Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Jednak siostra raz jeszcze pokręciła głową.

– Obawiam się, Bey, że nie rozumiesz sytuacji lady Arra-dale – zaczęła wyjaśnienia. – Wybrała trudną drogę i w przeciwieństwie do samotnych mężczyzn nie może ulec żadnej pokusie. Dlatego właśnie jesteś dla niej zagrożeniem.

Rothgar roześmiał się serdecznie.

– Nie przeceniasz przypadkiem moich możliwości?

– Czasami mam wrażenie, że to ty ich nie doceniasz westchnęła Elf, wstając ze swego miejsca.

Markiz pospieszył, by otworzyć jej drzwi.

– Przecież wiesz, że staram się zrozumieć swoje słabe i mocne punkty – rzucił przy wyjściu.

Siostra tylko pokręciła głową.

– Ale nie wszystkie, nie wszystkie – rzekła smutno.-Nie masz pojęcia, ile kobiet cierpiało z twojego powodu.

Na jego twarzy pojawił się wyraz zniecierpliwienia.

– Na własne życzenie – mruknął.

Elf otworzyła usta, jakby chciała coś jeszcze powiedziec, ale po chwili je zamknęła. Pożegnała się z bratem i wyszła. W korytarzu zatrzymała się i spojrzała na grecką urnę niewi-dzącym wzrokiem. Ta rozmowa wcale jej nie uspokoiła. Po namyśle podeszła do sąsiednich drzwi i zapukała lekko.

Otworzyła jej pulchna pokojówka z zadartym noskiem

– Słucham, panią.

– Chciałabym rozmawiać z hrabiną, jeśli to możliwe.

– Elf? – Głos Diany dobiegł do niej z wnętrza pokoju. Wejdź, proszę.

Pokojówka otworzyła szeroko drzwi i wpuściła ją d‹ środka. Elf zauważyła, że Diana wstaje właśnie z szezlo ga. Miała na sobie jasnozielony jedwabny szlafrok.

– Przepraszam, przeszkodziłam ci w odpoczynku. Pani domu pokręciła głową.

– Wręcz przeciwnie. Myślę, że lepiej wypocznę przy rozmowie. – Wskazała jej wygodną kanapę, stojącą koło otwartego okna. – Usiądź proszę. Napijesz się lemoniady?

Na stoliku stał dzban w pojemniku z lodem. Obie te rzeczy były takie same jak w pokoju Rothgara.

– Z przyjemnością.

Służąca podała im szklanki napełnione chłodnym płynem.

– Możesz teraz odejść, Claro – zwróciła się do niej hrabina. – Będę cię potrzebowała dopiero przed kolacją.

Po chwili zostały same.

– Lemoniada jest doskonała na gorące letnie wieczory,

takie jak dziś – zauważyła Elf. Diana skinęła głową.

– Twój brat był na tyle uprzejmy, że przywiózł dodatkowy zapas cytryn. Inaczej musielibyśmy już pić wodę.

– Tak, Bey lubi panować nad sytuacją. Diana roześmiała się na te słowa.

– Jest wspaniałym człowiekiem – powiedziała lekko, ale Elf nie dała się na to nabrać.

Tak jak ona, Diana miała dwadzieścia sześć lat. Wydawała się jednak bardziej dojrzała, zapewne z powodu swoich licznych obowiązków. W ciągu ostatnich lat udawało jej się unikać różnych niebezpieczeństw, co tylko ją wzmocniło. Jednak Elf dostrzegła też jakiś smutek w jej oczach. Coś, co świadczyło o tym, że tęskni do tego, co kobiece i słabe. Doskonale rozumiała tę tęsknotę. Wiedziała też, że Diana musiała wkładać coraz więcej wysiłku w obronę swojej niezależności.

– Dałabym wiele, żeby wiedzieć o czym myślisz. – Usłyszała po chwili głos hrabiny.

Natychmiast ocknęła się z zamyślenia.

– W zeszłym roku postanowiłam stracić dziewictwo – powiedziała, gdyż nie miała zamiaru bawić się w subtelności.

Diana wytrzeszczyła oczy.

– I co? – wydusiła z siebie.

– Byłam już zmęczona strzeżeniem cnoty – ciągnęła Elf z nadzieją, że wszystko, co powie, będzie czymś w rodzaju ostrzeżenia. – Sama postanowiłam z tym skończyć. Oczywiście z pomocą Forta. Okazało się, że jest to dosyć trudne.

– Pewnie chciał zaczekać do ślubu – domyśliła się Diana. Siostra Rothgara roześmiała się perliście.

– Fort? Nie! Chodziło raczej o… To dosyć skomplikowana sprawa. Po prostu nie chciał wżeniać się w rodzinę Mallorenów i to mi zaimponowało. Każdy inny wziąłby mnie nawet, gdybym była garbata.

Diana pokiwała głową, chcąc dać znak, że wie do czego zmierza.

– Ale w końcu przecież i tak wzięliście ślub? – spytała.

– Pobraliśmy się cztery miesiące po tym wydarzeniu. Mogło pójść gorzej. Na szczęście nie zaszłam w ciążę.

Diana poczuła, że się rumieni.

– Gdybyś spodziewała się dziecka, twoi bracia i tak zmusiliby lorda Walgrave do małżeństwa i wszystko skończyłoby się tak samo – zauważyła.

Elf pokręciła głową.

– Nie, wówczas na pewno bym za niego nie wyszła -stwierdziła z mocą. – A moi bracia, nawet Cyn, też byli temu przeciwni.

Hrabina otworzyła ze zdziwienia usta.

– Więc wiedzieli o tym, co się stało? Rothgar wiedział? I co zrobił?

Elf uśmiechnęła się smutno.

– Wygłosił krótki wykład o wykorzystywaniu ludzi i wciąganiu mężczyzn w pułapkę. Nie było to zbyt przyjemne, ale i tak odetchnęłam z ulgą. Bałam się, że wyzwie Forta na pojedynek – zakończyła swoją opowieść.

W pokoju zapanowało milczenie. Diana zaczęła wygładzać dłonią fałdy swojego szlafroka.

– Jak rozumiem, jest to ostrzeżenie przed… flirtem. -Uniosła głowę i spojrzała na siostrę Rothgara. – Jednak w twoim wypadku wszystko skończyło się dobrze.

– Ale mogło też dojść do katastrofy. – Wzięła Dianę za rękę. – Przepraszam, że może zabrzmi to, jak impertynencja… Znamy się tak krótko… Uważaj, Diano. Jak słyszałaś, znam niebezpieczeństwa, na które jesteś narażona. Gdybym miała ci coś polecić, to tylko małżeństwo.

Hrabina cofnęła natychmiast swoją dłoń.

– Jestem przekonana, że małżeństwo to wspaniała rzecz -stwierdziła chłodno. – Jednak cena, którą musiałabym za nie zapłacić, jest zbyt wysoka.

Elf westchnęła ciężko. Być może niepotrzebnie rozmawiała z Dianą na ten temat. Osoba tak chłodna i wyniosła jak ona, z całą pewnością poradzi sobie ze swymi słabościami.

– Utrzymałabyś przecież hrabiowski tytuł – podjęła dyskusję.

– Ale w oczach świata byłabym tylko żoną swego męża. Utraciłabym prawo zasiadania w Izbie Lordów i reprezentowania swojej rodziny. Nie oddam władzy, która mi się słusznie należy!

Z kolei Elf spojrzała na hrabinę ze zdziwieniem. Nie znała jej od tej strony. Nie wiedziała, że Diana tak bardzo ceni sobie władzę. Cóż, jeśli okaże się, że nie potrafi powściągnąć swych kobiecych instynktów, może stracić jeszcze więcej. Skandal zniszczyłby jej karierę.

Elf miała wrażenie, że stoi na wysokim wzgórzu i widzi Amazonkę jadącą galopem po zboczu. Na dole jest głęboki dół, ale kobieta na koniu go nie widzi, a ona nie może krzyknąć tak głośno, żeby ją ostrzec.

– Jeśli tak, to obawiam się, że rozmowa nic nie pomoże – westchnęła Elf i wstała ze swego miejsca. – Ale mogę spróbować ci pomóc. Prześlę to przez moją służącą.

Diana również podniosła się z szezlonga. Elf milczała chwilę, zastanawiając się, czy poruszyć kolejny temat.

– Najgorsze jest to, że my, kobiety, nie potrafimy oddzielić uczucia od spraw płci – rzekła w końcu. – Zwłaszcza, jeśli jest to pierwszy raz.

Diana skinęła głową na znak, że rozumie.

– Tak właśnie było z Rosą. Do końca zarzekała się, że nie kocha Branda.

Elf uśmiechnęła się pobłażliwie.

– Okłamywała samą siebie. – Z tymi słowami wyszła z mrocznego, męskiego pokoju lady Arradale.

Kiedy znalazła się u siebie, zajrzała do swoich papierów. Nie bez trudu odnalazła ulotkę, którą wydały anonimowo z Safo-ną i rozdawały znajomym damom. Były to informacje na temat sposobów zmniejszenia prawdopodobieństwa zajścia w ciążę. Elf owinęła ją w czysty papier i przesłała do Diany.

Oczywiście Bey wiedział o tym wszystkim. Sam zresztą był orędownikiem podobnych praktyk. Uważał, że to kobiety powinny decydować, czy chcą mieć dziecko, czy nie. Jednak Elf przypuszczała, że to nie on wprowadzi Dianę w świat kobiecych rozkoszy. Zostało mu półtora dnia. To za krótko, żeby uwieść damę. Obawiała się, że hrabina tak czy tak będzie w końcu musiała skorzystać z ulotki.

Tej nocy Diana powróciła do swej sypialni jednocześnie zirytowana i sfrustrowana. Co prawda nie sądziła, że markiz będzie chciał ją uwieść, ale spodziewała się, że ponownie nawiąże z nią flirt. Może nawet ją pocałuje.

Tymczasem Rothgar przez cały wieczór traktował hrabinę z chłodną uprzejmością. Kiedy chciała, to z nią tańczył, kiedy prosiła o lemoniadę, przynosił ją natychmiast, lecz nie było w tym żadnego uczucia. Poza tym niewiele mówił i odpowiadał jedynie na pytania. Tak, jakby przestała go nagle interesować.

Na kolacji były tylko cztery pary, w tym trzy zamężne i ona z markizem. Mogła więc spędzić z nim sporo czasu. Ale kiedy zostawali sami, markiz zaczynał rozmowę o pogodzie! Tego wieczoru dowiedziała się więcej niż kiedykolwiek na temat aberracji pogodowych wokół Wysp Brytyjskich i ich wpływie na gospodarkę i samopoczucie mieszkańców. Kiedy wreszcie skończyli dysputę na tematy związane z klimatem, markiz zaczął omawiać produkcję rolną! Jeśli sądził, że ją tym zainteresuje, to był oczywiście w błędzie.

Diana zacisnęła dłoń w małą piąstkę i uderzyła w stojący przy łóżku stolik. Delikatny mebel aż podskoczył, a ona poczuła gwałtowny ból. Spojrzała na jego blat, na którym w dalszym ciągu spoczywał przywiędnięty już purpurowy mak.

– Dosyć tego! – mruknęła.

Clara obserwowała ją z rosnącym zdziwieniem. Rzadko zdarzało jej się widzieć panią w podobnym nastroju. Szybko też pomogła hrabinie zdjąć piękną satynową suknię z głębokim dekoltem i gorset. Nalała jeszcze wody do miski, żeby Diana mogła przemyć twarz i zabrała się do szczotkowania jej włosów.

Hrabina zaczęła się powoli uspokajać. Czesanie zawsze wpływało kojąco na jej nerwy. Pomyślała, że to koniec z Rothgarem. Bawił się nią w czasie weselnego przyjęcia, a kiedy się skończyło, przestał na nią zwracać uwagę. Przecież znał w Londynie tyle pięknych kobiet. Dlaczego miałby się interesować właśnie nią?

Wciąż jednak czuła się skrzywdzona. Na szczęście nikt, poza Elf, nie odgadł, co tak naprawdę czuje. A co by się stało, gdyby markiz wiedział, że jest gotowa mu ulec? Czy skorzystałby z okazji, a potem potraktował tak obojętnie, jak dziś? Wszystko możliwe. To dobrze, że już pojutrze odjedzie z Arradale.

17
{"b":"91893","o":1}