Narzuciła mokre, oblepiające ciało ubranie i zaczęła przetrząsać garderobę Catherine w poszukiwaniu pantofli. Były niewygodne, ale miększe od sandałów. Mogła w nich biec, musiała.
Włosy! Chryste, jej włosy! Pobiegła do łazienki, gdzie Catherine trzymała porcelanowy słój pełen szpilek i wsuwek do włosów. W parę sekund upięła włosy na czubku głowy, pospiesznie wróciła do malutkiej bawialni, znalazła swój idiotyczny kapelusik i wcisnęła go na głowę.
Oczekiwanie na windę ciągnęło się bez końca! Jak pokazywały świetlne cyfry nad drzwiami, obie windy jeździły tam T z powrotem między pierwszym, trzecim i siódmym piętrem, nigdy nie docierając na dziewiąte. Wychodzący wieczorem na miasto mieszkańcy zaprogramowali te pionowe potwory według własnych potrzeb, opóźniając jej ucieczkę.
Unikaj wind, gdy tylko możesz. To pułapki. Jason Bourne. Zurych.
Marie rozejrzała się po korytarzu. Dostrzegła schody pożarowe i pobiegła w ich stronę. Bez tchu wpadła do małego holu, przybierając tak spokojną postawę, jak tylko potrafiła, by nie skupiać na sobie zainteresowania pięciu czy sześciu lokatorów wchodzących i wychodzących z domu. Nie umiała ich policzyć, prawie nic nie widziała;
musiała się stąd wydostać!
Mój wóz jest w garażu o jedną przecznicę na prawo od wyjścia z budynku. Garaż nazywa się…Paląc Minga”. Na prawo? Czy na lewo? Zawahała się pośrodku chodnika. Prawo czy lewo? „Prawo” było tak wieloznaczne, „lewo” konkretniej sze. Próbowała zebrać myśli. Co właściwie powiedziała Catherine? Prawo! Miała pójść na prawo; to jej najpierw przyszło do głowy. I na tym musiała się oprzeć.
Twój pierwszy odruch jest najlepszy, najwłaściwszy, bo oparty na informacjach zakodowanych w twojej głowie jak w pamięci komputera. Bo tym właśnie jest twój mózg. Jason Bourne. Paryż.
Rzuciła się do biegu. Spadł jej lewy pantofel. Zatrzymała się i schyliła, by go podnieść. Nagle z bramy Ogrodów Botanicznych po drugiej stronie ulicy wypadł zarzucając na wirażu samochód, a potem niczym rozwścieczona, samonaprowadzająca się na źródło ciepła rakieta skoczył w lewo i skierował wprost na nią. Zatoczył łuk poślizgiem, piszcząc oponami. Z auta wyskoczył człowiek i rzucił się w jej stronę.