceum. – Katie uśmiechnęła się. – Zaraz, chce pan wiedzieć, co mnie łączy z Aimee Biel? Tylko jedno przychodzi mi do głowy. Jej chłopak sprzedawał mi torebki po piątaku.

– Chwileczkę. – Myron miał wrażenie, że pokój zaczyna powoli wirować. – Mówiłaś coś o jego ojcu?

– Wielki Jake Wolf. Gruba ryba w miasteczku. Myron skinął głową, niemal bojąc się poruszyć.

– Powiedziałaś, że wyciąga Randy’ego z tarapatów? Własny głos nagle wydawał się dobiegać z daleka.

– To tylko plotka.

– Mimo to powiedz.

– Co pan na to? Nauczyciel przyłapał Randy’ego na handlu na terenie szkoły. Zgłosił to policji. Myślę, że tatuś Randy’ego zapłacił policji i nauczycielowi za milczenie. Mówili, że nie chcą rujnować świetlanej przyszłości środkowego rozgrywającego.

Myron pokiwał głową.

– Kim był ten nauczyciel?

– Nie wiem.

– Słyszałaś jakieś plotki?

– Nie.

Jednak Myron chyba już się domyślał, kto to może być.

Zadał jeszcze kilka pytań. Jednak niczego więcej nie spodziewał się odkryć. Randy i Wielki Jake Wolf. Znów do nich wrócił. Jak również do nauczyciela i opiekuna absolwentów Harry’ego Davisa oraz muzyka, nauczyciela, nabywcy bielizny Drew Van Dyne’a. Do tego miasteczka, Livingston, tamtejszej zbuntowanej młodzieży i wagi przywiązywanej tam do sukcesu potomstwa.

69
{"b":"97734","o":1}