– Ciągle byłeś w jej mieszkaniu?
– Tak.
– Gdzie wtedy znajdowała się Reggie Campo?
– Siedziała na kanapie, a drugi ratownik opatrywał jej twarz.
Płakała i opowiadała gliniarzowi, że ją zaatakowałem. To jedno wielkie kłamstwo. Że zaskoczyłem ją w drzwiach, uderzyłem pięścią w twarz i groziłem, że ją zgwałcę i zabiję. Niczego takiego nie zrobiłem. Poruszyłem się, żeby obejrzeć ręce, które miałem skute za plecami. Zobaczyłem, że jedna jest w jakiejś plastikowej torebce, i zobaczyłem krew. Wtedy już się domyśliłem, że mnie wrobiła.
– Co masz na myśli?
– Pomazała krwią moją rękę, żeby wyglądało to tak, jakbym ją uderzył. Ale lewą rękę. Nie jestem mańkutem. Gdybym miał kogoś uderzyć, użyłbym prawej.
Wykonał w powietrzu cios prawą ręką, chcąc to zilustrować, gdybym przypadkiem nie zrozumiał. Wstałem z krzesła i podszedłem do okna. Miałem wrażenie, jakbym był wyżej niż słońce. Oglądałem zachód. Opowieść Rouleta wzbudziła we mnie niepokój. Brzmiała tak niewiarygodnie, że mogła być prawdziwa. I to mnie martwiło.
Zawsze się bałem, że mogę nie rozpoznać niewinnego człowieka.
W moim zawodzie było to tak rzadkie zjawisko, że ciągle towarzyszył mi lęk, iż nie będę na to przygotowany. Że tego nie zauważę.
– Dobrze, zatrzymajmy się na tym – powiedziałem, nie odwracając się od okna. – Twierdzisz, że umazała ci rękę krwią, żeby cię wrobić. I umazała lewą. Gdyby jednak chciała cię wrobić, umazałaby prawą, bo ogromna większość ludzi jest praworęczna, zgadza się?
Nie pomyślała o statystyce?
Odwróciłem się w stronę stołu i ujrzałem skonsternowane miny.
– Mówiłeś, że uchyliła drzwi i zaprosiła cię do środka – powiedziałem. – Widziałeś jej twarz?
– Niecałą.
– A co widziałeś?
– Oko. Lewe oko.
– Czyli nie widziałeś prawej połowy jej twarzy? Nawet kiedy wszedłeś?
– Nie, stała za drzwiami.
– Zgadza się! – wtrącił w podnieceniu Levin. – Kiedy zapukał do” drzwi, była już ranna. Schowała się przed nim, a gdy wszedł, grzmotnęła go w głowę. Obrażenia były tylko z prawej strony twarzy, dlatego umazała mu krwią lewą rękę.
Pokiwałem głową, uznając jego rozumowanie za logiczne. Wydawało się, że jest w tym jakiś sens.
– No dobrze – powiedziałem, odwracając się od okna i spacerując po sali. – To się może przydać. Louis, mówiłeś nam, że widywałeś tę kobietę w barach, ale nigdy z nią nie byłeś. Nie znaliście się. Po co miałaby to zrobić? Po co miałaby cię, jak twierdzisz, wrobić?
– Dla pieniędzy.
Nie powiedział tego Roulet. Odpowiedzi udzielił mi Dobbs. Spojrzałem na niego. Wiedział, że wyrwał się zupełnie nie w porę, ale najwyraźniej się tym nie przejmował.
– To oczywiste – ciągnął. – Kobieta chce pieniędzy od niego i rodziny. Pewnie już składa pozew. Zarzuty kryminalne stanowią tylko preludium do procesu cywilnego. Będzie żądała pieniędzy. O to jej naprawdę chodzi.
Usiadłem, wymieniając spojrzenia z Levinem.
– Dzisiaj w sądzie widziałem zdjęcie tej kobiety – oznajmiłem.
– Miała zmasakrowaną połowę twarzy. Obrona ma przyjąć, że sama to sobie zrobiła?
Levin otworzył teczkę i wyciągnął arkusz papieru. Była to czarno – biała kserokopia zdjęcia, które pokazała mi w sądzie Maggie McPherson. Widniała na nim spuchnięta twarz Reggie Campo. Levin miał dobre źródła, ale nie tak dobre, by dotrzeć do oryginalnej fotografii. Przesunął kserokopię po stole w stronę Dobbsa i Rouleta.
– Prawdziwe zdjęcia dostaniemy po ujawnieniu dowodów – dodałem. – Wyglądają znacznie, znacznie gorzej i jeżeli mamy trzymać się twojej wersji, to przysięgli – jeśli oczywiście staniesz przed ławą przysięgłych – będą musieli uwierzyć, że sama to sobie zrobiła.
Obserwowałem Rouleta, gdy się przyglądał zdjęciu. Jeżeli to rzeczywiście on zaatakował Reggie Campo, nie dał tego po sobie poznać, oglądając własne dzieło.
– Wiecie co? – powiedziałem. – Uważam się za dobrego prawnika, który potrafi przekonywać przysięgłych. Ale nawet ja nie bardzo mogę uwierzyć w tę historię.
Rozdział 9
W sali konferencyjnej przyszła kolej na Raula Levina. Rozmawialiśmy wcześniej, kiedy jechałem do Century City i jadłem kanapkę z wołowiną. Podłączyłem komórkę do głośnika telefonu w samochodzie i kazałem kierowcy włożyć słuchawki. W pierwszym tygodniu jego pracy kupiłem mu iPoda. Levin przekazał mi najważniejsze informacje o sprawie, dzięki którym mogłem przeprowadzić wstępne przesłuchanie klienta. Teraz detektyw objął przewodnictwo spotkania i przystąpił do omówienia sprawy, posługując się raportami policji i dowodami, które miały roznieść w proch wersję zdarzeń Louisa Rouleta i pokazać nam, jaką bronią dysponuje oskarżenie. Chciałem, aby przynajmniej na początku zrobił to Levin, ponieważ jeśli w naszym zespole miał nastąpić podział dobry/zły obrońca, ja chciałem być tym, do którego Roulet będzie czuł sympatię i któremu będzie ufał. Chciałem być tym dobrym.
Poza kopiami raportów policyjnych zdobytymi ze swoich źródeł Levin miał własne notatki. Oczywiście obrona miała prawo wglądu we wszystkie materiały, które miały zostać okazane w trakcie ujawnienia dowodów, ale dostęp do nich kanałami sądowymi mógł trwać tygodniami, a Levin znalazł wszystko w ciągu kilku godzin. Mówiąc, nie odrywał oczu od dokumentów.
– Wczoraj o dwudziestej drugiej jedenaście centrala zgłoszeniowa Departamentu Policji Los Angeles otrzymała wezwanie z numeru dziewięćset jedenaście od Reginy Campo zamieszkałej na White Oak Boulevard tysiąc siedemset sześćdziesiąt mieszkania dwieście jedenaście. Campo zawiadomiła o wtargnięciu do jej domu intruza, który ją zaatakował. Na wezwanie odpowiedział patrol, który przybył na miejsce o dwudziestej drugiej siedemnaście. Wieczór musiał być spokojny, skoro tak szybko zareagowali. Szybciej niż zwykle w nagłych wypadkach. W każdym razie funkcjonariusze patrolu spotkali na parkingu panią Campo, która powiedziała, że po napaści uciekła z mieszkania. Poinformowała ich, że intruza zatrzymali dwaj sąsiedzi, Edward Turner i Ronald Atkins. Posterunkowy Santos udał się do mieszkania, gdzie zastał domniemanego intruza, zidentyfikowanego później jako pan Roulet. Napastnik leżał na podłodze obezwładniony przez Turnera i Atkinsa.
– Te cioty po prostu na mnie siedziały – wtrącił Roulet.
Zobaczyłem w jego oczach błysk gniewu, który jednak szybko zgasł.
– Funkcjonariusze aresztowali podejrzanego – ciągnął Levin, jak gdyby niczego nie usłyszał. – Pan Atkins…
– Chwileczkę – przerwałem mu. – Gdzie leżał na podłodze?
W którym pokoju?
– Nie ma tu o tym mowy.
Spojrzałem na Rouleta.
– W salonie. Niedaleko drzwi wejściowych. Nie wszedłem tak daleko do mieszkania.
Levin zanotował coś, po czym podjął relację.
– Pan Atkins przekazał patrolowi składany nóż z otwartym ostrzem, który, jak twierdził, znalazł na podłodze obok intruza.
Funkcjonariusze skuli podejrzanego, a następnie wezwali karetkę, aby opatrzono panią Campo i pana Rouleta, który miał rozciętą głowę i doznał lekkiego wstrząsnienia mózgu. Pani Campo została przewieziona na dalsze leczenie do szpitala Holy Cross, gdzie technik zrobił jej fotografie do celów dowodowych. Pana Rouleta zabrano do aresztu Van Nuys. Mieszkanie pani Campo zostało zaplombowane w celu zabezpieczenia miejsca zdarzenia przez ekipę kryminalistyczną, a prowadzenie śledztwa powierzono detektywowi Martinowi Bookerowi z biura detektywów w San Fernando Valley.
Levin rozłożył na stole kolejne kserokopie policyjnych zdjęć Reginy Campo. Fotografie przedstawiały jej twarz z profilu i en face, a także dwa zbliżenia zasinienia na szyi i maleńkiej rany kłutej poniżej szczęki. Ich jakość pozostawiała wiele do życzenia, ale wiedziałem, że nie warto poświęcać zbyt wiele uwagi kopiom. Zauważyłem jednak, że wszystkie obrażenia są tylko na prawej stronie twarzy Campo. Tutaj Roulet miał rację. Albo ktoś zadał jej kilka ciosów lewą ręką – albo zrobiła to sama prawą ręką.