– Z głowy.
– Otóż to. Tyle że się nie udało. W ciągu pierwszej godziny pierwszego dnia zgłaszania się kandydatów na sędziów do biura wkracza Frederica Brown i składa papiery jako kontrkandydatka Flynna.
Znasz Freddie Brown?
– Osobiście nie. Słyszałem o niej.
– Pewnie wszyscy stąd o niej słyszeli. Poza tym, że jest znakomitym adwokatem, jest też kobietą, jest czarna i popularna wśród mieszkańców. Zgniotłaby Flynna stosunkiem głosów co najmniej pięć do jednego.
– No to jak to się stało, że w końcu wybrali Flynna?
– Właśnie do tego zmierzam. Kiedy na liście zjawiła się Freddie, nie zgłosił się już nikt więcej. Po co, przecież była pewniakiem, chociaż ciekawe, dlaczego chciała zostać sędzią i zarabiać mniejsze pieniądze. Wtedy musiała dostawać niezłe sześciocyfrowe honoraria.
– I co?
– To, że dwa miesiące później, tuż przed zamknięciem listy kandydatów, Freddie wraca do biura i wycofuje papiery.
Levin skinął głową.
– A Flynn startuje bez konkurentów i zostaje na stołku – rzekł.
– Właśnie. Potem przyszło połączenie sądów i już nigdy nie da się go stąd wywalić.
Levin wyglądał na oburzonego.
– Co za bzdura. Na pewno był jakiś układ. Musiało dojść do naruszenia przepisów wyborczych.
– Tylko jeżeli da się udowodnić, że to był układ. Freddie zawsze twierdziła, że nikt jej nie zapłacił i że nie brała udziału w żadnym planie spreparowanym przez Flynna. Powiedziała, że po prostu zmieniła zdanie, kiedy zdała sobie sprawę, że z pensją sędziego nie będzie mogła prowadzić dotychczasowego trybu życia. Ale powiem ci jedno. Kiedy prowadzi jakąś sprawę sądzoną przez Flynna, idzie jej wyjątkowo dobrze.
– I nazywają to wymiarem sprawiedliwości.
– Owszem.
– A co sądzisz o Blake'u?
To nazwisko musiało paść. Tylko o nim teraz mówiono. Robert Blake, aktor filmowy i telewizyjny, został poprzedniego dnia uniewinniony przez sąd okręgowy Van Nuys z zarzutu zamordowania żony. Prokurator i policja przegrali kolejną głośną sprawę i gdziekolwiek by się poszło, wszędzie był to temat numer jeden.
Media i większość ludzi żyjących i pracujących poza machiną prawa niczego nie rozumieli. Pytanie nie brzmiało, czy Blake to zrobił, ale czy w procesie przedstawiono wystarczająco mocne dowody, żeby go skazać. Były to dwie zupełnie różne rzeczy, lecz w publicznej dyskusji, jaka wybuchła po ogłoszeniu wyroku, mieszano je ze sobą.
– Co sądzę? Podziwiam przysięgłych, że cały czas skupiali się wyłącznie na dowodach. Jeżeli niczego nie dowodziły, to nie dowodziły.
Nie cierpię, kiedy prokuratorowi wydaje się, że ława może wydać wyrok, kierując się tylko zdrowym rozsądkiem. „Jeżeli nie on, to kto mógł to zrobić?”. Daj spokój. Jak chcesz skazać człowieka i wsadzić do pudła na resztę życia, to pokaż dowody. Nie możesz czekać, że przysięgli cię wyręczą.
– Jakbym słyszał prawdziwego adwokata.
– Żyjesz dzięki adwokatom, stary. Powinieneś to sobie wbić do głowy. Skończ już z tym Blakiem. Jestem zazdrosny i męczy mnie to gadanie o nim w kółko. Mówiłeś przez telefon, że masz dla mnie dobre wiadomości.
– Mam. Gdzie chcesz pogadać i posłuchać, czego się dowiedziałem?
Spojrzałem na zegarek. Miałem posiedzenie wstępne w siedzibie sądów karnych w centrum. Musiałem tam być przed jedenastą i nie mogłem się spóźnić, bo spóźniłem się dzień wcześniej. Potem miałem pojechać do Van Nuys, żeby poznać Teda Mintona, prokuratora, który przejął sprawę Rouleta od Maggie McPherson.
– Nie mam czasu nigdzie iść – powiedziałem. – Możemy usiąść w samochodzie i napić się kawy. Masz ze sobą materiały?
W odpowiedzi Levin uniósł teczkę i zabębnił w nią palcami.
– Co z twoim kierowcą?
– Nie musisz się nim przejmować.
– No to chodźmy.
Rozdział 11
Kiedy wsiedliśmy do Lincolna, kazałem Earlowi znaleźć gdzieś w okolicy Starbucksa. Musiałem się napić kawy.
– Tu nie ma Starbucksów – oświadczył Earl.
Wiedziałem, że Earl pochodzi z tych stron, lecz wydawało mi się niemożliwe, by w okręgu, jeżeli nie na całym świecie, były takie miejsca, gdzie w promieniu jednej mili nie znalazłby się lokal Starbucksa. Nie zamierzałem jednak dyskutować. Chciałem tylko kawy.
– Dobrze, wobec tego jedź i znajdź jakieś miejsce, gdzie dają kawę. Tylko nie oddalaj się za bardzo od sądu. Musimy odwieźć Raula z powrotem.
– Nie ma sprawy.
– Earl? Kiedy będziemy rozmawiać o sprawie, mógłbyś założyć słuchawki?
Earl włączył iPoda, wsunął do uszu słuchawki i ruszył Acacia Avenue w poszukiwaniu małej czarnej. Po chwili usłyszeliśmy dobiegające z przedniego siedzenia przytłumione dźwięki hip – hopu i Levin otworzył aktówkę na składanym stoliku wbudowanym w oparcie fotela kierowcy.
– No, co dla mnie masz? – spytałem. – Dzisiaj spotykam się z prokuratorem i chcę mieć w rękawie więcej asów niż on. W poniedziałek mamy odczytanie oskarżenia.
– Chyba znalazłem parę asów – odparł Levin.
Przerzucił kilka rzeczy w teczce i przystąpił do prezentacji.
– Zacznijmy od twojego klienta, a potem przejdziemy do Reggae Campo. Gość jest czysty jak łza. Poza mandatami za złe parkowanie i Przekraczanie szybkości – które lubi zbierać, ale znacznie mniej płacić – nie ma grzechów na sumieniu. Zwykły, niczym niewyróżniający się obywatel.
– A te mandaty?
– W ciągu ostatnich czterech lat zebrało mu się sporo niezapłaconych mandatów za parkowanie i parę za przekroczenie szybkości. w obu wypadkach wydali nakaz egzekucji, ale wtedy do akcji wkroczył twój kolega CC. Dobbs, uregulował i wszystko rozeszło | się po kościach.
– Cieszę się, że CC. może się jednak na coś przydać. „Uregulował” – rozumiem, że zapłacił mandaty, a nie dał w łapę sędziom.
– Miejmy nadzieję. Poza tym u Rouleta znalazłem tylko jedną ciekawostkę.
– Jaką?
– Na pierwszym spotkaniu, kiedy wbijałeś mu do głowy, czego ma się spodziewać i tak dalej, w rozmowie wyszło, że przez rok studiował na UCLA i trochę zna się na prawie. No więc sprawdziłem.
Połowa mojej roboty to ustalanie, kto kłamie albo kto jest największym kłamcą ze wszystkich. Dlatego sprawdzam prawie wszystko. Najczęściej nie mam z tym kłopotów, bo wszystko jest w komputerze.
– Rozumiem. Co więc z tymi studiami, kłamał?
– Na to wygląda. Zajrzałem do dziekanatu i okazuje się, że na UCLA nigdy nie było takiego studenta prawa.
Zastanowiłem się nad tym. O studiach prawniczych wspomniał Dobbs, a Roulet tylko przytaknął. Dziwne kłamstwo, bo właściwie nie mogło im przynieść żadnej korzyści. Pomyślałem o aspekcie psychologicznym. Może to miało coś wspólnego ze mną? Czyżby chcieli mnie przekonać, że Roulet jest na tym samym poziomie co ja?
– Jeżeli więc skłamał w takiej sprawie… – powiedziałem, myśląc na głos.
– Racja – przytaknął Levin. – Chciałem, żebyś wiedział. Ale muszę przyznać, że to na razie jedyna skaza Rouleta. Być może skłamał o swoich studiach, ale chyba nie kłamał na temat niedzielnych wydarzeń – tak przynajmniej wynika z tego, co ustaliłem.
– Mów.
– Potwierdza się jego trasa tego wieczoru. Mam świadków, którzy widzieli go w „Nat's North”, w „Morgan's”, a potem w „Lamplighter”, bach, bach, bach, trafienie jedno po drugim. Robił dokładnie to, co nam powiedział. Zgadza się nawet liczba martini. Cztery, a co najmniej jednego nie dopił i zostało na barze.
– Tak dobrze pamiętają? Pamiętają nawet, że nie dokończył drinka?
Doskonała pamięć zawsze wzbudza we mnie podejrzenia, bo nie istnieje. Moja praca i talent polegają na odkryciu luk w pamięci świadków. Ilekroć ktoś pamięta za dużo, zaczynam się denerwować – zwłaszcza jeżeli chodzi o świadka obrony.
– Nie, nie polegam tylko na pamięci barmanki. Mam tu coś, za co mnie chyba ozłocisz, Mick. Tym bardziej że kosztowało mnie okrągły tysiąc.
Z dna aktówki wyciągnął futerał, w którym spoczywał mały odtwarzacz DVD. Widziałem kiedyś takie urządzenia u ludzi w samo – lotach i zamierzałem kupić coś takiego do samochodu. Z odtwarza – cza mógłby korzystać kierowca, czekając na mnie przed sądem.