– Mo!
Panov odwrócił się gwałtownie w lewo. W krótkim okrzyku zabrzmiała zarówno ulga, jak i ostrzeżenie. Conklin przesunął się i ukrył za filarem znajdującym się dziesięć metrów za ruchomymi schodami. Szybkimi, gwałtownymi ruchami dawał znać, że musi pozostać na swoim miejscu, Mo zaś ma powoli i ostrożnie do niego podejść. Panov zrobił minę człowieka, którego zirytowała kolejka przed schodami i w związku z tym postanowił, że zanim podejmie próbę przedostania się do wyjścia, poczeka, aż tłok się zmniejszy. Żałował, że nie pali albo że nie zachował chociażby pornograficznego pisemka wyrzuconego wcześniej na tory. Przynajmniej miałby się czym zająć. Zamiast tego założył ręce do tyłu i pozornie bez celu zaczął spacerować po opustoszałej części peronu, rzucając spod zmarszczonych brwi spojrzenia na czekających. Wreszcie dotarł do filara, wślizgnął się za niego i zaparło mu dech w piersiach.
U nóg Conklina leżał na brzuchu mężczyzna w średnim wieku. Miał na sobie płaszcz przeciwdeszczowy. Na jego plecach opierała się proteza Aleksa.
– Poznaj Matthew Richardsa, doktorze. Matt jest starym specjalistą od spraw Dalekiego Wschodu jeszcze z wczesnych sąjgońskich czasów. Wtedy zetknęliśmy się po raz pierwszy. Oczywiście, był wtedy młodszy i o wiele zręczniejszy. Ale cóż, czyż wszyscy nie byliśmy kiedyś młodsi?
– Na rany boskie, Aleks, pozwól mi wstać – błagał Richards kręcąc głową na tyle, na ile pozwalała mu jego horyzontalna pozycja. – Głowa mnie boli jak diabli. Czym mnie wyrżnąłeś, łomem?
– Nie, Matt. Butem z mojej nie istniejącej nogi. Ciężki, prawda? Ale wiele może wytrzymać. A jeżeli chodzi o to, żebym pozwolił ci wstać, to doskonale wiesz, że nie zrobię tego, dopóki nie odpowiesz na moje pytania.
– Do diabła, przecież odpowiedziałem! Jestem marnym, szeregowym funkcjonariuszem operacyjnym, a nie szefem rezydentury. Zajęliśmy się tobą, bo dostaliśmy dyrektywę z SD, z poleceniem wzięcia cię pod nadzór. A potem Departament Stanu przysłał kolejną „deerkę”, której nawet nie widziałem!
– Powiedziałem ci, że trudno mi w to uwierzyć. Tworzycie tu bardzo zwartą grupkę, wszyscy wszystko widzą. Bądź rozsądny, Matt. Cofnijmy się daleko w przeszłość. Co było w dyrektywie Departamentu Stanu?
– Nie wiem! Przeznaczona była do wyłącznej wiadomości SR!
– To znaczy „szefa rezydentury”, doktorze – wyjaśnił Conklin spoglądając na Panova. – To najstarszy wykręt, jaki stosujemy. Używamy go zawsze, gdy podpadniemy innej agencji rządowej. „Co wiem? Zapytajcie SR”. W ten sposób jesteśmy czyści, ponieważ nikt nie ma ochoty nagabywać szefa rezydentury. Musisz wiedzieć, że SR ma bezpośrednie połączenie z Langley i w zależności od Owalnego Jo-jo Langley ma bezpośrednie połączenie z Białym Domem. Słowo daję, to wszystko jest szalenie upolitycznione i ma bardzo mało wspólnego z działalnością wywiadowczą.
– To niezwykle pouczające – rzekł Panov, wpatrując się w leżącego mężczyznę. Nie bardzo wiedział, co ma powiedzieć i był bardzo wdzięczny losowi, że peron właściwie opustoszał, a filar w głębi znajdował się w cieniu.
– To żaden wykręt! – wrzasnął Richards wiercąc się pod ciężarem masywnego buta Conklina. – Jezu, przecież mówię ci prawdę! W lutym przyszłego roku idę na emeryturę! Dlaczego miałbym napytać sobie biedy z twojego powodu albo kogoś innego z centrali?
– Ech, Matt, biedny Matt. Nigdy nie byłeś ani najlepszy, ani najbystrzejszy. Właśnie odpowiedziałeś na swoje własne pytanie. Masz w perspektywie emeryturę tak jak ja i nie chcesz żadnych problemów. Ja mam być pod ścisłym nadzorem, a ty nie masz ochoty spartolić roboty na swoim odcinku. Dobra, koleś, przekabluję z powrotem ocenę, na podstawie której przeniosą cię do zespołów dywersyjnych działających w Ameryce Środkowej na czas, który pozostał ci do emerytury – jeżeli w ogóle jej dożyjesz.
– Daj spokój!
– Pomyśl tylko: wpaść jak dupek w pułapkę zastawioną za filarem na zatłoczonym dworcu kolejowym przez marnego kalekę. Pewnie ci każą samodzielnie zaminować parę portów.
– Nic nie wiem!
– Kim są ci Chińczycy?
– Nie…
– Nie są z policji, a więc skąd?
– Rząd.
– Jaki wydział? Musieli ci to powiedzieć. SR musiał ci to powiedzieć. Przecież nie spodziewał się chyba, że będziesz pracował w ciemno.
– Ale tak właśnie było. Działaliśmy na ślepo! Powiedział mi jedynie, że SD uzgodnił nasze działania na najwyższym szczeblu. Zaklinał się, że to wszystko, co wie. Co, u diabła, mieliśmy zrobić? Powiedzieć, że chcemy sprawdzić ich prawa jazdy?
– A więc nikt nie jest odpowiedzialny, bo nikt nic nie wie. Byłoby bardzo fajnie, gdyby to okazali się komuniści z Chin łapiący swojego zbiega, prawda?
– Za wszystko odpowiada SR. Zdajemy się na niego.
– Ach tak, to ta wyższa moralność. „Postępowaliśmy tylko zgodnie z rozkazem, Hen Generaf\ – Conklin powiedział to z twardym, niemieckim akcentem. – A Hen General, oczywiście, nic nie wie, gdyż on postępował zgodnie ze swoimi rozkazami. – Aleks przerwał i zerknął w dół. – Był tam jeden mężczyzna, wielki facet, który wyglądał jak chiński Pauł Bonyan. – Przerwał ponownie. Głowa i całe ciało Richardsa nagle drgnęły. – Kim on jest, Matt?
– Nie wiem… na pewno.
– Kto to?
– Widziałem go i to wszystko. Trudno go nie spostrzec.
– Nie, to nie wszystko. Ponieważ trudno go nie zauważyć i biorąc również pod uwagę miejsca, w których go widywałeś, musiałeś zadawać pytania. Czego się dowiedziałeś?
– Daj spokój, Aleks! To tylko plotki, nic pewnego.
– Uwielbiam plotki. Gadaj, Matt, albo ta paskudna, ciężka rzecz na mojej nodze może ci spaść na twarz. Wiesz, nie jestem w stanie jej opanować. Ma swoją własną duszę i cię nie lubi. Może być bardzo nieprzyjazna, nawet w stosunku do mnie. – Conklin z wysiłkiem uniósł protezę i opuścił ją między łopatki Richardsa.
– Chryste! Łamiesz mi kręgosłup!
– Nie, sądzę, że ta proteza ma ochotę rozwalić ci twarz. Kim on jest, Matt? – Aleks z wykrzywioną twarzą znowu uniósł swoją sztuczną stopę i opuścił ją ponownie, tym razem na podstawę czaszki agenta CIA.
– Dobrze już, dobrze! Jak mówiłem, nie jestem w stanie przysiąc, że to święta prawda, ale słyszałem, że jest to ktoś wysoko w KW Korony.
– KW Korony – wyjaśnił Conklin Morrisowi Panovowi – oznacza brytyjski kontrwywiad tu w Hongkongu, co oznacza, że jest to wydział MI 6, co z kolei oznacza, że otrzymują rozkazy z Londynu.
– To bardzo pouczające – odparł psychiatra, równie oszołomiony jak przerażony.
– Bardzo – przytaknął Aleks. – Czy mogę cię prosić o krawat, doktorze? – zapytał Conklin zdejmując swój własny. – Pokryję to z funduszów na nieprzewidziane wydatki, ponieważ mamy teraz nowy, dobry punkt zaczepienia. Przystępuję oficjalnie do pracy. Langley najwyraźniej finansuje, przeznaczając na to uposażenie Matthew i jego czas, coś związanego z operacją wywiadowczą naszego sojusznika. W zaistniałej sytuacji jako urzędnik państwowy powinienem przyłożyć do tego dzieła swą pomocną dłoń. Potrzebny mi jest również twój krawat, Matt.
Dwie minuty później funkcjonariusz operacyjny Richards leżał za filarem zakneblowany oraz ze związanymi rękami i nogami. A wszystko to za pomocą trzech krawatów.
– Jesteśmy czyści – stwierdził Aleks spojrzawszy na resztki tłumu. – Pognali za naszą przynętą, która obecnie jest już chyba w połowie drogi do Malezji.
– Ale kim była… był? Chodzi mi o to, że z całą pewnością to nie kobieta.
– Nie chcę być uznany za seksualnego szowinistę, ale kobieta najprawdopodobniej by sobie tu nie poradziła. A jemu się powiodło. Zwiał i pociągnął za sobą innych. Przeskoczył przez poręcz ruchomych schodów i wydostał się na górę. Chodźmy. Jesteśmy czyści.
– Ale kto to był? – dopytywał się Panov, gdy okrążali filar i szli w stronę ruchomych schodów i stojących przed nimi paru osób.
– Wykorzystywaliśmy go tu od czasu do czasu, przeważnie do wyszukiwania dodatkowych alarmowych instalacji granicznych. Wiedział o nich sporo, bo musiał je pokonywać ze swoim towarem.
– Narkotyki?
– Nawet by ich nie tknął. To najwyższej klasy paser. Przerzuca kradzione złoto i kosztowności. Działa między Hongkongiem, Makau i Singapurem. Uważam, że ma to jakiś związek z tym, co mu się przydarzyło kilka lat temu. Odebrali mu jego medale za postawę niezgodną z prawie wszystkim, co można wymyślić. Kiedy był w college'u i potrzebował pieniędzy, pozował do jakichś świńskich fotografii. Potem dzięki zbereźnemu wydawcy o moralności marcowego kota to się wydało i w rezultacie został wyrzucony poza nawias i zrujnowany.
– To czasopismo, które miałem w ręku! – wykrzyknął Mo, gdy obydwaj stanęli na ruchomych schodach.
– Jak sądzę, coś w tym rodzaju.
– Co to za medale?
– Olimpiada w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym szóstym. Konkurencje biegowe. Jego specjalnością był bieg z przeszkodami.
Panov, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa, patrzył na Aleksandra Conklina, gdy wjeżdżali schodami na górę, kierując się do wyjścia z dworca. Oddział zamiataczy z szerokimi miotłami na ramionach pojawił się na przeciwległych schodach, zjeżdżając na peron. Aleks skinął im głową, strzelił palcami prawej ręki i kciukiem wskazał drzwi wyjściowe. Wiadomość była czytelna. Za parę chwil związany agent CIA zostanie znaleziony za filarem.
To będzie ten, którego nazywali majorem – powiedziała Marie siedząc na krześle przed Conklinem, podczas gdy Morris Panov klęcząc obok niej badał jej lewą stopę. – Au! – zawołała, cofając nogę. – Przepraszam, Mo.
– Nie musisz – odparł lekarz. – Masz paskudne stłuczenie rozciągające się między drugą a trzecią kością śródstopia. To musiał być niezły upadek.
– Kilka. Znasz się na stopach?
– W chwili obecnej czuję się bardziej kompetentny jako ortopeda niż psychiatra. Wy i wam podobni żyjecie w świecie, który cofnąłby mój zawód do średniowiecza. Choć z drugiej strony wielu z nas wciąż tam tkwi, tylko używa bardziej wymyślnych słów. – Panov spojrzał do góry na Marie. Jego wzrok spoczął na przetykanych siwymi pasmami włosach ułożonych we fryzurę nadającą jej bardzo surowy wygląd. – Leczono cię doskonale, niegdyś ciemnoruda damo. Wyrażam uznanie dla wszystkiego, poza włosami. Są koszmarne.