Литмир - Электронная Библиотека

– Jasne – mruknął Lawrence, wyraźnie bez przekonania. – Tyle że Trudy i ja zamierzamy do końca tygodnia posiedzieć w naszym mieszkaniu w Palm Springs – dodał. – Chyba że potrzebujesz mnie tutaj.

Minor potrząsnął głową.

– Nie. Ale bądźcie ostrożni… nawet w Palm Springs, póki wszyscy nie usłyszymy, że Trace, Rosjanie i cała reszta znaleźli się za kratkami.

Stewart tylko chrząknął i poklepał pistolet w kaburze podramiennej.

Podłączyli do zasilacza sieciowego domku dwa przewody światłowodowe i nadajnik, a potem dodatkowy generator jako zabezpieczenie. Poprowadzili drut anteny wzdłuż ścian aż na dach. Później ruszyli w dół stokiem, starając się, aby domek przez cały czas zasłaniał ich przed obiektywem umieszczonej na wzgórzu czeskiej kamery. Wreszcie dotarli do celu i zamontowali drugą kamerę zewnętrzną w wypalonym pniaku ogromnej starej daglezji, w miejscu gdzie zaczynał się otwarty stok. Potem Lawrence wrócił do domku, Darwin zaś wyjął z brązowego plecaka odbiornik wraz z monitorem i wszedł z nim kilkaset metrów na zbocze.

– Masz obraz? – spytał w komórce głos Stewarta.

– Tak – odparł Minor. Przełączał się tam i z powrotem między kamerami drugą i trzecią. Szerokokątne obiektywy dawały wypukły widok pokoju, ale każda część małego domku z wyjątkiem łazienki i wnętrza szaf była wyraźnie widoczna na małym ekranie monitora. Tych obiektywów nie można było kontrolować, ale wydawały się skuteczne nawet przy słabym oświetleniu.

– Teraz wiem, co planujesz – rzucił Lawrence w słuchawkę.

– Doprawdy?

– Tak – odparł inspektor ubezpieczeniowy i prywatny detektyw w jednym. – Chcesz zrobić tu wielką orgię i pragniesz wszystko uwiecznić na kasecie.

Dar sprawdził czwartą kamerę. Pokazywała całe zbocze od góry do dołu, całą drogę prowadzącą do domku od strony południowej. Dzięki szerokokątnemu obiektywowi można było zobaczyć kilka kilometrów doliny na południe i przybliżać tak oddalone obiekty do widoczności jak ze stu metrów.

***

W ten sam czwartkowy ranek, gdy aresztowano Dallasa Trace’a, mecenas William Rogers – prawnik ze wschodniego Los Angeles, ten sam, który pomógł ojcu Martinowi stworzyć organizację o nazwie Pomocnicy Bezbronnych – został zmuszony w drodze do pracy do zjazdu na pobocze. Gdy wysiadł z samochodu, żartując z patrolowymi funkcjonariuszami stanowymi z CHP na temat przeoczonego znaku STOP, otoczyli go agenci FBI, zastępcy szeryfa i funkcjonariusze Departamentu Policji Los Angeles.

Adwokata zakuto w kajdanki, odczytano mu prawa, po czym musiał wsiąść do jednego z pojazdów. Syd dowiedziała się od agenta dowodzącego akcją, że mecenas Rogers zaczął płakać i zażądał pozwolenia na telefon do żony, Marii. Agenci nie powiedzieli mu, że jego żonę zatrzymano chwilę wcześniej w jej biurze, w centrali Pomocników Bezbronnych.

W szpitalach całej południowej Kalifornii lokalna policja i agenci Federalnego Biura Śledczego, w towarzystwie funkcjonariuszy urzędu imigracyjnego, zaczęli czystkę. Przesłuchali i aresztowali ponad sześćdziesięciu Pomocników z grupy liczącej więcej niż tysiąc zatrzymanych osób. Tego samego dnia wszystkie szpitale i ośrodki zdrowia w Kalifornii zamknęły drzwi przed członkami organizacji. Z prowadzonych przez Marię Rogers akt, znalezionych w głównej siedzibie Pomocników Bezbronnych we wschodnim Los Angeles, funkcjonariusze spisali nazwiska ponad stu oszustów ubezpieczeniowych, naganiaczy, lekarzy, adwokatów i rozmaitych pomagierów.

***

We wtorek Dar umieścił na swojej posiadłości piątą kamerę wideo. Przez kilka godzin przewędrował setki akrów terenu, który tak świetnie znał. Szukał potencjalnej kryjówki dla snajpera. W końcu wybrał najlepsze, jego zdaniem, z możliwych miejsc – mały, płaski, trawiasty obszar powyżej domku, otoczony po dwóch stronach przez niskie głazy, a z trzeciej przez ogromne otoczaki. Leżąc w tym miejscu ze swoim starym karabinem snajperskim M40 i celownikiem teleskopowym, Darwin wpatrzył się w oddalone od niego niecałe dwieście metrów pasmo wzgórz; dostrzegał je niemal w całej okazałości. Widział wyraźnie między rozproszonymi drzewami zarówno wejście do domku, jak i parking przed nim. Strzelca osłaniałby tutaj ze wszystkich stron występ skalny i strome zbocza. Punkt był idealny, wręcz zbyt idealny.

Z tą myślą Dar wyszedł poszukać kryjówki mniej oczywistej. Znalazł ją niecałe sześćdziesiąt pięć metrów na północny zachód od pierwszej. Tu także można było skryć się za dużymi głazami, ale dzięki wąskiej szczelinie wśród skalnych płyt snajper i jego obserwator mogli leżeć na brzuchach wśród ciernistych krzewów. Punkt znajdował się wyżej niż pierwszy i dawał nieco lepszy widok i lepszy kąt do strzału, a równocześnie stanowił doskonalszą kryjówkę. Dodatkowe sześćdziesiąt pięć metrów nie stanowiło problemu dla zmodernizowanego karabinu snajperskiego SWD, z którego zastrzelono Toma Santanę i trzech agentów FBI.

Trzy godziny zajęło mu wycofanie się z kryjówki bez pozostawienia odcisków butów, przejście całej drogi wokół pasma aż do stromego tylnego podejścia do głazów leżących na dolnej granicy łańcucha wzgórz, a następnie wspięcie się prawie pionową ścianą skalną ponad trzydzieści metrów, czyli do punktu na większym głazie, leżącym nad drugim gniazdem snajperskim. Tutaj musiał zamocować wokół głazu perlonową linę wspinaczkową i zejść po stromym łuku skalnego lica aż do zarośniętego krzewami występu skalnego, gdzie w niewidocznym miejscu mógł zamontować kolejną wideokamerę, baterię i nadajnik, przykryć wszystko wodoodpornym brezentem w kolorze maskującym, a następnie ukryć długą antenę przekaźnikową, poprowadziwszy ją w górę, szczelinami skalnego lica, aż do samego szczytu.

Później wrócił do domku i przetestował monitor. Obraz nie był tak wyraźny jak przekaz z pozostałych czterech kamer, Darwin wszakże dokładnie widział z góry drugie gniazdo snajperskie. Mógł też zrobić zbliżenie pierwszej kryjówki, którą znalazł poniżej.

Pozostałą część poranka spędził na wędrówce po kamienistych wzgórzach i stromych wąwozach, leżących na północny wschód od dwóch miejsc, które wyszukał. Usatysfakcjonowany poczuł się dopiero około południa.

***

Syd wyjaśniła, że największe zmartwienie Federalnego Biura Śledczego stanowią Rosjanie, którzy wszak niejednokrotnie wykazali swoją bezwzględność i umiejętność zabijania strzałem z dużej odległości.

Z Quantico przyleciało nawet kilku światowej klasy snajperów z zespołu taktycznego FBI oraz ekspertów od akcji szturmowych. W nocy ewakuowano, bez najmniejszego zamętu czy hałasu, osiem otaczających ranczo domów w Santa Anita; wszystkie położone na wzgórzach nad Sierra Mądre Boulevard. Budynki te zmieniono w siedziby obserwacyjne, stanowiska lub centra dowodzenia dla oddziału specjalnego agenta Warrena.

Śledzono każdy ruch Rosjan, zmieniały się pilnujące ich samochody, na wysokości dwóch i pół tysiąca metrów krążyły helikoptery wyposażone w potężny sprzęt optyczny. Gdy pięciu zabójców w środę wieczór wróciło dwoma mercedesami do kryjówki, zespół taktyczny FBI składał się już z sześćdziesięciu dwóch osób, a ubrani w maskujące stroje snajperzy FBI zdążyli ze wszystkich stron podpełznąć do budynku na odległość niecałych stu czterdziestu metrów.

Strzelcy wyborowi otrzymali najnowocześniejszy dostępny sprzęt – zmodyfikowane karabiny snajperskie De Lisie Mark 5, strzelające nabojami 7,62 milimetra, zarówno standardowymi, jak i poddźwiękowymi. Karabiny te powstały na bazie zasłużonego, samopowtarzalnego Remingtona 700, choć różniły się od niego tak bardzo jak pilot wahadłowca od pierwszego afrykańskiego australopiteka. Broń wyposażono w lufy z nierozdzielnymi tłumikami, które w połączeniu z poddźwiękową amunicją pozwalały na dokładne trafienie z odległości dwustu metrów. Karabiny strzelały bardzo cicho, nawet trzask kuli nie przekraczał bariery dźwięku.

De Lisie Mark 5 posiadały pojedyncze, lekkie, zintegrowane celowniki, które połączono z potężnymi celownikami teleskopowymi powiększającymi obraz w nocy, podczerwonym dalmierzem i termowizorem. Snajperzy Federalnego Biura Śledczego potrafili zabić z dwustu metrów w deszczu, podczas bezgwiezdnej nocy i do tego poprzez lekką mgłę lub dym.

Pozostali przedstawiciele zespołów szturmowych otrzymali kevlarowe hełmy, kamizelki kuloodporne, maski gazowe, okulary na podczerwień oraz pistolety maszynowe z tłumikami i celownikami laserowymi, w pełni automatyczne, kaliber.45, a dodatkowo granaty oślepiające. O piątej rano w czwartek pierwszy zespół zaatakował budynek, kryjąc się za zasłoną dymną wstrzelonych przez wszystkie okna pocisków łzawiących. Frontowe drzwi pokonano dzięki użyciu hydraulicznego tarana, po czym członkowie trzech pierwszych ekip taktycznych wpadli do domu przez wszystkie dostępne na parterze okna i drzwi. W garażu najbliższego domu czekał mały transporter wyposażony we własny taran. Do szturmu wyznaczono pięć helikopterów, w każdym leciał strzelec wyborowy. Dwa z tych helikopterów miało liny, po których mogli się opuścić ludzie wyznaczeni do szybkiego ataku z powietrza.

– Nie będzie to chyba walka fair – zauważyła Syd Olson podczas rozmowy z agentem specjalnym Warrenem w środowe popołudnie.

James Warren posłał jej najkrótszy z uśmiechów.

– Gdyby miała to być piękna, uczciwa walka – odparował – nadawałbym się na odstrzał.

Sydney pokiwała głową i zadzwoniła do mieszkania Minora. Chciała sprawdzić, jak przyjaciel sobie radzi.

***

Dar radził sobie świetnie aż do środowego popołudnia. Rano popracował w mieszkaniu, nadrabiając zaległości, dokumentując śmiertelny wypadek Gomezów i przygotowując komputerową rekonstrukcję dokonanego przy użyciu podnośnika nożycowego zabójstwa mecenasa Esposito. Pogawędził z Syd kilka minut, poinformował ją, że jedzie do domku, gdzie zamierza się dobrze wyspać, podczas gdy ona wraz z kolegami po fachu będą się przygotowywać do trudnego zadania. Poprosił przyjaciółkę o ostrożność, obiecał spotkać się z nią w czwartek i życzył jej szczęścia.

87
{"b":"96997","o":1}