Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Zwłaszcza pięknej damie – odrzekłem.

Posłała mi jedno ze swoich znaczących spojrzeń i odwróciła się w stronę nieprzebranego tłumu, jaki oddzielał nas od baru. Gwizdnęła przeraźliwie, zwracając na siebie uwagę czystej krwi Irlandczyka, który lał piwo z beczki i potrafił narysować w gęstej pianie harfę, anioła czy nagą kobietę.

– Jedną dużą szklankę! – krzyknęła.

Barman musiał czytać z ruchu jej warg. Po chwili szklanka, podawana z rąk do rąk, popłynęła w naszą stronę jak widz niesiony nad głowami publiczności na koncercie Pearl Jam. Maggie napełniła ją piwem ze świeżego dzbanka i trąciliśmy się szklankami.

– No – powiedziała. – Lepiej się czujesz, niż kiedy się dzisiaj widzieliśmy?

Skinąłem głową.

– Trochę.

– Dostałeś w kość od Mintona?

Znów przytaknąłem.

„ Od niego i od glin.

– Chodzi o tego Corlissa? Mówiłam im, że chrzani od rzeczy. Jak wszyscy zresztą.

Nie odpowiedziałem, starając się zachowywać, jakby informacja o tajemniczym Corlissie nie była dla mnie żadną nowością. Pociągnąłem duży łyk piwa.

– Chyba nie powinnam o tym mówić – dodała. – Ale moje zdanie i tak nie ma znaczenia. Jeżeli Minton jest na tyle głupi, żeby go wykorzystać, to na pewno go unieszkodliwisz.

Przypuszczałem, że mówi o jakimś świadku. Ale w teczce z dowodami oskarżenia nie znalazłem żadnej wzmianki o świadku, który nazywał się Corliss. Biorąc pod uwagę fakt, że Maggie mu nie ufała, doszedłem do wniosku, że to kapuś. Najprawdopodobniej kapuś z aresztu.

– Skąd o nim wiesz? – spytałem wreszcie. – Minton o nim z tobą rozmawiał?

– Nie, sama go wysłałam do Mintona. Wszystko jedno, co o nim myślę, ale miałam obowiązek odesłać go do prokuratora prowadzącego sprawę i to Minton będzie go oceniał.

– Ale dlaczego zgłosił się do ciebie?

Zmarszczyła brwi, ponieważ odpowiedź była dla niej oczywista.

– Bo byłam na pierwszym posiedzeniu. A on siedział w zagrodzie. Myślał, że ciągle prowadzę sprawę.

Zrozumiałem. Corliss był na C. Rouleta wywołano na początku, poza porządkiem alfabetycznym. Corliss musiał być w grupie aresztantów, którą razem z nim wprowadzono na salę. Widział, jak spierałem się z Maggie o kaucję Rouleta. Dlatego sądził, że Maggie nadal jest oskarżycielem w sprawie. Zapewne zadzwonił do niej z donosem.

– Kiedy się do ciebie zgłosił? – spytałem.

– I tak powiedziałam ci za dużo, Haller. Nie zamierzam…

– Po prostu powiedz, kiedy dzwonił. Posiedzenie było w poniedziałek, czyli co – jeszcze tego samego dnia?

Gazety i telewizja milczały o sprawie. Ciekawiło mnie, skąd Corliss zdobył informację, którą próbował sprzedać prokuraturze. Musiałem wyjść z założenia, że nie pochodziła od Rouleta. Byłem pewien, że udało mi się go skutecznie nastraszyć, aby nie odzywał się do nikogo w celi. Skoro źródłem nie mogły być media, Corliss mógł coś zapamiętać z sądu, kiedy przedstawiano zarzuty, a Maggie i ja kłóciliśmy się o kaucję.

Uznałem, że to wystarczyło. Maggie bardzo drobiazgowo opisywała obrażenia Reggie Campo, próbując przekonać sędziego, by nie zgodził się na zwolnienie Rouleta za kaucją. Jeśli Corliss był wtedy na sali, musiał zostać wtajemniczony w szczegóły sprawy, na podstawie których złożył donos. Wystarczy dodać fakt, że przebywał w jednej celi z Rouletem, i mamy kapusia.

– Tak, dzwonił w poniedziałek – przyznała w końcu Maggie.

– Dlaczego uznałaś, że chrzani od rzeczy? Przecież już wcześniej kapował, nie? Jest zawodowcem.

Maggie zorientowała się, że próbuję ją ciągnąć za język. Pokręciła głową.

– Na pewno dowiesz się wszystkiego przy okazji ujawnienia dowodów. Nie moglibyśmy po prostu w spokoju napić się piwa? Za godzinę muszę wyjść.

Skinąłem głową, ale chciałem wiedzieć więcej.

– Wiesz co? – powiedziałem. – Chyba masz dość guinnessa jak na jedno święto Patryka. Co ty na to, żebyśmy skoczyli coś zjeść?

– Dlaczego? Żebyś mnie dalej wypytywał o sprawę?

– Nie, żebyśmy mogli porozmawiać o naszej córce.

Podejrzliwie zmrużyła oczy.

– Coś się stało?

– O ile wiem, nic. Ale chciałem o niej z tobą porozmawiać.

– Dokąd chcesz mnie zabrać na kolację?

Wymieniłem nazwę drogiej restauracji włoskiej na Ventura w Sherman Oaks i jej oczy natychmiast się rozświetliły. Chodziliśmy tam z okazji naszych rocznic i aby uczcić poczęcie Hayley. Nasze mieszkanie, które do dziś należało do Maggie, było kilka przecznic dalej, na Dickens.

– Myślisz, że zdążymy w godzinę? – spytała.

– Tak, jeżeli wyjdziemy od razu i zamówimy, nie czytając menu.

– Zgoda. Tylko się pożegnam.

– Pojedziemy moim wozem.

Okazało się, że to dobry pomysł, bo Maggie niezbyt pewnie trzymała się na nogach. Musiałem ją podtrzymywać, kiedy szliśmy do lincolna, a potem pomóc jej wsiąść.

Ruszyliśmy na południe Van Nuys w kierunku Ventura. Po chwili Maggie sięgnęła na siedzenie i wyciągnęła uwierające ją pudełko z płytą CD. Płyta należała do Earla. Kiedy byłem w sądzie, słuchał muzyki z odtwarzacza w samochodzie. Dzięki temu oszczędzał baterie iPoda. Była to płyta rapera dirty south, Ludacrisa.

– Nic dziwnego, że tak mi było niewygodnie – powiedziała. – Tego słuchasz, kiedy kursujesz między sądami?

– Nie, to płyta Earla. On ostatnio mnie wozi. Ludacris raczej nie jest w moim guście. Wolę raczej oldskulowe kawałki. Tupać, Dre i tak dalej.

Parsknęła śmiechem, sądząc, że żartuję. Po kilku minutach wjechaliśmy w wąską alejkę prowadzącą do restauracji. Obsługa parkingu zabrała samochód i weszliśmy do środka. Szefowa sali poznała nas i zachowywała się, jakby od naszej ostatniej wizyty upłynęły najwyżej dwa tygodnie. Prawdopodobnie każde z nas odwiedziło ostatnio restaurację, ale w towarzystwie innego partnera. poprosiłem o butelkę singe shiraz i nie zaglądając do menu, zamówiliśmy pastę. Zrezygnowaliśmy z sałatek i przystawek, polecając kelnerowi, żeby przyniósł jedzenie jak najszybciej. Gdy zniknął, spojrzałem na zegarek. Zostało nam jeszcze czterdzieści pięć minut, mnóstwo czasu.

Guinness zaczynał działać na Maggie. Z jej niewyraźnego uśmiechu odgadłem, że jest pijana. Uroczo pijana. Na rauszu nigdy nie zachowywała się nieprzyjemnie. Zawsze stawała się przemiła. Pewnie dlatego mieliśmy ze sobą dziecko.

– Powinnaś chyba odstawić wino – poradziłem jej. – Inaczej będzie cię jutro bolała głowa.

– Nie przejmuj się mną. Sama wiem, co odstawić, kiedy się wstawić i do kogo się przystawić.

Uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłem uśmiech.

– Mów, co u ciebie, Haller. Pytam poważnie.

– Wszystko w porządku. A u ciebie? Też poważnie.

– Nigdy nie było lepiej. Otrząsnąłeś się już po Lornie?

– Tak, jesteśmy nawet przyjaciółmi.

– A my kim jesteśmy?

– Czy ja wiem. Czasem chyba przeciwnikami.

Pokręciła głową.

– Nie możemy być przeciwnikami, skoro nie wolno nam pracować przy jednej sprawie. Poza tym zawsze dbam o twoje interesy.

Jak z tym śmieciem Corlissem.

– Dzięki, ale już się stało.

– Po prostu nie mogę szanować prokuratora, który korzysta z usług kapusia. Nawet jeśli twój klient jest jeszcze gorszym śmieciem.

– Minton nie chciał mi zdradzić, co dokładnie Corliss mówił o moim kliencie.

– Jak to?

– Powiedział tylko, że ma donos. Ale nie ujawnił mi, co kapuś powiedział.

– To nie fair.

– Powiedziałem mu to samo. To naruszenie zasad ujawnienia, ale sędziego poznamy dopiero po odczytaniu oskarżenia w poniedziałek. Czyli nie mam nawet u kogo złożyć skargi. Minton zdaje sobie z tego sprawę. Jest tak, jak mi mówiłaś. Facet gra nie fair.

Jej policzki zaróżowił rumieniec. Trafiłem w czuły punkt, wywożąc u niej gniew. Maggie uznawała tylko takie wygrane, gdy grało się fair. Dlatego była dobrym prokuratorem.

Siedzieliśmy przy długim stole pod ścianą w głębi restauracji, zajmowaliśmy dwie strony na rogu. Maggie pochyliła się, ale za daleko, i zderzyliśmy się głowami. Zaśmiała się, po czym spróbowała jeszcze raz. Powiedziała cicho:

34
{"b":"115317","o":1}