Литмир - Электронная Библиотека
A
A

7

Po powrocie do Arradale goście rozeszli się do swoich pokojów, żeby się przebrać i trochę odpocząć. Diana za rządziła późną kolację i upewniwszy się, że wszystko jest w porządku, również udała się na spoczynek.

Z westchnieniem ulgi legła na łóżku ojca i najpierw przez kilka minut przypominała sobie ślub, a następnie skoncentrowała się na osobie markiza. Musiała teraz przyjąć jakąś taktykę, żeby przetrwać kolejny dzień. No i oczywiście dzisiejszą kolację.

Leżąc na miękkim łożu, powoli traciła orientację. Nie wiedziała już, o co jej tak naprawdę chodziło. Czy o zwycięstwo w pojedynkach słownych? Czy może o to, żeby wyjść cało z tego spotkania?

Dziś po kolacji znowu zasiądą do gry w wista. Musi uważać, żeby nie grać z markizem. Ani przeciwko niemu,bo przecież wtedy mogłaby stracić „duszę". Na jutro zaplanowała już parę rzeczy: łowienie ryb, wycieczkę łódką po jeziorze i, dla zainteresowanych, wyprawę do wodospadów.

A pojutrze? Diana odetchnęła z ulgą. Pojutrze wszyscy wyjadą. I o ile żal jej się będzie żegnać z nową przyjaciółką, o tyle chętnie rozstanie się z Rothgarem!

Hrabina wstała po jakiejś półgodzinie, czując, że wciąz jest jej gorąco. Zadzwoniła na służącą, żeby przygotowała jej kąpiel. Wymyta i odświeżona włożyła lekki jedwabny szlafrok. Właśnie tego potrzebowała. Jedwab pieścił delikatnie jej ciało, a ona mogła odpocząć, śniąc… o markizie.

Diana otworzyła oczy i podniosła się z łóżka. Pomyślała, że życie pod jednym dachem z Rothgarem stanowczo przekracza jej możliwości.

Spokojnie, już niedługo się go pozbędzie. Tylko, czy nie warto doświadczyć czegoś nowego przy okazji tej wizyty? Jeżeli się jeszcze kiedykolwiek spotkają, to pewnie za parę lat. Czy nie będzie wtedy żałować, że go nie pocałowała?

Serce podskoczyło w piersi hrabiny.

– Nie, dosyć tego! – powiedziała głośno i sama zdziwiła się, że jej głos brzmi tak mocno w sypialnianej ciszy.

Musi coś robić! Musi działać! Inaczej pogrąży się bez reszty w sennych marzeniach o Rothgarze.

Usiadła przy biurku i zaczęła przeglądać leżące na nim papiery. Przed ślubem nie miała czasu, żeby to zrobić i dlatego piętrzący się przed nią stos wyglądał nadzwyczaj okazale. Większość stanowiły rachunki, wymagające jedynie jej podpisu albo propozycje, które od razu mogła wyrzucić. Dopiero po paru minutach zatrzymała się na dłużej nad listem od kuzynki. Annę zawiadamiała ją oficjalnie, jako głowę rodu, o planowanym ślubie. Czyżby cały świat zwariował na punkcie małżeństwa? A przecież jej chodziło o jeden niewinny pocałunek!

List wypadł jej nagle z ręki.

Niewinny?

Diana nauczyła się w ten sposób myśleć po doświadczeniach z wczesnej młodości, kiedy to pozwalała od czasu do czasu, żeby jakiś chłopiec z sąsiedztwa skradł jej całusa. Później, niekiedy, decydowała się też na mniej niewinne pieszczoty, w czasie balów maskowych i innych tego rodzaju okazji Cały czas miała jednak świadomość, że w pełni panuje nad sytuacją.

Teraz po raz pierwszy poczuła się zagrożona. Wystarczyła sama myśl o pocałunku, a już dreszcz przebiegał po jej ciele.

To dlatego, tłumaczyła sobie, że lord Rothgar jest niebezpieczny.

Diana oparła brodę na dłoni i przez chwilę zastanawiała się nad całą sprawą. Markiz nie powinien być przecież dla niej zagrożeniem. Jego niechęć do małżeństwa stanowiła odpowiednie zabezpieczenie.

Czy nie mogłaby więc pozwolić sobie na jeszcze jeden flirt?

Uporządkowała resztę papierów i bezwiednie sięgnela po leżący nieopodal mak. Bawiąc się nim przeszła do drugiego pokoju, gdzie spoczęła na szezlongu przy otwartym oknie. Myślami powróciła do rozmowy sprzed roku:

– Co by się stało, panie, gdybym pozwoliła ci calowac moją dłoń? – spytała wówczas Rothgara.

– Cóż, to w dalszym ciągu byłby flirt, hrabino.

– Flirt? – powtórzyła, unosząc lekko brwi.

– Tak, trochę poważniejszy – przyznał.

– Wobec tego moja wiedza na temat flirtu jest bardzo ograniczona – westchnęła.

– Może chciałabyś nauczyć się czegoś nowego?

– Nie, dziękuję – odrzekła wtedy słabnącym głosem. Jeszcze teraz na to wspomnienie serce biło jej szybciej

Hrabina ucałowała lekko czerwone płatki i uniosła się trochę na szezlongu. Gdybyś kiedykolwiek zmieniła zdanie-te słowa wciąż dźwięczały jej w głowie.

– Claro! – zawołała służącą.

Pojawiła się ona niemal natychmiast, trzymając w rekach suknię, którą Diana chciała włożyć na kolację.

– Słucham panią.

– Powiedz Ecclesby'emu, że po kolacji urządzimy tańce

Rothgar miał na sobie tylko pasowane spodnie i koszule. Związane z tyłu włosy opadały mu na plecy, kontrastując z jej bielą. Siedział w pokoiku obok sypialni, przy damskim biurku, które bardziej nadawało się na toaletkę niż miejsce,przy którym można prowadzić korespondencję. Między innymi listami Carruthers przysłał mu dwa zaszyfrowane raporty. Jeden dotyczył tego, co dzieje się w Paryżu, a drugi stanowił dokładny opis działań francuskiego ambasadora w Londynie, Bardzo zaniepokoiło go to, że D'Eon tak łatwo zdołał wkraść się w łaski królowej. Po krótkim namyśle zdecydował, że po powrocie sam będzie musiał zająć się tą sprawą.

Następnie otworzył list z pieczęcią królewską. Tak, jak się spodziewał, nie było tam nic szczególnego. Rothgar zatrzymał się tylko na dłużej nad fragmentem poświęconym lady Arradale. Z jakichś powodów król miał obsesję na punkcie hrabiny. Powinien raczej zająć się własną żoną i nie mieszać się do czyichś prywatnych spraw. Markiz pomyślał, że ten problem będzie dla niego kolejnym wyzwaniem. Ktoś zapukał do drzwi.

Rothgar złożył list i ukrył go wśród innych na biureczku.

– Proszę.

Spodziewał się Diany, natomiast w drzwiach pojawiła się Elf. Siostra miała na ustach uśmiech, ale widział, że jest spięta.

– Piękny ślub, nieprawdaż? – zagaiła i zerknęła do wnętrza pokoju. – Dobry Boże!

Rothgar zachował stoicki spokój.

– To dawny pokój hrabiny – wyjaśnił. – Różowy kolor działa kojąco na nerwy. Jeśli teraz powiesz mi, że przepu-talaś rodzinny majątek, najwyżej pogrożę ci palcem.

Elf roześmiała się swobodnie. Nie chodziło więc o pieniądze.

– Rozumiem, że w zamku mogło zabraknąć pokoi gościnnych, ale… – Ponownie rozejrzała się wokół. – Przepraszam, czy mogę zajrzeć do sypialni?

Rothgar sam otworzył jej drzwi. Elf stała przez dłuższy czas w progu, podziwiając różową tapetę, łóżko z amorka-mi nad wezgłowiem i baldachim w kwietne wzory.

– Czy możemy się zamienić? – spytała w końcu. – Takie dziewicze łoże bardzo mnie podnieca.

Markiz uśmiechnął się do siebie.

– Być może o to chodziło hrabinie – rzekł po namyśle. -Ale na mnie nie ma jakoś takiego wpływu.

Jednak wystarczyło, że pomyślał o Dianie, a już przed oczami stanęła mu erotyczna scena z jej udziałem. Zobaczył ją śpiącą w samej bieliźnie w tym właśnie łożu i… Nie, nie, wystarczy!

Elf weszła do sypialni.

– Bardzo tu pięknie.

– Hm, no tak. Napijesz się czegoś? Mogę ci nalać lemoniady z cytryną – zaproponował.

Siostra natychmiast skinęła głową.

– Wspaniale! – Przyjęła z jego rąk chłodną szklankę. -Skąd ją wziąłeś, Bey?

– Zamówiłem u służby – odparł. – Zresztą sam przywiozłem do Arradale chyba tonę cytryn.

– Nie spodziewałeś się5 że hrabina będzie je miała – zauważyła złośliwie.

– Raczej nie chciałem uszczuplać jej zapasów. Przecież wiesz, że uwielbiam cytryny. – Wskazał jej miejsce w lekkim wyplatanym fotelu. – No, Elf, powiedz, co cię sprowadza do mojego buduaru?

Uśmiechnęła się raz jeszcze, ale już mniej pewnie i wypiła spory łyk lemoniady. Rothgar zajął miejsce naprzeciwko.

– Bardzo polubiłam lady Arradale – zaczęła, czując, że chyba po raz pierwszy wkracza w osobiste życie brata. -Em, widziałam, jak włożyłeś kwiat za jej stanik. Chyba nie chcesz z nią flirtować?

Spuściła oczy, ale Rothgar patrzył wprost na nią.

– A gdybym miał taki zamiar?

– Musiałabym zaprotestować – powiedziała mocniejszym głosem.

– Chyba nie sądzisz, że mógłbym ją skrzywdzić? Hrabina jest silną i władczą kobietą i wie, na co może sobie pozwolić.

Siostra pokręciła głową.

– W tych sprawach nie ma mocnych i można kogoś skrzywdzić nawet o tym nie wiedząc – stwierdziła. – Oczywiście wiem, że nie dopuściłbyś do skandalu.

Markiz pochylił się w stronę siostry.

– Więc nie rozumiem, czego się obawiasz.

Przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią. Czuła się niezręcznie, ale jednocześnie jej interwencja zaczęła nabierać sensu. Rothgar dał przecież wyraźnie do zrozumienia, że interesuje się Dianą.

– Tego, że złamiesz jej serce!

– Jestem przekonany, że hrabina potrafi odróżnić flirt od trwałego związku – rzekł szybko.

Elf potrząsnęła głową.

– Ale po co ten cały flirt?! – spytała dramatycznie. – Rosa opowiadała mi o waszym poprzednim spotkaniu.

– I co, myślisz, że chcę się zemścić? – przerwał jej.

– Sam to powiedziałeś, Bey!

– Naprawdę sądzisz, że chcę ją w sobie rozkochać, a potem porzucić w podły sposób? – zapytał z niedowierzaniem. – Myślałem, że stać cię na więcej fantazji.

Elf poczuła, że się rumieni. Chciała jednak doprowadzić tę rozmowę do końca.

– Więc po co to wszystko? Przecież pojutrze wyjeżdżamy! Markiz wzruszył ramionami.

– Wesela tworzą sprzyjającą atmosferę do flirtu – wyjaśnił. – A tak się składa, że poza wdową, jesteśmy z hrabiną jedynymi osobami bez pary.

– Wobec tego flirtuj z wdową!

– Nawet próbowałem, ale ta kobieta ma niezamężną córkę! – jęknął Rothgar.

Elf nie mogła powstrzymać śmiechu.

– Wobec tego, jeśli nie masz zamiaru się żenić, powinieneś powstrzymać się od flirtów – stwierdziła z całą mocą. – Diana potrzebuje mężczyzny, który mógłby się zająć jej sprawami. Ty jesteś potrzebny w stolicy.

Markiz rozłożył szeroko ręce.

– Więc widzisz, że nic nie może wyniknąć z tego związku. – Powoli zaczynał tracić cierpliwość. – Oboje mamy inne plany.

16
{"b":"91893","o":1}