Claire spotkała ich, gdy wybiegli z domu.
– Co tam się stało, do diabła? Erik nie zwolnił kroku.
– Wracaj do domu, Claire, na wypadek gdyby zadzwoniła. Claire zerknęła na Myrona, jakby szukając pomocy. Myron nie zareagował. Erik już trzymał kierownicę, dosłownie i w przenośni. Myron pospiesznie wsunął się na siedzenie pasażera, zanim samochód ruszył z piskiem opon.
– Znasz drogę do domu Wolfów? – zapytał.
– Często podwoziłem tam córkę – rzekł Erik.
Dodał gazu. Myron przyglądał mu się. Zazwyczaj Erik miał nieco wzgardliwy wyraz twarzy. Nastroszone brwi, a na czole głębokie zmarszczki dezaprobaty. Teraz wszystko to gdzieś znikło. Twarz miał gładką, beztroską. Myron niemal spodziewał się, że zaraz włączy radio i zacznie podśpiewywać.
– Zostaniesz aresztowany – powiedział.
– Wątpię.
– Myślisz, że będą siedzieli cicho?
– Zapewne.
– Szpital będzie musiał zgłosić ranę postrzałową.
Erik wzruszył ramionami.
– Nawet gdyby chcieli mówić, co mogliby powiedzieć? Stanąłbym przed ławą przysięgłych. To oznacza rodziców nastoletnich dzieci. Stanąłbym przed nimi. Opowiedziałbym, że moja córka zaginęła, a ja postrzeliłem nauczyciela, który uwiódł uczennicę i wziął łapówkę za sfałszowanie arkusza ocen…
Zamilkł, jakby wyrok w tej sprawie był oczywisty. Myron nie wiedział, co powiedzieć. Nie odezwał się.
– Myronie?
– Co?
– To moja wina, prawda? Mój romans był katalizatorem.
– Nie sądzę, żeby to było takie proste – rzekł Myron. – Aimee jest bardzo uparta. To mogło się przyczynić, w pewien dziwny sposób dopełniło tylko czarę goryczy. Van Dyne jest nauczycielem muzyki i pracuje w jej ulubionym sklepie muzycznym. Zapewne to odegrało dużą rolę. Widocznie Aimee wyrosła z Randy’ego. Zawsze była dobrym dzieckiem, prawda?
– Najlepszym – powiedział cicho Erik.
– Może więc musiała się zbuntować. To byłoby normalne, prawda? A Van Dyne był pod ręką. Chcę powiedzieć, że nie wiem, jak to naprawdę się stało. Jednak nie winiłbym tylko ciebie.
Erik skinął głową, ale wyraźnie tego nie kupił. Bo też Myron wcale nie starał mu się tego wcisnąć. Zastanawiał się, czy wezwać policję, ale co właściwie mógłby im powiedzieć? I co by zrobili? Poza tym miejscowa policja mogła siedzieć w kieszeni Jake’a Wolfa. Mogli go ostrzec. Nawet jeśli nie, to musieli szanować jego prawa. On i Erik nie musieli się tym przejmować.
– Zatem jak twoim zdaniem do tego doszło? – zapytał Erik.
– Zostało nam dwóch podejrzanych – powiedział Myron. – Drew Van Dyne i Jake Wolf.
Erik potrząsnął głową.
– To Wolf.
– Dlaczego jesteś taki pewien?
Przechylił głowę.
– Nadal nie wiesz, co to rodzicielska więź, prawda, Myronie?
– Mam syna, Eriku
– Jest teraz w Iraku, zgadza się?
Myron nic nie powiedział.
– Co byś dał, żeby uratować mu życie.
– Znasz odpowiedź.
– Znam. Ja też. I Jake Wolf także. On już pokazał, jak daleko jest gotowy się posunąć.
– Jest wielka różnica pomiędzy przekupieniem nauczyciela a…
– Morderstwem? – dokończył za niego Erik. – Nie spodziewał się takiego zakończenia. Początkowo tylko rozmawiał z nią, usiłował przekonać. Wyjaśniał, że ona także może mieć kłopoty z przyjęciem do college’u Duke i w ogóle. Ona jednak nie ustąpiła. I nagle zrozumiał – to klasyczny scenariusz: my albo oni. Ona trzyma w swoich rękach przyszłość jego syna. Albo ona, albo on. Kogo wybrałbyś na jego miejscu?
– To spekulacje – rzekł Myron.
– Być może.
– Musisz mieć nadzieję.
– Dlaczego?
Myron obrócił się i spojrzał na niego.
– Ona nie żyje, Myronie. Obaj to wiemy.
– Nie, nic podobnego.
– Pamiętasz, co powiedziałeś zeszłej nocy, kiedy byliśmy w tym zaułku?
– Mówiłem różne rzeczy.
– Powiedziałeś, że nie wierzysz, żeby została przypadkowo porwana przez jakiegoś psychopatę.
– Nadal w to nie wierzę. I co z tego?
– Zastanów się. Jeśli to był ktoś, kogo znała – Wolf, Davis, Van Dyne, wybierz któregoś – po co ją porwali?
Myron milczał.
– Oni wszyscy mieli powody, żeby ją uciszyć. Zastanów się. Powiedziałeś, że to może być Van Dyne albo Wolf. Ja stawiam na Wolfa. Jednak obaj obawiali się tego, co Aimee mogłaby ujawnić, prawda?
– Prawda.
– Jeśli chcesz zamknąć komuś usta, nie porywasz go. Zabijasz.
Mówił to tak spokojnie, pewnie trzymając kierownicę. Myron nie wiedział, co odpowiedzieć. Erik przedstawił to bardzo przekonująco. Nie porywasz kogoś, żeby zamknąć mu usta. To się nie uda. Myron również czuł narastający strach. Starał się go odegnać, zagłuszyć, lecz ten lęk tam był, uwolniony właśnie przez tego człowieka, który chciałby odmalować jak najbardziej idylliczny obraz tego, co się stało.
– A teraz – ciągnął Erik – nic mi nie jest. Widzisz? Walczę, staram się dowiedzieć, co się stało. Kiedy ją znajdziemy, jeśli ona nie żyje, to koniec. Mówię o sobie. Koniec ze mną. Schowam się za kamienną fasadą. Będę żył dla moich pozostałych dzieci. To jedyny powód tego, że nie położę się, żeby umrzeć. Ze względu na moje dzieci. Jednak możesz mi wierzyć: moje życie się skończy. Równie dobrze mógłbyś pochować mnie razem z Aimee. Właśnie o to chodzi. Jestem martwy, Myronie. Jednak nie zamierzam odchodzić jako tchórz.
– Nie spiesz się – odparł Myron. – Jeszcze nic nie wiadomo.
Nagle przypomniał sobie jeszcze coś. Przecież Aimee wieczorem czatowała w sieci. Już miał przypomnieć o tym Erikowi, dać mu odrobinę nadziei, ale najpierw chciał to przemyśleć. Coś tu się nie zgadzało. Erik zwrócił uwagę na interesujący fakt. Z tego, co wiedzieli, nikt nie miał powodu porywać Aimee, prędzej już ją zabić.
Czy w sieci naprawdę była Aimee? Czy to ona ostrzegła Erin?
Coś tu nie gra.
Zjechali z Route 280, pędząc tak szybko, że samochód pokonał zakręt na dwóch kołach. Erik zwolnił, gdy wjechali na ulicę, przy której mieszkał Wolf. Samochód powoli wspiął się na wzgórze i zatrzymał dwa domy przed jego posesją.
– Jaki jest nasz następny ruch? – spytał Erik.
– Zadzwonimy do drzwi. Zobaczymy, czy jest w domu. Obaj wysiedli z wozu i poszli podjazdem. Myron pierwszy, Erik za nim. Myron nacisnął przycisk dzwonka. Melodyjny trel był pretensjonalny i przydługi. Erik został kilka kroków dalej, w ciemności. Myron wiedział, że Erik ma broń. Zastanawiał się, jak to rozegrać. Erik tego wieczoru postrzelił już jedną osobę. Najwyraźniej nie zawahałby się tego powtórzyć. Z głośnika rozległ się głos Lorraine Wolf.
– Kto tam?
– Myron Bolitar, pani Wolf.
– Jest bardzo późno. Czego pan chce?
Myron pamiętał kusy strój do tenisa i prowokacyjne teksty. Teraz jej głos nie brzmiał zmysłowo. Był napięty jak struna.
– Muszę porozmawiać z pani mężem.
– Nie ma go tu.
– Pani Wolf, zechciałaby pani otworzyć drzwi?
– Chcę, żeby pan odszedł.
Myron nadal nie wiedział, jak to rozegrać.
– Rozmawiałem dziś z Randym.
Cisza.
– Był na przyjęciu. Rozmawialiśmy o Aimee. A potem porozmawiałem z Harrym Davisem. Wiem wszystko, pani Wolf.
– Nie mam pojęcia, o czym pan mówi.
– Otworzy pani te drzwi albo pójdę na policję.
Znów cisza. Myron odwrócił się i spojrzał na Erika. Ten wciąż był rozluźniony. Myronowi to się nie spodobało.
– Pani Wolf?
– Mój mąż wróci za godzinę. Niech pan przyjdzie wtedy. Erik Biel miał tego dość.
– Nie ma mowy.
Wyjął broń, wycelował w zamek i strzelił. Drzwi się otworzyły. Erik wpadł do środka z bronią w ręku. Myron również.
Lorraine Wolf wrzasnęła.
Erik i Myron pobiegli tam, skąd dochodził jej krzyk. Wpadli do bawialni i obaj stanęli jak wryci.
Lorraine Wolf była sama.
Przez moment nikt się nie ruszał. Myron oceniał sytuację. Lorraine Wolf stała na środku pokoju. Na dłoniach miała żółte gumowe rękawiczki. Od razu to zauważył. Jasnożółte gumowe rękawiczki. Potem uważniej przyjrzał się jej dłoniom. W prawej trzymała gąbkę. W lewej żółte wiadro pasujące kolorem do rękawic.
Na dywanie była mokra plama w miejscu, które właśnie wyczyściła.
Erik i Myron jednocześnie zrobili krok naprzód. Teraz obaj zobaczyli, że w wiadrze jest woda. Miała okropny różowy kolor.
– Och nie… – szepnął Erik.
Myron usiłował go złapać, ale spóźnił się. W Eriku coś eksplodowało. Zawył i rzucił się na Lorraine Wolf. Kobieta krzyknęła. Wiadro wypadło jej z ręki. Różowy płyn się wylał.
Erik chwycił ją wpół i oboje przelecieli przez oparcie sofy. Myron skoczył tam, nie wiedząc, co robić. Jeśli spróbuje go obezwładnić, Erik może nacisnąć spust. Jeśli nic nie zrobi…
Erik trzymał Lorraine Wolf. Przyłożył lufę do jej skroni. Krzyknęła i złapała go za rękę. Erik nie puszczał.
– Co zrobiliście z moją córką?
– Nic.
– Eriku, nie – powiedział Myron.
Jednak Erik go nie słuchał. Myron też wycelował broń. Mierzył w głowę Erika. Ten widział to, ale najwyraźniej się nie przejmował.
– Jeśli ją zabijesz… – zaczął Myron.
– To co? – krzyknął Erik. – Co mamy do stracenia, Myronie? Rozejrzyj się. Aimee już nie żyje.
– Nie! – krzyknęła Lorraine Wolf.
– Zatem gdzie ona jest, Lorraine? – zapytał Myron.
Zacisnęła usta.
– Lorraine, gdzie jest Aimee?
– Nie wiem.
Erik zamierzył się, chcąc uderzyć ją kolbą.
– Eriku, nie.
Zawahał się. Lorraine podniosła głowę i napotkała jego spojrzenie. Była przestraszona, ale Myron widział, że wzięła się w garść i przygotowała na cios.
– Nie rób tego – powiedział Myron.
Podszedł bliżej.
– Ona coś wie.
– I dowiemy się co, dobrze?
Erik spojrzał na niego.
– A co ty byś zrobił? Gdyby chodziło o kogoś, kogo kochasz?
Myron przysunął się jeszcze bliżej.
– Ja kocham Aimee.
– Nie jak ojciec.
– Nie, nie tak. Jednak już to przerabiałem. Za mocno naciskałem. To nic nie da.
– Z Harrym Davisem dało.
– Wiem, ale…