Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Uderzał raz za razem, tarzając się o kilka metrów od przezroczystej konstrukcji baraku. Wył z bólu, lecz nie wiedział o tym. Widział tylko, jak kolejna eksplozja podpala dom, od którego zajmuje się rosnąca w pobliżu kępa rachitycznego bzu. Drzewo umiera, wypełniając jękliwą skargą cały Wszechświat. Przestrzeń kurczy się do rozmiarów krwawiącej bani, będącej głową nieznajomego człowieka. Twarz o ostrych rysach i wystających kościach policzkowych. Atletycznie zbudowany mężczyzna krzyczy rozdzierającym głosem, a wokół niego szaleją w upiornym tańcu skały rozsadzane echem potwornego dźwięku.

Pamiętał ten dźwięk wysoki, zawodzący, wypełniający każdą komórkę, każdy nerw ciała, zacierający granice pomiędzy tym co poza a tym co w środku.

W ostatnim przebłysku świadomości dojrzał jeszcze skrzydlate monstrum, które wlepiało w niego czarne paciorki pozbawionych wyrazu ślepi, przechylając na boki swą ptasią głowę. A potem nie było już nic.

12
{"b":"92027","o":1}