Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Nie mam więcej pytań, wysoki sądzie.

Sędzia popatrzyła na mnie. W jej twarzy dostrzegłem coś na kształt współczucia.

– Czy obrona ma jeszcze jakieś pytania do świadka?

Zanim zdążyłem odpowiedzieć, w głębi sali rozległ się szczęk otwieranych drzwi i kiedy się odwróciłem, ujrzałem Lornę Taylor.

Szybkim krokiem podeszła do barierki.

– Wysoki sądzie, czy mogę się naradzić ze swoją współpracowniczką?

– Proszę się pospieszyć, panie Haller.

Podszedłem do bramki i wziąłem od Lorny kasetę wideo wraz z kartką, która była przymocowana do niej gumką. Zgodnie z moim wcześniejszym poleceniem, Lorna szepnęła mi do ucha:

– Teraz właśnie mówię ci szeptem na ucho coś bardzo ważnego.

Jak idzie?

Skinąłem głową, zdejmując gumkę i patrząc na kartkę.

– Trafiłaś idealnie – odpowiedziałem szeptem. – Jestem gotów.

– Mogę zostać i popatrzeć?

– Nie, lepiej wyjdź. Nie chcę, żeby ktoś z tobą rozmawiał, kiedy będzie po wszystkim.

Przytaknęła i wyszła. Wróciłem do pulpitu.

– Nie mam pytań, wysoki sądzie.

Usiadłem i czekałem. Roulet chwycił mnie za ramię.

– Co ty wyrabiasz?

– Nie dotykaj mnie. Mamy nowe informacje, których nie możemy ujawnić w przesłuchaniu.

Skupiłem wzrok na sędzi.

– Ma pan jeszcze innych świadków, panie Minton? – spytała Fullbright.

– Nie, wysoki sądzie.

Sędzia skinęła głową.

– Świadek jest wolny.

Meehan ruszył w stronę Corlissa. Kiedy sędzia spojrzała na mnie, podniosłem się z miejsca.

– Panie Haller, odpowiedź na replikę oskarżenia?

– Tak, wysoki sądzie, obrona wzywa na świadka D.J. Corlissa w ramach odpowiedzi na replikę oskarżenia.

Meehan stanął jak wryty, a oczy wszystkich skierowały się na mnie. Uniosłem kasetę i kartkę, które dostałem od Lorny.

– Mam nowe informacje na temat pana Corlissa, wysoki sądzie.

Nie mogłem ujawnić ich podczas przesłuchania.

– Doskonale. Proszę kontynuować.

– Czy mogę prosić o chwilę na naradę z klientem?

– Proszę krótko.

Znów nachyliłem się do Rouleta.

– Słuchaj, nie wiem, o co tu chodzi, ale to nie ma znaczenia – szepnąłem.

– Jak to, nie ma znaczenia? Jak możesz…

– Posłuchaj. Nie ma znaczenia, bo mogę go zniszczyć. Mógłby nawet twierdzić, że zabiłeś dwadzieścia kobiet. Jeżeli łże, to łże. Jeśli go zniszczę, nic z tego, co mówi, nie będzie się liczyło. Rozumiesz?

Roulet przytaknął i po chwili zastanowienia zaczął się uspokajać.

– To go zniszcz.

– Zniszczę. Ale muszę wiedzieć, czy nic więcej nie wyjdzie. Czy on może jeszcze coś wiedzieć? Mam unikać jakiegoś tematu?

Roulet odrzekł powoli, jak gdyby tłumaczył coś dziecku.

– Nie wiem, bo w ogóle z nim nie rozmawiałem. Nie jestem idiotą, żeby dyskutować z jakimś obcym skurwielem o papierosach i morderstwie!

– Panie Haller? – przynagliła mnie sędzia.

Uniosłem głowę.

– Tak, wysoki sądzie.

Trzymając taśmę i kartkę, ponownie podszedłem do pulpitu. Po drodze obrzuciłem krótkim spojrzeniem publiczność i zauważyłem, że Kurlen wyszedł. Nie miałem pojęcia, jak długo wytrzymał i ile zdążył usłyszeć. Lankford też zniknął. Została tylko Sobel, która unikała mojego wzroku. Zwróciłem się do Corlissa:

– Panie Corliss, czy może pan powiedzieć przysięgłym, gdzie dokładnie pan był, kiedy pan Roulet rzekomo wyjawił panu rewelacje na temat morderstwa i napaści?

– Zrobił to, kiedy byliśmy razem.

– Ale gdzie, panie Corliss?

– W furgonetce nie mogliśmy rozmawiać, bo nie siedzieliśmy obok siebie. Ale kiedy przyjechaliśmy do sądu, wsadzili nas do jednej celi z sześcioma innymi ludźmi i tam zaczęliśmy gadać.

– Tych sześciu ludzi było więc świadkami waszej rozmowy, tak?

– Musieli być. Siedzieliśmy razem.

– A więc mówi pan, że gdybym sprowadził tu każdego z nich po kolei i spytał, czy widzieli, jak pan i pan Roulet rozmawialiście, to wszyscy to potwierdzą?

– Powinni, ale…

– Ale co, panie Corliss?

– Pewnie po prostu w ogóle nic by nie powiedzieli.

– Czy dlatego, że nikt nie lubi donosicieli, panie Corliss?

Wzruszył ramionami.

– Chyba tak.

– Dobrze, sprawdźmy, czy wszystko dokładnie ustaliliśmy. Nie rozmawiał pan z panem Rouletem w furgonetce, ale rozmawiał pan z nim, kiedy razem byliście w celi. Gdzieś jeszcze?

– Tak, rozmawialiśmy, kiedy wprowadzili nas na salę. Wchodzi się tam do takiej szklanej klatki i czeka, aż wywołają sprawę. Tam też chwilę rozmawialiśmy, dopóki nie wyczytali jego sprawy. Poszedł pierwszy.

– Mówi pan o rozprawie wstępnej, podczas której aresztowany pierwszy raz staje przed obliczem sędziego?

– Zgadza się.

– Czyli rozmawialiście w sądzie i tam właśnie pan Roulet wyjawił panu, jaki miał udział we wspomnianych przez pana przestępstwach?

– Zgadza się.

– Czy pamięta pan, co dokładnie mówił, kiedy byliście na sali sądowej?

– Nie bardzo. Nie pamiętam szczegółów. Chyba powiedział mi wtedy o tej tancerce.

– Dobrze, panie Corliss.

Pokazałem kasetę, informując, że jest to zapis wideo rozprawy wstępnej Louisa Rouleta, i poprosiłem, aby włączyć ją do dowodów rzeczowych obrony. Minton próbował to zablokować, argumentując, że nie przekazałem mu taśmy w ramach ujawnienia dowodów, ale sędzia bez mojej interwencji szybko zgasiła jego protesty. Po chwili znów zgłosił sprzeciw, powołując się na brak poświadczenia autentyczności nagrania.

– Staram się oszczędzić sądowi czasu – odrzekłem. – Jeżeli zajdzie taka konieczność, osoba, która zarejestrowała tę rozprawę, może się zjawić na sali w ciągu godziny i poświadczyć autentyczność nagrania. Przypuszczam jednak, że wysoki sąd może sam potwierdzić autentyczność. Wystarczy jedno spojrzenie na ekran.

– Zezwalam na odtworzenie nagrania – powiedziała sędzia.

– Kiedy je obejrzymy, oskarżenie może zgłosić sprzeciw, jeśli będzie miało ochotę.

Do sali wtoczono telewizor i odtwarzacz, które były używane poprzednio. Ekran ustawiono w ten sposób, aby był widoczny dla Corlissa, przysięgłych i sędzi. Minton musiał postawić swoje krzesło obok ławy przysięgłych. Nagranie trwało dwadzieścia minut i ukazywało Rouleta od chwili wejścia do pomieszczenia dla aresztantów do momentu, gdy wyznaczono kaucję i wyprowadzono go z sali. Jedyną osobą, z którą Roulet rozmawiał przez cały ten czas, byłem ja.

Gdy zapis dobiegł końca, poprosiłem o pozostawienie telewizora na miejscu, na wypadek gdyby znów był potrzebny. Zwróciłem się do Corlissa, pytając z nutą oburzenia w głosie:

– Panie Corliss, czy dostrzegł pan choć jeden moment, kiedy rozmawia pan z panem Rouletem?

– Hm, nie. Nie wi…

– A jednak zeznał pan pod przysięgą i pod karą krzywoprzysięstwa, że gdy przebywaliście na sali sądowej, pan Roulet przyznał się panu do popełnienia przestępstwa.

– Wiem, że tak mówiłem, ale musiałem się pomylić. Chyba wszystko powiedział mi w celi.

– Okłamał pan przysięgłych.

– Nie chciałem. Powiedziałem, co pamiętam, ale chyba się myliłem. Tamtego dnia byłem na głodzie. Coś mi się mogło pomieszać.

– I tak się chyba stało. Proszę mi powiedzieć, czy też coś się panu pomieszało, kiedy zeznawał pan przeciwko Fredericowi Bentleyowi w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym dziewiątym roku?

Corliss w skupieniu zmarszczył brwi, lecz nie odpowiedział.

– Pamięta pan Frederica Bentleya, prawda?

Minton wstał.

– Sprzeciw. W osiemdziesiątym dziewiątym? Czego obrona usiłuje tym dowieść?

– Wysoki sądzie – powiedziałem. – Chodzi o ustalenie wiarygodności świadka. To kwestia istotna dla sprawy.

– Proszę dokończyć, panie Haller – poleciła sędzia. – Tylko szybko.

– Tak, wysoki sądzie.

Wziąłem kartkę, aby wykorzystać ją jako rekwizyt podczas zadawania ostatnich pytań Corlissowi.

– W tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym dziewiątym roku Frederic Bentley przy pańskiej pomocy został uznany za winnego zgwałcenia szesnastoletniej dziewczyny w Phoenix. Pamięta pan tę sprawę?

78
{"b":"115317","o":1}