Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Skinąłem głową. Oznaczało to, że kaucji był przeciwny prokurator nadzorujący sprawę.

– Facet ma pozycję w społeczeństwie. I nigdy nie był aresztowany.

Przyglądałem się jej reakcji, ponieważ nie miałem czasu sprawdzić, czy Roulet mówił prawdę, gdy zaprzeczył, by kiedykolwiek go aresztowano. Zawsze mnie zdumiewa, ilu klientów wprowadza mnie w błąd, twierdząc, że nigdy nie wciągnęła ich machina prawa, skoro i tak wiedzą, że to kłamstwo ma krótkie nogi.

Mina Maggie świadczyła jednak, że nie słyszała o dawnych sprawkach mojego klienta. Może rzeczywiście nie kłamał. Może trafił mi się autentyczny nienotowany debiutant.

– Nieważne, czy ma coś na koncie – oświadczyła Maggie. – Ważne, co zrobił wczoraj wieczorem.

Otworzyła teczkę i szybko przerzuciła zdjęcia. Gdy znalazła to, którego szukała, wyciągnęła fotografię i podsunęła mi pod nos.

– Oto czego wczoraj dokonał ten twój filar społeczeństwa. Dlatego naprawdę nie obchodzi mnie, co robił wcześniej. Zamierzam dopilnować, żeby nigdy więcej już tego nie zrobił.

Zdjęcie przedstawiało kobiecą twarz w zbliżeniu. Prawe oko tak opuchło, że powieka była szczelnie zamknięta. Kobieta miała złamany i przemieszczony nos. Z obu nozdrzy wystawały przesiąknięte krwią kawałki gazy. Nad prawą brwią widniała głęboka rana, a na niej dziewięć motylkowych szwów. Opuchlizna rozciętej dolnej wargi miała wielkość kuli bilardowej. Największą grozę budziło jednak zdrowe oko. Kobieta wpatrywała się przez łzy w obiektyw, a jedyne oko wyrażało strach, ból i upokorzenie.

– Jeżeli w ogóle on to zrobił – powiedziałem, bo tak powinienem powiedzieć.

– Zgoda – odparła Maggie. – Jeżeli to zrobił. Aresztowano go u niej w domu i miał na sobie jej krew, ale masz rację, to kluczowe pytanie.

– Lubię, kiedy jesteś taka sarkastyczna. Masz tu raport z aresztowania? Chciałbym dostać kopię.

– Dostaniesz od tego, kto przejmie ode mnie sprawę. Żadnych przysług, Haller. Nie tym razem.

Czekałem, spodziewając się dalszych oznak oburzenia, docinków, może kolejnych ostrzegawczych strzałów, ale Maggie nic więcej nie powiedziała. Uznałem, że nie uda mi się już nic z niej wyciągnąć na temat sprawy. Zmieniłem temat.

– Powiedz, jak ona się czuje?

– Boi się jak wszyscy diabli i wariuje z bólu. Jak miałaby się czuć?

Spojrzawszy na mnie, natychmiast się zorientowała, o co pytam, i z jej oczu wyczytałem, co sądzi o mojej postawie.

– Nawet cię nie interesuje stan ofiary, prawda?

Nie odpowiedziałem. Nie chciałem kłamać.

– Twoja córka czuje się świetnie – odrzekła zdawkowo. – Podobają się jej rzeczy, które przysłałeś, ale wolałaby trochę częściej oglądać cię osobiście.

To nie był ostrzegawczy strzał, ale bezpośredni atak, na który sobie zresztą zasłużyłem. Bez przerwy uganiałem się za pracą, nawet w weekendy. Tymczasem w głębi duszy wiedziałem, że częściej powinienem gonić się z własną córką po podwórku. Dopóki jest jeszcze na to czas.

– Zobaczy mnie – obiecałam. – I to bardzo niedługo. Co myślisz o najbliższym weekendzie?

– W porządku. Mam jej dzisiaj powiedzieć?

– Hm, może zaczekaj do jutra, żebym miał pewność.

Pokiwała głową, robiąc znaczącą minę. Już to przerabialiśmy.

– Świetnie. Daj mi znać jutro.

Tym razem nie podobał mi się jej sarkazm.

– Czego jej potrzeba? – spytałem, starając się zachować spokój w głosie.

– Już ci mówiłam. Więcej twojej obecności.

– Dobrze. Obiecuję spotkać się z nią w weekend.

Nie odpowiedziała.

– Naprawdę, Maggie. Jutro zadzwonię.

Utkwiła we mnie wzrok, gotowa otworzyć ogień z obu luf.

Już wcześniej wysłuchiwałem, że jako ojciec znacznie więcej gadam, niż robię. Ocalił mnie jednak początek posiedzenia. Sędzia wyszedł z gabinetu i zasiadł w fotelu. Woźny zarządził ciszę. Nie mówiąc już ani słowa do Maggie, odszedłem od stołu prokuratorskiego i zająłem jedno z krzeseł przy barierce.

Sędzia spytał sekretarza, czy są jakieś kwestie do omówienia przed wprowadzaniem na salę aresztowanych. Ponieważ nie było żadnych, polecił przyprowadzić z celi pierwszą grupę. Podobnie jak w sądzie w Lancaster, dla podsądnych wydzielono dużą część sali.

Wstałem i podszedłem do okienka w szklanej ścianie. Kiedy w drzwiach ujrzałem Rouleta, skinąłem na niego.

– Idziesz na pierwszy ogień – poinformowałem go. – Poprosiłem sędziego o przysługę i zgodził się rozpatrzyć twoją sprawę na początku. Będę próbować cię stąd wyciągnąć.

To nie była prawda. O nic sędziego nie prosiłem, a gdybym nawet to zrobił, sędzia na pewno nie wyświadczyłby mi takiej przysługi. Roulet miał być pierwszy ze względu na obecność mediów na sali. Przyjęto, że najpierw rozpatrywano sprawy, którymi interesowały się media. Była to uprzejmość wobec kamerzysty, na którego przypuszczalnie czekały inne obowiązki. Poza tym prawnicy, oskarżeni, a nawet sędzia odczuwali znaczną ulgę, gdy przestawało ich śledzić oko kamery.

– Co tu robi kamera? – spytał mnie przerażonym szeptem Roulet.

– To z mojego powodu?

– Zgadza się. Musieli się skądś dowiedzieć o sprawie. Jeżeli nie chcesz być filmowany, schowaj się za mnie.

Roulet przesunął się tak, abym mógł go zasłonić przed obiektywem kamery stojącej na drugim końcu sali. Dzięki temu malało prawdopodobieństwo, że operatorowi uda się sprzedać materiał któremuś z lokalnych programów informacyjnych. To był jeden plus. Oznaczało to także, że gdyby udało mu się sprzedać materiał, główną postacią na zdjęciach będę ja. Drugi plus.

Kiedy zapowiedziano sprawę Rouleta, którego nazwisko urzędnik wymówił błędnie, Maggie zgłosiła się w imieniu oskarżenia, ja w imieniu obrony. Maggie, zgodnie ze swoim modus operandi McPershinga, podniosła stawkę. Postawiła Rouletowi zarzut próby morderstwa oraz próby gwałtu. Miało to ułatwić przejście wniosku o odmowę zwolnienia za kaucją.

Sędzia poinformował Rouleta o przysługujących mu prawach konstytucyjnych i ustalił datę odczytania aktu oskarżenia na dwudziestego pierwszego marca. W imieniu Rouleta poprosiłem o rozpatrzenie kaucji. Mój wniosek wywołał ożywioną wymianę zdań między Maggie a mną, w której sędzia pozostawał bezstronnym arbitrem. Wiedział, że byliśmy małżeństwem, bo przyszedł na nasz ślub. Podczas gdy Maggie wyliczała okrucieństwa, jakich oskarżony dopuścił się wobec ofiary, ja wyliczałem związki Rouleta ze społecznością, wspominając o jego wkładzie w działalność charytatywną i wskazując siedzącego wśród publiczności CC. Dobbsa z propozycją, by zaprosić go na miejsce dla świadka i wysłuchać dalszych szczegółów na temat pozycji społecznej Rouleta. Dobbs był moim asem w rękawie. Jego renoma w prawniczym światku mogłaby przyćmić wszelkie moje zapewnienia o kryształowym charakterze Rouleta i z pewnością wpłynąć na decyzję sędziego, który piastował urząd dzięki głosom wyborców – a także osobom wspierającym kampanię.

– Wysoki sądzie, sedno tkwi w tym, że oskarżenie nie może uznać tego człowieka za zagrożenie dla społeczeństwa ani podejrzewać go o chęć ucieczki – podsumowałem. – Pan Roulet znalazł swoje miejsce w społeczeństwie, a jego jedynym zamiarem jest stanowcze rozprawienie się z fałszywymi oskarżeniami, jakie na niego rzucono.

Celowo użyłem sformułowania „stanowcze rozprawienie się”, na wypadek gdyby moje wystąpienie ukazało się na antenie i obejrzała je kobieta, która go oskarżyła.

– Wysoki sądzie – odezwała się Maggie – odkładając na bok tanie popisy, nie należy zapominać, że ofiara tego czynu została brutalnie…

– Pani McPherson – przerwał jej sędzia. – Wydaje mi się, że poświęciliśmy już temu dość uwagi. Już wiem, jakie obrażenia odniosła ofiara i jaką pozycję społeczną ma pan Roulet. Mam też dzisiaj bardzo długą wokandę. Ustalam wysokość kaucji na milion dolarów. Nakładam także na pana Rouleta dozór sądowy, który będzie wymagał od niego cotygodniowego stawiennictwa. Jeżeli nie zgłosi się chociaż raz, pożegna się z wolnością.

Szybko zerknąłem na ławy dla publiczności, gdzie obok Fernanda Valenzueli siedział Dobbs. Adwokat był szczupły i gładko golił głowę, chcąc ukryć łysinę. Jego szczupłość szczególnie rzucała się w oczy w porównaniu z tuszą Valenzueli. Czekałem na sygnał, czy zaakceptować wysokość kaucji, czy próbować ją obniżyć. Czasem, gdy sędzia jest przekonany, że daje prezent, jego decyzja może przynieść odwrotny skutek i wywołać naciski o zwiększenie sumy – a w tym wypadku o zmniejszenie.

8
{"b":"115317","o":1}